Twórczość fanowska: Z pamiętnika Tegan
Fikaton Ginny już się skończył, ale to nie znaczy, że my zamykamy nasz cykl. Twórczość fanowska pozostaje otwarta.
Tym razem nasz cykl, Twórczość Fanowska, zabiera was w świat opowiadania Dominka.
Wiele lat temu, na forum literackim Artefakty, wziąłem udział w pojedynku, na potrzeby którego stworzyłem poniższy tekst. Walka była bardzo wyrównana, choć przeciwniczka znaaaacznie lepsza niż ja w pisarskie klocki. Generalnie rzadko jestem naprawdę zadowolony z własnych dokonań pisarskich, ale tu było inaczej. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Z pamiętnika Tegan
W TARDIS nie ma dnia ani nocy. Budzisz się po kilku godzinach zasłużonego odpoczynku i nie masz pojęcia, która godzina. Może zastanawianie się nad tym nie ma sensu, gdy mieszka się w wehikule czasu, ale odpowiednikiem wschodu słońca jest tu moment, gdy, wchodząc do kuchni, widzisz kompanów pijących kawę.
Pochodzimy z różnych planet i dzieli nas bardzo wiele, ale mamy wspólną cechę: tym właśnie mierzymy życie i jego małe lub większe etapy. Filiżankami kawy. A może nawet jej łyżeczkami, skoro nikt z nas nie sypie do filiżanki więcej niż jedną naraz.
Nazywam się Tegan Jovanka. Wzorem mojego ojca postanowiłam pisać pamiętnik.
***
Czajnik pełen wody na dzisiejszą filiżankę kawy nastawiony. Dopóki nie zacznie gwizdać, mam czas na pisanie.
Ostatnio ciągle byłam niewyspana, ale na szczęście to już za mną. Nie, ten cholerny stalowy bubel, Kamelion, nadal jest z nami. I nadal głośno śpiewa średniowieczne pieśni o wojnie z Saracenami, gdy ja chcę odpoczywać. Ale na szczęście Turlough pożyczył mi świetne dźwiękoszczelne nauszniki. Zmienił się na lepsze od czasu przygody z Wiecznymi. Zaczynam go naprawdę lubić.
Dopiero teraz widzę, jak to brzmi. Nie, nie w takim sensie. Już wprawdzie nie jest takim samolubem, a i całkiem niebrzydki z niego chłopak, ale nawet nie pochodzimy z tej samej rasy. Ja jestem Ziemianką, a on… no właśnie, nawet nie wiem kim. Romans międzygatunkowy? Taki pomysł za dobry mógłby uznać tylko jakiś scenarzysta, i to mierny. Potem wystarczy jeszcze dorzucić kataklizm średnich rozmiarów zwieńczony oczywiście przymusowym rozstaniem pary, koniecznie na plaży, bo gdzie indziej, i voilà! Niewyżyte panienki w przedziale wiekowym dwanaście-piętnaście na pewno to kupią.
Robię się cyniczna. Prawdą jest, że podróże kształcą, ale podczas moich, z Doktorem, naoglądałam się chyba za dużo zła.
***
Kolejny, nazwijmy to umownie, dzień i kolejna łyżeczka kawy, która czeka na zalanie wrzątkiem. A ja się zastanawiam, co o pomyśle pisania pamiętnika powiedziałaby Nyssa. Mądra, kochana Nyssa. Zawsze myśląca najpierw o innych, a dopiero potem o sobie. To właśnie dlatego już jej tu nie ma, postanowiła wspomóc spotkaną przez nas kiedyś grupę szukającą lekarstwa na kosmiczną wersję trądu. Rozumiem, czemu podjęła taką decyzję, ale i tak za nią tęsknię. Zżyłyśmy się ze sobą, być może dlatego, że obu nam najbliższe osoby zabrał ten sam drań, kosmiczny maniak każący się nazywać Mistrzem. Nienawidzę go z całego serca. Wracając jednak do Nyssy, niewykluczone, że najbardziej zbliżył nas do siebie czas, który obie przepłakałyśmy po śmierci Adrica. Wiele razy robił głupstwa, ale i dla mnie i dla niej był niczym młodszy brat. Irytujący, mały braciszek. Jego też mi brakuje.
***
Znowu odróżniam dzień od nocy. Teraz kawa jest już tylko poranna.
Tak, odeszłam. Opuściłam TARDIS, Doktora i Turlougha. No i Kameliona. Aż dziw bierze, że chce mi się o nim wspominać.
Czemu nie chciałam zostać? Chyba po prostu nareszcie do mnie dotarło, że nawet Doktor nie zawsze jest w stanie uratować wszystkich. Wróć, źle. To wiedziałam od dawna. Teraz zdaję sobie sprawę, że czasem nie jest w stanie uratować nikogo. Nie winię go, zrobiłby to, gdyby mógł.
Ale kiedy już coś takiego zrozumiesz, podróże przestają być zabawne.