Russell T Davies o powrocie i przyszłości serialu

Nie da się mówić o rocznicy, powrocie Davida Tennanta, przyszłości serialu i nie tylko, bez przytoczenia jednego z największych powrotów w historii nie tylko Doktora Who. To jedno z tych wydarzeń, gdy każdy pamięta gdzie był i co robił, gdy tylko się o nim dowiedział. Mowa oczywiście o wiadomościach o tym, że nowym showrunnerem został nie kto inny, tylko Russell T Davies. Jak opowiada w najnowszym numerze SFX:

Oryginalna informacja prasowa mówiła po prostu, że robię odcinki specjalne, a ja stanowczo uparłem się, żeby padło „i przyszłe sezony”. Sezony w liczbie mnogiej, bo powiedziałem, że inaczej przyszłość [serialu] wyglądałaby niepewnie. Osobiście więc wpisałem te słowa do ogłoszenia dla prasy.

Russell T Davies na planie

RTD zdecydowanie uwielbia Doktora Who i wie, z czym ten serial się je. A tym razem powrót jest zdecydowanie bardziej huczny niż za pierwszym razem, a w dodatku Doktor trafi do szerszej publiczności za pośrednictwem Disney+. Jednak zanim przejdziemy do RTD2, czeka nas mała wycieczka w przeszłość. Davies w końcu tyle razy mówił, że nie wróci.

Szczerze mówiąc to odruchowe. Nawet jeśli pragnąłem od lat, od kiedy odszedłem, zrobić coś nowego do Doktora Who, automatycznie mówiłem, że nie wracam, bo ktoś inny jest showrunnerem. Brzmisz jak idiota, gdy jesteś na uboczu i mówisz „chciałbym zrobić to znowu!”. Właściwie to gdybym chciał, to zadzwoniłbym i zapytał, czy mogę napisać odcinek.

Prawda jest taka, że wymyślam Doktora Who od kiedy miałem pięć lat. Jest więc to moja druga natura i nie da się tego zatrzymać. Nie wymyślam opowieści na potrzeby pracy. Mam tę pracę, bo wymyślam je cały czas. Robię to całymi dniami, codziennie.

W nadchodzącym sezonie są pewne historie, które krążyły w mojej głowie od lat. Odcinek pierwszy pierwszego sezonu to historia, na którą wpadłem, gdy wszedłem do Bad Wolf na nasze pierwsze spotkanie. Pomyślałem, że to dobry pomysł. Są więc rzeczy, o których myślę od 20 lat, są rzeczy, o których myślałem od 40 lat, są i takie, o których pomyślałem wczoraj. Mam na myśli to, że nigdy nie przestaję [wymyślać].

W takim razie dlaczego w ogóle odchodzić z serialu?

Och, miałem inne rzeczy do napisania. W dodatku to wyczerpujące. To naprawdę wyniszczająca praca. Zobaczcie jednak, co zrobiłem później. A zrobiłem wiele rzeczy.

Jest to ewidentne niedopowiedzenie, wystarczy spojrzeć tylko na stos nagród i nominacji, które w międzyczasie zdobył Davies (i jego seriale). Oczywiście był on też mocno rozchwytywany:

Zostałem poproszony o stworzenie brytyjskiego serialu dla Marvela, ale powiedzieli, że nie mogą zdradzić, co to za produkcja. Oglądam do dzisiaj seriale Marvela i nie mogę rozpracować, o który z nich chodziło. Oczywiście planowali zrobić brytyjski serial Marvela, którego nie widziałem. Czy to miało miejsce?

Russell T Davies w swoim sercu miał jednak przede wszystkim jeden brytyjski serial: Doktora Who. Jednak z pewną różnicą:

Jeśli wróciłbym do dawnego serialu, ze starymi metodami produkcji, byłby to krok wstecz, dlatego, że się uczę. Całym sensem tego, by iść dalej, jest nauka. Dlatego gdy BBC skontaktowało się ze mną i powiedziało, że szukają platformy streamingowej, że serial miałby większy budżet, częścią radości z tego była nauka jak pracować z większym budżetem. Wiem, że nie wolno nam mówić o pieniądzach, ale… wszystkie seriale, nad którymi do tej pory pracowałem miały jedną trzecią tego budżetu. To fascynujące, jest okropnie dużo do nauczenia się. Phil [Collinson, producent] zrobił Gentlemana Jacka dla HBO, tutaj był dobry budżet. W tym samym czasie Jane Tranter i Joel Collins [również producenci] pracowali nad Mrocznymi materiami, które miały wyższy budżet. Uczą się więc jak ciąć wydatki i zmniejszać skalę różnych rzeczy. Jest to więc bardzo interesujące. Wszyscy przychodząc mieliśmy dużo do nauki i pasję, a to dobrze.

Może zabrzmię świętoszkowato, ale naprawdę tak myślę. Tak czy siak zamierzali to zrobić z serialem, a ja szczerze pomyślałem sobie, że serialem trzeba się zaopiekować.

(Chichot) Pamiętacie, że zanim zaistniał film z Paulem McGannem była mowa o sprzedaniu serialu do Ameryki i krążyły takie plotki o rapującej TARDIS? Pamiętacie to? Ludzie mówili, że TARDIS będzie miała głos i będzie rapować. Oczywiście, że to zrobiłem. I zrobiłem to bardzo dobrze.

Spoiler na 2024 rok czy żart? Tymczasem Russell T Davies kontynuuje:

Wszyscy obawialiśmy się międzynarodowej wersji [Doktora Who w 1996 roku]. Miałem więc instynktowne obawy o to, co może się stać. Była to więc szczera potrzeba opiekowania się serialem. Dlatego, że to bardzo dziwny serial, mówiąc ściśle. Jego reguły są bardzo dziwne i niczym brytyjska konstytucja – niepisane[1]Powiedzenie o tym, że brytyjska konstytucja jest niepisana nie wynika z tego, że nie istnieje. Istnieje, ale poszczególne jej zapisy znajdują się w różnych dokumentach. Inaczej niż u nas i w … Kontynuuj czytanie. Odkrywamy właśnie, jak niepisane konstytucje są zabójcze… Po 200 latach demokracji dociera do nas, jak błędne to jest.

Pomyślałem więc, że czuję się potrzebny. Zdecydowanie. Oto hasło na okładkę – „czułem się potrzebny!”

RTD potwierdza też, że prawdopodobne jest to, co usłyszeliśmy na koncercie:

Planuję teraz sezon trzeci, są plany na sezon czwarty. Bez dwóch zdań. Kto wie, kto wie. Nie staję się młodszy.

Czy w takim razie czyni to RTD nowym Johnem Nathan-Turnerem, ostatnim producentem klasyków?

(Śmiech) Kocham JNT. Przysięgam, że dałbym mu pracę. Uczyniłbym go członkiem zespołu. Byłby dyrektorem ds. międzynarodowej sprzedaży. Tak myślę. Zdecydowanie działałby dalej.

Częścią przywracania Mel, częścią tego, co robimy z Bonnie Langford, było naprawienie szkód. No okej, może jej postaci nie napisano wówczas znakomicie. Ale myślę, że wspomnienia z nią nieco się pogorszyły i stały się nieco gorzkie z powodu jej postaci. Chcę to naprawić i mieć lepszą Mel, właściwą Mel. Mel, z której John Nathan-Turner byłby dumny. Dlatego często jest wspominany w rozmowach.

Skoro mowa o przeszłości, Davies ujawnia, że ciągłość serialu była tym, co martwiło początkowo ekipę produkcyjną.

To było bardzo interesujące. Jak dużo z przeszłości możemy wspomnieć? Czy to czysta karta? Można wspomnieć o Tegan? Można wspomnieć Susan? Czy można wspomnieć o czymkolwiek z przeszłości? A oni [Disney] byli niesamowicie otwarci w tej sprawie. Żyjemy teraz w bardzo szczęśliwych czasach, w których historia serialu jest szanowana, a wraz z nią ciągłość historii.

To pomaga, jeśli mogę odnieść się do dawnego wroga, dopóki to mogę uzasadnić, jak na przykład przywrócenie Zabawkarza. Chciałem to zrobić, ponieważ pochodzi z lat 60., a to 60. rocznica. To wszystko miało sens.

Boże, jednym z najbardziej ekscytujących dni mojego pisarskiego życia było pisanie pierwszej strony scenariusza The Giggle, kiedy zrozumiałem jak genialny jest Toymaker. Myślałem, że będzie dobrym złoczyńcą, że będę mieć z nim ubaw. Zacząłem pisać scenariusz i pomyślałem: „To najlepszy złoczyńca, jaki kiedykolwiek powstał”. Jest tak potężny. Tak zabawny. Tak niebezpieczny. Tak zły. Uwielbiam go!

Neil Patrick Harris, który wciela się w Zabawkarza, jest, zdaniem RTD, „fenomenalny. Absolutnie fenomenalny”.

Jak podkreśla Davies, wszelkie podobne do wspomnianych obawy pojawiły się jeszcze zanim nowym domem Doktora Who zostało Disney+.

Rzecz jasna zostało to napisane zanim została wybrana platforma streamingowa. Należy pamiętać, że wiele z tego ostatecznie weszło do produkcji. To mógł być Netflix, to mógł być Amazon. Albo dowolna inna firma, można by wymienić dowolną, do której poszliśmy. To nasza praca udać się do każdego właściciela platformy streamingowej na świecie. Wszyscy byli bardzo zainteresowani. Dlatego też pisząc wiedziałem, że niezależnie gdzie ostatecznie trafi serial, widownia będzie większa. Czy trzeba zatem wyjaśnić, kim jest Zabawkarz?

Muszę powiedzieć, że w konwencji science fiction wielki kosmiczny złoczyńca zwany Zabawkarzem grany przez wielką gwiazdę ma swego rodzaju sens. Spider-Man mógłby wpaść jutro do mieszkania i spotkać Zabawkarza i powiedzielibyście: „O, to tego rodzaju złoczyńca”. Więc ma on ogromny sens.

Jest retrospekcja. Powiedzmy to. Jest retrospekcja z Michaelem Goughiem [aktorem, który grał oryginalnego Zabawkarza], która jest cudowna. Jest zabawna. Kiedy oddałem ten scenariusz, moja agentka powiedziała: „Och, pamiętam Zabawkarza – grał go Michael Gough”. Wspomnienie o nim jest więc bardzo silne. A ona nie jest wcale wielką fanką science fiction.

Dlatego też tam, gdzie, jak sądziliśmy, mógł się pojawić opór przed starymi postaciami, ciągłością ze starym [serialem] i przygodami, nie było żadnego oporu. Pod warunkiem, że jest w tym jakaś jasność. Zapytają: „Kto to jest? A to kto?”. Ale wiedzą równie dobrze, że fani przyjmą to z radością. To było urocze, naprawdę cudowne. (Porozumiewawczy śmiech) I inne postaci: kropka, kropka, kropka.

Czas przejść do konkretów. Wiadomo, że pierwszy odcinek, czyli The Star Beast, to adaptacja komiksu z 1980 roku, wydanego przez Marvel Comics w Doctor Who Weekly. Dlaczego Russell T Davies zdecydował się na właśnie tę historię?

Chyba nie było tu głębszych przemyśleń, pomysł po prostu pojawił się w mojej głowie. Cały sens tej historii polega na tym, że Doktor znowu spotyka Donnę Noble. Dlatego musiało to się dziać na Ziemi, dlatego natknie się na coś obcego i dlatego to przydatne, jeśli napotka jednego kosmitę. Nie zmierzy się z najeźdźczą armią, to zrujnowałoby historię. Dlatego bardzo szybko zaczęło się to zawężać. The Star Beast to w dużym stopniu E.T. To tradycyjna historia. Dlatego znaleźć ten wzorzec już istniejący w Doktorze Who w pakiecie z Patem Millsem [autorem tekstu] i Davem Gibbonsem [rysownikiem]…. Żyjemy w erze adaptacji komiksowych i nie zdawaliśmy sobie sprawy – to był wówczas produkt Marvela – że będziemy pod tym samym banerem co Marvel. Ale to wspaniała historia. Miałem 16 lat, gdy została opublikowana i zawsze ją uwielbiałem. Do dzisiaj można powiedzieć The Star Beast i fan będzie wiedzieć, co to jest. Niewiele jest marek, z którymi można tak zrobić.

No dobrze, ale w takim razie niektórych zastanawiało, jak to jest, że taka adaptacja może zaistnieć, kiedy już istnieje komiks i siłą rzeczy nie będzie to dokładnie taka sama historia. Inny Doktor, inne okoliczności. Jak twierdzi RTD:

Nawet przez moment mnie to nie martwiło. To tak jak są dwie różne wersje Natury ludzkiej (Human Nature) – a są dwie różne wersje tej historii[2]Paul Cornell zaadaptował swoją powieść pod tym tytułem. Oryginalnie była to przygoda Siódmego Doktora, która ukazała się w ramach The New Adventures w 1995 roku.. A jednak nie wydaje mi się, żebym wiedział kogokolwiek stojącego w centrum miasta i płaczącego, bo telewizyjna wersja sprawiła, że książka przestała istnieć. No nie. Jesteśmy bardzo sprytni. Balansujemy wszystkie te wersje (chichot).

RTD zdradził też, że ostateczna wersja drugiego odcinka, Wild Blue Yonder, zostanie dostarczona następnego dnia po udzieleniu wywiadu (co miało miejsce we wrześniu). Jak wspomina:

Zrealizowanie go zajęło okropnie dużo czasu. To zabawne, to jeden z tych odcinków, gdzie każdy siedział i mówił, że nie wie jak go zrobić. A wiecie co zrobiliśmy? Użyliśmy green screena.

Nic się nie zmienia, naprawdę (śmiech)! Istnieje ryzyko przesadnego podbudowania oczekiwań. To bardzo wspaniała historia. Nie zaskoczy was aż tak mocno. Jest świetna, absolutnie ekscytująca. Kocham ją na zabój – nie powinienem jej umniejszać, prawda? Ale jeśli wpadnę w typowe „to najbardziej niezwykła rzecz, jaką kiedykolwiek widzieliście”, to powiedzie, że widzieliście już to wcześniej.

W miarę rozbudzania zainteresowania tymi trzema odcinkami w świadomości ludzi, było wiele pomysłów pojawiających się w sieci. Ale powiedziałem na samym początku. To są. Trzy. Osobne. Historie. To bardzo ważne, by to powiedzieć – nie będziecie oglądać trzyczęściowej historii. Możecie włączyć dowolny z tych trzech odcinków i zacząć od niego. To bardziej minisezon. To jest to, to minisezon. Podoba mi się to określenie.

Najpierw minisezon, a potem nadchodzi kolejna seria z Ncutim Gatwą, na którą musimy poczekać do 2024 roku. Jak wyjaśnia Russel T Davies:

To tu się zacznie tak naprawdę era Disneya. Disney uwielbia te odcinki specjalne, wrzuci je i będzie je wspierać, ale na serio era Disneya zacznie się w CENZURA w sezonie pierwszym. Bo sądzę, że ludzie zaczynają pytać: „dlaczego nie ma w tym wielkiego zaangażowania Disneya?”. To nadchodzi w CENZURA. Och, nie powinniśmy mówić, że CENZURA, prawda? Następny rok, sezon pierwszy. Tak, nazywamy to sezonem pierwszym.

No właśnie, to będzie budziło dyskusje w fandomie. Choć jeszcze zobaczymy jak oficjalnie w polskiej wersji będzie to nazwane, to wygląda na to, że nie będzie to sezon 40 (dość oczywista sprawa) ani seria 14 (już mniej oczywista). Niewątpliwie taka decyzja ma zalety. Znacznie łatwiej będzie zachęcić nowe osoby do oglądania, mówiąc o pierwszym sezonie. Seria 14, a zwłaszcza sezon 40, mogłaby wywołać uczucie podobne do MCU. Chcesz obejrzeć? Odrób lekcje, obejrzyj X filmów, Z seriali, ale w określonej kolejności, bo się ze sobą łączą. I nie zapominaj o scenach po napisach! A wszystko po to oczywiście, by wyłapać każde nawiązanie i zrozumieć każdy wątek. Tak, by było wiadomo, czemu nagle Wanda Maximoff staje się zła albo skąd wziął się w nowym składzie Avengersów jakiś bohater. I tu podobnie, choć na szczęście Rozszerzone Uniwersum nie jest wymagane przy oglądaniu serialu, mogłoby to być odstraszające. Potwierdzałoby to też plotki o tym, że nowa era RTD będzie swego rodzaju miękkim rebootem, bardziej niż to zwykle bywało przy zmianach na fotelu showrunnera. Z drugiej strony ma prawo budzić to obawy o ciągłość serialu i zwyczajnie budzić kontrowersje (choć chyba nie na skalę Dziecka spoza Czasu). Jak mówi RTD:

Ale frajda, być kontrowersyjnym!

Jak bardzo inny jest Czternasty Doktor?

Nie oczekiwałbym ogromnych różnic, bo nie da się przywrócić jednego z najbardziej popularnych Doktorów na świecie i uczynić go innym! Oprócz fandomu, moje siostry siedziałyby i mówiły: „Co ty u licha zrobiłeś?”

Więc nie miałoby to większego sensu. Jednak oczywiście mowa o jednym z najlepszych aktorów na świecie, który nie potrzebuje podsuwania mu kwestii, wskazówek, podtekstów i znaczeń. Po prostu wręczasz scenariusz Davidowi, a on towszystko ogarnia. Oczywiście ma nowe podejście i nową głębię. Kiedy pracuje się z kimś takim, nie trzeba się martwić.

A czego możemy spodziewać się po najbliższych odcinkach? Jak RTD by je podsumował?

„THE STAR BEAST”

Wspaniały, ekscytujący film familijny. Bardzo w stylu Pixara, jeszcze zanim Disney się w to zaangażował. Tak chciałem to zrobić. Odcinek jest jak film na dzień wolny od pracy. Jest uroczy, ekscytujący i dający świetną zabawę. Zaskakujące, jak bardzo wygląda jak trzeci akt historii Donny Noble. Przysięglibyście, że zawsze chciałem napisać tę finałową sekwencję wydarzeń. Ale nie chciałem. Nie dopóki przyszło mi to napisać.

„WILD BLUE YONDER”

Dziwny. Jest dziwny. To wystarczy. Najbardziej zadziwiająca barykada, jaką kiedykolwiek zobaczycie.

„THE GIGGLE”

Absolutnie epicki odcinek. Ma nieco ponad godzinę. To jedyny odcinek, w którym musieliśmy przekroczyć godzinę. Pozostałe mają gdzieś 55-56 minut, ten trwa godzinę i jedną minutę.

Jest tak pełen [wszystkiego]! Jest szalony. Absolutnie podziwiam trzeci odcinek specjalny. To nie tajemnica, oczywiście, że to ostatni odcinek Davida. To część frajdy. I mój Boże, idziemy na całość. No i to ostatni odcinek Donny, ostatni odcinek Catherine. Bezwzględnie idziemy na całość. Docierasz do tego odcinka, jesteś w połowie, i nie możesz uwierzyć, że minęło tylko pół godziny. Tyle się tam dzieje.

„THE CHURCH ON RUBY ROAD”

Jest bardzo świąteczny. Ciekawe, jakiego dnia będzie mieć premierę…?

Tak się złożyło, że przed publikacją tego tekstu, dzięki Disney+, zdążyliśmy już poznać odpowiedź na to pytanie – odcinek świąteczny pojawi się na platformie 25 grudnia i będzie nosić tytuł The Church on Ruby Road.

Jak mówił Doktor, nie można przepisać historii. Ani linijki. A może można? Biorąc pod uwagę, że Davies stworzył nową mitologię serialu bez Gallifrey przed serią 1, jak bardzo czuje się przywiązany do tego, co zostało ustanowione od kiedy odszedł z serialu?

Właściwie całkiem bardzo. W tym sensie jestem bardzo grzeczny… Czuję się swobodnie tworząc własne rzeczy. Ale uważam, że to niezwykle interesujące, że jedynym elementem lore Doktora Who, który nigdy nie był zachowany i poruszony ponownie, jest Ósmy mający ludzką matkę.

Nikt z nas nie może sobie z tym poradzić. Nikt z nas sobie z tym nie radzi i od tamtego czasu nie zostało to wspomniane. Uwżam to za naprawdę fascynujące. To nie sugestia, że zajmę się tym wątkiem. To niesamowite, prawda? Wszystkie inne wątki zostają w ten czy inny sposób wchłonięte.

Spójrzmy temu pytaniu prosto w oczy. Nie zretconuję pracy mojego dobrego przyjaciela Chrisa Chibnalla nad Dziećmi spoza Czasu (The Timeless Children). Nie zaprzeczę niczemu, co napisał. Idę w to. To absolutnie w porządku. To kanon, to się wydarzyło. Zostało wyemitowane. Nie można cofać pewnych rzeczy, to byłoby absolutnie niegrzeczne w stosunku do wspaniałego kolegi i kochanego przyjaciela.

Zatem RTD postawił sprawę jasno. Wątek Dziecka spoza Czasu nie będzie zmieniony – przynajmniej RTD tego nie zrobi – Mistrz nie okaże się być Dzieckiem, a Doktor faktycznie został znaleziony przez Tecteun przy portalu prowadzącym do innego wszechświata i nie wiemy, jakiego jest gatunku, zaś w TARDIS przechowywane są wspomnienia jego przeszłych wcieleń. Oznacza to też, że Przypływ faktycznie zniszczył sporą część Wszechświata. Wiemy, że w drugim odcinku specjalnym będzie on wspomniany. Pytanie co w takim razie stało się z Dywizją bez dowództwa? Może okaże się, że ktoś inny przejął tę organizację. Oczywiście nieanulowanie może również być zrealizowane podobnie jak wspomniany przez RTD wątek ludzkiej matki. Wydarzyło się, Doktor naprawdę to powiedział. Ale później za bardzo do tego się nie wracało. Możliwe więc, że mimo kanonu, RTD do wydarzeń będzie nawiązywał (jak z Przypływem), ale w sposób istotny nie pchnie ich dalej, o ile nie będzie miał naprawdę dobrego pomysłu. Może więc się okazać, że dopiero któryś następca lub następczyni obecnego showrunnera wyjaśni, skąd naprawdę pochodzi Doktor i kim są prawdziwi Władcy Czasu. No i oczywiście to oznacza też, że Gallifrey znowu jest zniszczona. RTD zatem tego też nie odczyni, nie przywróci jej niczym Moffat 10 lat temu. Czas nie zostanie cofnięty. Ale może planeta wróci w inny sposób? Na przykład zobaczymy powstanie nowej Gallifrey i odbudowę społeczeństwa Władców Czasu. Może też się okazać, że nie każdy Władca Czasu zginął, bo nie wszyscy byli wówczas na planecie. Myślę, że przynajmniej dwoje, może troje (m.in. Rassilon wygnany przez Dwunastego) mogłoby w ten sposób wrócić. Z drugiej strony, RTD w swojej pierwszej erze w ogóle nie wykorzystywał Gallifrey i Władców Czasu, dopiero w ostatniej serii. Możliwe zatem, szczególnie jeśli serial ma być miękkim rebootem, że w ogóle nie zobaczymy odbudowy Gallifrey w nowej erze, bo po prostu Daviesowi to niepotrzebne.

W tym momencie wywiadu pojawił się Murray Gold, ale Russell T Davies powiedział:

Idź stąd. Czas to pieniądz, a ja tu sprzedaję serial. Kocham cię!

I w ten sposób zmieniamy temat na ponowne zgromadzenie starego zespołu, co dalej nie wydaje się do końca realne. Powrót po tylu latach. Jak przyznaje RTD:

Wszyscy się martwiliśmy. Martwiliśmy się do dnia, gdy zgodziliśmy się to zrobić, bo to część tworzenia serialu, ale ostatnią osobą na liście był prawdopodobnie Phil [Collinson], bo produkował dla mnie Nolly. Myślałem sobie: „Nie chcę odrywać producenta od mojego ukochanego serialu kręconego w Manchesterze”. Co za dziwna sytuacja biznesowa!

Codziennie mówiłem mu o naszych planach. Chyba po prostu pękł i zapytał, czy nie może produkować Doktora Who, a ja na to: „No dobra” (śmiech) Nie! To jesten z naszych najlepszych producentów w kraju. Zastanawiałem się czy byłby zainteresowany. Była taka wspaniała chwila, gdy powiedziałem mu, że wracam do Doktora Who, a on dosłownie wszedł do mojego przedpokoju i padł na kolana (śmiech).

Częściowo zakładałem, że pomyśli, że przecież już to robił. Kiedy go prosiliśmy – błagaliśmy go – żeby wrócił, zgodził się od razu. To był wspaniały dzień. Oczywiście zabranie serialu do [firmy produkcyjnej] Bad Wolf było również naturalne. Ta firma dosłownie została nazwana po czymś z Doktora Who. To dziwne, jak wszystko wskoczyło na swoje miejsca. Fakt, że kręcili Mroczne Materie w Cardiff, a najbardziej, że już kończyli to robić. Dlatego te ogromne studia były puste, gdy przyszliśmy. Zgranie tego w czasie jest naprawdę dziwne.

Nie ma przypadków, Russell, przecież nawet Jedenasty o tym wspominał. Wszystko to składa się na szerszy obraz. Prace nad serialem są znacznie dalej (trwa kręcenie drugiego sezonu Ncutiego), a sam serial będzie można obejrzeć w większej liczbie krajów niż kiedykolwiek wcześniej. Jak mówi Davies:

Tym, co ekscytuje Disneya, nie tylko BBC, to dostarczać Doktora Who co roku. To dość rzadka rzecz w przypadku platform streamingowych. Dokładnie taki jest plan. Są plany na spin-offy. Nie takie, o któych czytacie cały czas w internecie.

Ale są… zajmuje nam trochę czasu wejście w rytm produkcji. Są wielkie plany i równocześnie, nie są one zbyt duże. Patrzę na niektóre inne franczyzy i szczerze mówiąc, chyba rozdrabniają się zbytnio, próbując robić zbyt wiele naraz. My musimy zobaczyć, jak dużym sukcesem będzie Doktor Who. Jest także pewna doza ostrożności. Uwielbiam serial, myślę że jest genialny, bardzo mnie cieszy, ale kto wie? Kto wie, jak to się wszystko potoczy w tych 204 krajach. Zobaczymy.

Wygląda więc na to, że Russell T Davies ucina tym samym plotki o spin-offie o UNIT. Może i dobrze, ja chyba wolałbym faktycznie coś innego. RTD raczej nie ma na myśli tego pomysłu, bo jak już się mówi o spin-offach, to właśnie o UNIT, szczególnie, że Kate w ostatnim odcinku rekrutowała byłych towarzyszy Doktora…

Na koniec jeszcze kwestia liczby epizodów. Wiemy, że najbliższy sezon będzie krótszy (8 odcinków) od tego, do czego przyzwyczaiła nas większość serii poza ostatnią (przy czym tu faktycznie COVID miał niewątpliwy wpływ). Kolejny sezon nie zapowiada się na dłuższy. Jak zatem tę sprawę w dalszej perspektywie widzi RTD?

Z biegiem lat liczba [odcinków] spadła, częściowo z powodu kosztów. Nie sądzę, że moglibyśmy zrobić więcej odcinków rocznie. Ale jednocześnie sądzę, że spin-offy pozwolą na więcej odcinków na rok, ale na to na razie za wcześnie. Musimy ustalić jak i kiedy pod kątem produkcyjnym. Ponadto nasze studia są pełne, wypełniliśmy je Doktorem Who. Część naszych scenografii jest stała, nie tylko TARDIS. Są takie scenografie, do których zawsze będziemy wracać, co mi się podoba. Dlatego będziemy musieli wypracować, jak to zrobić ze spin-offami, czym się zajmujemy. To nadchodzi, naprawdę nadchodzi.

Bardzo dużo nowych i ciekawych informacji znalazło się w tym jednym wywiadzie. Dajcie znać, co myślicie, a także jak Waszym zdaniem jest lepiej – pierwszy sezon czy seria 14? Zapraszamy do dyskusji na TARDISawce i na Discordzie.

źródło: SFX, grudzień 2023

Przypisy

Przypisy
1Powiedzenie o tym, że brytyjska konstytucja jest niepisana nie wynika z tego, że nie istnieje. Istnieje, ale poszczególne jej zapisy znajdują się w różnych dokumentach. Inaczej niż u nas i w większości krajów, gdzie konstytucja jest jednym zunifikowanym dokumentem.
2Paul Cornell zaadaptował swoją powieść pod tym tytułem. Oryginalnie była to przygoda Siódmego Doktora, która ukazała się w ramach The New Adventures w 1995 roku.


Fan Dwunastego, Dziesiątego i Jedenastego. Planuje pewnego dnia obejrzeć całe Classic Who. Do redakcji Gallifrey.pl dołączył w 2019 roku, a od 2020 jest redaktorem naczelnym. Nałogowy czytelnik (do tego stanu doprowadził go m.in. Harry Potter), chętnie ogląda seriale i filmy fantasy oraz sci-fi. Filmy Marvela są mu nieobce, komiksowo woli jednak DC. Chętnie zagra w gry (zarówno planszowe jak i komputerowe) i ucieknie z pokoju zagadek. Z wykształcenia robotyk, z zawodu programista baz danych.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *