Przegląd doktorowych książek: dogrywka

Po wyczerpujących – temat, autorkę oraz, być może, czytelników – przeglądach serii PDA, EDA oraz VNA wciąż zostało mi kilka tekstów, o których chciałabym wspomnieć (a już myśleliście, że skończyłam, co? Niedoczekanie…). Co wam tu przedstawię, możecie łyknąć na deser, jeśli jeszcze nie macie dość; równie dobrze właśnie tu możecie zacząć swoją przygodę z książkami w uniwersum Doctor Who.

The English Way of Death (Gareth Roberts)

Jeśli nie przeczytaliście jeszcze serii PDA – zanim zaczniecie, sięgnijcie najpierw po The English Way of Death, jedną z Missing Adventures wydawnictwa Virgin, wznowioną jakiś czas temu w kolekcji doktorowych powieści historycznych. Ja natrafiłam na nią o parę miesięcy za późno, już po przeczytaniu PDA, i fabuła miejscami wydawała się nieznośnie znajoma – bezcielesna istota z innego wymiaru, inwazja na Ziemię, kosmiczne zombie… Co nie oznacza, że i tak książki nie połknęłam w całości – i to nie z przymusem, bo już ją miałam na półce, a z przyjemnością. Jak obiecuje tytuł, była pełna czarnego humoru i do bólu angielska, a trio Czwarty–Romana II–K-9 Roberts pisze po prostu perfekcyjnie.

Shada (Gareth Roberts, na podstawie scenariusza Douglasa Adamsa)

Perfekcyjnie, powiedziałam; i chyba nigdzie lepiej niż tutaj. Styl Adamsa jest nie do podrobienia i Roberts na szczęście nie strzelił sobie w stopę, próbując. Uzupełnioną o kilka dodatkowych wątków nowelizację słynnego niedokończonego odcinka napisał po swojemu, jednocześnie bezbłędnie oddając klimat książek autora Autostopem przez Galaktykę. Posłuchajcie tylko początku (cytowanego z pamięci w wolnym tłumaczeniu): „W wieku ośmiu lat Skagra zdecydował, że Bóg nie istnieje. Większość ludzi reaguje na tego typu nowinę dwojako: z rozpaczą lub z ulgą. Skagra za to pomyślał: Chwileczkę. To oznacza, że stanowisko się zwolniło…”. I tak dalej, i tak dalej. Shada jest zabawna i sentymentalna, pełna smaczków, które docenią fani klasyków, ale też przystępną dla mniej obeznanego fana i podstępnie wciągająca (spóźniłam się przez nią na uczelnię dwa dni z rzędu); moim zdaniem nie tylko najlepsza nowelizacja, ale też prawdopodobnie najlepiej napisana książka Whoniwersum.

The Stone Rose (Jacqueline Rayner)

Mam po uszy Rose. Z początku, oglądając pierwszą i drugą serię, nic przeciwko niej nie miałam; ale kiedy zarówno scenarzyści, jak i fandom po prostu nie byli w stanie przestać o niej mówić, no cóż, przejadło mi się. A jednak… Książkę polecił mi znajomy i pomimo wspomnianych uprzedzeń odnośnie Rose, zdecydowałam się ją przeczytać. Jacqueline Raynor nie należy do moich ulubionych autorów, ale już na wstępie zapunktowała wprowadzeniem do fabuły swojej imienniczki, mojej ukochanej Jackie Tyler, która mogła zostać towarzyszką zamiast swojej córki, i do końca trzymała poziom. Polecam więc, zwłaszcza oczywiście fanom Dziesiątego i Rose, ale też – kierując się własnym doświadczeniem – wszystkim pozostałym.

Dead Romance (Lawrence Miles)

Dziewiętnasta książka w serii przygód Bernice Summerfield i jedyna z nich, którą przeczytałam w całości (choć samej Benny w niej nie ma, narratorką jest jej (być może) odległa protoplastka, nastolatka opisująca inwazję obcych w Londynie lat 70.). Podobnie jak VNA Christmas on a Rational Planet, wciąż momentami nieco niezdarna, ale autor się rozkręca i wszystkie motywy, na których później zbuduje historię Faction Paradox – manipulacje czasoprzestrzenią, body horror w dziwacznym wydaniu, nawiązania do Gallifrey, balansowanie na granicy między science fiction a fantasy – są w niej bardzo wyraźnie widoczne. Wszystko to w klimacie przywodzącym mi na myśl słuchanie klasycznego rocka na przemian ze ścieżką dźwiękową ze starego filmu grozy – co, mam nadzieję, brzmi zachęcająco.

This Town Will Never Let Us Go (Lawrence Miles)

Jak już wspomniałam Lawrence’a Milesa, to czas przejść do książek o Faction Paradox; nie tych z Ósmym Doktorem, a osobnej serii, wciąż będącej niejako spin-offem Whoniwersum, choć de facto do niego nienależącej (do tego stopnia, że ze względu na brak praw autorskich, nazwy własne typu „Gallifrey” czy „TARDIS” dostały swoje zamienniki; my jednak doskonale wiemy, o co chodzi). This Town… to urban horror bez strachu, ale z klimatem. Opowieść wielowątkowa, nielinearna i składająca się w większej części z charakteryzacji postaci oraz budowania atmosfery niż z fabuły czy też, broń Boże, akcji. Dokładnie ten rodzaj nieco pretensjonalnej prozy, który sama okazjonalnie uprawiam oraz kocham całym sercem.

Godzina Nic (Neil Gaiman)

W ostatnim zbiorze opowiadań autorstwa Neila Gaimana, zatytułowanym „Drażliwe tematy” (oryg. „Trigger Warning”, bo Neil spędził za dużo czasu na tumblrze), znalazło się też jedno o Doktorze. Już je na Gallifrey.pl recenzowano, ale chciałam dorzucić swoje trzy grosze, aka trzy powody, dla których mi się podobało.

Grosz pierwszy: postaci w charakterze. Dla przykładu,

Tobie się to podoba – rzuciła Amy. Mój cały świat został przejęty przez tajemniczy głos. Wszyscy ludzie wymarli. Rory zniknął. A ty się dobrze bawisz.

Wcale nie – zaprotestował Doktor, starając się usilnie nie pokazać, jak bardzo dobrze się bawi.

Oraz mój absolutny faworyt,

[…] w końcu Władcy Czasu nie byli potworami. Potrafili okazywać miłosierdzie, jeśli odpowiadało to ich celom.

Grosz drugi: potężny głos z nieba ogłaszający, że Ziemia została legalnie kupiona od ludzi, przypominał mi Vogonów z wspomnianego już w niniejszym artykule Autostopem przez Galaktykę, więc hej, plusik za to.

Grosz trzeci: podobał mi się motyw z pytaniem o godzinę i mocą sprawczą specyficznie wypowiedzianych słów, nawet jeśli był trochę naciągany. Kojarzycie taką postać ze słuchowisk, jak Word Lord? Nieodparcie mi to go przypominało, co też uznaję za zaletę. Nigdy nie obiecywałam, że będę racjonalna i obiektywna.

I to tyle – dotrwaliście ze mną do końca mojego doktorowego spisu lektur. Oczywiście nie wszystko omówiłam, przede wszystkim za resztę książek z New Who nie mam na razie zamiaru się zabierać – ale w przyszłości, kto wie… Na razie jednak, jak sądzę, dałam wam wystarczająco dużo do poczytania.



Zagorzały fan klasyków oraz Expanded Universe. Serce oddał Trzeciemu, a duszę przez Ósmego zaprzedał Big Finish. Wbrew obiegowej opinii, ma jeszcze życie poza Doktorem. W przyszłości chce zostać Kuzynem w Faction Paradox.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *