Steven Moffat o swoich niewykorzystanych pomysłach
Po swojej siedmioletniej przygodzie z Doctor Who Steven Moffat wreszcie przyznał się, że żałuje dokładnie dwóch rzeczy. Chodzi oczywiście o dwa rodzaje potworów-kosmitów, w tym jednego z klasycznej ery serialu, które to miał nadzieję odświeżyć bądź ukazać w zupełnie nowych odsłonach.
Pierwszą z wymienionych ras są Autoni, bardzo lubiani przez Moffata. Roboty przypominające wystawowe manekiny po raz pierwszy pojawiły się w finale piątej serii Otwarcie Pandoriki/Wielki wybuch („The Pandorica Opens”/„The Big Bang”), ale z wyjątkiem odcinka Rose rozpoczynającego reboot serialu z 2005 roku nie pokazali się w nowych seriach. Drugim potworem jest zaś jego własne dzieło:
Wydaje mi się, że potworem, któremu mogłem dać więcej życia, była Cisza. To bardzo dobry pomysł, którego nigdy później nie ośmieliłem się rozwinąć i sam nie wiem dlaczego. Wprawdzie napisałem czterdzieści dwa odcinki, jeszcze więcej współtworzyłem, więc wydaje mi się, że dotknąłem się niemal wszystkiego, czego mogłem. Najwyższa pora się mnie pozbyć!
Wypowiadając się na temat swojej obecności na pokładzie TARDIS, Moffat przyznał, że według niego wszystkie odcinki wypuszczone w okolicy pięćdziesiątej rocznicy istnienia Doctor Who to osiągnięcie, z którego jest szczególnie dumny.
Stworzyliśmy kawał dobrej telewizji. Dzień Doktora („The Day of the Doctor”), Przygoda w przestrzeni i czasie („An Adventure in Space and Time”), Noc Doktora („The Night of the Doctor”)… Wszystko to było wspaniałe.
Przeprowadziliśmy obchody pięćdziesięciolecia Doctor Who i okazało się to wielkim sukcesem. Nikt nie wierzył, że się na to porwiemy, a jednak to zrobiliśmy, z czego jestem ogromnie dumny. W tamtym czasie to było prawdziwe piekło, ale efekt, jaki osiągnęliśmy, był wart tych męczarni.
Mimo że wielu fanów nie cieszy się z odejścia Stevena Moffata, on sam twierdzi, że pogodził się już z tą myślą.
Nie czuję żadnej nostalgii ani melancholii, pewnie dlatego, że wciąż jeszcze pracuję na swoim stanowisku. Dopóki nie zamknęliśmy planu zdjęciowego odcinka świątecznego, nie czułem całej tej presji, w której tkwiłem od 2009 roku. Kiedy tylko domknęliśmy zdjęcia, poczułem się wolny i wcale nie czuję smutku. Nie będę planował całego życia tylko po to, żeby dokończyć projekty wymagające dokończenia. Teraz jestem szczęśliwy z tym, co mam. W przyszłości pewnie będzie mi kiedyś smutno, ale teraz? Czy mam spędzić całe życie w stresie, do cholery? Jest pięknie!
Tymczasem pozostaje nam czekać do odcinka świątecznego, w którym Peter Capaldi wystąpi u boku Davida Bradleya, zaś następna seria z udziałem Jodie Whittaker w roli Trzynastki pojawi się u schyłku jesieni 2018 roku.
Źródło: Digital Spy
Jak nie umrę do Gwazdki, to na sto procent sczeznę do jesieni D:
A to już potwierdzone na 100%, że 11 seria dopiero na jesieni będzie? :O Myślałem że to tylko plotki na razie, wynikające głównie ze słów Moffata.
Nie, nie ma jeszcze daty – ale jako że zdjęcia mają się rozpocząć jesienią, trzeba się liczyć z tym, że produkcja zajmie koło roku, zwłaszcza że to nowa, niezgrana jeszcze ekipa.
Prawie cały rok bez Doktora?? Tyle czekania? Dlaczego? Czym sobie na to zasłużyliśmy??
ej, ja się tam cieszę, że tych pomysłów nie wykorzystał. Autoni mogliby wrócić, gdyby ktoś miał naprawdę ciekway pomysł, jak ich rozwinąć; ale gdyby mieli po prostu być żeby być, to w sumie po co? aż tak fascynujący nie są. Cisza była super, i dobrze, że nie stała się tak nadmiernie do znudzenia wykorzystywana/wypromowana jak Płaczące Anioły, które też były genialne, ale z każdym kolejnym pojawieniem się/wzmianką miałam ich dość.
p.s. dołączam się do chóru jęczącego poniżej: aż do jesieni mam czekać??