Russell T Davies o tytułach odcinków specjalnych oraz kolejnych seriach
W tym miesiącu czas na podwójną dawkę RTD! Russell T Davies w zeszłym numerze DWM opowiadał o zdradzonych wcześniej tytułach odcinków rocznicowych, a konkretniej – o ich wersjach roboczych. W tym miesiącu zaś zatrzymuje się nieco na refleksje o tym, co zostało do tej pory zrobione i zdradza, na jakim etapie stoi obecnie tworzenie serii 15.
Tytuły!
W końcu mamy tytuły odcinków!
Wieki temu, około 18 miesięcy wcześniej, powiedzieliśmy: „Czy nie byłoby wspaniale ogłosić tytuły po raz pierwszy na BBC One?” Te rzeczy pojawiały się w Doctor Who Magazine, ale co jeśli zrobilibyśmy wydarzenie wystarczająco duże, by zasługiwało na emisję w telewizji? Och, ale nerwy. Co za ambicja!
Potem o tym zapomniałem. Wiecie, byłem zajęty. Potem w połowie kwietnia zapytałem: „Hej, co się stało z tamtym pomysłem? Przegapiliśmy go, co za szkoda.” Smutna Mina. Na to Julie Gardner: „Nie, ty idioto (wkurzona mina), ludzie pracowali nad tym od miesięcy! Zaczyna się w przyszłym tygodniu.”
I oto, fanfary i fajerwerki, przed nami rozwinęła się cała kampania BBC. Wspaniałe dzieło z trzema oddzielnymi zwiastunami emitowanymi przez dwa tygodnie w maju, zmierzającymi do punktu kulminacyjnego w noc Eurowizji, gdy widownia BBC jest jedną z największych w roku. Dobra. Ślicznie. Dziękuję.
Widzieliście już w tym momencie, ale piszę 9 maja, kiedy dostaliśmy jedynie zajawkę drugiego odcinka specjalnego. Najwidoczniej zespół uznał, że pierwsza zajawka została rozwiązana zbyt łatwo (ale może Meep był bardzo dużą wskazówką), więc druga została podniesiona do najwyższego poziomu trudności. W pliku, który mam tutaj, mam powiedziane, że zaraz pod słowem REDACTED kod 7A89B8 odnosi się do „szesnastkowego kodu dla koloru Wild Blue Yonder”. (Że co takiego?) A wskazówki prowadzą do pliku MP3 z pewnym utworem. Czy ktokolwiek to już rozwikłał?!
No, ale wy jesteście fanami Doktora Who! Nie chcecie znać tytułów. Chcecie znać ich wersje robocze.
Cóż, w przypadku pierwszego odcinka specjalnego nie mieliśmy zbyt wielkiego wyboru. Możemy porozmawiać sobie w dalszej części roku o przyczynach i powodach wykorzystania tej historii i o tym, ile zmieniliśmy w adaptacji w porównaniu z komiksem Pata Millsa i Dave’a Gibbonsa. W rzeczy samej, będziecie mogli to usłyszeć od nich samych. Obaj w pełni profesjonalnie konsultowali i byli na pokładzie produkcji od samego początku. Tylko nie jest tak łatwo. Powinniśmy nazwać odcinek… Star Beast? Czy The Star Beast? Dalej nie jestem pewny. To może się zmienić do listopada. Czasami lubię staromodny przedimek określony. Czasami nie. Czasami go wymyślam (zawsze odnoszę się do The Pyramids of Mars, ale nie – jak się okazuje, dodałem to pierwsze słowo [właściwy tytuł odcinka jest bez the – przyp. red.])
Z drugim odcinkiem jest trudniejsza sytuacja. Nie mogę zdradzić zbyt wiele. Jest inny tytuł złożony z pięciu słów, który podsumowuje odcinek, ale zdradziłby wszystko od początku. Zobaczylibyście go w Radio Times i pomyślelibyście: „ach, dobra, mamy to”. Więc to nie był nigdy roboczy tytuł i od samego początku byłem za Wild Blue Yonder. Ale to nie jest takie proste. Powinniśmy nazwać odcinek…Wild Blue Yonder? Czy Wide Blue Yonder? Bo okropnie dużo ludzi mówi wide.
To wyrażenie naprawdę z biegiem lat zmieniło się w wide blue yonder. Pisałe male do całego zespołu z pytaniem, jak oni mówią. Większość odpowiedziała, że wide nawet nie znając wersji z wild.
Dyskusja na ten temat ma właściwie też miejsce na ekranie, w samym odcinku. Oto jest, drogi czytelniku. Wyjaśnione w dialogu z odcinka drugiego. Ktoś nazywa ten utwór Wide Blue Yonder i mówi, że pochodzi to od „wojska idącego na wojnę”. A Doktor poprawia tę osobę mówiąc „Chodzi o siły powietrzne, a tytuł brzmi Wild Blue Yonder„.
A trzeci odcinek specjalny? Cóż, nic do odnotowania. The Giggle to The Giggle. Od kiedy to napisałem, nie było innej opcji. Uwielbiam ten tytuł. Ale czym jest chichot, kto się śmieje, z czego i dlaczego? Jak powiedział kiedyś wielki człowiek, zostańcie z nami.
Trwają poszukiwania nowych tytułów. Jak powiedziałem ostatnio, tytuł pierwszego odcinka następnej serii został niespodziewanie wypowiedziany głośno w 3 sezonie Star Trek: Picard. Inny odcinek jak na razie miał trzy wersje tytułu i ostateczny jeszcze nie został ustalony. Jeden z tytułów zawierał słowo „sześciopensówka”, dopóki cały wątek o sześciopensówce nie został wycięty, cholera. A co więcej, wydziały scenariuszy i prawny w Bad Wolf sprawdzają teraz, czy możemy użyć pewnego tytułu do odcinka szóstego serii na 2025 rok. Jesteśmy tak bardzo do przodu!
Ale tak, to miła, zuchwała akcja promocyjna – wyemitować tytuły na BBC One na pół roku przed emisją odcinków. Ale to jest miejsce, do którego te fakty naprawdę należą, tutaj, w sercach i umysłach fandomu, gdzie możemy przeglądać, debatować i spierać się o te fakty przez resztę naszego życia. W magazynie, który niegdyś nosił nazwę Doctor Who Weekly. A potem Doctor Who – A Marvel Monthly. A jeszcze później Doctor Who Monthly. A teraz… taki! Naprzód!
Jeszcze pięć miesięcy! A fabryka „Doktora Who” działa pełną parą, stuka i grzmi, vworp vworp!
Jesteśmy teraz u szczytu wydajności. Wszystkie pięć bloków jest w produkcji, osiem zwykłych odcinków i cztery specjalne w różnych stanach gotowości. Żaden z nich jeszcze nie jest ukończony! Pierwszy odcinek specjalny, The Star Beast, jest prawie skończony. Muzyka zrobiona, odhaczone, gradacja kolorystyczna zrobiona, odhaczone, efekty specjalne zrobione, odhaczone – ale nie skończyliśmy jeszcze sekwencji tytułowej.
Z kolei na drugim krańcu produkcji jest ósmy odcinek serii 14, w którym znajdują się słowa „królestwo”, „złoto”, i „Tigella” – nie miał on jeszcze ani jednego drugiego ujęcia. A nie ma czasu na przerwę, gdyż wskakujemy do serii na 2025 rok. Właśnie teraz cztery scenariusze są pisane jednocześnie, wliczając ten przede mną, który zobaczycie dopiero za dwa lata. Zawiera on słowa „ogród”, „nieboskłon” i „dyplom” [z czegoś].
A jednak. Jest czas na przerwę. Jak ten moment na kolejce górskiej, gdy delikatnie zatrzymujesz się na szczycie, po czym spadasz z powrotem w dół, krzycząc w skrajnym przerażeniu. Jest to więc mała chwila, by się zatrzymać, rozejrzeć, podziwiać widoki (mój Boże, odcinek trzeci jest tak dobry!) i nawet spojrzeć na moment wstecz i zastanowić się…
Marzec tego roku minął mi w nawale pracy. Ale wiem, że wiele osób świętuje rocznicę 26 marca, datę gdy Rose została po raz pierwszy wyemitowana w telewizji w 2005 roku. Kiedy to Doktor Who ponownie wkroczył do naszego życia. Z tym dniem wiąże się wiele szczęśliwych wspomnień.
Ale dotarła do mnie jedna szczególna wiadomość. I sądzę, że jest urocza.
Najpierw dygresja: nie czytam wiadomości prywatnych. Moją jedyną formą mediów społecznościowych jest Instagram; mam gdzieś konto na Twitterze, które zostało założone na Doctor Who Tweetalongs w czasie lockdownu, ale nie pamiętam nawet, jak się na nie dostać. Więc mam Instagrama i nie lubię ustawiać profilu jako prywatnego, bo lubię tamten zgiełk (choć czas i transmisja pokażą, jak długo to potrwa). Ale wiadomości prywatne są niemożliwe w mojej pracy. Jest ich tak wiele! Otwieram prośby od nieznajomych raz na jakiś czas, ale tylko gdy przeszkadzają mi moje brwi, bo rozpalona do białości zaciekłość wiadomości prywatnych od razu je przypala! Ryk! Krzyk! Trzaśnięcie drzwiami! I zapieczętowuję je na kolejny rok. Dostrzegam na krótko wiadomości mówiące: „przywróć Nyssę”. Zazwyczaj towarzyszy im ciekawy aforyzm: „Doktor Who to serial o zmianie”, zabawnie powiedzieć coś takiego o serialu mającym 60 lat, ale proszę bardzo, trzask! Zamknięte! Nic więcej!
Wiem więc, że wiele miłych wiadomości pozostaje nieodczytanych. Przykro mi z tego powodu, ale hej, gdybym zaczął je czytać, dostawalibyście jedynie dziesięć minut Doktora Who rocznie. Jednakże mój kumpel przesłał mi wiadomość, którą dostał, ponieważ pomyślał, że chciałbym ją przeczytać. Była ona od widza, który napisał ją 26 marca i wyraził zgodę, żeby ją tutaj przytoczyć.
Uwielbiam Rose, ale jeszcze bardziej uwielbiam ten bekający kosz. Mały ja sądził, że bekający kosz to najlepsza rzecz na świecie. Kiedy chodziłem do podstawówki, byłem samotnym dzieckiem. Nie miałem żadnych przyjaciół – to brzmi jak przesada, ale nigdy nie miałem żadnych przyjaciół.
Mieliśmy taką Ławeczkę Przyjaźni w szkole, gdzie siadało się, aby zachęcić ludzi do zaprzyjaźnienia się z tobą. Może to brzmieć bardziej jak Ławka Upokorzenia, ale moja mama zachęcała mnie, żeby na niej siedzieć, bo się o mnie martwiła. Siedziałem więc na niej sam tygodniami.
W poniedziałek po premierze Rose siedziałem na niej i pewien dzieciak podszedł i zaczął ze mną rozmawiać. I pamiętam bardzo wyraźnie, że prawie w synchronizacji pytaliśmy się wzajemnie, czy widzieliśmy ten program z bekającym koszem z soboty wieczór. I śmialiśmy razem się z tego bardzo śmialiśmy.
Mam wiele powodów, by dziękować Doktorowi Who, ale konkretnie chciałem podziękować za ten głupi bekający kosz na śmieci i w zabawny sposób, moją pierwszą przyjaźń.
Rany. Stary, dobry Doktor Who. Och, tak. Koniec przerwy. Nadjeżdża kolejka górska, opada z powrotem, łaaaa, o Boże, to kanał, plusk, ech, no dalej! Jeszcze pięć miesięcy!
Wygląda więc na to, że prace nad 15 serią idą pełną parą i w związku z tym faktycznie zamiary RTD, by dostarczać nowe serie Doktora Who co roku mogą się spełnić (a w międzyczasie może doczekamy się spin-offa lub dwóch). Czyżby to też oznaczało, że przynajmniej Piętnasty Doktor pozostanie na kolejną serię? No i skoro odcinki pisane są jednocześnie, to prawdopodobnie nie wszystkie z nich pisze Russell T Davies. Swoją drogą wygląda na to, że w serii 15 czeka nas znowu nawiązanie do klasyków. Tigella była bowiem planetą-dżunglą, którą Czwarty Doktor wraz z Romaną II odwiedził w historii Meglos.
Ciekawe też, co takiego jest w tytule jednego odcinka, że aż wymaga sprawdzenia przez dział prawny, czy tytuł może zostać użyty…