Ale głupi ci Rzymianie – oglądamy „The Romans”
BBC w odcinku „The Romans” kontynuuje misję edukacyjną, zabierając widzów do starożytnego Rzymu, rzetelnie przedstawiając potwierdzone fakty i wiarygodne teorie na temat jego pożaru… Taa, jasne…
Koniec lata, przez młodszych znanego jako wakacje, to dobry moment na planowanie kolejnych urlopów. Wśród fanów kina od dawna trwa moda na zwiedzanie filmowych lokacji. Wokół takiej formy wypoczynku wyrosła już cała kultura, której najlepszym przykładem jest portal Movie Locations, nieprzerwanie wyszukujący i katalogujący każdy fragment krajobrazu, który kiedykolwiek uwieczniono na celuloidzie. I tak, miłośnicy „In Bruges” mogą odnaleźć w Brugii każdą uliczkę i każdy budynek, który odwiedzili bohaterowie, fani „Star Wars” co roku szturmują Tunezję (teraz nawet nie tylko oni), a tropem Jasona Bourne’a można zwiedzić spory kawałek Europy. Czy w tej rzeczywistości odnajdują się fani klasycznego „Doctora Who”?
Jak udowodnił odcinek „The Romans” mogą oni wsiąść do samolotu, polecieć do Londynu i zobaczyć ściany w studiu. W gorszej sytuacji byliby tylko fani „Ostatniego samuraja”, którzy polecieliby szukać filmowych lokacji w Japonii, żeby odkryć, że cały film nakręcono w Nowej Zelandii. Na szczęście ten film nikomu się nie podobał, więc nie istnieją też żadni fani, którzy musieliby stanąć przed tym problemem… Ale dość dygresji, wracamy do Doktora i Classic Who.
Ten w kolejnym odcinku drugiego sezonu zabiera nas do starożytnego Rzymu. Ponieważ czasy pełne szalonych orgii, braku umiarkowania podczas uczt i przerabiania chrześcijan na paszę dla lwów wywołują uśmiech na każdej twarzy, tak i nic dziwnego, że poświęcona właśnie im historia zaskakuje większą ilością humoru. Zapewne z tego powodu oszczędzono widzom rzeczonych orgii i karmienia lwów: żeby zmieścić w scenariuszu jeszcze więcej żartów!
Tradycyjnie już punktem wyjścia historii jest utrata dostępu do TARDIS. Po wstępnym rozeznaniu, załoga dochodzi do wniosku, że problem z czasem rozwiąże się sam, ale potrzeba im jakiegoś dachu nad głową. Zamiast, zgodnie z prawem i powszechnie przyjętą moralnością, zdobyć schronienie za pomocą ciężkiej pracy, podróżnicy włamują się do pustej willi, tym samym zostając pierwszymi w historii skłotersami. Zanim jednak zdążą wywiesić banery z hasłami „Mieszkanie prawem nie towarem, nowoczesny człowiek żyje cudzym kosztem!”, otworzyć punkt dystrybucji „Krytyki politycznej” czy chociażby zakrzyknąć „Niech budżet państwa nam finansuje na przemian in vitro i aborcję!”, na ich trop wpadają miejscowi handlarze niewolników. Okazuje się, że Rzymianie wolność osobistą traktują podobnie, jak skłotersi własność prywatną i zabierają część drużyny ze sobą.
Po kilku potyczkach bohaterowie trafiają do Rzymu, mniej więcej w połowie fabuły „Quo Vadis” – w komplecie z Neronem na tronie i wzajemnymi próbami otrucia się przy stole. W miarę rozwoju akcji Doktor dowiaduje się, że Neron ma plan przebudowy miasta i w tym celu chce wywołać Wielki Pożar Rzymu! NIE! Serio? Poważnie, ta teoria była głupia już w czasach Tacyta. Dlaczego nikt nie oskarża Witeliusza o pożar w 69 r. albo Tytusa Flawiusza o pożar w 80 r.? Okazuje się, że wersja wydarzeń, którą proponuje BBC jest jeszcze bardziej zagmatwana. Dla Nerona zniszczenie stolicy to jednak za mało, więc dla dodatkowej uciechy postanawia zabić także Doktora. Okazuje się, że tożsamość Pettuliana, którą przybrał Doktor, należała do zamachowca, który miał zabić imperatora. Doktor jednak postanawia nie zabijać Nerona, więc Neron daruje mu życie (to długa historia…).
Wychodząc, Doktor „przypadkowo” podpala makietę nowego Rzymu, tym samym podrzucając władcy taki właśnie pomysł na rozwiązanie wszystkich problemów. Kiedy wasze dzieci zapytają was, jak to było w 64 roku, włączcie im właśnie ten odcinek. Misja edukacyjna na całego!
„The Romans”
(Sezon 2, odcinki 12-15)
Czas akcji: I stulecie
O czym? Taki trochę „Rzym” z HBO, minus wszystko co fajne.
Czego nauczyłem się z tego odcinka: Urbaniści są zbędni. Z powodzeniem zastąpi ich paczka zapałek i kanister benzyny.
W poprzednim odcinku: Szedłem spać trzeźwy, wstanę pijany
– oglądamy „The Rescue”
Seven Roses: jeżeli nie widziałaś odcinka, to może Ci umknąć coś, czego nie widać, kompletnie, w tej recenzji, czyli fakt, że cała historia z Neronem i Doktorem wygrana jest w tym odcinku na mocno komicznym tonie – nie jako kontynuacja takiej historii spiskowej a la 'Quo vadis’, ale jako jej parodia. Bliżej temu odcinkowi do tradycji rzeczy takich jak „A Funny Thing Happened on the Way to Forum” (nawet nie filmu, a musicalu z 1962) – brytyjskich komedii, w których Rzym traktowany jest jako maska dla Brytanii, a w centrum jest nie wierność historyczna, tylko absurdalny chwilami humor (złote czasy tej komedii to lata 70., oczywiście). W takich przypadku, oczywiście, im bardziej stereotypowy ten obraz, tym lepiej dla parodiującego.
Przy czym zgadzam się, że w tym konkretnym przypadku te elementy humorystyczne w scenariuszu Dennisa Spoonera są mocno przemieszane z dydaktycznymi, tworząc chwilami dość niejednorodną i często-gęsto nużącą mieszankę.
Dlatego właśnie zaznaczyłam, że nie znam i tak tylko sobie teoretyzuję w oparciu o artykuł. Ale im więcej opinii się pojawia, tym bardziej mnie ciekawi ten odcinek… Muszę się wreszcie ogarnąć i znaleźć jakieś sensowne źródło klasycznych sezonów i nadrobić zaległości.