Zabijanie dziadka i inne historie: Eighth Doctor Adventures
Nie rozważaliście nigdy sięgnięcia po powieści z Ósmym Doktorem? Popełniliście straszliwy błąd.
Ziemia zostaje opanowana przez inteligentne konie, starsza Susan Foreman walczy z Mistrzem, trzecia wojna światowa rozgrywa się o ekspres do kawy, Doktor wysadza dziewięć Gallifrey naraz, a UNIT pomaga Celtom z innego wszechświata odeprzeć inwazję syluriańskich wróżek… Zapraszam do zwariowanego świata książek z Ósmym Doktorem.
Dramatis personae: cztery dziewczyny, jeden chłopak i jedno duże dziecko
Gdybym miała krótko podsumować Doktora w EDA, to pierwszym określeniem, jakie nasuwa się na myśl, byłoby „drama queen”. Drugie to „niebezpieczny” – żadnemu Doktorowi nie chciałabym podpaść, ale książkowy Ósmy mnie naprawdę niepokoi: nie dość, że ciągle się z kimś bije (całkiem zresztą nieźle jak na zadeklarowanego pacyfistę), to jeszcze popełnia alarmująco dużo ludobójstw – niechcący oraz/lub z wielkim żalem, oczywiście. Do tego mamy jeszcze więcej romantycznych podtekstów niż zwykle (chociaż nie aż tyle, ile się z początku spodziewałam; ponadto to właśnie w EDA po raz pierwszy zetknęłam się z określeniem Doktora wprost jako osoby aseksualnej) oraz trochę rozbieranych (aczkolwiek niekoniecznie w takim kontekście) scen; bezsprzecznie największą miłością do przystojnego Władcy Czasu, sądząc po długich akapitach wychwalających jego urodę, pałają autorzy oraz autorki EDA. Towarzysze za to raczej nieszczególnie (co, po nowej serii, jest dość… odświeżające).
No właśnie, towarzysze.
Zacznijmy, chronologicznie, od Sam. Oj, było parę osób, których widok na pokładzie TARDIS wywoływał u mnie głośne zgrzytanie zębów, ale nikogo chyba nie znienawidziłam od pierwszego wejrzenia równie mocno, co Little Miss Perfect, Samanthę Angeline/Lynn (drobny brak porozumienia pomiędzy autorami) Jones. Samanthę „jestem-lepsza-od-ciebie” Jones. Samanthę „nie piję, nie palę, nie jem mięsa, subskrybuję biuletyn Amnesty International, podróżuję w czasie, a co ty zrobiłeś dla swojej planety, marny śmiertelniku?!” Jones. I tak wzdychałabym ciężko oraz przewracała oczami, otwierając każdą kolejną książkę, gdyby nie dwóch panów oraz jedna pani, o których zresztą będzie jeszcze mowa później: Lawrence Miles, Jonathan Blum i Kate Orman. Ten pierwszy w Alien Bodies zasugerował, że perfekcyjna Sam powstała w wyniku manipulacji liniami czasowymi, całe jej życie zaaranżowane w ten sposób, by idealnie nadawała się na towarzyszkę (paskudna osobowość to, jak widać, nie problem) oraz, oczywiście, spotkała Doktora; motyw zdecydowanie dodający jej postaci smaku. Pozostała dwójka pisarzy dała nam za to: po pierwsze, Seeing I, mocną, dystopijną historię, w której Sam, rozdzielona z Doktorem oraz TARDIS (i czym, biedactwo, będziesz teraz szpanować?), zmuszona żyć na własną rękę i skonfrontować swój naiwny idealizm z brutalną rzeczywistością, nareszcie dorasta; po drugie, Unnatural History, gdzie poznajemy alternatywną – a właściwie oryginalną, „nieulepszoną” – Sam, która znakomicie dopełnia cały wątek.
W międzyczasie dołącza do naszych bohaterów Fitz Kreiner. Choć Fitzie na wstępie jest takim stereotypowym facetem, że aż wyć się chce – piwo w ręku, brudne skarpetki na nogach, wzrok zawieszony na najbliższym biuście – to nigdy nie zdołałam się porządnie na niego wściec, bo po pierwsze, trochę jednak mu podróże w TARDIS poszerzają horyzonty, a po drugie, litość mnie bierze, bo biedny chłopak mógłby iść z samym Ósmym w zawody o to, kogo los traktuje okrutniej. Jego stosunek do Doktora przechodzi od ciekawości pomieszanej z nieufnością, poprzez ciąg rozczarowań, po gorzko-ckliwe pojednanie i w końcu dozgonną przyjaźń z gatunku tych przyjaźni fikcyjnych bohaterów, które rozgrzewają ci serce i oświetlają drogę w ponure dni. (I, jak widać, wzruszają mnie bardziej niż jakikolwiek romans). Pozostanie on u boku Doktora do samego końca serii.
O Laurze Tobin, a.k.a. Compassion, mogłabym powiedzieć wiele, ale wszystko to byłoby niewybaczalnymi spoilerami, więc niech pozostanie dla was zagadką.
Po niej pojawia się Anji Kapoor, Brytyjka hinduskiego pochodzenia, businesswoman z współczesnych nam czasów, która, jeśli dobrze zrozumiałam, sprzedaje firmom przyszłościowe, potencjalnie lukratywne idee (czy taki zawód istnieje naprawdę? Kto wie? Na pewno nie ja. Ekonomia to abstrakcja). Pomimo nieco mglistej profesji, Anji to kobieta twardo stąpająca po ziemi – przynajmniej do czasu, aż ziemia dosłownie oraz metaforycznie usuwa jej się spod nóg, gdy w całkiem przyzwoitej książce Escape Velocity Colina Brake’a ląduje na pokładzie TARDIS w niechcianych i przykrych dla siebie okolicznościach. Niedoceniana postać, ujęła mnie zdrowym sceptycyzmem wobec Doktora, tym, że nie boi się mu sprzeciwić i potrafi mu przygadać, w czym bardzo przypomina mi moją ukochaną Donnę.
Pod koniec do załogi dołącza jeszcze niejaka Trix Macmillan (nie mająca jednak wiele wspólnego ze swoją imienniczką z Autostopem przez galaktykę), zawodowa oszustka z obowiązkowym trupem w szafie i rozczarowująco słabo rozwiniętym charakterem.
Chwała Lawrence’owi Milesowi, albo bardzo eleganckie (acz nieco skomplikowane) rozwiązanie problemu niespójności
Co się stanie, jeśli cofniesz się w czasie i zabijesz własnego dziadka? Cóż, według EDA czeka cię dalsze życie jako niestabilny, na wpół realny byt i wysoka pozycja w szeregach Faction Paradox – wywodzącej się z Gallifrey (choć przyjmującej w swoje szeregi także mieszkańców innych planet) sekcie, kosmicznym kulcie voodoo, dla niektórych niczym więcej niż subkulturze, dla innych grupie renegatów, strukturą oraz działalnością nierzadko przypominającą starą, dobrą ziemską mafię; a zdecydowanie jednym z najciekawszych wytworów wyobraźni pisarzy związanych z Doktorem Who. Sprytna sztuczka polega na tym, że Faction Paradox – jak nazwa wskazuje – lubuje się we wszelkich paradoksach wynikających z podróży w czasie: zmienianiu przeszłości, tworzeniu alternatywnych wersji historii, przemieszczaniu się wzdłuż własnej linii czasowej, manipulacjach biegiem wydarzeń i tak dalej. Nie musimy się już więc martwić tym, że w całym Whoniwersum istnieje kilkanaście wersji pochodzenia Doktora, a w samym serialu Atlantyda upadła z dwóch zupełnie różnych powodów – w książkach o Faction wprost powiedziano, że wszelkie niespójności wynikają z tych niebezpiecznych machinacji w czwartym wymiarze. Sprawa załatwiona.
Wielowątkowa historia Faction, która przewija się przez całą serię EDA, a nawet doczekała się swojego spin-offu (w postaci książek oraz słuchowisk), zaczyna się uroczą sceną w pierwszym rozdziale szóstej EDA, Alien Bodies autorstwa Lawrence’a Milesa, gdzie Trzeci wraz z Sarą Jane wyprawiają pogrzeb psu Łajce. Zaraz potem Ósmy uczestniczy a aukcji, której przedmiotem są jego własne zwłoki, a Sam dowiaduje się o wspomnianej wcześniej manipulacji jej linią czasową. Władca Czasu-renegat podróżuje w zaawansowanym modelu TARDIS, zdolnym przybrać postać człowieka (świetny pomysł, chociaż wchodzi się ciężko). Na scenę wkraczają agenci Faction Paradox. Przeczytamy o nich ponownie dopiero, przelotnie, siedemnaście książek później, w Unnatural History, gdzie na ulicach San Francisco szerzy się chaos, hippisi spotykają kosmitów, jednorożec napada na niewinnych przechodniów, a oryginalna Sam powraca do naszego wszechświata. Ale tak naprawdę intryga się porządnie zagęszcza w znakomitej (jak na standardy Expanded Universe telewizyjnego serialu, oczywiście; nie twierdzę, że to wysoka literatura) dwuczęściowej powieści Interference Lawrence’a Milesa. Problem pojawia się przy The Shadows of Avalon. Paul Cornell generalnie ma ciekawe pomysły oraz nie najgorszy styl, ale pomiędzy kawałkami wartkiej akcji potrafi przynudzić. Przez The Shadows of Avalon przebijałam się zatem dość długo, ale niestety nie mogłam jej po prostu porzucić i przejść dalej – opisane tam wydarzenia są zbyt ważne dla dalszego rozwoju fabuły. Od Avalonu za to, pomijając kilka słabszych pozycji po drodze, przejdźmy do wisienki na torcie – The Ancestor Cell, punktu kulminacyjnego i zarazem zwieńczenia wątku Faction w EDA. Bardzo mi tę książkę przypominał odcinek Heaven Sent, choć jedynym dosłownym podobieństwem było umiejscowienie obu historii na Gallifrey; ale miały podobny klimat, obie trochę straszne, bardzo dziwne i niesamowicie wciągające. Zdecydowanie polecam, ale nie popełniajcie mojego błędu i nie czytajcie The Ancestor Cell wyrwanej z kontekstu – do zrozumienia, co się właściwie dzieje, potrzebujecie co najmniej Interference.
Lawrence Miles napisał później jeszcze jedną powieść, The Adventuress of Henrietta Street; tę jednak czyta się ciężko, a do tego rozpoczyna ona znienawidzony przeze mnie wątek przewodni drugiej połowy EDA – historię Sabbatha (o którym więcej za chwilę).
A w międzyczasie tyle planet do odkrycia, tyle gatunków do wymordowania…
Choć historię Faction Paradox, alternatywnych wszechświatów oraz wojen Władców Czasu można nazwać wątkiem głównym EDA, to mimo wszystko główną masę serii tworzą osobne, niepowiązane ze sobą powieści, wśród których można znaleźć parę interesujących pozycji.
Na początek kilka co ciekawszych książek autorstwa Paula Leonarda: Genocide, gdzie Doktor i Sam lądują na Ziemi, która okazuje się być opanowana przez koniopodobnych kosmitów; Revolution Man, również (choć w zupełnie inny sposób) podejmująca temat alternatywnie przebiegającej historii naszej planety; oraz The Turing Test, gdzie Doktor wraz z zakochanym w nim po uszy (z lekko zasugerowaną wzajemnością) Alanem Turingiem oraz agentem brytyjskich służb specjalnych rozwiązują zagadkę pojawiających się podczas wojny nadludzkich istot.
Paul Magrs, twórca spopularyzowanej przez Big Finish postaci Iris Wildthyme, napisał dla serii EDA dwie książki: The Scarlet Empress oraz The Blue Angel. Dwie kipiące od szalonych pomysłów oraz nieoczekiwanych zwrotów akcji historie z pogranicza Autostopem przez galaktykę, co dziwniejszych odcinków Star Treka i Baśni z 1001 nocy (jeśli nie wierzycie, że taka kombinacja jest możliwa, to czeka was miła niespodzianka).
John Peel z kolei dał nam dwie powieści z Dalekami: War of the Daleks oraz Legacy of the Daleks. Pierwsza może się z początku wydawać dość nieciekawa: ot, mieszkańcy kolejnej planety usiłują odeprzeć inwazję wściekłych pieprzniczek. Chwilę później poznajemy jednak nieoczekiwane reperkusje wydarzeń z Remembrance of the Daleks i wszystko staje w zupełnie nowym świetle… Legacy of the Daleks również jest tak jakby sequelem do odcinka telewizyjnego, tym razem The Dalek Invasion of Earth – wprawdzie nie robiącym na mnie aż takiego wrażenia, jak słuchowisko To the Death z Ósmym Doktorem i Lucie Miller, niemniej jednak ciekawym i nieźle napisanym.
Jeśli za to nabierzecie ochoty na lżejszą lekturę, polecam Trading Futures Lance’a Parkina: pełną zwrotów akcji opowieść sensacyjno-szpiegowską, absurdalną komedię pomyłek oraz kawał niezłego (choć zupełnie niepoważnego) science fiction w jednym.
Od tego momentu ciężko mi było znaleźć cokolwiek, co dałoby się jeszcze czytać; można sięgnąć ewentualnie po w dość ciekawe (a przynajmniej wciągające) Time Zero Justina Richardsa oraz Timeless Stephena Cole’a, (prawie) początek oraz (prawie) koniec tej części serii, w której Bardzo Zły pan Sabbath (litości…) próbuje wprowadzić w życie swój Bardzo Zły plan, co zajmuje mu jakieś dziesięć książek, które porzucałam bez żalu po pierwszym rozdziale. Potem już się nie doczekałam poprawy, chociaż zakończenie EDA, The Gallifrey Chronicles Lance’a Parkina, nie było aż tak złe, bo styl pisania Parkina przynajmniej nie przyprawia mnie o rozpacz; trochę gorzej z fabułą. Mimo wszystko ta seria zasługiwała na trochę lepsze zakończenie, bo to – co to było? Toż to ani chwilami wiele sensu nie miało, ani postaci całkiem w charakterze… Ech.
Ale Ósmy wciąż jest epicki, Fitz kochany, a napisana tuż-tuż przed wznowieniem serialu historia nieco innej Wojny Czasu świetna – i tym pozytywnym akcentem zakończę. I miłej lektury życzę.
Przyznam, że trochę mnie to wciągnęło i aż bym poczytał, ale nawet nie wiem od czego zacząć. I najbardziej mnie intryguję, naprawdę wysadził 9 Gallifrey na raz? Jak? W jakiej to książce było, bo najbardziej to mnie zainteresowało. Zrobił to sam, czy z innymi wcieleniami podczas Wojny Czasu, czy w różnych punktach w czasie czy w różnych alternatywnych wszechświatach? :D Takie spontaniczne przemyślenia.
Nie było wtedy jeszcze czegoś takiego jak Wojna Czasu, więc raczej nie wtedy :).
w „The Ancestor Cell”. nie chcę spoilerować za dużo, ale tak jakby w alternatywnych wszechświatach istniały kopie zapasowe, i poszły wszystkie :D Jak dokładnie i kto jeszcze był w to zamieszany nie zdradzę.
A Wojna Czasu w New Who nie bez powodu nazywała się OSTATNIĄ Wielką Wojną Czasu – bynajmniej nie była pierwszą ani jedyną ;)
W sumie to myślałem, że te książki to tak jakby „nowe”, czyli że są np. z 2006, 2007 roku czy jakoś tak. W sumie nigdy się nie zastanawiałem nad innymi Wojnami Czasu, czy były jakieś i kiedy itd. A co do książek to dzięki za pomoc :)
Dziękuję najserdeczniej, super przydatna notka, będę jej wiele zawdzięczać, coś czuję!
Gdzie można te książki zdobyć? Polować po ebayach czy da się je wyłowić z odmętów internetu?
W papierze można szukać, ale może być ciężko. Wersje elektroniczne wszystkich wspomnianych w artykule macie tutaj: https://drive.google.com/drive/folders/0ByIdV8D5YVufaHFpalBTM3FwdzQ?usp=sharing
jakby komuś link nie działał, niech mi napisze maila na blownie@gallifrey.pl, udostępnię indywidualnie. ja sama wzięłam je z czyjegoś ogólnodostępnego dysku online, do którego nie mam już teraz linka, ale znalazłam go dość łatwo, więc jakbyście chcieli pozostałe, to nie powinno być problemu ;)
„Alien Bodies”… Ach, to pierwsza Doktorowa książka, jaką czytałem, ileż wspomnień z lat pacholęcych :)
O, pytałem kiedyś o jakiś przewodnik po książkach i dostałem. Dosyć intrygujące przedstawienie – słuchowiska o Faction Paradox wysłuchałem wszystkie i to raczej już takie osobne, własne uniwersum Lawrenca Milesa. Nie ma tam Władców Czasu, są za to „Great Houses” itd – ku obejściu praw autorskich ;)
Pytanie, czy są jakieś głębsze powiązania między Eighth Doctor Adventures, a Virgin New Adventures czy są to rzeczy niezależne? Bo zastanawiam się czy wskoczyć do książek z Ósmym nie przejmując się, że jeszcze nie dokończyłem klasyków, tak jak to zrobiłem ze słuchowiskami traktując przygody Ósmego jako odrębną całość między Classic, a New Who.
zarówno VNA jak i historie z klasyków bywały przelotnie wspomniane, ale bardzo przelotnie, tak że nie trzeba ich koniecznie znać, bardziej jako drobne aluzje. zdecydowanie można się nie przejmować i przejść do EDA od razu.
a wiesz może gdzie mogłabym te słuchowiska dostać? czytałam dwie książki o Faction bez Doktora – This Town Will Never Let Us Go i Of The City Of The Saved, i chętnie bym się zabrała za coś więcej :P
Ech… Nie wiem czy powinienem mówić to wprost na tej stronie, ale spiraciłem :P. Jak chcesz mogę poszukać gdzie dokładnie to znalazłem.
napisz mi maila na blownie@gallifrey.pl proszę :P