Chibnall o erze Trzynastej
Jest to niejako kontynuacja wcześniejszego wywiadu. Tym razem tematem rozmowy dziennikarzy DWM z Chibnallem jest era Trzynastej i przeanalizowanie, jak to ujął Chibnall, trzech części, z których ona się składa.
Część I – seria 11 (2018 rok)
Na początek warto zauważyć, że był to pierwszy od 1978 roku sezon, w którym nie powrócili ani dawni wrogowie, ani żadne wcześniej znane postacie. Kiedy dziennikarze DWM zwrócili na to, nie pierwszy raz zresztą, uwagę Chibnallowi, ten niewiele sobie z tego robił:
Kiedy zaczynałem, wiele osób powtarzało mi rzeczy typu: „chcesz mieć czystą kartę”.
A nie jest to wyrażenie, którego kiedykolwiek używaliśmy.
Nie patrzyłem na to z perspektywy czasu, jednak niemniej to stwierdzenie pomija Doktor, która jest centralną postacią! Doktor to ciągle Doktor, a i TARDIS też była dalej. Dlatego to nie jest tak, że nie było żadnej ciągłości.
Biorąc pod uwagę, że Chibnall nie miał ambicji przejęcia „Doctor Who”, nieszczególnie zaskakuje, że wszystkie jego pomysły na serie z Trzynastą Doktor powstały już po tym, gdy zwrócono się do niego z propozycją pracy.
Mogło być kilka pomniejszych zarysów rzeczy, które sobie notowałem, gdy byłem gościnnym pisarzem, gdzie myślałem sobie: „O, można zrobić o tym odcinek…”.
Jednak ogólnie nie użyłem żadnych starych pomysłów, bo chciałem, żeby ta era była połączona z teraźniejszością. Chciałem mieć pewność, że pomysły rezonują z tą chwilą.
Jednak rzut okiem na pomysły serii 11 ujawnia znajomą mieszankę narracji, która sięga pierwszego sezonu z 1963. Po tym, gdy nowa Doktor zostaje przedstawiona w „Kobiecie, która spadła na Ziemię” (The Woman Who Fell to Earth), wybieramy się w kosmos w „Widmowym Pomniku” (The Ghost Monument), zanim zwiedzimy historię Ziemi w „Rosie”. Chibnall zgadza się z tym:
To tradycja. Przyczyną, dla którego robi się coś takiego w swojej pierwszej serii jest to, że mówi się widowni: „To są różne typy „Doctor Who”, których możecie się spodziewać”. Zawsze piszesz to dla bystrego ośmiolatka, który ogląda serial po raz pierwszy. To jest naprawdę niezły punkt odniesienia. I teraz mówisz: „Doctor pojawia się w teraźniejszości, a potem bohaterowie zostają wyrzuceni w kosmos – więc to jest serial o kosmosie – cóż, tak jakby – ale jest to też serial o historii. Ach, ale potem wracasz do teraźniejszości na przygodę z wielkimi pająkami. A potem znajdziesz się na statku kosmicznym z małym, wygłodniałym kosmitą.”.
I tak leci to dalej z „Demonami Pendżabu” (Demons of the Punjab), który jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych odcinków. To, co widzę na tej liście [odcinków serii 11], to dużo różnych typów opowieści.
Seria 11 była jedyną z trzech serii, w czasie tworzenia której funkcjonował pokój scenarzystów, w którym pomysły i scenariusze powstawały w preprodukcji:
Nie było wówczas wielu brytyjskich pokoi scenarzystów. To był świetny sposób pracy, bo dał wszystkim wspólny język. A ponadto pisanie „Doctor Who” to bardzo samotna praca. Wysyłają cię w dzicz, żebyś to robił i jest to bardzo trudne. Daliśmy scenarzystom odcinkowe struktury i wspieraliśmy ich przez cały proces tworzenia. Wielu z nich było bardzo zaangażowanych w produkcję i mam nadzieję, że każdy uczył się od innych. To było naprawdę fantastyczne i tak obecnie tworzy się większość seriali.
Oczywiście nie mogliśmy zrobić tego z trzecią serią, ale zrobilibyśmy tak z drugą serią – po prostu nie udało się tego zgrać czasowo.
Wszyscy dobrze wiemy, jak niewiele informacji udzielano o serii 11. Wszystko trzymano w tak ścisłej tajemnicy, że nawet nie wspomniano nawet o tym, że zobaczymy Daleka w pierwszym noworocznym odcinku specjalnym. Wydawało się, że w całej serii będą wyłącznie nowi przeciwnicy. W ocenzurowanych wersjach scenariuszy Dalek funkcjonował pod pseudonimem „Kevin” i aż do ostatniej chwili nie było wiadomo o tym powrocie. Jak przyznaje Chibs:
Byliśmy rozdarci, trzymać to w tajemnicy czy też nie, i nie jestem pewny, czy dobrze zrobiliśmy. Nie sądzę, żeby istniała jakaś ogólna polityka w tej sprawie – trzeba ją dostosowywać do każdego sezonu. Myślę, że zrobiliśmy naprawdę dobrą robotę budując oczekiwanie na nasz pierwszy sezon i próbowaliśmy je nieco poluzować z upływem czasu.
Chris jest dumny z serii 11, jednak ma pewne zastrzeżenia wobec jednego ze swoich scenariuszy.
Spędziłem sporo czasu pomagając innym scenarzystom, szczególnie w tej pierwszej serii. Mieliśmy pewne problemy pod koniec i musiałem wrócić i dokonać pewnych większych poprawek. Co znaczyło, że wersja dziesiątego odcinka, [ „Bitwa o Ranskoor Av Kolos” (The Battle of Ranskoor Av Kolos) ], którą nakręciliśmy, powstała na podstawie pierwszego szkicu scenariusza. Nie sprawiał zbytnio wrażenia finału serii i stało się tak z powodu braku czasu. Dlatego jest to najmniej lubiany scenariusz spośród tych, które napisałem. Ale naprawdę przyłożyłem się do „Postanowienia noworocznego” (Resolution), więc mam nadzieję, że udało mi się nim zadośćuczynić za dziesiąty odcinek.
Część II – seria 12 (2020 rok)
Jak wspomniał wcześniej Chibnall, seria 12 będąc środkową częścią podróży Trzynastej Doktor, miała postawić pytanie „Czy w twoim życiu może być coś więcej niż myślisz?”
Odcinki, które miały sprzedać widzowi sezon są naprawdę oczywiste w drugiej serii. Zaczyna na dwuczęściowym „Spyfall”, w środku serii mamy „W ukryciu przed Judoonami” (Fugitive of the Judoon), a potem trzyczęściowiec [ „Groza w Villi Diodati” (The Haunting of Villa Diodati), „Wyniesienie Cybermenów” (Ascension of the Cybermen) i „Dzieci spoza Czasu” (The Timeless Children). Po zapowiedzeniu ich, Cybermeni na końcu pojawiają się na ekranie.
Odchodzący w tym roku showrunner uwielbiał cliffhangery, a – jak dodaje – w szczególności ten z końca pierwszej części „Spyfall”, w którym ujawniono powrót Mistrza:
Mieliśmy wielki cliffhanger na końcu „Kobiety, która spadła na Ziemię”, ale ubolewałem, że nie mogłem zrobić ich więcej w pierwszym sezonie; to trudne zrobić, by tego typu rzeczy funkcjonowały, gdy robisz bardziej samodzielną serię.
Struktura drugiej serii była zupełnie inna i to było całkowicie celowe. Zaczyna się od „Spyfall”. Za pomocą Mistrza zaczynasz przedstawiać elementy przeszłości Doktor, mając na uwadze, że inne nasze postaci [Graham, Ryan i Yaz] nie wiedzą zupełnie nic o historii Doktor.
Nie planowałem od początku, żeby umieścić Mistrza na początku drugiego sezonu, ale był on bardzo użyteczny, bo jest to postać, która wiele wie o Doktor i może powiedzieć rzeczy, które pomogą przygotować to, co nadejdzie.
Jak wyjaśnia Chibnall, Mistrz prawie zaczął żyć swoim życiem.
Jest wiele takich postaci w „Doctor Who”. To prawie tak, jakby napisać kwestię dialogu i potem zapytać samego siebie: „Co dokładnie masz przez to na myśli?”.
Chris rozmawiał wcześniej z DWM o tym, jak odwrócił się od mediów społecznościowych, unikał recenzji i ogólnie ignorował to, co opisywał jako „szum” wokół „Doctor Who”. Czy to znaczy, że nie był świadomy pozytywnego odzewu na odcinek z Judoonami?
Nie byłem zbytnio tego świadom, bo albo izolujesz się od takich rzeczy, albo nie. Ale cieszę się, że ludziom się podobało. Ten cały odcinek jest jak taki bar z przeszłości, ale tak naprawdę to seria podwójnych blefów. W zasadzie mówimy: „Macie swój odcinek z Judoonami. Ale tak naprawdę wcale nie jest o nich. Tutaj macie kapitana Jacka. Och, ale to nie jest też tak naprawdę odcinek o kapitanie Jacku.”. Odcinek nieustannie bawi się z widzem aż dotrze do momentu, gdy mówimy: „Tak przy okazji, oto nowa Doktor, o której nie mieliście pojęcia”. Pomyślałem, że ludzie mogą być wściekli. Ale uwielbiam ten odcinek i myślę, że dobrze go zrealizowaliśmy. Umiejscowiliśmy scenariusz w świetnej lokacji, obsada była świetna, nastrój był wspaniały a reżyserka, Nida [Manzoor], zrobiła świetną robotę. To było bardzo przyjemne.
Czy zawsze częścią planu Chrisa było wprowadzenie w tym momencie innej inkarnacji Doktor?
Nie, nie było. Mieliśmy całą historię do tego odcinka, która leżała w szufladzie od długiego czasu i oryginalnie była to inna postać – Judooni ścigali obcą księżniczkę czy kogoś w tym stylu.
Pamiętam, że siedziałem z Vinayem [Patelem, współautorem odcinka] i powiedziałem: „Zrobimy tę historię, ale osobą, którą ścigają jest Doktor”. Jego twarz się rozjaśniła i powiedział: „Och… Okej!”.
Wiedziałem, że musimy zrobić coś dużego w środku trzech serii i to była dosłownie połowa – piąty odcinek drugiego sezonu. To tu następuje zwrot akcji.
Chibnall uważa tak zwaną Doktor-Uciekinierkę graną przez Jo Martin za pełnoprawną inkarnację, ale nie jest przygotowany, by dokładnie określić, kiedy dokładnie znajduje się ta inkarnacja:
Ta historia stawia pytania o to, co działo się pomiędzy. Mogłaby być dowolna liczba punktów na osi czasu, do których mogłaby należeć ta Doktor, ale celowo nie powiedzieliśmy: „Ona znajduje się tutaj”.
Czy Chibnall ma swój własny pogląd, gdzie znajduje się to wcielenie na osi czasu Doktor?
Mam swoje zdanie na ten temat, ale się nim nie podzielę. Jak powiedziałem wcześniej – chodzi o rozszerzanie mitologii bez niszczenia jej jednocześnie. W latach 70. gdy ludzie mówili, że było czterech Doktorów, ten fragment w The Brain of Morbius dosłownie stwierdził: „Nie, wcale nie!”. I teraz kiedy ludzie mówią, że było trzynaścioro możemy zrobić tę samą rzecz. Daje to tej Doktor wspaniałą podróż.
Część III – „Przypływ” i odcinki specjalne z 2022 roku
W końcu nadszedł czas na trzecią część, czyli ostatnie rozdziały sagi, które dotyczyły już wyłącznie odkrywania. Chibnall wspomina trudne dni na początku 2020 roku, kiedy nastąpiło pierwsze uderzenie COVID-u, co wpłynęło na życie nas wszystkich:
Musieliśmy wszystko wyrzucić do kosza i na nowo określić, jak tworzyć „Doctor Who”.
Chibnall dalej jest zasmucony, że nie mógł kontynuować kolegialnego podejścia, które stosował w poprzednich dwóch sezonach:
Pandemia nieodwołalnie uniemożliwiła nam wykorzystanie niektórych scenarzystów, których powrót w trzecim sezonie mieliśmy już uzgodniony.
Nadal uważam, że mieliśmy ideał, jeśli chodzi o scenarzystów i upewnienie się, że był to szeroki i reprezentatywny zespół wykorzystujący kilka z najlepszych talentów pisarskich, jakie mamy w tym kraju.
Scenarzyści byli już umówieni i musieliśmy im powiedzieć: „Przepraszamy, nie możemy sprawić, że się uda.”. Czuliśmy, że jedyny sposób, w który mogliśmy iść naprzód to stworzyć krótszy, zserializowany sezon. Musiał być krótszy ze względu na obostrzenia COVID-owe, które oznaczały, że nakręcenie tego samego czasu ekranowego zajmie więcej czasu [niż normalnie]. Musiał być też zserializowany, bo nie żyliśmy już w świecie, gdzie mogliśmy mieć nową scenografię i nowych aktorów co tydzień.
Chibnall wspomina, że było także więcej gościnnych scenarzystów zaangażowanych w sześcioczęściową historię znaną później jako „Przypływ”, ale większość z nich odpadła, gdy „sprawy stawały się coraz trudniejsze”. Jedynie Maxine Alderton powróciła jako współautorka „Rozdziału czwartego: Wioska Aniołów” (Village of the Angels), jednak cała reszta została napisana przez showrunnera.
Nie wybrałbym tworzyć serialu w ten sposób i nie zdecydowałem się go tworzyć w ten sposób. Nakręciliśmy dwa sezony historii, które były relatywnie samodzielne, ale sądzę, że język telewizji zmienił się w międzyczasie.
Dalej są seriale takie jak „Z pamiętnika położnej”, „Śmierć pod palmami” i „Milczący świadek”, ale nie przychodzi mi teraz do głowy zbyt wiele seriali, które są teraz tworzone, a które nie są serializowane.
W związku z tym tworzenie „Przypływu” jako jednej historii miało sens z punktu widzenia współczesnej telewizji.
Chibnall porównuje „Przypływ” do sześcioczęściowych odcinków „Doctor Who” tworzonych w latach 60. i 70.:
Różnica była oczywiście taka, że w tej serii każdy odcinek był także samodzielny. Apokalipsa była rzecz jasna wstępem do historii, ale gdy tylko dotarliśmy do [drugiego rozdziału] „Wojny Sontaran” (War of the Sontarans) mieliśmy przejścia/cięcia z Krymu na Świątynię Atropos.
A potem mamy Dana i Karvanistę robiących zamieszanie na sontarańskim statku. Te różne czasy i miejsca współistniejąc dały temu odcinkowi świetną energię. Są w tym wszystkie smaki, co naprawdę lubię.
Czy kiedykolwiek dowiemy się czegoś więcej o „utraconym” trzecim sezonie, który zastąpił „Przypływ”?
(Chibnall kręci głową) Nie było żadnego sezonu, naprawdę, dlatego że nie dotarliśmy tak daleko i wiele postaci, potworów i innych pomysłów, które już powstały zostały przeniesione do „Przypływu”. Bardziej chodzi o to, że zanim zdaliśmy sobie sprawę, że musimy przestać, scenarzyści zaczynali pracować nad dodatkowymi pomysłami. To właśnie musieliśmy stracić, a szkoda.
To dość fanowskie, zastanawiać się nad tym, co nie powstało, tak jak to było z „Shadą”[1]Planowana historia z 1980 roku, która została porzucona w połowie produkcji. Była to ostatnia sześcioczęściowa historia z klasyków, a jej autorem był słynny Douglas Adams. Odcinek stał … Kontynuuj czytanie Jednak powiedziałbym, żebyście popatrzyli na to, co rzeczywiście zrobiliśmy. Mieliśmy tyle szczęścia, że zdołaliśmy w ogóle nakręcić „Przypływ” i każdy tak ciężko pracował, by to osiągnąć.
Trzy odcinki specjalne, z których na razie widzieliśmy tylko dwa, także powstawały pod COVID-owymi obostrzeniami przy ostrożnym żonglowaniu dostępnym budżetem.
Nie byliśmy nawet pewni, czy zdołamy nakręcić [noworoczny odcinek] „Sylwester Daleków” (Eve of the Daleks). Musiałem go napisać w ciągu tygodnia, inaczej mielibyśmy jeden odcinek mniej.
Można różnie oceniać jakość trzynastej serii i kolejnych odcinków, wydaje się jednak, że warto docenić chęć i ogrom pracy, by mimo niesprzyjających warunków dostarczyć nam dziewięć kolejnych odcinków. Jednak za co zapamiętają Chibnalla książki o historii serialu? Czy moment definiujący jego erę to obsadzenie pierwszego ekranowego żeńskiego wcielenia Doktor, a może będzie to wątek Dziecka spoza Czasu, który zmienił sporo w przeszłości głównej postaci tego serialu? Co o swoim dziedzictwie sam showrunner?
Najważniejszą rzeczą w tworzeniu „Doctor Who” we współczesnej erze jest to, że musisz ciągle się rozwijać i zmieniać. Musisz zadawać pytania, które mogły zostać odłożone na bok lub zignorowano je. Trzeba robić nowe rzeczy. Musisz zostawić po sobie ślad. Ale my mieliśmy już naszą kolej. Russell [T. Davies] lub ktokolwiek, kto przyjdzie po nim, może usunąć to, co zrobiliśmy z Dzieckiem spoza Czasu dosłownie w dwóch zdaniach. Cieszę się z tego, gdzie wszystko jest teraz, ale nie jestem na tyle egoistyczny, by sądzić, że nigdy nie można temu zaprzeczyć ani tego wymazać.
Odcinek regeneracyjny jeszcze przed nami, ale dla Chibnalla kręcenie swojego ostatniego odcinka jest już szczęśliwym wspomnieniem.
W ciągu kilku ostatnich dni miały miejsce naprawdę wspaniałe rzeczy. W ostatnim dniu Jodie była muzyka i wszyscy tam byli. To była taka dobra, taka szczęśliwa grupa ludzi. Oczywiście to były trudne czasy, ale to było przytłaczająco radosne doświadczenie. Praca jest wzlotem.
źródło: Doctor Who Magazine #577
Przypisy
↑1 | Planowana historia z 1980 roku, która została porzucona w połowie produkcji. Była to ostatnia sześcioczęściowa historia z klasyków, a jej autorem był słynny Douglas Adams. Odcinek stał się podstawą do napisania później przez niego „Holistycznej Agencji Detektywistycznej Dirka Gently’ego”, pierwszej z trzech książek nieumiejscowionych w Whoniwersum. Z kolei książki te były inspiracją dla powstania serialu BBC o tym samym tytule, co pierwsza książka, co w pewnym sensie zatoczyło koło. Gorąco polecam przy okazji. Zdecydowanie warty obejrzenia i choć humor może nie trafić do każdego w głównym bohaterze jednak widać bardzo mocno doktorowatą postać. Być może kiedyś powstanie w jakiejś formie trzeci sezon. |
---|