Ludzki cynizm i ekstrawertyzm, czyli Dziesiąty Doktor w pigułce

Doktor, ach Doktor, kim jesteś? Boginią w ciele śmiertelniczki? Zakorzenionym pytaniem, błędem w czasie? A może po prostu istotą, z którą powinniśmy się identyfikować… Tak samo jak my, przeżyłaś wiele, od komedii po tragedię, czasem tylko zaznając spokojnego życia. Jesteś zabójczynią? Nieszczęśniczką? Osobą chorą psychicznie? Fałszywą bohaterką? Protagonistką? Co nam mówi twoja obecność? Poszukując tożsamości naszej ukochanej Władczyni Czasu, właśnie tymi pytaniami się zajmę. Dziś, na pierwszy ogień, najtrafniejszą inkarnacją wydaje się Dziesiąty Doktor.

https://gallifrey.pl/kochamy-dziesiatego-doktora/

Allons-y! Molto bene! Dziesiąty Doktor to, można powiedzieć, chodząca charyzma. Jak większość wcieleń tego Władcy Czasu, lubi przewodniczyć, dominować – choć zawsze dba o to, by działać w porozumieniu z innymi. Być może właśnie dlatego miał tylu towarzyszy.

W drugiej serii Doctor Who Dziesiąty przeżywa pewnego rodzaju wielkie odrodzenie, znacznie większe niż typowa regeneracja. Pragnie pozbyć się traumatycznych wspomnień o Wojnie Czasu, odcina się od niej. I może właśnie dlatego w ogóle pozwala sobie na miłość do Rose Tyler, może dlatego jest na nią podatny. Wykuwa ją jednak z przytłaczającej samotności; chce tę wielką stratę zastąpić nową więzią.

David Tennant i Billie Piper na planie Doctor Who.

Na nieszczęście dla Doktora, kolejne tragiczne, zesłane przez echa przeszłości – Daleków i Cybermenów – wydarzenia powodują, że więź ta zostaje zerwana. I tu właśnie leży główna przyczyna jego losu: niemożność odcięcia się od przeszłości. W niczym nie pomaga bycie potężnym Władcą Czasu (ostatnim… Władcą Czasu). Czas jest bliższy pogmatwanej kuli niż jakiejkolwiek linii, dzieje się bardziej równolegle niż po kolei… Wibbly wobbly, timey wimey stuff. I tak, podróże w czasie, zamiast pomagać, jedynie wzmacniają siłę echa, które powraca i powraca, by zebrać na Dziesiątym obfite żniwo.

Być może to też kolejna przyczyna dla tego, jak traktował kolejną towarzyszkę, Marthę Jones. Trochę gra z nią na zwłokę, trochę lekceważy jej uczucia. Załamał się, ma tego dosyć, przynajmniej na razie. I może właśnie dlatego stworzył z Marthą tak dobry duet.

Martha Jones i John Smith

Z czasem Dziesiąty zaczyna się także wygłupiać, żartować podczas podróży. Dzięki temu z czasem udaje mu się ukrywać wielkie zadufanie, które narasta z każdym sukcesem, podczas gdy żal i smutek napędzają go jedynie do tego, by brnąć dalej w tę niemal absurdalną, groteskową grę, która przypomina niektóre zaburzenia psychiczne – jak to Doktor ma w zwyczaju (a także niektórzy inni Władcy Czasu, na przykład Mistrz). Ten mroczny aspekt jego osobowości zaczyna się coraz mocniej rozrastać w czwartej serii i osiąga apogeum, gdy Dziesiąty dystansuje się od Mistrza po tym, jak Doktor przegrywa walkę z samym sobą. Nie może uratować Mistrza. Epitafium Dziesiątego Doktora mógłby być właśnie taki moment.

Kolejnym krokiem w życiu Dziesiątego są obiecane podróże z Donną. Tutaj Doktor jednocześnie odnajduje cząstkę siebie, świetnie się z towarzyszką dogadując. Zaznał wreszcie relacji wystarczającej, takiej, która mu odpowiada. I najwyraźniej ta typowa dla Władców Czasu pewność siebie dzięki relacji z Donną urosła, powodując, że człowieczeństwo Doktora obróciło się w pewnego rodzaju agresywny utylitaryzm.

Dziesiąty (David Tennant) i Donna Noble (Catherine Tate) poznają Agathę Christie.

Jednym z przykładów takiego zachowania są zdarzenia z odcinka Ognie Pompejów („The Fire of Pompeii”) , w którym Doktor po raz kolejny wygrywa z losem. Dziesiąty to Zwycięski Władca Czasu. Widz powoli dostrzega ten egoizm, pochłaniający jego (w miarę) normalne i poczciwe życie. Dziesiąty jest już zniszczony przez to, co przeszedł – w tej i poprzednich inkarnacjach. I nagle mamy chwilowy cud, który go ratuje: spotyka kogoś, kto go zna bardzo dobrze, profesor River Song. I właśnie w odcinkach Cisza w bibliotece/ Las umarłych („Silence in the Library”/„Forest of the Dead”) Doktor zostaje niejako uratowany przed zwycięskim cynizmem; wraca do swojej pierwotnej osobowości – empatycznego człowieczeństwa.

Zaintrygowany nowo poznaną osobą Doktor czuje, że istnieje ktoś, komu zależy na jego losie i tym samym jego emocje opadają. Nie na długo oczywiście, bo narcyzm powróci wraz z kolejnym dawnym wrogiem, Davrosem. I on dobrze zna Doktora – może i nie tak dobrze, jak River Song, lecz wystarczająco, by wydrzeć z niego cząstkę tego człowieczeństwa i zachwiać poczuciem tożsamości Dziesiątego. Na tyle, by Doktor poczuł naprawdę duże wyrzuty sumienia i pożegnał się z każdym, kogo do tej pory jego człowiecze „ja” chciało mieć za rodzinę. Mamy zatem ostateczne starcie sił, które do tej pory próbowały się w Doktorze równoważyć.

Dziesiąty Doktor (David Tennant) i River Song (Alex Kingston). Kadr z odcinka "Cisza w bibliotece".

Dziesiąty najwyraźniej uważa, że należy mu się więcej niż tylko „marna” egzystencja podróżnika. Ma do tego prawo, choć z czasem widzimy coraz lepiej, co znaczy granie boga wobec jakiejkolwiek formy życia. Może na tym polegał przekaz Następnego Doktora („The Next Doctor”) i odnalezienia swojego byłego oraz przyszłego „ja”.

W tym momencie Dziesiąty ma już w sobie ten mrok. I to widać. To on włada prawami czasu i mówi to otwarcie. Czuje się jak chodzący bóg. Ostatni Władca Czasu widzi, że powinien działać sam. Seria czwarta to wojna Zwycięzcy. Konsekwencja tej boskości jest ukazana jako zagubienie, jako chęć zniweczenia zwycięstwa Pompejów i zaprzeczenia sobie samemu, zmieniając bieg wydarzeń na Marsie. Samobójstwo bohaterki Wód Marsa („The Water of Mars”) rozbudza na nowo jego empatię.

Od Dziewiątego do Dziesiątego Doktora – o wojnie, fasadach i odkupieniu win

 

Dziesiąty Doktor odczuwa wielką więź z ludzkością; musi się pogodzić z empatią wobec nich. Nasuwa się tu nawet podobieństwo do Biblii: Bóg, który stworzył ludzi na swoje podobieństwo. Widzimy konsekwencje niezmienności Doktora wobec przemijalności czasu. Dziesiąty zorientował się, że popełnił błąd typowy dla Władców Czasu, takich jak Rassillion. Takich, przed którymi przecież uciekał…

Nadchodzi czas ostatecznego końca Dziesiątego Doktora, ale on nie chce się na to godzić. We wszystkich seriach Dziesiątego można zobaczyć jego narastającą wyniosłość wobec wszystkiego, nawet własnych towarzyszy… I tak naprawdę właśnie dlatego jest to najbardziej ludzka inkarnacja Doktor(a), a mistrzowskie aktorstwo Davida Tennanta tylko to podkreśla.

Wreszcie mamy pokutę Dziesiątego w finale Do końca wszechświata („The End of Time”): powrót do tego, przed czym tak długo uciekał; kolejna konfrontacją z możliwością przegranej. I tak Mistrz staje się w pewnym sensie alter ego Doktora w tej całej historii – buduje osobowość schizoidalną i wywołuje cierpienie, ale w żadnym razie nie daje poczucia zwycięstwa.

Dziesiąty Doktor (David Tennant) i Mistrz (John Simm). Kadr z finału czwartej serii.

I to jest coś, co Dziesiąty Doktor zaczyna rozumieć. Pragnie zabić już nie tylko żyjące istoty, strzela śmiertelnie w maszynę, która przetrwała Wojnę Czasu. Próbuje się pozbyć poczucia winy, katalizatora dla jego narcyzmu. Ostatecznie spełnienie odnajduje w przyjęciu śmiertelnej dawki promieniowania. Jeszcze chce i próbuje z tym walczyć, choć w końcu zaczyna rozumieć, że powinien się poświęcić dla Wilfreda. Udowadnia tym samym, że w powinności ratowania innych tkwi coś więcej niż tylko obowiązek, ale też poczucie wartości Doktora.

I tu właśnie zamyka się rozdział Dziesiątego Doktora, Władca Czasu pozbywa się wreszcie poczucia winy po wojnie, w której miał stracić wszystko. Ta przemiana będzie jednak miała swoje skutki także dla jego kolejnych inkarnacji. Tymczasem mam nadzieję, że moja perspektywa na strukturę postaci Dziesiątego będzie dla was świeżym, innym niż dotychczas spojrzeniem na tego bohatera. Vale Decem! Vale Decem!



Wytwórca niewyobrażonej jaźni, król Chaosu, Twórca Republiki Bananowej, muzyk, pisarz, poeta,podróżnik, rysownik. Vox Populi! Vox Dei? Admirał Czwartej Floty Zerrkalij'ańskiej. Wytwarza tyle energii potencjalnej,że musi ją regulować codziennym piciem herbaty i yerby. Ogółem celestial otwarty na wszystko i robiący wiele, hipis-popkulturowiec, działający jako agent czasu i powszechnie znany jako schizofreniczny enigmatyk uciekający przed odpowiedzialnością własnych czynów wobec wszechświata.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *