Steven Moffat o ósmej serii i swoich wyborach (część 2)

Druga część wywiadu przeprowadzonego podczas wydarzenia Doctor Who: Anatomy of a Hit organizowanego przez Royal Television Society. Poprzednio czytaliście o powstawaniu scenariuszy i bezwarunkowej miłości Doktora do Clary. Dziś publikujemy to, co Steven Moffat opowiadał o Missy i konieczności zachowywania tajemnicy.

O konieczności kłamstwa na temat powrotu Mistrza

darkwater-30-10-2014-14

Jeśli mówisz cały czas prawdę, nie ma możliwości, nie ma kreatywności, wszystko po prostu się dzieje. Wiem, że to okropne, że kompletnie, całkowicie skłamałem. To nie była półprawda, powiedziałem wprost: „nie, nie przywracamy Mistrza”. Ale zobaczcie, gdybym organizował dla was urodzinowe przyjęcie-niespodziankę, też bym temu zaprzeczył. Gdybyście zapytali: „robisz przyjęcie?”, odpowiedziałbym „nie!”, żeby nie zepsuć niespodzianki. Niemożliwym jest dotrzymanie tajemnicy, kiedy wie tak wiele osób. Dlatego musisz wymóc na ludziach małą grę, żeby potem media mogły jedynie napisać „niesamowite, przez wszystkie te tygodnie utrzymywali to przed nami w tajemnicy”.

O celowym wprowadzaniu w błąd publiczności, by utrzymać tajemnice serialu

Za każdym razem, kiedy organizuję akcję antywyciekową, nie ma żadnych wycieków. [Michelle Gomez] miała mówić, że jest Randomowym Aktywnym Neuronowym Interfejsem – co dałoby w skrócie Rani – i myśleliśmy „wszyscy będą podsłuchiwać!”, ale słuch po tym zaginął. W Dniu Doktora („The Day of the Doctor”) natrudziliśmy się, żeby zbudować wokół postaci Johna Hurta skojarzenia do Omegi, po czym zaczęliśmy się zastanawiać: czy naprawdę nikt już dzisiaj nie kradnie scenariuszy? – zdradza Steven Moffat. – Kiedy Michelle mówiła swoją właściwą kwestię [w której wyjawia, że jest Mistrzem], szeptała, a to, co słychać, zostało nagrane później. Nawet moment, w którym Peter odwraca się i mówi „łatwizna, gdy jest się Władcą Czasu”, był bezgłośnym szeptem, do którego później dodaliśmy dźwięk.

O wyciekach scenariuszy i odcinków

Szczerze mówiąc, nie winię tych, którzy oglądali, bo ja też bym to zrobił. Mógłbym tak się zachować jako fan. Oddałbym za to wszystko, ale nowy Doktor? Musiałbym podejrzeć. Ostatecznie nauczyli się czegoś – jak wygląda odcinek z podpisami, chociażby Podróż do wnętrza Daleka („Into the Dalek”) – to niedorzeczne! Tylko garstka ludzi biegających po jakichś pomieszczeniach pokrytych zielonymi zasłonami. Nic takiego!

masterO regeneracji Mistrza w kobietę

Pomysł przyszedł jeszcze przed castingiem. Pomyślałem „on będzie kobietą”, po czym kilka miesięcy zastanawiałem się „i co to będzie znaczyło? Co z tego wyniknie?”. To dokładnie ten rodzaj sztuczki, o którym zawsze mówiłem, że nie powinno się go robić. W przeszłości twierdziłem, że podczas castingów szukamy osoby, indywidualności. Nie można szukać płci, to szalone. Na szczęście któregoś dnia włóczyłem się po biurze i wpadła mi w ręce lista do zupełnie innej roli. Michelle Gomez była na tej liście. Pomyślałem „o Boże, to byłoby świetne, Michelle jest idealną osobą, mogę to teraz napisać. Już wiem, jaka ona będzie w tej roli”, zaraz później zorientowałem się, że przecież zaoferowaliśmy jej już inną rolę. Na szczęście ją odrzuciła, bo była wtedy zajęta – czasem zakładasz, że dana osoba odmawia nie dlatego, że jest zajęta, ale dlatego, że nie chce z tobą pracować; znałem ją i wiedziałem, że to bardzo możliwe. Wtedy jednak wysłała mi maila o treści: „Jestem przerażona, że musiałam odrzucić tę propozycję, naprawdę bardzo, bardzo chciałabym być w Doktorze Who, gdybyście kiedyś mieli do obsadzenia jakąś rolę łotra z ostrymi jak brzytwa kośćmi policzkowymi…“. Pomyślałem wtedy – dobra, to się naprawdę dzieje. Nie pomyślałbym w ogóle o kimkolwiek innym. To musiała być Michelle. Teraz, odpowiadając już na pytanie, myślę, że była to dobra decyzja.

Steven Moffat dodaje:

Wszystko nabrało sensu. Bardzo ważne było to, że mamy arcy-wroga, którego pojawienie się zawsze wiązało się z gwiazdorską obsadą – Roger Delgado, John Simm – i oto kolejny raz dostaliśmy na każdej płaszczyźnie równie dobrą interpretację. Ona budzi obawę, jest straszna, bardzo zabawna i w pewien dziwny sposób nadal jesteś po jej stronie, kiedy zabija niewinnych, lubianych, bezbronnych ludzi.

Steven Moffat o serii ósmej i swoich wyborach

Trzecia część tego obszernego i niezwykle ciekawego materiału już pojutrze. Tym razem dowiecie się, dlaczego Steven Moffat musiał uśmiercić Osgood, czy Missy na wózku była ukłonem w stronę Hannibala Lectera, o związku droidów z Głębokiego oddechu z tymi, które pojawiły się w odcinku Dziewczynka w kominku, pomysłach na przyszłego towarzysza Doktora, o tym, czy Doktorowi kiedyś skończą się regenerację oraz o kilku innych zagadnieniach.

Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach!

Źródło: Denofgeek.com


Śpiewaczka operowa, baristka pracująca z kawą speciality, wielka fanka jogi i Murraya Golda. Za Peterem Capaldim wyemigrowała do Szkocji - to coś mówi o poziomie fangirlowania. Gdyby miała drugie życie, zostałaby astronomem. Albo astronautką. Albo obiema, bo w sumie czemu nie?

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

One thought on “Steven Moffat o ósmej serii i swoich wyborach (część 2)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *