Wszystkie możliwe odejścia Clary

Jaki los szykują Clarze twórcy serialu? Spotka ją tragiczna śmierć, czy znajdzie lepszy los? Spekulujemy.

Jedno wiemy na pewno: Clara odchodzi. Jednak jak to się stanie? Czy umrze nagle i tragicznie i pozostawi Doktora na długo pogrążonego w żałobie? A może przekroczy granicę, której nie powinna przekraczać i sama sprowadzi na siebie śmierć, jak sugerowała nam niedawno w swoim artykule K.? Albo nie umrze w ogóle, tylko odejdzie do innego miejsca, do innego wymiaru, być może odnajdzie Danny’ego, bo czemu nie, będzie żyć jeszcze długo i szczęśliwie? Dlaczego miałaby umrzeć?

Większa część redakcji naszego portalu, podobnie jak wielu fanów Doctora Who, spodziewa się tylko jednego możliwego zakończenia historii Clary: jej śmierci. Przyznam, że do niedawna byłam bardzo sceptycznie nastawiona do takiego rozwiązania, czy wręcz nie potrafiłam go sobie wyobrazić. Jednak seans odcinków Dziewczyna, która zginęła/Kobieta, która przeżyła („The girl who died”/„The woman who lived”) uświadomił mi, że na każdym kroku, od samego początku 9. serii, twórcy przygotowują nas (i Doktora?) właśnie na takie zakończenie. Jeśli okaże się, że mylę się w mojej ocenie – własnoręcznie utkam i włożę na głowę Moffatowi, królowi trollingu, koronę ze złota i bananów. A potem zabiję na śmierć. Ponieważ ja już teraz zaczęłam obchodzić żałobę po Clarze.

W New Who, choć jesteśmy obeznani ze śmiercią pomniejszych postaci, takich jakby jednoodcinkowców i niby doskonale wiemy, że śmierć podąża za Doktorem krok w krok, jak dotąd jednak ani razu nie obserwowaliśmy śmierci żadnego z długoterminowych towarzyszy. Nikt z tych, którzy naprawdę się liczyli, nie umarł. Nie umarł tak ostatecznie i definitywnie.

Jak odchodzili dotychczasowi towarzysze?

Spójrzmy krótko na historię dotychczasowych odejść towarzyszy:clara-missy-27-10-2015-3

  1. Uwięzienie w równoległym świecie (Rose).
  2. Rezygnacja z Doktora (Martha).
  3. Skasowanie pamięci, bo wiedziała za dużo/bo posiadana wiedza mogłaby ją zabić (Donna).
  4. Uwięzienie w czasie (Amy&Rory).

Jak widzimy, zakończenia były zróżnicowane, jednak nie śmiertelne. Poszerzmy zatem listę o losowo wybranych, ujmijmy to, krótkoterminowych towarzyszy.

  1. Śmierć i przywrócenie do życia poprzez wyrwanie ciała z czasu, po czym porzucenie (kpt. Jack Harkness).
  2. Rezygnacja podróży i pozostanie w równoległym wszechświecie (Mickey).
  3. Śmierć i zapisanie danych mentalnych w archiwum biblioteki (River Song).
  4. Śmierć, zapisanie esencji postaci i wysłanie w gwiazdy (Astrid Peth, Rejs potępieńców, „Voyage of the Damned”).
  5. Śmierć (Rita, Kompleks boga, „The God Complex”).
  6. Pozostanie na Ziemi ze swoją rodziną (Craig Owen, Lokator „The Lodger”, Godzina zamknięcia „Closing Time”).

Zależność, jaka wyłania się z takiego zestawienie jest oczywista: towarzysze, ci znaczący, ci którzy towarzyszyli nam bardzo długo, z którymi tak czy inaczej się zżyliśmy i oswoiliśmy, nie umierają (Heroes! – aż chce się powiedzieć). Och. Dlaczego zatem Clara powinna?

Jak twórcy przygotowują nas na tragiczne odejście Clary?

