Steven Moffat o swoim nowym serialu „Inside Man”, krytykach i „Doctor Who”
Radio Times
Steven Moffat zdradził Radio Times, że David Tennant był „pierwszym wyborem” do roli pastora, ale niedostępność aktora początkowo go wykluczała:
Gdy napisałem pierwszych kilka [kwestii], a może tylko pierwszą, pokazałem je Sue, i oboje zgodziliśmy się, że to będzie perfekcyjna rola dla Davida Tennanta, a znamy go naprawdę dobrze, bo spotykamy się z Davidem i Georgią dość często i rzecz jasna, pracowałem z nim już wcześniej.
Pomyśleliśmy, że byłby idealny, ale nie był w ogóle dostępny. Cały jego grafik był zajęty, głównie przez występy teatralne.
Tuż po tym jak „obeszli kilka domów w poszukiwaniu Harry’ego [pastora]”, gdy zaczęła się pandemia COVID-19, która zamknęła teatry. Jak wyjaśnia Moffat:
COVID zamknął świat na dwa lata i David nagle stał się znacznie bardziej osiągalny.
W serialu Moffat miał okazje ponownie współpracować z Dory Wells (zdjęcie powyżej), która grała w „Draculi”. Tutaj gra ona nauczycielkę Janice Fife i była pierwszą osobą, którą obsadzono.
Napisałem pierwszy odcinek Inside Man w ciemno. Nawet nie pokazałem go Sue. Po porstu pisałem go, gdy robiliśmy „Draculę”, by zabić czas na planie, szczerz mówiąc, nudząc się przed monitorami. Gdy dotarłem do końca odcinka trzeciego, a „Dracula” był nakręcony, pomyślałem sobie: „Boże, Dolly. To Dolly, czyż nie? Dolly powinna być Janice.
Była tak świetna jako siostra Agatha – tak fantastyczny, poza granicami poznania, nietypowy, zabawny, ale dość poruszający występ. Pomyślałem sobie, że ona może to zrobić – gdyby Dolly grała Janice, nigdy nie byłoby wiadomo, co ona myśli.
W serialu pojawia się jeszcze jeden aktor poza Davidem Tennantem i Dolly Wells, którego Moffat oraz Sue Vertue szczególnie dobrze znają – ich syn, Louis Oliver (zdjęcie wyżej). Gra on syna pastora, Bena. Jednakże mimo rodzinnych powiązań, okazuje się, że Olivera polecił inny scenarzysta, a nie Moffat.
Szczerze mówiąc, polecił mi go Mike Flanagan. Stworzył serial na Netfliksie, „Nocna msza”, który warto zobaczyć i który jest fantastyczny. Występował w nim Louis. Mike Flanagan napisał mi maila, w którym napisał: „Twój syn, on jest znakomity”. A że szukaliśmy kogoś do roli Bena, pomyśleliśmy: „No dobra, Ben jest nieco oparty na Louisie”. Stwierdziliśmy, że możemy spróbować.
Jednak Oliver i tak musiał pojawić się na przesłuchaniu do roli, tak jak inni aktorzy.
Zrobiliśmy mu przesłuchanie. Inni ludzie też brali udział w przesłuchaniu, a ja z Sue nie byliśmy w ogóle zaangażowani w wybór obsadowy. Powidzieliśmy Paulowi [McGuiganowi, reżyserowi], że mu wybaczymy. „W porządku, idź i wybierz jednego z nich – tamten to nasz syn, ale kogokolwiek wybierzesz, będzie dobrze”.
Także Louis się z tym zgadzał. Mówił: „To absolutnie w porządku, nie ma problemu, rozumiem”. Sue i ja nie spaliśmy przez trzy noce. Trzy noce zamartwiania się o to! Na szczęście dostał tę rolę.
Oczywiście nie mogło zabraknąć poruszenia tematu „Doctor Who”. Jak być może pamiętacie, w kwietniu Moffat powiedział, że „nie wróci do showrunnerowania„. Radio Times ponownie zadał Moffatowi pytanie o powrót. Były showrunner potwierdził, że nie chce wracać do dawniej pełnionej funkcji.
Jestem zachwycony, że Russel znów przejmuje serial. Ja tego nie zrobię. Nie kłamię! W pełni cieszę się większą wolnością niż wcześniej.
Chodzi o to, że uwielbiałem tę pracę do granic możliwości, ale była ona bezlitosna. W tym samym czasie zajmowałem się „Sherlockiem” i, przez moment, były to dwa seriale, które był ogromne. Były ogromne. Dlatego trzeba było o nich myśleć każdego dnia. I do czasu, gdy skończyłem mój szósty i ostatni sezon „Doctor Who” – o dwa więcej niż planowałem – trwałem od odcinka do odcinka. Byłem przemęczony.
Uwielbiałem to. Kochałem każdy aspekt tamtej pracy, ale nie wrócę do tego. Nie.
Od jakiegoś czasu krąży plotka na ten temat, i również my zaczęliśmy się zastanawiać – czy skoro Moffat nie wróci jako showrunner, to może mógłby pojawić się gościnnie na jeden lub więcej odcinków. Nawet nasze zwyczajowe źródło przy serialu nam zasugerowało, że coś w wieściach o takim powrocie może być na rzeczy.
Sądzę, że to dla mnie dość świeża sprawa. Russel miał długą przerwę. Bardzo długą przerwę. Właściwie całą moją erę, a byłem tam wieki, i potem erę Chrisa [Chibnalla]. Miał ogromną, długą przerwę i sądzę, że naprawdę odżył. Przeczytałem scenariusze i są fantastyczne.
Co do mnie, to mam wrażenie, jakby to było wczoraj. Mam wrażenie, jakbym pisał „Doctor Who” wczoraj.
To byłoby bardzo moffatowskie, gdyby miał on dosłownie na myśli, że dzień przed wywiadem coś do DW napisał, nie sądzicie?
Niemniej Moffat, który na fotel showrunnera raczej nie wróci, pozostaje wiernym fanem serialu. Co więcej, w trakcie kręcenia Inside Man, on i David Tennnant „ciągle rozmawiali o Doctor Who”, a nawet grali w pewną lubianą przez fanów grę na planie.
Obaj graliśmy w tę grę, gdzie przesuwa się twarze Doktora[1]Doktorowa wariacja na temat gry znanej jako 2048. Gracz przesuwa klocki w wybranym kierunku aż nie natrafią na przeszkodę lub koniec planszy. Dwa takie same klocki łączą się w klocek o dwa … Kontynuuj czytanie. Był bardzo podekscytowany, gdy w końcu dotarł do Jedenastego, co było drugim razem, gdy mu się to udało.
Wprawdzie to jego pierwszy projekt od czasu „Każdego z każdym” z 2000 roku, który nie bazował na żadnym istniejącym materiale źródłowym, Moffat nigdy nie planował zostać osobą, która seryjnie tworzy adaptacje.
Na pewnością nie było to moim zamiarem. Nigdy nie myślałem o sobie, jak o kimś, kto coś adaptuje, ale tak. Myślę, że to mój pierwszy stworzony zupełnie od podstaw serial [od tamtego czasu].
Nigdy nie wiem czy to cokolwiek znaczy. To byłoby dziwne sugerować, że twoja kreatywność jest jakoś ograniczana, jeśli piszesz „Doctor Who”. Chryste, wcale nie! Cholera… Ten serial to potwór! Dlatego fakt, że działasz czasami wewnątrz istniejących ram nie zwalnia cię z niczego . Naprawdę nie. Każdy, kto uważa inaczej, nie próbował pisać cholernego Doktora!
Moffat, który działał jako showrunner dwóch seriali jednocześnie w latach 2010-2017, ujawnił że miał wiele pomysłów na oryginalne projekty w tym okresie, jednak po prostu nie miał czasu by nad nimi pracować.
Nagromadziło się tego – od czasu do czasu znajduję pomysły spisane na skrawkach papieru i myślę: „Och, powinienem to zrobić!”. To jedna z miłych rzeczy związanych z tym, że nie tworzę „Doctor Who” i „Sherlocka” przez cały czas, a co robiłem przez 7-8 lat.
Za każdym razem, gdy miałem pomysł, musiałem zatrzymać się, chyba że pasował do jednego z tych dwóch seriali. Po prostu zduszałem pomysł i go odrzucałem. Dlatego jest teraz fajnie, można po prostu pomyśleć: „O, to dopiero pomysł! Mogę to zrobić. Mogę to sprzedać.”
Teraz, po premierze wszystkich odcinków, powstaje pytanie czy to już jest na pewno koniec serialu? Moffat mówi, że wprawdzie jest to „samodzielna historia”, to zostawia otwartą furtkę dla ewentualnej kontynuacji.
Historia zakończy się w czterech odcinkach. Jest skończona na końcu ostatniego. Jednak czy nie można by zrobić jakiś spin-off lub kontynuację jakiegoś rodzaju? Tego na teraz nie wiem.
To nie zależy ode mnie ani od nadawców. To zależy tak naprawdę od widonie, prawda? Jeśli ktoś tego zeche, trzeba usiąść i się zastanowić: „Czy jest cokolwiek do zrobienia?”.
Telewizja jest zaśmiecona serialami, które miały jeden sezon i udawały, że mogą być tworzone dalej. Nigdy nie chciał bym być w sytuacji, gdzie jesteś tak podekscytowany telefonem o kolejnym sezonie, że piszesz go i wtedy zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę historia jest skończona.
W związku z tym, że historia pastora Harry’ego Watlinga prawdopodobnie została zakończona w finale Inside Man, można sobie wyobrazić spin-off o innych śledztwach prowadzonych przez „detektywa skazanego na śmierć”, Jeffersona Grieffa (Stanley Tucci), który rozwiązuje tajemnice zza krat. Oczywiście, możliwe też jest, że Moffat zechce zająć się jednym ze wspomnianych wcześniej nagromadzonych pomysłów.
Serial ma mieć premierę także na Netflixie, lecz na razie konkretna data premiery pozostaje nieznana.
źródło: The Guardian i Radio Times 1,2,3, 4 i 5
Przypisy
↑1 | Doktorowa wariacja na temat gry znanej jako 2048. Gracz przesuwa klocki w wybranym kierunku aż nie natrafią na przeszkodę lub koniec planszy. Dwa takie same klocki łączą się w klocek o dwa razy wyższej wartości. Gra kończy się, gdy nie ma możliwości ruchu (w każdym ruchu w wolnym miejscu pojawia się klocek o wartości 2 lub 4) uzyska się klocek 2048, choć można dla punktow grać dalej. W przypadku tej wersji, są to po prostu twarze kolejnych doktorów, 2 to Pierwszy, 4 to Drugi, 8 to Trzeci i tak dalej. Ponieważ 2048 to 2 do potęgi jedenastej, to docelową twarzą z oryginalnej wersji jest Jedenasty, choć gra zachęca nas by dotrzeć do Trzynastej. |
---|
1 2