Pearl Mackie o swojej przyszłości w serialu
Pearl Mackie wypowiedziała się na temat planów, jakie wiąże z Doktorem Who. Zapytana o to, czy odeszłaby razem z Peterem Capaldim, odpowiada:
Nie wiem, cóż, to nie zależy ode mnie.
Jeśli Bill Potts zostanie na pokładzie TARDIS, będzie musiała zmierzyć się ze zmianą twarzy Doktora. Czy to zadanie byłoby trudne również dla Mackie? Aktorka wyjaśniła:
Peter jest cudownym Doktorem. Myślę, że chemia między nami jest świetna, ale to nie znaczy, że nie byłoby jej również między mną a nowym Doktorem. Zawsze trzeba się dostosować do nowej inkarnacji i ta dynamika się zmienia, bo są to inni aktorzy i inne charaktery.
Jeśli Pearl Mackie zdecyduje się na odejście, nie będzie jedyna. Oprócz pewnych pożegnań Capaldiego i Stevena Moffata mamy również informacje o zakończeniu przygody z serialem przez Michelle Gomez – choć nie jest to jeszcze pewne.
Szkoda byłoby żegnać Bill tak szybko, tym bardziej, że miała bardzo obiecujący start w serii dziesiątej. Chcielibyście, żeby została na dłużej? A może wolicie odświeżenie serialu nowym Doktorem z nowym towarzyszem?
Źródło: DigitalSpy
Za mało ją jeszcze znamy, żeby już miała odchodzić.
Z jednej strony jednosezonowy towarzysz po niemogącej sie rozstać z Doctorem Clarze wydaje się być świetną odskocznią, z drugiej – od razu polubiłem Bill i z każdym odcinkiem lubię ją coraz bardziej.
Postać Bill bardzo podoba mi się w 10 serii, ale z drugiej strony takie same odczucia miałem do Clary, a większa ilość sezonów skutecznie mnie do niej zniechęciła. Sądzę, że jeszcze jeden sezon z Bill nie jest złym pomysłem, ale mam nadzieję, że nowy scenarzysta będzie trochę lepiej prowadził towarzyszki.
Towarzysze powinni zmieniać się znacznie częściej niż Doktor. Za czasów RTD zmiany były częste, potem były powroty, znów zmiany i to było fajne. Rose robiła się już nudna. Za 11 Doktora, wątek Amy stał się wnerwiający w pewnym momencie. Clara zaczęła już wkurzać po 8 sezonie. W 9 sezonie już nie mogłem na nią patrzeć. Bill mi fajnie pasuje do Doktora, ale przy regeneracji powinna odejść.
Zgadzam się w pełni, kocham ją i nie chcę mieć jej dość, bo będą ją trzymać za długo; ale z drugiej strony nie chcę sie z nią jeszcze rozstawać… jak dla mnie idealnym wyjściem byłoby mniej więcej półtorej sezonu – nie za dużo, nie za mało, a do tego gdy byłaby w niebezpieczeństwie albo miałaby wątpliwości czy dalej podróżować, byłby ten element niepewności czy zaskoczenia (pod warunkiem, że by nam nie ogłosili pół roku wcześniej w którym dokłądnie odcinku odchodzi), którego mi strasznie po klasykach brakuje, bo w nowej serii zawsze mają kontrakty na pełne lata, i zawsze jak nas w środku sezonu podpuszczają czy towarzysz odejdzie, to i tak wiemy, że nie, bo przecież zawsze odchodzą w finale…
W klasykach przesadzają z tym w drugą stronę, tam nigdy nie wiesz kiedy ktoś odejdzie. Mnie strasznie to irytuje, ale zgadzam się, że w nowych seriach przydało by się nieco więcej niepewności co do losów bohaterów. Ale z umiarem.
Wszystko zależy od tego, czy Moffat powstrzyma się przed zepsuciem postaci Bill i od tego, w jaką stronę pójdzie jego następca. Dla mnie w przypadku Clary kompletną tragedią było wprowadzenie wątku romansowego i wysunięcie go na pierwszy plan (o telenoweli Pondów nawet nie chce mi się myśleć).
Bill jako przede wszystkim towarzyszka Doktora, postać osadzona w konkretnej sytuacji rodzinnej czy uczuciowej, epizodycznie pojawiającej się w serialu – jak najbardziej. Bill przeżywająca rodzinne i miłosne dramaty, które determinują jej zachowanie i wpływają na akcję, a potem okazują się częścią „wielkiego planu” albo przeznaczeniem – NIE.
Po niektórych zagraniach Moffata (nie tylko w „Doktorze…”) nie zdziwiłabym się, gdyby nieobecny ojciec Bill okazał się kosmitą albo coś w tym rodzaju ;-/
Ja tam nie chcę sprzątania wszystkiego po poprzednim scenarzyście. Taki przeskok jest po prostu wredny, nagle z dupy dostajesz całkowicie inny serial i wszystko w nim się zmienia. To najbardziej mi w 5 serii przeszkadzało, tak jakby Moffat chciał pokazać że to jego serial teraz, a wszystko co robił Davis do tej pory palimy na stosie. Taki przeskok jest dla mnie jakąś pomyłką. Zmiany są dobre (bo to dzięki nim serial trwa już ponad 50 lat), ale robione z namysłem i umiarem. Lubię gdy coś się zmienia, ale jak zostaje też już coś znajomego (np towarzysz). Wtedy nie ma takiej bolączki i odczucia „to już nie mój serial”