Murray Gold i jego dzieło – muzyka w serii 5

Poprzedni album zapowiadał koniec, ten z kolei jest początkiem czegoś nowego. Murray Gold został postawiony przed ciężkim wyzwaniem – musiał sprostać wielkiej rewolucji.

Jak sprostać owej rewolucji, gdy we własnej pracy niczego się nie zmienia? Murray musi odświeżyć muzykę, pracując nad tym samym serialem, z tą samą ekipą wykonawczą i producentem. W jaki sposób nadaje się muzyce charakter postaci i jak przetrwać, gdy wszyscy inni odchodzą? Każde z tych pytań chętnie zadałabym kompozytorowi, gdybym tylko mogła. Bo to znów BBC National Orchestra of Wales, to kolejny raz Ben FosterSilva Screen Records – czy zmiany są łatwiejsze, gdy jesteśmy w bezpiecznym, znanym otoczeniu? Czy może trudniej jest wtedy tchnąć nowość w swoje prace? Gdy nie możemy zapytać, pozostaje nam ocenić ostateczny wynik. Geronimo!

Murray Gold i jego dzieło - muzyka w serii 5

Czołówka nie brzmi już tak samo – jest chłodniejsza, nieco mechaniczna, dominują w niej syntezatory i muzyka elektroniczna. Dawna, orkiestrowa aranżacja odchodzi w niepamięć, na szczęście pozostawiono nam część B utworu, czyli tak zwany middle-eight.

Część pierwsza – wyznaczanie nowych ścieżek

Już pierwszy odcinek piątej serii zakreśla nam dokładnie obszar, w którym będzie się mieścić wszystko, co może nas spotkać w tym sezonie od strony muzycznej. Down to Earth jeszcze trochę przypomina poprzednie wprowadzenia, ale już Little Amy udowadnia, że Murray Gold potrafi zbudować wielką atmosferę, posługując się niewielką obsadą. Te kilka złożonych w rodzaj suity utworów łączy z poprzednimi sezonami wokaliza (jak zwykle w wykonaniu Melanie Pappenheim i Yamit Mamo), od której kompozytor nie odstępuje. Pierwsze nakreślenie charakteru Jedenastego Doktora dostajemy już w Fish and Custard, towarzyszącemu genialnej scenie poszukiwania nowych ulubionych smaków, jednak klimat szybko powraca do motywu małej Amelii Pond w Can I Come With You? oraz Little Murray Gold i jego dzieło - muzyka w serii 5Amy: The Apple. Już na tym etapie otrzymujemy zapewnienie, że od teraz harmonia stanie się ciekawsza, a pomysły kompozycyjne bardziej wyszukane. W naszym serialu rzecz jasna nie może zabraknąć „utworów do biegania” – tych, w których mamy tempo, akcję i ten powiew bohaterskiego wymiaru postaci Władcy Czasu, dlatego raz na jakiś czas pojawia się ścieżka taka jak The Sun’s Gone Wibbly, płynnie przechodząca w Zero, a zaraz po nich…

I Am The Doctor. Kultowy, znany wszystkim temat Jedenastego Doktora. Jaka szkoda, że i on utrzymany jest w tymże stylu. Instrumentacja co prawda nie jest najbanalniejsza, ale nie porywa także nowością. Wariacje na temat tego utworu znalazły się w każdym odcinku piątej serii (a także wielokrotnie w seriach szóstej i siódmej), choć nie wszystkie oczywiście znajdziemy w albumie. Całość ogromnie wpada w ucho i faktycznie brzmi niezwykle charakterystycznie, więc na motyw głównego bohatera nadaje się wspaniale – nic dziwnego, że podoba się tak wielu słuchaczom. O wiele lepiej jednak charakteryzuje Jedenastego The Mad Man With A Box, utwór także bardzo przez Was lubiany, również podniosły, a jednak dużo bardziej liryczny i zawierający ten skrywany przez starca o młodej twarzy smutek będący znakiem wielu przeżytych lat. Amy in the TARDIS to z kolei fenomenalne muzyczne podsumowane postaci: pierwotny, delikatny temat małej Szkotki zmienia się w rockową aranżację I Am The Doctor oddającą charakter Amy starszej, rozpoczynającej swoje przygody z Doktorem. Gitary elektryczne i porządna perkusja robią swoje!

Kolejne ścieżki pochodzą już z kolejnych odcinków. The Beast Below, tytułowy utwór epizodu Bestia na dole („The Beast Below”), różni się znacznie od swoich odpowiedników z poprzednich serii. Jest kompozycją dużo ciekawiej zbudowaną i przyciąga uwagę warstwą harmoniczną. Amy’s Theme wyewolułował – jak twierdzi Murray Gold w dołączonych do płyty materiałach – dopiero podczas pierwszej podróży Amy na pokładzie w TARDIS, dokładnie tak, jak stało się to w przypadku postaci Rose. Słyszymy tu Crouch End Festival Chorus, który dla Doktora Who debiutował już w poprzednim albumie. Temat opiera się na wokalizie Pappenheim i prostej warstwie partii fortepianu z lekkim tłem sekcji smyczkowej. W rozwinięciu sekcja ta wzbogacona zostaje przez pozostałą część orkiestry i chór. Zawiązanie utworu następuje przez miarowe falowanie dynamiki (stopniowe wzmacnianie i wyciszanie na zmianę) i nagłą zmianę nastroju. Kompozytor uchwycił tu Amy Pond w sposób nienaganny – trzeba mu to przyznać. Następstwem staje się A Lonely Decision, towarzyszące scenie bezbłędnego rozczytania postaci Murray Gold i jego dzieło - muzyka w serii 5Doktora przez jego nową towarzyszkę. Wzruszająca scena została okraszona bardzo jednolitym, płynnym tłem muzycznym – ciągnącym się bezsłownym monologiem chóru z towarzyszeniem orkiestry.

Następne trzy pozycje pochodzą ze Zwycięstwa Daleków („Victory of the Daleks”) i utrzymane są w bardzo podobnym klimacie. Murray Gold zamieszcza tu wariacje na temat The Daleks – w tymże utworze należy bowiem szukać pochodzenia fragmentów A Tyrranical Menace oraz Victory of the Daleks i Battle in the Sky. Jeszcze mniej materiału dostajemy z dwuczęściowego Czasu Aniołów Kamiennych ciał („The Time of Angels” oraz „Flesh and Stone”). River’s Path nie jest jednak oryginalnym utworem: to kolejne wariacje. Tym razem – na temat poświęconych postaci River fragmentów muzycznych z czwartej serii. The Time of Angels jest znowu utrzymane w konwencji muzyki współczesnej – ma nawet fragmenty z Midnight. Te ścieżki zawsze stoją poza rankingiem, bo umiejętność pisania takich rzeczy świadczy o kompozytorze po prostu tyle, że jest nieprzeciętny.

Pięć następnych tytułów pochodzi z Wampirów w Wenecji („The Vampires of Venice”) – tu główne role obsadzono instrumentami strunowymi szarpanymi, a więc wszelkiego rodzaju gitarami i ich starszymi krewnymi oraz harfą. Nie znaczy to jednak, że nie dostaniemy pełnokrwistych, szarpanych smyczków (fantastyczny fragment Signora Rosanna Calvierri [tu dedykacja dla redakcyjnego kota hybryda01] od 3:03, czy Cab for Amy Pond). Pełne charakteru jest także The Vampires of Venice. Cztery ostatnie kompozycje na pierwszej płycie należą do Wyboru Amy („Amy’s Choice”) i dwuparterowej Głodnej Ziemi/Zimnej krwi („The Hungry Earth”/„Cold Blood”). O ile Wedded Bliss wolałabym uznać za niezaszłą pomyłkę, o tyle reszta, w formie swego rodzaju suit, przemknie niezauważona.

Część druga – Murray Gold triumfuje

Cztery ostatnie odcinki od Vincenta i Doktora po Wielki Wybuch („Vincent and the Doctor”, „The Big Bang”) oraz dwa bonusy dostały miejsce na drugiej płycie. Teoretycznie nie wiedzieć czemu akurat tym historiom poświęcono od strony muzycznej więcej uwagi. Gdy się jednak usłyszy stylowe tango z Paint czy orkiestrę malującą dźwiękiem całe obrazy w Hidden Treasures With Love, Murray Gold i jego dzieło - muzyka w serii 5Vincent – wszelkie wątpliwości zostają rozwiane. Interesującą ścieżkę dźwiękową do Lokatora („The Lodger”) rozłożono na osiem utworów, zaś resztę miejsca przydzielono finałowi sezonu. Muszę przyznać, że zupełnie mnie to nie dziwi – zakończenie piątej serii należy do moich ulubionych odcinków, zarówno pod względem muzyki, jak i pod każdym innym.

Nie skłamię, jeśli napiszę, że ten właśnie styl u Golda lubię najbardziej. Murray jest utalentowanym kompozytorem i nie potrzebuje robić hałasu, pisząc forte dla każdego instrumentu w orkiestrze, żeby zrobić wrażenie na słuchaczu. Potrafi pisać muzykę warstwowo, a więc i głęboko. Wcześniej jednak tego zbyt często nie pokazuje – soundtrack do piątej serii staje się pierwszym tego dowodem. Niejednokrotnie zdarzało mi się słuchać tego albumu jedynie od River Runs Through It do końca, bo wiedziałam wtedy, że na pewno nie będę musiała przewijać żadnej ścieżki. Polecam więc Waszej uwadze szczególnie tę część, a dodatkowo postaram się wyróżnić kilka utworów nadzwyczajnych.

Beneath Stonehenge to zbiór wielu fragmentów muzycznych, które w odcinku pozostawały w tle. Połączone w całość, budują ciekawy twór będący przekrojem całej pracy Murraya dla finału. Znajdziemy tutaj wszystko i naprawdę warto poświęcić na jego przesłuchanie te niecałe cztery minuty. Z kolei jedną z piękniejszych kompozycji będzie The Life and Death of Amy Pond, bazująca teoretycznie tylko na kompilacji kilku tematów wykonywanej w głównej mierze przez sekcję smyczkową. Kolejny raz jednak to prostota i płynna, ciągnąca się fraza poprowadzona niekończącym się legato urzekają bardziej niż hałaśliwe wrzucenie wszystkiego w jedno miejsce. Podobnym przypadkiem będzie The Patient Centurion – szczególnie, gdy dodać do tego jeszcze niewielkie smaczki w postaci, na przykład, małej solówki harfy.