Zabrzmi to może banalnie, ale jesteśmy obecnie w połowie 9. serii, a każdy dotychczasowy odcinek, jaki widzieliśmy był opowieścią o śmierci, ginięciu, umieraniu i uciekaniu. Tak jakby nie było tego w poprzednich seriach? Ale nigdy owe wątki nie splatały się tak wyraziście i znacząco, na nieomal wszystkich poziomach, z postacią towarzysza.

Pierwsza histo8c565e30e28b566aad1adcacccab4cc8ria (Uczeń magika/Pupilek wiedźmy („The Magician’s Apprentice”/„The Witch’s Familiar”)) to istne testowe, przedpremierowe uśmiercenie Clary. Twórcy zaszczepiają nam w głowie myśl. Zadają pytania. Co zrobi Doktor? Jak zareaguje? Czego się spodziewacie? Jak to odbierzecie? Czy Doktor się zemści? Istne scenopisarskie manewry wojskowe.

Druga historia (Pod powierzchnią/Cisza przed potopem („Under the Lake”/„Before the Flood”)), jak wyznaje sam Władca Czasu, jest w pełni historią ratowania Clary. Dopiero usłyszenie jej imienia na liście zabitych pobudza Doktora do działania, do przepisania historii, do złamania praw. Do wiary w zwycięstwo. Pierwszy raz pojawia się tutaj wątek nagłego zainteresowania bezpieczeństwem swojej towarzyszki, które ostatnio zaczął przejawiać Doktor. Że nie wspomnę już o pięknej, telefonicznej rozmowie, kiedy to Clara bardzo poważnie nakazuje Doktorowi się nie opuszczać.

Wreszcie trzecia opowieść (Dziewczyna, która zginęła/Kobieta, która przeżyła), gdzie już całkiem wprost mówi się nam, że Clara umrze przy Doktorze. A on sam wyznaje, że któregoś dnia wspomnienie Clary będzie bolało go tak bardzo, że nie będzie mógł oddychać.

Wszystkie te sygnały prowadzą mnie do jednego pytania:

Dlaczego właściwie Clara ma umrzeć?

Przyczynków do uśmiercania Clary, poza dramatyzmem takiego rozwiązania, jest co najmniej kilka. Wiemy skądinąd, że Moffat jest twórcą będącym bardzo blisko z pragnieniami fanów. Nie ignoruje nas, a prawdopodobnie wie o nas więcej niż my sami, nie zawsze tylko się nami przejmuje (bo lubi chodzić swoimi drogami). Nie jest również tajemnicą, że Clara w ostatniej serii straciła sporo na popularności. Czemu więc nie dać żądnej igrzyska widowni jej krwi? Niech się nasyci, a słupki oglądalności skoczą w górę (wszystko dla pieniędzy)! Cóż. Chyba jednak nie.

Właściwym powodem dla uśmiercenia Clary może okazać się jej bliska, w zasadzie zbyt bliska, relacja z Doktorem. Oraz brak osadzenia w realiach ziemskiego życia.

Jak w wywiadach przyznaje sama Jenna Coleman, jej bohaterka w serii dziewiątej znajduje się w momencie, kiedy więzi łączące ją z Ziemią są coraz bardziej rozluźnione. Ja oceniam je jako nieomal zerwane. W takiej sytuacji nie znajdowała się dotąd żadna z towarzyszek. Zawsze była jakaś matka, ojciec, mąż do których można było wrócić. Clara ma tylko pracę. W zasadzie od samego początku, od poznania Doktora, od pojawienia się w serialu jest na tym świecie zupełnie sama. Wydaje się stworzona, uclara-27-10-2015-4rodzona, napisana tylko po to, by żyć w gwiazdach. Nie ma dokąd wracać. Przyrzekła Danny’emu nie pokochać już na świecie nikogo innego. Zatem Doktor jest obecnie jedyną i będzie jej ostatnią miłością. Jeśli miałaby go stracić, zostałaby sama.

Co jednak ważniejsze, relacja Clary z Doktorem rozwinęła się dotąd jak żadna inna jego relacja z poprzednimi towarzyszkami. Więcej na ten temat będę pisać przy okazji cyklu Doktor Who: nieskończona historia miłosna, ponieważ pokażę tam cały kontekst relacji Doktora z towarzyszkami. W tym momencie chciałabym tylko zwrócić uwagę na ewolucję, jaką przeszedł Doktor w odniesieniu do swoich towarzyszek od czasu Dziesiątej inkarnacji.

Jesteśmy obecnie w momencie, kiedy Dwunasty, bardzo podobnie jak kiedyś Dziesiąty, po długim podróżowaniu najpierw w jednym, potem w następnym wcieleniu z ukochaną towarzyszką, zaczyna przeczuwać, że zbliża się koniec jej historii. Tym razem sytuacja wygląda jednak nieco inaczej. Doktor w swojej Dziesiątej inkarnacji był Doktorem zamkniętym w sobie, Doktorem, który nie wraca po swoich towarzyszy. Doktorem, który dźwiga na barkach świadomość mordu popełnionego na własnej rasie. Doktorem pełnym poczucia winy, spodziewającym się najgorszego.

Dwunasta inkarnacja to inkarnacja pełna nadziei. To Doktor, który sobie wybaczył. Który wie, że nie jest już na świecie sam. Ten Doktor przyznaje się do słabości jaką żywi do Clary. To Doktor, który zmienia historię, żeby ją uratować. To Doktor, który będzie gotowy zemścić się za jej śmierć.

Jak zauważyła Lierre w ostatnich redakcyjnych wrażeniach, Clara powiedziała Władcy Czasu jasno: nigdzie się nie wybieram. I on wie, że mówiła poważnie. Wie, że jest dla niej niezbędny. A co najważniejsze, czuje się za nią odpowiedzialny. Dwunasty, który otwarcie przyznaje, że może zrobić wszystko, wszystko, co tylko chce, w obliczu utraty Clary, nie będzie stał bezczynnie. Inny wymiar, czy blizny czasowe, których TARDIS nie potrafi przeskoczyć, nie będą dla tej inkarnacji przeszkodą w odzyskaniu towarzysza, tak jak były dla wcześniejszych wcieleń. Teraz jedyną granicą, za którą Doktor nie pójdzie, jedyną granicą, która może rozdzielić tych dwoje jest śmierć. Prawdziwa, definitywna, ostateczna. Jej praw Doktor nie odważy się przekraczać. Ponieważ widział konsekwencje, jakie to ze sobą niesie.

Dlaczego Doktor nie uczyni Clary nieśmiertelną?

Po ostatnich odcinkach, Dziewczyna, która zginęła oraz Kobieta, która przeżyła, kiedy Doktor, tworząc hybrydę Ashildr-Ja, pokazał, jak wielkie są jego możliwości, w mojej głowie zrodziło się pytanie: Doktorze, który tak często i lekkomyślnie łamiesz zasady. Dlaczego, wiedząc, że będziesz cierpieć z powodu utraty Clary, nie uczynisz jej po prostu nieśmiertelną?

Odpowiedź na to pytanie jest dość oczywista. Została nam podana już dawno temu, w odcinku Bestia na dole („The beast below”). Doktor, bardzmaxresdefault (2)o stary, bardzo dobry i naprawdę ostatni, jak nazywa go wówczas Amy to wiekowy i doświadczony kosmita, którego pociąga bezbronność i niewinność, ufność i naiwność, spontaniczność i głód życia. Cechy, które w czystej postaci posiadają jedynie młode, nieskażone ciężarami życia istoty. Cechy, które Doktor ceni ponad wszystkie inne.

Choć strata Clary będzie dla niego tak bolesna, że zaprze mu dech w piersiach, za żadne skarby nie uczyni on jej nieśmiertelną. Nie pozwoli jej stać się wyzutą z uczuć i sumienia, pozbawioną serca i radości życia długowieczną istotą, drugą lady Ja, Clarą, która kiedyś go zdradziła. Nie stworzy z niej jednej z tych starych istot, które tak bardzo go odrzucają. Oddanie Clary w ręce śmierci stanie się dla Doktora czymś w rodzaju protekcji. Protekcji przed zgorzknieniem jej serca, przed utratą woli życia, przed utratą własnej duszy.

Słowa Władcy Czasu z „The girl who died” każą mi dopuszczać jeszcze jeden powód nieuczynienia Clary nieśmiertelną. Kiedy Doktor pod koniec odcinka tłumaczy towarzyszce, dlaczego dał Ashildr dodatkowy zestaw ratunkowy, robi to tak:

W nieśmiertelności nie chodzi o to, że nie umierasz. Chodzi o to, że wszyscy dookoła umierają. Może [Ashildr] spotka kogoś, z kim nie będzie w stanie się pożegnać. To się zdarza. Tak myślę.

Owo „tak myślę” (oryginalnie: I believe) każe mi podejrzewać, że Doktorowi, który przeżył już niejedną istotę we wszechświecie, nie zdarzyło się dotąd spotkać takiej, do której miłość nie pozwoliłaby mu znieść rozstania. Pomimo całej jego bliskości z Clarą, nie ma ona tak wielkiej nad nim władzy, by Doktor nie był w stanie się z nią pożegnać. Będzie to niezwykle bolesne, nie będzie jednak niemożliwe do zniesienia. Być może okaże się zatem, że jednak Doktor po prostu z niej zrezygnuje, tak jak zrezygnował z poprzednich towarzyszy. Sądzę jednak, że będzie to tylko jeden z elementów składowych całej sytuacji.

Jak zatem powinna wyglądać śmierć Clary?

Jeśli zatem los Clary i historia jej długiej podróży przez czas i przestrzeń zakończy się na ekranie śmiercią (do której to zdaje się obecnie zmierzać całe Whoniwersum), oczekiwać będę śmierci naprawdę niebanalnej. Raz, bo jestem zła na takie rozwiązanie, choć na razie pozostaje ono jedynie w sferze domysłów. Dwa, bo zasługujemy na coś więcej, niż pokazanie nam tylko przypadkowej śmierci podczas jednej z kolejnych przygód. Takich mamy na pęczki w tym serialu i przeznaczone są one dla chwilowych postaci, a Clara była z nami już za długo. Trzy, bo śmierć panny Oswald nie jest w tym serialu niczym nowym. Umarła już dwa razy jako jednoodcinkowa bohaterka, podczas jednej z tych wielu przypadkowych przygód Doktora. Nie chcę oglądać również śmierci pełnej patosu, koniecznej dla ratowania świata – taką nauczycielka z Coach Hill również miała. Poza tym, to nudy. W ogóle, śmierć Clary nie będzie ani pierwszą, ani niezapowiedzianą.clara-28-10-2015 Skoro więc moje serce (i Doktora?) ma zostać nieuchronnie złamane, oczekuję że twórcy serialu złamią je w wielkim stylu. Tak, żeby płakali wszyscy, nawet ci, którzy są znudzeni Clarą Who.

Jeśli miałabym podpowiadać scenarzystom, doradziłbym, żeby owa śmierć zdarzyła się podczas drugiego odcinka 9. serii (Pupilek wiedźmy), który spokojnie mógłby być odcinkiem ostatnim. Zatoczenie koła historii i sprowadzenie Clary do tego samego momentu, w jakim ją poznaliśmy – bycia  Dalekiem, byłoby piękne. Uwięzienie w zbroi i systemie pojęciowym Daleków, panika, niemożność pokonania strachu, utrata zdolności logicznego myślenia i odruchu poszukiwania rozwiązania, które jak pokazano nam chwilę wcześniej, na samym początku historii, są u Clary bardzo dobrze rozwinięte. Ostateczna śmierć z rąk samego Doktora i zasypanie gruzami w mauzoleum Daleków na Skaro. Och. Płakałbym rzewnymi łzami.

Tak czy siak, spodziewam się, że wkrótce wszyscy powiemy: „Umarł król! Niech żyje król!”.

I oby był to dobry król.



Od niedawna mieszkanka uroczego, szkockiego miasteczka. Posiadaczka rudego kota, wiecznie poza domem i zajęta. Dzielnie stara się wyrabiać normy w redakcji, ale zazwyczaj jej nie wychodzi. Wdzięczna, że jeszcze jej nie wyrzucili.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

14 thoughts on “Wszystkie możliwe odejścia Clary

  1. Jedno wiem: ładniejszej towarzyszki nie było ever. I pewnie nie będzie.
    Swoją drogą: brakuje mi rozwinięcia wątku „Impossible girl”
    Ja wiem, że gdy ją poznaliśmy – była dalekiem…. Ale dotąd nie była!
    Jeśli Moffat będzie z tego w stanie wybrnąć, i na koniec jej historii wysłąć ją w kosmos jako „Sufflet girl” i zamknąć w puszce Daleka – będę w stanie wybaczyć rozstanie z Clarą; historia mi się domknie.

    1. Dziękuję za uwagę o Impossible girl, Redakcja powiedziała mi to samo ;) Omówienie tego wątku zajęło by mi jednak tyle miejsca, że tekst straciłby charakter analizy sytuacji obecnej, więc zdecydowałam się go nie podejmować tutaj.

      Odnośnie Clary-Daleka: prawda, ta kwestia to jedno wielkie wibbly wobbly, timey wimey. Przeżycie swoich kopii było najważniejszym, co Clara zrobiła w swoim życiu i nawet jeśli założymy, że te kopie były oddzielnymi od niej istotami (moim zdaniem wcale nie) to: 1. w naszej i Doktora linii czasowej i w naszej pamięci ona była Dalekiem, bo taką jaką widzieliśmy i taką poznaliśmy (a tak naprawdę, to o nas i o niego w tym wszystkim chodzi ;), 2. to Clara stworzyła siebie-Daleka, a jak każdy twórca wlewa w swoje dzieło cząstkę siebie, tak cząstka siebie-Daleka, cząstka przeżytej historii, minionego życia, musi gdzieś w niej tkwić. Wiem, że nie jest to zbyt oczywiste i przyjmę wszelkie kontrargumenty. Być może Oswin-Oswald była kopią tego właśnie momentu życia Clary, kiedy Missy zamknęła ją w daleckiej zbroi? Wtedy koncepcja klamry trochę by się odwracała: najpierw była by Clara na Skaro, potem Clara w Azylu.

      I TAK – Clara jest zaiste najładniejsza towarzyszką!

  2. Problem ze śmiercią Clary przedstawia się następująco: tak, już zginęła. Nie raz. Pomińmy to, czy były to kopie Clary, czy inna odnoga czasu („Do wnętrza TARDIS”). Nowe serie przyzwyczaiły nas do tego, że pożegnania z towarzyszami nie są ostateczne (myślę tu trochę o Pondach i o Clarze w końcówce ósmego sezonu), dopóki nie pojawi się bariera, której TARDIS nie zdoła pokonać (a i tak Rose wróciła – choć tylko na moment – w czwartym sezonie). Co więcej, przy fabułach Moffata nawet śmierć towarzysza nie wydaje się pewnikiem zakończenia jego historii.
    Przykładowo, gdyby Clara zginęła w następnym odcinku, odpowiedzielibyśmy automatycznie: „Nie wierzymy ci, Moffat. Clara wróci, Doktor ją uratuje”. Tak wygląda obecnie serial. W dziewiątej serii Dwunasty jest tak przywiązany do swojej towarzyszki, że nie byłby w stanie pogodzić się z jej śmiercią. Spodziewam się, że raczej byłby skłonny naruszyć zasady rządzące wszechświatem, aby ocalić przyjaciółkę. I takie zachowanie Doktora może stać się zalążkiem dramatu.

    1. Rzeczywiście trudno obecnie sobie wyobrazić absolutną i nieodwołalną śmierć kogokolwiek w serialu, jednak ze względu na wszystkie punkty, które wymieniałam w tekście oraz z tego banalnego powodu, że Jenna Coleman dostała nową pracę, myślę, że jednak ona się wydarzy. I będzie to prawdopodobnie jedyne rozsądne wyjście, choć dość oklepane i oczywiście załamie mi serce.

      Poza tym, jakaż to będzie odmiana, kiedy ktoś ważny umrze NAPRAWDĘ? (Nie żebym była złośliwa…).

  3. Początek artykułu jest dokładnie w myśl jednego z moich ostatnich komentarzy. W New Who nie mieliśmy okazji widzieć normalnej, tragicznej „śmierci na miejscu” żadnego z długoterminowych towarzyszy.
    A dalsza część artykułu – czytało mi się z przyjemnością i zgadzam się w 100%. Jestem zdecydowanie na tak!

    1. Och, tak sądziłam, że nie tylko ja zauważam tę zależność, że dotąd żaden towarzysz nie odszedł! To dobrze ;) (Twojego komentarza, o którym mówisz, nie wiem czemu, ale nie widziałam…).

      1. Jakbyś chciała przeczytać to, o czym ja się rozwodziłam, to rzuć okiem tutaj, na mój króciutki komentarz: https://gallifrey.pl/steven-moffat-ujawnia-tajemnicze-szczegoly-dziewiatej-serii/

        Będzie mi brakować Clary, mimo tego, jak wszyscy teraz na nią narzekają. Moim zdaniem była najlepszą towarzyszką New Who zaraz po River. I, ponieważ jestem raczej świeżą fanką Doctora Who, a sezon 9 to pierwszy, który oglądam w „normalny”, cotygodniowy sposób (a nie, jak wcześniej, 5 odcinków dziennie… :D), to boję się, że będę płakać, gdy odejdzie, i to mocno.

  4. Ja wierzę, ze jednak Clara może umrzeć, ponieważ juz dawno nie umarł długi towarzysz Doctora. A w przeszłości kilku zginęło w tym Adric, którego bardzo lubiłem. Co do śmierci towarzyszy to osobiście czekam, aż uznają Sare Jane za martwą. Brygadiera przyznali, że jest martwy rok temu, a tylko 2 miesiące różnicy jest pomiędzy śmiercią tych aktorów.

  5. „Jeśli miałabym podpowiadać scenarzystom, doradziłbym, żeby owa śmierć zdarzyła się podczas drugiego odcinka 9. serii (Pupilek wiedźmy), który spokojnie mógłby być odcinkiem ostatnim.”

    Oj nie! Osobiście bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, że to nie nastąpiło. I nie dlatego, że jakoś okrutnie żal by mi było Clary, tylko nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak taka sytuacja mogłaby wpłynąć na Doktora. Wiadomo, zawsze kiedy towarzysz umiera, jest to jakoś powiązane z Doktorem, ale czegoś takiego chyba jeszcze nie było, żeby towarzysz zginął z ręki Doktora. I to jeszcze dlatego, że jakiś [****] wprowadził go w błąd złośliwie? Szczerze miałabym za złe.

    Problem w tym, że kiedy myślę o serialu, ścierają się we mnie dwa zupełnie różne podejścia. I dlatego z punktu widzenia twórców serialu, scenarzystów i scenariusza takie rozwiązanie faktycznie byłoby kapitalne. Tak jak pisze Kyrie, historia zatoczyłaby koło i dostalibyśmy zamykającą klamrę: zaczęło się od dziewczyny, która okazała się Dalekiem, skończyłoby się na Daleku, który okazał się dziewczyną… A jaki punkt startowy dla dalszych akcji Doktora! I te rzesze fanów, płaczące żywymi łzami, klnące, ale oglądające… Więc tak, zgadzam się, to byłby dobry pomysł fabularny.

    Ale perspektywa zewnętrzna nie jest jedyna – dla mnie nie jest nawet przeważająca. Oglądając, przenoszę się do środka opowieści. Na 45 minut zawieszam na kołku pojęcia „scenariusz”, „aktor” i „odcinek”, i po prostu uczestniczę w wydarzeniach. I właśnie w takim wydarzeniu – Doktor zabijający Clarę uwięzioną w zbroi Daleka, zabijający ją w przekonaniu, że mści jej śmierć – w takim wydarzeniu nie chciałabym uczestniczyć.

  6. „Teraz jedyną granicą, za którą Doktor nie pójdzie, jedyną granicą,
    która może rozdzielić tych dwoje jest śmierć. Prawdziwa, definitywna,
    ostateczna. Jej praw Doktor nie odważy się przekraczać.”

    No nie wiem :D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *