Zaprzedaj swoją duszę Big Finish Productions
Dziś zachęcamy was do podpisania cyrografu z Big Finish.
Pomyślcie o mnie jako o demonie proponującym pakt z rodzaju podpisywanych własną… No, może nie krwią, ale powiedzmy, łzami. Oj, łez będzie sporo… Ale gwarantuję, że będziecie się także w tym piekle bardzo dobrze bawić. A o co chodzi? O wydawane przez Big Finish słuchowiska osadzone w uniwersum Doktora Who, oczywiście, i o to dlaczego warto się za nie zabrać. Siedzicie wygodnie? To zaczynamy…
Pomyślcie o tej postaci, za którą tęsknicie. Każdy z was na pewno ma kogoś takiego. Swojego ulubionego Doktora, którego odcinki możecie oglądać raz po raz i nigdy wam się nie znudzą, i żałujecie tylko, że nie ma ich więcej. Towarzysza, który odszedł za wcześnie, a tyle przygód mógł jeszcze przeżyć; a może kogoś, kto mógłby podróżować u boku Doktora, ale nigdy nie dostał tej szansy. Wroga, którego daremnie wypatrujecie w zwiastunie każdej kolejnego sezonu, a on wciąż nie powraca. Każdy z nas ma kogoś takiego na myśli, prawda? A teraz pomyślcie o tej dziurze w fabule, którą ktoś wreszcie mógłby załatać. O tym nigdy niewytłumaczonym splocie wydarzeń, który nie daje wam spokoju. Tym nagłym, bezsensownym rozwiązaniu, które zburzyło wasze teorie, a przecież można było poprowadzić akcję inaczej, lepiej. Było tego trochę… Na koniec przenieście się myślami w mroczną krainę hiatusu, gdy najnowsza seria właśnie się skończyła, następna daleko przed wami i nie pozostaje nic innego, jak obejrzeć stare odcinki po raz kolejny, a tak bardzo pragniecie czegoś nowego…
Wyobraźcie sobie, że możecie mieć to wszystko. Tak, moja bezwstydna reklama, za którą Big Finish powinno mi płacić, jest czystą, rafinowaną prawdą. Poważnie. Weźmy takie serie przygód Doktorów 1–7: wszystkie zalety klasyków bez skutków ubocznych w rodzaju kiepskich efektów specjalnych. Specyficzne medium słuchowiska pozwala na tworzenie historii niemożliwych do zrealizowania w telewizji, co szczególnie widać w serii z Ósmym i Charley Pollard, z odcinkami takimi jak Scherzo (wyobrażacie sobie oglądanie przez półtorej godziny dwóch osób chodzących w kółko w oślepiająco białej pustce? Niespecjalnie, co? A słucha się tego świetnie), The Natural History of Fear (gdzie fakt, że niczego nie widzimy, stał się podstawą naprawdę niezłego plot twistu), rozgrywająca się w iście escherowskiej przestrzeni Caerdroia (coś, czego próbowano już w 1982 roku w Castrovalvie) czy nieskończenie powielona sceneria Memory Lane.
Fani nowych serii muszą niestety jeszcze poczekać na swoich ulubionych Doktorów; za to „nowi” towarzysze i wrogowie pojawią się już niedługo u boku i naprzeciw wcześniejszych inkarnacji, a spin-offy: Torchwood oraz Przygody Sary Jane już mają swoje wersje audio. Zresztą, za większość słuchowisk z klasyków spokojnie można się zabrać bez uprzedniej znajomości oryginalnego serialu, wystarczy zazwyczaj zupełnie podstawowa wiedza na temat danego Doktora czy towarzysza. Za to przygód Ósmego lub spin-offów takich jak Iris Wildthyme, Jago & Litefoot czy Gallifrey można słuchać praktycznie bez kontekstu, i to od nich polecałabym zacząć. Obiecuję, że się nie zawiedziecie, bo z bardziej dopracowaną fabułą, złożonymi postaciami i oryginalnymi pomysłami słuchowiska są często po prostu lepsze od samego serialu.
Jeszcze wam mało zachęcania? Przypominamy więc przewodnik po słuchowiskach z Ósmym Doktorem.
duszę i portfel :(