Jak Steven Moffat zamierza pożegnać się z serialem?
W swoim ostatnim wywiadzie dla DWM scenarzysta wyznał, co by zrobił, gdyby Chris Chibnall nie zechciał objąć pieczy nad serialem, a także obiecał, że nie będzie odchodzić z hukiem.
Co by się stało, gdyby Chris Chibnall nie zgodził się zostać nowym showrunnerem? Czy Steven Moffat próbowałby znaleźć kogoś na jego miejsce, czy też sam zostałby jeszcze jedną serię?
Nie. Ciągle pytałem: „Czy Chris podpisał już dokumenty? To ostateczna decyzja? Na pewno?” – ponieważ doszedłem już do momentu, gdy to musiał być koniec. Musiałem postawić sobie granicę. Poza wszystkim, mam już 54 lata. Gdybym podjął się znowu pracy tego kalibru, całkiem bym się wykończył. Chcę pisać inne rzeczy i robić inne seriale i nie będę miał na to wieczności. Nawet gdyby Chris się wycofał, powiedziałbym: „To nie może już być mój problem”.
Po chwili namysłu Steven dodał jednak:
To znaczy, wymyśliłbym jakieś rozwiązanie… Jakiś kiepski kompromis. Lub próbowałbym błagać Russella T Daviesa, żeby wrócił, wiedząc aż za dobrze, że mi odmówi.
Skoro Steven Moffat wie już, że dziesiąta seria jest jego ostatnią – jak planuje zakończyć swoją erę? Czy czuje, że skoro opuszcza serial, może zatopić ten statek?
Nie, nie będę zatapiać statku. Ja chcę, żeby on żeglował już zawsze! Może bardziej na zasadzie – zróbmy imprezę na łodzi, ale nie próbujmy jej wywrócić do góry dnem. Myślę zresztą, że to przy ostatniej serii podświadomie pamiętałem bardziej o moim odejściu, chciałem uzupełnić wątek River – co zresztą zrobiłem, chciałem zrobić odcinek z samym Doktorem, zobaczyć czy uda mi się temu podołać… Kiedy zgodziłem się zrobić jeszcze jedną rundę, pomyślałem: „Chrzanić to, nie zrobię z tego marszu pogrzebowego”. Chcę, żeby ludzie czuli, że to całkiem nowy serial. Chcę, żebyśmy czuli, jakby to był pierwszy odcinek nowego programu – nie jakiś upiorny pean na własną cześć czy runda honorowa. Nie chcę dawać żadnego wielkiego, ostatecznego oświadczenia, czym jest Doktor Who, bo co miałbym powiedzieć? „Doktor Who jest naprawdę niesamowity…”? Nie, chcę to zakończyć, jakby był to nowy początek.
Nawet pisząc swój ostatni odcinek, nie zrobi się odrobinę emocjonalny? Druga część Końca czasu („The End of Time”) była wspaniałą „rundą honorową” dla ery Russella T Daviesa…
Tak, ale co ważniejsze, jak z pewnością powiedziałby Russell, wtedy odchodził David Tennant. Ja nie mam powodów, żeby przypuszczać, że piszę ostatnie odcinki Doktora! Peter kocha tę rolę, oby długo mógł nad nią pracować. Odejście głównego scenarzysty nie ma żadnego znaczenia dla widowni. Większość z nich nie wie w ogóle, że istnieję, więc pozostaliby obojętni, gdybym spróbował pomachać im na pożegnanie. To dopiero byłaby kompromitacja! Nie zamierzam w jakikolwiek sposób podkreślać swojego odejścia z serialu. Chcę po prostu napisać dobry sezon zanim przekażę pałeczkę Chrisowi.
W czasie panelu na Serialisie dyskutowaliśmy o tym, czy Moffat pozostawił sobie jeszcze na zakończenie jakiś wielki finał… Wygląda na to, że scenarzysta ma na siebie całkiem inny pomysł. Co sądzicie o jego słowach?
Części pierwsza, druga i trzecia wywiadu.
Źródło: Doctor Who Magazine
Moffat to troll najwyższej klasy – nie wierzę w ani jedno jego słowo ;)
Dokładnie, finał będzie wybuchowy, choć nie wierzę, że będzie płaczliwy.
A ja nie uważam, żeby Moff próbował kogokolwiek strollować tym wywiadem. Jest jednak spora różnica między jego zwyczajowymi wywiadami dla np. Radio Times (jak ten ostatni, zapowiadający odcinek z „dużą ilością serca i rozumu”), a takim dawanym we własnej kuchni Benjaminowi Cookowi, to po pierwsze. A po drugie, Steven powiedział tylko, że nie chce w żaden sposób podkreślać swojego odejścia – co nie oznacza, że ten finał będzie mniej epicki (like „impreza na łodzi”? :D) od poprzednich, po prostu nie będzie jakoś nawiązywał bardziej niż zwykle do wątków z moffatowych serii. Zwłaszcza, że wątek Pondów został domknięty przy regeneracji Jedenastego, River w ostatnie święta, Danny’ego w poprzednie (nie żeby była to jakaś super istotna postać ;D), a Jenna Coleman nie ma wyraźnie ochoty i czasu wracać jak na razie do serialu, a w każdym razie nie zależy to w tej chwili od Moffa. Spodziewam się gangu Paternoster, ale nie w finale i myślę, że pojawiliby się i tak? Więc nie, ja myślę, że to bardzo szczery wywiad i mówiący w sumie wiele o Stevenie jako człowieku i scenarzyście, a niekonieczne o samej dziesiątej serii. Która może dzięki zmianie towarzyszki i dłuższej przerwie okazać się naprawdę dobra.
„mówiący wiele jako człowieku i scenarzyście” – tak, też tak to zobaczyłam, i strasznie mnie to ujęło. Bardzo często chyba się zdarza, że my tu w gangu fanów odklejamy się trochę od szerokiej widowni DW – pewnie stwierdzenie, że większość nie zauwazy odejścia showrunnera, zwłaszcza tego, to przesadna skromność, ale jednak to jest, no właśnie, ujmujące, że on się widzi tylko jako część wielkiego mechanizmu.
Komentarz nie od artykułu- czy przypadkiem Mark Gatiss nie ma urodzin w październiku?
Ugh, znowu pomieszały nam się koordynaty czasoprzestrzenne… Ale impreza urodzinowa była świetna!
Moim zdaniem… szykuje się finał pełen niespodzianek, dużej ilości pytań, paradoksów – czyli zakończenie w stylu Moffata. ;D
Na pewno będzie wielki finał, nawet jeśli Capaldi nie odejdzie. Moffat stara się przekraczać granice w prawie każdym swoim odcinku, więc tym bardziej zrobi to z ostatnimi. Stawiałabym tu na kolejne rewelacje z Gallifrey albo naprędce wymyślony nowy wątek z Doktorem i nową towarzyszką w samym centrum. No i pewnie pojawi się Missy. Na finał w stylu RTD Moffat nie ma co liczyć, bo tu musiałby mieć postacie do powrotu i konsekwentnie pisanego Doktora, więc stawiam na jego zwykłe zabiegi. Nie ma do czego się cofać i czego kończyć, więc powinno być w miarę wesoło.