Torchwood: Children of Earth. Recenzja

Zaczęło się, a jakże, od Dwunastego Doktora. Kiedy zostałam fanką Petera Capaldiego, poczułam potrzebę zapoznania się z jego filmografią. Padło na Torchwood: Children of Earth, trzecią serię lubianego spin-offu Doktora Who. Kolejna odsłona Whoniwersum, te sprawy. Miałam jednak małe wątpliwości, bo moje wcześniejsze doświadczenia z Torchwood były takie sobie. Skończyło się… zachwytem! Pięć niemal godzinnych odcinków obejrzałam w ciągu dwóch dni. I bardzo źle zniosłam (wymuszone okolicznościami) przerwy w bliskim kontakcie z serią.

O fabule

Coś przejmuje władzę nad ziemskimi dziećmi. Coś, to znaczy kosmici, nazywani 456. Instytut Torchwood, którym dowodzi kapitan Jack Harkness (ulubieniec fanów Whoniwersum, okazjonalny towarzysz Doktora), zajmuje się takimi sprawami i postanawia działać. Rzecz w tym, że zaangażowanie Instytutu nie jest mile widziane. Co więcej, Jack i spółka znajdują się w poważnym niebezpieczeństwie. Władze Wielkiej Brytanii chcą się ich pozbyć! Wszystko przez pewną mroczną tajemnicę… Ma ona wiele wspólnego z Jackiem oraz najeźdźcami z kosmosu.

Bolesne prawdy

Trzecia seria Torchwood nie ucieka od trudnych tematów. Postaci – z Jackiem na czele – często podejmują kontrowersyjne decyzje. Politycy realizują własne plany i nie sposób nazwać ich niewinnymi; to wszystko zmusza do refleksji. Ważne dla serialu są sceny o możliwych sposobach na zażegnanie światowego kryzysu oraz (dla realnej ludzkości też, jak sądzę) treść tych scen. Świat Torchwood można określić jako bardzo mroczny… Wygląda jednak realistycznie pod względem psychologicznym, co budzi niepokój, ale dobrze świadczy o serialowej ekipie: twórcach i aktorach.

Serial dla odważnych?

Przyznaję, uważam te odcinki za mocne. Są wymagające, poruszające, często brutalne, a chwilami nawet obrzydliwe. Pewnie nie każdego przekonają, bo tak to już z Torchwood bywa, ale uważam, że dobrze jest, jak jest. Niektórzy będą się trzymać od serialu z daleka tak czy owak, więc nie pokazujcie go zafascynowanym Whoniwersum dzieciakom i zadeklarowanym wrażliwcom… Znajdą się jednak amatorzy takiego zestawu i nie powinni czuć się zawiedzeni. To zestaw kontrowersyjny i mądry. Z przesłaniem.

John Frobisher: bohater wyjątkowy

Przyszedł czas na specjalny akapit o roli Petera Capaldiego. Czuję się usprawiedliwiona. Dwunasty Doktor, pamiętacie? Urażonych serdecznie przepraszam! Peter Capaldi gra w Torchwood Johna Frobishera, generalnie człowieka władzy. Okoliczności i przełożony (premier Wielkiej Brytanii) mocno wplątują Johna w sprawę 456, co kończy się źle. Uważam ten wątek za bardzo smutny… Powstał, mimo wszystko, bohater wspaniały, wielowymiarowy; ja jestem pod dużym wrażeniem. John wydaje się być nudny, ale to tylko pozory, bo Frobisher ma swoje momenty i ciekawe wady. Bardzo mi się podoba, że Capaldi zbudował postać na spokojnie, niemal bez fajerwerków, a jednak Frobisher całościowo zachwyca.

Polecam serdecznie tę serię. Prezentuje dobre science fiction, porusza, świetnie pokazuje ludzką naturę (i nie tylko ludzką). To istotny kawałek Whoniwersum. Zdecydowanie warto go poznać.

Lubicie Torchwood? Która seria jest waszą ulubioną? Co sądzicie o Children of Earth?



Lubi seriale, musicale, BBC i swoje marynarki. Za dużo czyta. Nosi glany. Nie zamierza dorastać. Jest fanką Petera C. i wielbicielką wad Dwunastego Doktora.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

6 thoughts on “Torchwood: Children of Earth. Recenzja

  1. „There’s one thing I always wanted to ask Jack. Back in the old days. I wanted to know about that Doctor of his. The man who appears out of nowhere and saves the world; except sometimes he doesn’t. All those times in history where there was no sign of him … I wanted to know why not. But I don’t need to ask anymore. I know the answer now: Sometimes the Doctor must look at this planet and turn away in shame.”
    Torchwood to taka ciekawa sytuacja: sięgamy po niego, bo chcemy więcej Doktora Who, a tymczasem jest tam całe Whoniversum z wyjątkiem Doktora. I z każdym odcinkiem mocniej za Doktorem tęsknimy. Bo o ile w Przygodach Sary Jane Doktor jest obecny duchem, a może należałoby powiedzieć, że Sarah Jane jest Doktorem, o tyle Torchwood to świat bez Doktora: źli obcy, niebezpieczne artefakty i wystraszeni, pełni wad ludzie. I moim zdaniem Torchwood nie jest przeznaczony dla starszej widowni ze względu na seks czy przemoc, tylko dlatego, że jest w nim tak przygnębiająco realnie i przerażająco mało nadziei. Tak mało, że parę odcinków i nawet dorośli prędko wracają do świata z Doktorem. Bo gdy już go poznają, to okazuje się, że go potrzebują.

  2. W sumie do tej pory nie obejrzałem ani jednego odcinka Torchwood. Źle mi z tym, ale nie wiem jak się za to zabrać. Przede wszystkim nie wiem gdzie oglądać. Ale jak mniemam warto (zwłaszcza jeśli się jest fanem uniwersum)?

  3. Dzieci ziemi zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Mroczny i poważny pięcio odcinkowiec. Cały sezon to w przeciwieństwie do poprzednich jedna spójna historia co było strzałem w dziesiątę. Tu w 3 sezonie ma się wrażenie ciągłego napięcia, które coraz bardziej narasta. Serial budzi grozę i jest poważny. Wcześniejsze odcinki działy się głównie w Cardiff, a ten dzieje się w Londynie i częściowo też na całym świecie. Skala problemu jest poważna, w dodatku ekipa torchwood jest mniejsza niż wcześniej. Wcześniejsze odcinki wprawdzie też był mroczne, ale zawierały też bardziej optymistyczne motywy, czy szczyptę humoru. Tu jej nie ma. Gdy obejrzałem pierwszy odcinek dzieci ziemi pomyślałem sobie: „Koniec śmieszkowania, żarty się skończyły”.

  4. 3 seria jest świetna. Ja Torchwood odpuściłam sobie po 4 pierwszych odcinkach, ale wróciłam na 3 serię bo słyszałam że jest dobra i odcięta od pozostałych. Na początku liczyłam na kolejny zawód z rodzaju tych z 1 serii (kosmita żywiący się energią orgazmu O_O), a tu takie zaskoczenie. Spójna jednolita historia,dobrze budująca napięcie, ciekawa i przejmująca. Zupełnie inny serial. A historia w tym sezonie to kawałek naprawdę dobrego SF.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *