Kiedy ostatni raz uwierzyłeś w naukę
Ile science w tym science fiction, czyli recenzja The Scientific Secrets of Doctor Who. Uwaga na spoilery do historii Wszechświata!
Ja również wierzyłam w magię, ale Doktor pokazał mi naukę. Lepiej jest wierzyć w naukę*.
Tym cytatem rozpoczyna się książka wydana całkiem niedawno przez BBC Books – The Scientific Secrets of Doctor Who. Jej autorami są Simon Guerrier, pisarz, autor kilkunastu opowiadań i trzech powieści ze świata Whoniwersum i scenarzysta kilkunastu słuchowisk dla Big Finish oraz dr Marek Kukula, astronom i uznany w Wielkiej Brytanii popularyzator nauki. Z ich wspólnej miłości do nauki i Doktor Who narodziła się zaskakująca książka – wspaniała mieszanka wyobraźni, humoru i solidnej dawki wiedzy. Już we wstępie dowiadujemy się, że nie mamy do czynienia z podręcznikiem lub instrukcją budowy własnej TARDIS – tym co najbardziej interesuje autorów (i tym co pociąga mnie w książce najbardziej) jest próba przyjrzenia się nauce i naukowcom od całkiem innej strony, pokazanie nauki, jako wspaniałej przygody, która w laboratoriach i ośrodkach badawczych dopiero się zaczyna. Podkreśla to już sama budowa tomu, w którym każdy z rozdziałów/popularnonaukowych esejów, poprzedza krótkie opowiadanie o przygodzie Doktora. Tak, jak gdyby autorzy mrugali do nas, mówiąc: skoro nie potrafimy zaprzeczyć istnieniu Doktora i światów, po których podróżuje, czemu nie potraktować ich jako potwierdzenia dla naszych teorii? Czy nauka nie jest właśnie sięganiem poza nasze poznanie?
Obecność owych opowiadań nie była powodem, dla którego sięgnęłam pierwszy raz po książkę, ale muszę przyznać, że pozytywnie mnie one zaskoczyły. Po pierwsze prawie każdy z piętnastu tekstów koncentruje się na innej inkarnacji Doktora. Nie są one ułożone w serialowej kolejności, a fakt ten podkreślony jest jedynie przez opis wyglądu Doktora (czasem aż nazbyt rozbudowany: naprawdę wiem, o kogo chodzi, gdy czytam o „baby giraffe” lub potykaniu się o własny szalik) lub obecność charakterystycznego towarzysza. Takie podejście pozwala nam zwrócić uwagę na istotny fakt: jakąkolwiek Doktor nosi teraz twarz, z kimkolwiek podróżuje, jego ciekawość świata i otwartość na nieznane pozostają takie same. Z drugiej zaś strony, autorzy książki zaprosili do współpracy piętnastu mniej lub bardziej znanych pisarzy związanych z uniwersum Doktora Who, stąd każde z opowiadań charakteryzuje inny sposób narracji i inne podejście do pisanej historii. Czasami opowiadanie jest faktycznie jedynie pobudzającym wyobraźnię wstępem do naukowej części rozdziału, czasami intryguje już samym poruszonym tematem (jak opowiadanie o Ósmym Doktorze, rozgrywające się w czasie Wojny Czasu!), czasami dostajemy trochę inną wizję bohaterów, niż obecna w serialu – jak w opowiadaniu All the Empty Towers, autorstwa Jenny T. Colgan, w którym Dwunasty Doktor tańczy z Clarą w opuszczonej sali balowej, zrzuca z wieży robotyczne staruszki i jeździ na osiołku (jedno z tych trzech było kłamstwem, zgadniecie które?). Gdybym miała wymienić moje ulubione opowiadanie, z pewnością na uwagę zasługuje również The Room with All the Doors, autorstwa Jamesa Gossa, opowieść o Drugim Doktorze i otwieraniu drzwi, jedna z tych historii, w których nie mamy pojęcia co się dzieje, a i tak nie możemy się powstrzymać, żeby nie czytać dalej. Ale wydaje mi się, że opowiadania te są przede wszystkim świetnym sposobem na poćwiczenie naszej wyobraźni, nawet, a może zwłaszcza wtedy, gdy do tej pory mieliśmy do czynienia jedynie z New Who (ja również nie znam jeszcze większości klasycznych historii). No i jak często można przeczytać tak dobrze napisane i zredagowane fanficton**?
Ale opowiadania, to tylko mały ułamek tego, czym jest The Scientific Secrets of Doctor Who, przejdźmy wiec do zasadniczej, naukowej części książki. Napisana jest ona świetnym, żartobliwym, ale nieprzegadanym, stylem, z ogromną liczbą odwołań do prawie wszystkich odcinków serialu, ale i faktycznie sporą porcją naukowych faktów. Przy czym jest to nauka ciekawa, przystępnie przedstawiona i zadająca właściwe pytania. Jeśli tak jak ja połykacie artykuły naukowe niczym żelki, a równocześnie nie posiadacie wykształcenia ścisłego, z pewnością uzupełnicie swoją wiedzę na temat podstawowych mechanizmów rządzących Wszechświatem i jeszcze będziecie się przy tym dobrze bawić. Dla trochę bardziej zaawansowanych nerdów część mechanizmów może wydawać się uproszczona, a część faktów po prostu dobrze znana – nie oznacza to jednak, że nie dowiecie się z książki niczego nowego. Autorzy zadbali zresztą o to, aby ich eseje były jednie wstępem do dalszego zdobywania wiedzy – sygnalizując nam wątki warte rozwinięcia czy też umieszczając na końcu całkiem obszerny spis wartej poznania literatury. Zresztą z każdego rozdziału przebija się wyraźna, dziecinna wręcz ciekawość autorów, która w naturalny sposób staje się nagle ciekawością czytelnika, popychającą nas do poszerzenia wiedzy na dany temat.
Wracając do strony technicznej: rozdziały zostały podzielone tematycznie na trzy części: kosmos, czas i ludzkość, co podsumowuje zgrabnie zakres zawartej w książce wiedzy: dowiemy się z niej wiele na temat podróżowania przez czas i przestrzeń, konceptu regeneracji*** czy hodowania ziemniaków. Zastanawiacie się, jak działają Wojny Czasu? Jak może wyglądać hipotetyczna przyszłość ludzkości? Dlaczego nie latamy już w kosmos? Czym mogłoby być Oko Harmonii? Wszelkie tego typu pytania znajdują tutaj swoją odpowiedź – lub choćby kilka akapitów wyjaśnienia dlaczego odpowiedź brzmi „nie wiemy”.
Jak już wspomniałam, twórcy książki kładą wyraźny nacisk na fakt, iż Doktor Who ma historię dużo bogatszą niż ostatnie dziesięć lat New Who, stąd już na wstępie ostrzega się nas przed spoilerami z pięćdziesięciu dwóch lat serialu. Oczywiście nie powinno was to w żadnym stopniu zatrzymywać przed zapoznaniem się z książką – autorzy nie koncentrują się na samej fabule, czy intencjach twórców, a bardziej na tym, jak nauka i fikcja inspirowały się w czasie gdy dochodziło do niesamowitych odkryć z dziedzin fizyki czy astronomii. Zaskoczyło mnie, jak wiele prawdziwych teorii można znaleźć w taki niedorzecznym serialu, jakim jest Doktor Who – choćby czarne dziury (o których Dziesiąty Doktor mówi wręcz jako o wytworze Władców Czasu), odkryte i opisane dopiero w latach siedemdziesiątych, zostały praktycznie od razu wpisane w mitologię serialu. No właśnie, z każdym przywoływanym faktem czy każdą wyjaśnioną teorią, dowiadujemy się nie tylko jak funkcjonuje czy mogłaby funkcjonować w serialu, ale i poznajemy historię samego odkrycia. Za historią choćby naszych podróży w kosmos, kryją się setki kolejnych opowieści – czasem nie mniej niedorzecznych niż ostatnie odcinki Doktor Who. A ja uwielbiam dobre historie, może nawet bardziej od dobrej herbaty…
Jeśli nie jest to jeszcze oczywiste – jestem książką absolutnie zachwycona. Jest dokładanie taką mieszanką historii, nauki i wyobraźni, którą tygryski lubią najbardziej. Równocześnie budzi jednak refleksję na temat samej nauki i tego co popycha ludzi w stronę nieznanego. Czy Doktor nie powinien być dla nas wzorem ostatecznego naukowca, ze swoją dziecinną potrzebą zadawania pytań i wieczną ciekawością, która już nieraz wpędziła go w kłopoty? Autorzy sugerują wręcz, że nie powinniśmy oddzielać nauki od rozrywki, w końcu nawet oglądając ulubiony serial, możemy poznawać lepiej świat, w którym żyjemy. Ciekawa jest w ogóle refleksja nad tym, jak bardzo wiele Doktor Who ma do powiedzenia na temat losów ludzkości teraz i w przyszłości – ale jest to już raczej refleksja na inny moment. W każdym razie ja nauczyłam się wiele nie tylko o świecie Doktora, czy o działaniu wszechświata, ale i o tym, jak postrzegam i postrzegałam kiedyś samą naukę. I jednego jestem pewna – jest to zaiste książka dużo większa w środku.
Jeśli moja recenzja przekonuje was do zapoznania z książką, spieszę donieść, że jest ona do kupienia w formie ebooka (w całkiem przyzwoitej jak na ilość treści cenie) oraz w pięknie wydanej formie papierowej (w cenie, której w trosce o własne zdrowie psychiczne nie przelicza się na złotówki). Oczywiście jedynie w oryginale, ale absolutnie nadaje się do czytania ze słownikiem, gwarantuję, że po kilku rozdziałach będziecie zadziwieni bogactwem swojego angielskiego słownictwa. Mój własny egzemplarz zaskoczył mnie również podpisami autorów (zalety wycieczki do Forbidden Planet) i tym, że okładka pod plastikową nakładką jest jeszcze ładniejsza. Strony pachną londyńską mgłą, earl greyem i lekko metalicznym zapachem teleportacji. I wiecie co? Dużo jest magii w takiej nauce.
* „I, too, used to believe in magic, but the Doctor has taught me about science. It is better to believe in science.” – Leela, The horror of Fang Rock (1977)
** Piszę „fanfiction”, bo nie są to oczywiście opowiadania wprowadzające jakąś rewolucję w Whoniwersum, trzeba jednak pamiętać, że należą one do kanonu wydawniczego BBC.
*** Ciekawostka: książka została wydana kilka miesięcy przed emisją dziewiątej serii i w tym rozdziale zawiera dość ciekawą teorię dotyczącą powodu, dla którego Dwunasty przybrał znaną sobie twarz. Teorię, która dwa odcinki temu okazała się być bardzo bliska prawdy.
Mam w końcu książkę którą naprawdę chcę przeczytać już teraz!
Bardzo zachęcająca relacja, muszę poszukać :)
Bardzo zachęcająca recenzja, muszę poszukać :)
Cieszę się, że kogoś przekonałam :) Bardzo polecam naprawdę.
Znalazłem dwa wydania tej książki. Jedno ma Doktora, a drugie TARDIS na okładce. Ktoś wie czym się to różni?
Wydanie z TARDIS na okładce jest późniejsze o trzy tygodnie i było wydane przez inne wydawnictwo (prawdopodobnie na rynku amerykańskim), a nie przez BBC Books. Wydaje mi się jednak, że w środku nie powinny się w żaden sposób różnić :)
Hm, skoro to wydanie amerykańskie to my spodziewalibyśmy się możliwości podmiany brytyjskiego słownictwa na amerykańskie. Choć to też zależy od wydawcy i samych autorów i ich podejścia do takich kwestii chyba.
Och, no faktycznie, część słów może być podmieniona, ale nie wydaje mi się, żeby dla polskiego czytelnika miało to tak duże znaczenie, chyba, że uczył się języka z naciskiem na brytyjski lub amerykański ;) Jeśli to nie jest dla Ciebie problemem, to patrzyłabym jednak na cenę głównie.