Pamiętacie, co mówiłam o ciekawych pomysłach kompozycyjnych? A River of Tears wykorzystuje powszechnie znany w muzyce rozrywkowej zabieg, który znamy ze słyszenia, chociaż nie każdy wie, czym właściwie jest. Otóż charakterystyczny, słyszalny wyraźnie od 0:25 dźwięk Murray Gold i jego dzieło - muzyka w serii 5przypominający bardzo tradycyjne uderzenia fortepianu to w rzeczywistości nagranie fortepianu… od tyłu. Po przysłuchaniu się z pewnością tu zauważycie – od 0:36 słychać to już bardzo wyraźnie – dźwięk nasila się i kończy uderzeniem, a więc cykl jest odwrócony. Normalnie najpierw uderzamy w klawisze, a więc uzyskujemy uderzenie, a dopiero później dźwięk powoli się wycisza. Efekt wzmacniają także genialnie napisane skrzypce, które zaczynają każdy dźwięk niezwykle cicho, po czym następuje crescendo i nagłe oderwanie smyczka od strun – dlatego dźwięk skrzypiec również brzmi tak, jakby był odwrócony, ale w rzeczywistości nie jest. Biorąc pod uwagę dodatkowo to, że rozwiązaniem finału jest odbudowanie wszechświata na nowo przez odwrócenie czasu, możemy zebrać wszystko to do kompletu, który zatytułujemy „Murray, geniuszu!”. Kolejnym, być może także dość oczywistym, ale jednak dobrym pomysłem było stworzenie The Sad Man with a Box, które powstało z The Mad Man with a Box przetransponowanego na tonację molową. Ludzkim językiem – dostajemy ten sam motyw, zapisany tymi samymi nutami w taki jednak sposób, że całość brzmi dużo smutniej. I być może powinnam skrytykować ten wybuch wszystkiego pod koniec, ale nie skrytykuję, bo zdecydowanie jest on tam potrzebny. Tak samo, jak I Am the Doctor… znowu.

I Remember You – kluczowy moment w finale piątej serii zilustrowany został, rzecz jasna, odpowiednią muzyką: znów nieco skompilowaną, zawierającą po trochu ze wszystkiego i zamkniętą… niespodzianka! przez I Am the Doctor. Powracającym od razu w kolejnej ścieżce, Onwards!. Taki finał na szczęście został uratowany (na wersji płyty dostępnej na iTunes) bonusem. Wyjątkowo pozwolę sobie na link do serwisu YouTube, gdzie znajdziemy Emotions Get the Better of Him z odcinka Zwycięstwo Daleków („Victory of the Daleks”). To coś, w czym zupełnie się zakochałam – począwszy od wyMurray Gold i jego dzieło - muzyka w serii 5wołujących ciarki na skórze zjazdów tremolo od 0:22, przez efekty echa w sekcji dętej, zmiany metrum, bardzo umiejętne wplecenie I Am the Doctor, które tym razem nie zakończyło całości (uff…), kończąc na całym wachlarzu emocji. Drugim wartym uwagi utworem będzie – pomimo nienajlepszej realizacji – Impossible Choice. On także nie pojawił się na głównej liście ścieżek. Być może pominęliście te utwory, jeśli posiadacie inną wersję albumu. Jeżeli tak się stało, koniecznie nadróbcie zaległości.

Skoro trzeba ocenić ostateczny wynik, muszę zaznaczyć wszystkie wady. Jedną z najpoważniejszych będzie na pewno to, że pomimo dwóch płyt i 65 utworów dostaliśmy stosunkowo niewiele materiału – połowa to motywy, które wciąż się powtarzają albo ich wariacje. Być może jako kolejną ktoś mógłby wymienić ujednolicenie stylu, które wreszcie nastąpiło, dla mnie jednak jest to coś, do czego Murray Gold stopniowo dążył od początku wydawanych soundtracków i liczę to in plus. Ten sezon to pod wieloma względami pójście w stronę bajkowego wymiaru serialu i tak było także w przypadku muzyki, za co nie można kompozytora winić, bo tym sposobem warstwa dźwiękowa przystaje do warstwy wizualnej i tekstowej, na pewno nie tracąc na uroku.

Jestem także ciekawa, jak w Waszych rankingach wypada seria piąta. Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie (spróbuję się nie wzruszyć).

Murray Gold i jego dzieło - muzyka w serii piątej


Album do odsłuchania na Spotify



Śpiewaczka operowa, baristka pracująca z kawą speciality, wielka fanka jogi i Murraya Golda. Za Peterem Capaldim wyemigrowała do Szkocji - to coś mówi o poziomie fangirlowania. Gdyby miała drugie życie, zostałaby astronomem. Albo astronautką. Albo obiema, bo w sumie czemu nie?

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *