Jaki jest Sacha Dhawan?
Sacha Dhawan nie miał dużo czasu ekranowego w 12 serii, niemniej jego kreacja Mistrza (przez redakcyjnego kolegę, Dominka, nieodmiennie określana jako Kaczor Daffy) podbiła serca wielu (jak nie wszystkich) fanów serialu. Jego Mistrz jest impulsywny, sadystyczny i bezwzględny. Mimo że konstrukcja jego postaci od strony scenariusza jest mocno wątpliwa (brak ciągłości z Missy oraz niezrozumiała motywacja[1]Powstało już nawet słuchowisko, w którym twórcy starają się nadać jego charakterowi choć trochę więcej sensu i ciągłości fabularnej; również ja sam miałem na ten temat własną … Kontynuuj czytanie), aktorski kunszt Dhawana sprawia, że faktycznie trudno od nowego Mistrza oderwać oczy. A jaki jest człowiek, który stoi stworzył tę niezapomnianą kreację?
Dhawan przyznaje, że już jako dziecko był zagorzałym fanem serialu Doctor Who.
Kiedy myślę o Doctor Who, przypomina mi się siedzenie przed telewizorem z moją rodziną i idące za tym cudowne wspólne spędzanie czasu. Myślę, że wielu ludzi czuje to samo. Nawet jeśli nie jesteś fanem, to wciąż znasz ten serial i myślisz o nim dobrze, bo przywołuje wspomnienia z rodzinnych spotkań i wspólnych seansów. A kiedy ogłaszano nowych Doktorów, to zawsze była wielka sprawa.
Bardzo ciepło wspomina też czas, gdy pracował na planie An Adventure in Space and Time – filmu fabularnego pokazującego początki serialu; od jego powstania, po odejście Williama Hartnella i nastanie kadencji Drugiego Doktora. Dhawan grał tam pierwszego reżysera, Warisa Husseina, który, jak mówi, pozostał od tej pory jego bliskim przyjacielem.
Poniżej znajdziecie pełny wywiad z Sachą Dhawanem, przeprowadzony przez Emily Cook.
Jaki jest Twój ulubiony posiłek?
Powiedziałbym, że indyjskie śniadanie robione przez moją mamę: paratha [smażony chlebek na mące razowej, bez dodatku drożdży – przyp. tłum.] z jajecznicą w stylu indyjskim, czyli z wieloma przyprawami. Ja zawsze dodaję mnóstwo curry i zdecydowanie zbyt dużo kurkumy, przez co całość robi się jaskrawo żółta. Ogólnie łatwo je przyrządzić, ale nigdy nie smakuje tak jak u mojej mamy. Odprawia nad tym wszystkim swoje czary i to zawsze smakuje zdumiewająco. Dawno mnie u niej nie było, nagrywam w różnych miejscach, ale zawsze miło jest wrócić do Manchesteru i zjeść stare dobre domowe śniadanie u mamy.
Jakie jest twoje najwcześniejsze wspomnienie związane z Doctor Who?
Wszystko, co pamiętam z dzieciństwa, to budka telefoniczna. TARDIS. Ona [Sacha podnosi puszkę TARDIS] natychmiast pojawia mi się w głowie. Czuję, że była to duża część mojego życia i czasem nawet nie wiem czemu. Po prostu ją pamiętam. Musiałem widywać ją w telewizji, kiedy moja siostra oglądała Doctor Who, bo ona jest trochę ode mnie starsza. Niesamowite jest to, że kojarzyłem budki telefoniczne właśnie z TARDIS, a nie z tym czym są naprawdę. To było takie: „Dlaczego na ulicy stoi TARDIS?”, ale ostatecznie zrozumiałem, że to są po prostu budki telefoniczne.
Jaki film na DVD lub Blu-ray ostatnio kupiłeś?
Po pierwsze, czemu pytasz o DVD? Nikt już nie kupuje dzisiaj DVD.
Słuszna uwaga. Zaktualizujemy to pytanie.
Jednakże posiadam nadal stare DVD, które stale oglądam. To film Hook z Robinem Williamsem. W tym filmie nie znajdziesz żadnych wad. Myślę, że widziałem go już ze 20 razy. Możesz go odpalić i pomyśleć sobie, że jest Gwiazdka, nawet jeśli to nieprawda. Zawinąć się w koc, oglądać i wspominać Robina Williamsa. Co za niesamowity aktor. Był niewiarygodnie wszechstronny. Jego energia, nie tylko jako aktora, ale też jako człowieka, fascynuje mnie. Do tego nie widać po nim wysiłku ani zmęczenia na ekranie. Sprawia, że wszystko wygląda bardzo łatwo, choć jako aktor, wiem, że to łatwe wcale nie jest. Także Hook to jest moje DVD, do którego wracam. To i „Reggae na lodzie” (Cool Runnings). John Candy – kolejny świetny aktor.
Gdybyś mógł zamienić się miejscami z przedstawicielem przeciwnej płci na jeden dzień, kim byś się stał?
Myślę, że Olivią Colman. Jakże ekscytujące by to było! Zagrała kilka świetnych postaci. Szczególnie chciałbym być nią w czasie rozdania Oscarów.
Czy kiedykolwiek pracowałeś z Olivią?
Zagrałem z nią w jednej sztuce, lata temu. To była sztuka England People Very Nice Richarda Beana, a Olivia rzeczywiście była bardzo dobra. I przezabawna. Jest zdumiewającą aktorką, a przy tym bardzo skromną, co czyni ją jeszcze bardziej ujmującą.
Czy masz duży krąg przyjaciół?
Tak. Składa się z ludzi, z którymi pracowałem przez te wszystkie lata. To jest fajne w byciu aktorem; twoja ścieżka krzyżuje się z tyloma ludźmi i szybko zawierasz z nimi przyjacielskie relacje. Ale powiedzmy, że mam garstkę bliskich przyjaciół, na których mogę polegać kiedy jestem czymś absolutnie podekscytowany albo naprawdę dobity. To moi najbliżsi przyjaciele i prawdopodobnie są na północy. Są to starzy przyjaciele ze szkoły lub aktorzy, z którymi pracowałem, a którzy byli przy mnie przez większość czasu. I wiem, że są prawdziwymi przyjaciółmi, bo (a) nie rozmawiamy tylko o graniu i (b) zawsze są autentycznie szczęśliwi i pełni wsparcia, kiedy dzielę się nowinami o aktorstwie. Umierałem z ekscytacji, aby powiedzieć im, że dostałem rolę Mistrza, ale musiałem trzymać to w sekrecie przez całe wieki.
Co cię najbardziej irytuje w aktorstwie?
Myślę, że w świecie aktorstwa wciąż panuje dziwna hierarchia na planie, gdzie pewni aktorzy są są traktowani inaczej niż inni. Jeżeli aktorzy czerpią z tego korzyści i mają obsesję na punkcie własnej urojonej siły, to naprawdę mnie to wkurza. W Doctor Who wspaniałe jest to, że wszyscy jesteśmy w tym razem. Każdy próbuje realizować ten projekt najlepiej jak to możliwe, bo czasu jest niewiele na realizację bardzo dużych projektów. Nie podoba mi się, kiedy ludzie wchodzą w środowisko w taki sposób i myślą, że rządzą całym show. W Doctor Who coś takiego się nie zdarzyło, ale doświadczyłem tego przy poprzednich projektach, gdzie ludzie gwiazdorzyli albo niepotrzebnie komplikowali sprawy. Nie lubię tego.
Jak odpowiadasz takim ludziom?
Myślę, że stałem się już dość odważny, by powiedzieć „Nie rób tego, to niepotrzebne. To jest staroświeckie, przestarzałe, niefajne i nie przyspiesza pracy.”.
Nad jakim filmowym klasykiem najbardziej chciałbyś pracować?
Nad „Buntownikiem z wyboru” (Good Will Hunting), bo jest tam dwóch moich ulubionych aktorów: Robin Williams i Matt Damon. Powinienem nawet powiedzieć, że trzech, bo jest tam też Ben Affleck i też jest dobry. Nawet nie miałbym nic przeciwko, gdybym nie pracował tam jako aktor; po prostu chciałbym być jego częścią w jakiś sposób. To taki piękny film.
Kto powinien być prezydentem Brytanii, gdyby kraj ogłosił się republiką?
Michelle Obama. Myślę, że jest cudowna. Tęsknię za Michelle i Barackiem Obamą.
Jaki przedmiot w pierwszej kolejności byś ratował, gdyby w twoim domu był pożar?
W pierwszej chwili pomyślałem, że zabrałbym laptopa. Ale mam bardzo małe zdjęcie z Polaroida mojej mamy i taty. Zostało zrobione niedawno i jest takie urocze. Tak wiele znaczy, że bym je zabrał.
CD, winyle, pobieranie czy streaming?
Pobieram oraz streamuję, ale myślę, że zaczynamy znów doceniać nasze winyle, a to dobrze. Więc muszę powiedzieć, że winyle.
A byłeś w sklepie Spillers w Cardiff? To najstarszy sklep z nagraniami na świecie.
Naprawdę? Muszę się wybrać!
Czy kiedykolwiek prosiłeś o autograf?
Tak. Pierwsza była Lightning [Kim Betts, gimnastyczka – przyp. tłum.] z Gladiators [brytyjski program rozrywkowy – przyp. tłum.].
Kiedy to było?
To było lata, lata temu, kiedy podczas wycieczki do Londynu wybrałem się do Planet Hollywood. Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy po drugiej stronie pokoju zobaczyłem Lightning. Poprosiłem ją o autograf, zrobiłem sobie jej zdjęcie, musiałem usiąść jej na kolanach… Miałem 34 lata [śmiech].
A tak serio, kiedy to było?
Miałem jakieś 8 lat. Wszystko, co pamiętam z siedzenia jej na kolanach, to że były naprawdę twarde, bo była tak umięśniona!
Kto był drugi?
Drugi był Will Smith. Zagrałem w jednym filmie z Willem Smithem – drobny udział w filmie pt. „1000 lat po Ziemi” (After Earth) – i naprawdę dobrze się z nim dogadywałem. Pomyślałem sobie wtedy: „Czy to będzie dziwne, jeśli go teraz poproszę o autograf?”. Ale on jest prawdziwą ikoną: „Bajer z Bel-Air” (Fresh Prince of Bel-Air) [amerykański serial, w którym grał Smith – przyp. tłum.], Jazzy Jeff [producent muzyczny, pracujący przy „Bajerze” – przyp. tłum.], cała jego muzyka. Więc ostatecznie zdobyłem jego autograf, oprawiłem go i w ogóle. Dałem go mamie i tacie.
Byłeś zdenerwowany, prosząc o autografy przy tych dwóch okazjach?
Pewnie przy Lightning byłem bardziej nerwowy. Ale przy Willu Smithie już nie aż tak, bo jest przemiłym gościem, mówię serio. Myślę, że wie, że ludzie będą onieśmieleni, więc przełamuje lody natychmiastowym śpiewem i tańcem. Ale i tak nadal są momenty, kiedy myślisz: „To Will Smith! Gram w jednej scenie z Willem Smithem!”. W „1000 lat po Ziemi” grałem gościa, który musiał na niego nawrzeszczeć i miałem takie: „Kto mógłby nawrzeszczeć na Willa Smitha?”. Ale było świetne. Pamiętam jak nagrywaliśmy scenę na statku kosmicznym, który miał napęd, więc poruszał się ze znaczną prędkością i reżyser, M Night Shyamalan, powiedział: „W tym ujęciu, będzie się naprawdę poruszać, więc bądźcie gotowi [sic!].”. A Will Smith powiedział do mnie tylko: „Zagrałem w >>Dniu Niepodległości<< (The Independence Day). Przywykłem.”. Nagraliśmy scenę. Oczywiście ja nie grałem w „Dniu Niepodległości”, więc miałem takie: „WOW!”. Byłem kapitanem, ale latałem w kółko. Pamiętam, nie żartuję, że tylko zerknałem na Willa Smitha, który był na fotelu pasażera, i był niewzruszony jak skała. To było zdumiewające. Nigdy tego nie zapomnę. Nadal nie wierzę, że to się naprawdę wydarzyło.
Jaki jest twój najulubieńszy film wszechczasów?
Wszystkie, o których wspomniałem: „Buntownik z wyboru”. „Hook”. „Reggae na lodzie”.
Kto jest najbardziej kiczowatą osobistością, z jaką kiedykolwiek pracowałeś?
Will Smith. W sumie, czy na pewno jest najbardziej kiczowaty? Może jest kiczowaty, ale w naprawdę pozytywny sposób.
Masz jakieś zwierzęta domowe?
Nie. Ale jestem w środku rozmowy o tym, czy nie przygarnąć psa. Może to jakiś znak. Mogę rozwinąć ten temat?
Pewnie!
Może potrzebuję mieć psa. Boję się, bo jako aktor mogę nie mieć ku temu możliwości. Ale czasami po prostu musisz coś zrobić, prawda?
Jaką rasę chciałbyś mieć?
Nawet nie potrafię tego wymówić: jamnika. A czy ty masz jakieś zwierzęta?
Nie. Choć myślę, że w naszym mieszkaniu możemy mieć teraz myszy…
Właśnie dlatego myślę o sprawieniu sobie psa, bo też mam u siebie małą mysz, która wszędzie biega w kółko. Widzę ją za każdym razem, kiedy tylko sobie usiądę. Nie powinno to wzbudzać we mnie strachu, ale jednak mnie straszy.
Któremu z siedmiu grzechów głównych oddajesz się najczęściej: gniew, lenistwo, obżarstwo, chciwość, pycha czy nieczystość?
Oooch, pożądanie.
Czemu?
Cóż, właściwie to zamierzałem powiedzieć, że pycha, ale pomyślałem, że nieczystość brzmi bardziej seksownie.
Jaka jest najgorsza piosenka jaką w życiu słyszałeś?
To najgorsza piosenka jaką w życiu słyszałem, ale kiedy tylko ją puścisz, zawsze zaczynasz się śmiać. Chodzi o I’m Too Sexy for My Shirt od Right Said Fred [brytyjski zespół popowy – przyp. tłum.]. „I’m too sexy for my shirt, too sexy for my shirt, too sexy it hurts” [Jestem zbyt seksowny dla swojej koszuli, zbyt seksowny i to boli – przyp. tłum.]. Jest niedorzeczna, durna, ale mój Boże, taki ubaw!
Kiedy się najbardziej czegoś przestraszyłeś?
Kiedy zobaczyłem tę mysz! Byłem przerażony. Jest potworna.
Android, czy iPhone?
W tej chwili mam iPhone’a, ale myślę, że doszliśmy do momentu, w którym powinniśmy całkowicie zrezygnować ze smartfonów. Nie są dla nas dobre, prawda? Pojawiły się jako niesamowite urządzenia, które mogą robić wszystkie te niezwykłe rzeczy, ale sądzę, że teraz jesteśmy do nich zbyt przywiązani. Wyobraź sobie telefon, który nie robi nic innego, poza tym, że dzwoni. Chyba Apple wypuścił taki, a ja pomyślałem: „Wow, to dopiero jest niesamowite!”.
Kiedy ostatnim razem posunąłeś się za daleko?
Myślę, że zaszedłem całkiem daleko ze swoim aktorstwem, kiedy grałem Mistrza!
Czy istnieje życie po śmierci?
Wow! To ciekawe pytanie. Czy jest życie po śmierci? Tak, powiedziałbym, że jest. Zawsze sądziłem, że przejdziesz reinkarnację w inną osobę, ale nie będziesz pamiętać kim byłaś wcześniej. Więc na ten moment możemy być dziesięcioma, 20, 30 różnymi ludźmi. Ale może naleciałości tych poprzednich osób trwają w nas i tworzą jakieś powiązanie, tylko o tym nie wiemy. Na przykład, jedno z moich poprzednich wcieleń też było w Doctor Who, tylko ja o tym nie wiem…
Źródło: Doctor Who Magazine #560
Przypisy
↑1 | Powstało już nawet słuchowisko, w którym twórcy starają się nadać jego charakterowi choć trochę więcej sensu i ciągłości fabularnej; również ja sam miałem na ten temat własną teorię. |
---|