Steven Moffat o przyszłym towarzyszu i scenarzyście

„Wielki Moff” zdradził ostatnio nieco szczegółów dotyczących przyszłości serialu. Moffat wypowiedział się o swoim następcy i kolejnym towarzyszu.

W ostatnim numerze Radio Times Steven Moffat stwierdził, że nie myśli jeszcze o nikim konkretnym jako kandydacie na nowego towarzysza,  ale uważa, że będzie to dobry sposób na początek kolejnego sezonu. Podobno zespół produkcyjny ma „naprawdę fajny nowy pomysł, jak to rozegrać”.

Większość z nas życzyłaby sobie chyba tym razem jakiejś odmiany – towarzysza niebędącego człowiekiem albo przynajmniej człowieka z innej epoki. Oczywiście musi to być ktoś, z kim widz będzie się w stanie jakoś utożsamić – towarzysz jest w końcu dla niego bramą do serialu. Byle tylko nie byłby to kolejny obiekt westchnień Doktora lub młoda, piękna, współczesna Brytyjka.

Moffat wspomina również o odejściu z serialu. Nie nastąpi to jednak wcześniej niż za rok, ponieważ ma już podpisany kontrakt na dziesiątą serię. Póki co nie mówi otwarcie o zwijaniu manatków, ale brzmi to jak snucie planów związanych z przekazaniem władzy:

To kwestia, w którą jestem aktywnie zaangażowany, W Doktorze Who wszystko jest trudne. Włącznie z odejściem. Na pewno nie zostawię serialu rozgrzebanego, zbyt wiele dla mnie znaczy. Nie ukrywajmy, to jest spory problem. Ale znajdziemy rozwiązanie.

Trzeba przyznać, że serial potrzebuje porządnego wstrząsu i zmian raz na kilka lat, żeby mógł pozostać świeży i atrakcyjny. Nowy Doktor to nie wszystko – potrzebne jest świeże i ożywcze podejście kogoś, kto nie jest zmęczony niekończącym się, rygorystycznym planem produkcji tak wielkiej marki. Może ktoś taki jak Toby Whithouse podołałby temu zadaniu?

A jakie są wasze wizje nowego towarzysza/towarzyski i producenta/producentki?

Źródło: Kasterborous



Miłośnik fantastyki, tolkienista, fan brytyjskiej muzyki i seriali (w zasadzie wszystkiego co brytyjskie).W DW wkręcony od 2014. Jego ulubione inkarnacje to Ósmy i Jedenasty Doktor. Cosplayer i konwentowicz. Powoli brnie przez klasyczne odcinki. Pasjonat wszelakich wątków mitycznych i przetworzeń tzw. „kultury wysokiej” w popkulturze. Do tego (meta)narracje superbohaterskie, legendy arturiańskie i prerafaelici. I parę(naście) innych rzeczy.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

11 thoughts on “Steven Moffat o przyszłym towarzyszu i scenarzyście

  1. Troszkę się obawiam, że WIelkiemu Moffowi będzie się wydawało, że nowa towarzyszka jest przecież całkowicie, no kompletnie inna niż wszystkie, a w rzeczywistości jednak nie oprą się pokusie odlania z tej samej sztancy. Pewnie też będą chcieli, żeby jednak była Ziemianką, żeby mieć pretekst do tych regularnych odcinków na Ziemi ;) Albo może wątek hybrydy powędruje w stronę babci Doktora z Chrzanowa albo innej rodziny, to by było bardzo Moffatowe ;)

    1. Troszkę mocno obawiam się tej samej rzeczy, choć akurat nie sądzę, żeby Moff odważył się tak rozegrać wątek hybrydy. Ale już wolę jego własną babcię, niż współczesną ziemiankę, na co się zanosi. Ale cóż zrobić, ponarzekam przez kilka dni i pokocham pewnie kolejną towarzyszkę tak, jak poprzednie ;)

      1. Skąd ludzie właściwie wiedzą na co się „zanosi” na niedługą przyszłość w Doctorze Who, już poza obecnym sezonem? Serio, w przeciągu ostatniego miesiąca słyszałem gdzieś tu na gallifrey.pl i to chyba nawet dwukrotnie, że są „poważne” przesłanki i „zanosi” się na to, że w następnym roku nowej serii nie będzie i zmieni się aktor grający Doktora na Richarda Maddena (serio?). Oczywiście oficjalnie już wiadomo, że te „poważne” przesłanki były z powietrza chyba.

        1. O pogłoskach o braku serialu w przyszłym roku pisaliśmy akurat tylko i wyłącznie je dementując. O Maddenie jeśli już coś było to na zasadzie, że „fandom/media go tak obsadzają”, ale na pewno nie pisaliśmy niczego, w stylu „poważnych przesłanek”. Za to to o czym pisze Kati, po prostu dość łatwo można odczytać jako wynikające z wypowiedzi Moffata (skoro szuka kolejnej towarzyszki i skoro poza jednym Rorym, w całym New Who wszyscy towarzysze* Doktora to były współczesne Ziemianki i poza Donną, wszystkie były młode).

          * W sensie towarzyszy pełnoprawnych, nie tych, których fandom także traktuje jak towarzyszy (np. kapitan Jack by się tu łapał), ani tym bardziej „prawie towarzyszy” (jak kolejna współczesna, młoda Ziemianka, Sally Sparrow).

  2. Toby Whithouse z jednej strony ma bardzo dobre odcinki, ale z drugiej nie odcinają się tak jak odcinki Moffata za ery RTD, więc nie wiem co o tej kandydaturze sądzić.

    Poza tym, nie zrzędźmy już na tego biednego Moffata. Wyobraźcie sobie, że zupełnie jakimś cudem omijaliście wszystkie, dosłownie 100% informacji behind-the-scenes od czasów 5 sezonu. Próbuję sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji i mam wrażenie, że uznałbym, że od 8 sezonu zmienił się showrunner. Czemu?

    Moffatowi udało się coś niesamowitego i od 8 sezonu zmieniła się stylistyka, ton i wątki, do tego stopnia, że jest to zmiana równie wielka, jeśli nie większa, niż pomiędzy 4, a 5 serią. Dlatego każde gadanie o braku świeżości wkładam w zakładkę marudzenia.

    1. Zmiana była, wybór nowego Doktora – genialny, ale 8 seria akurat aż tak wielu fanów nie zachwyciła, podczas gdy 5 przekonała w wielu przypadkach nawet ludzi, którzy nie mogli przeżyć odejścia 10, więc zmiana nie musi oznaczać zmiany na coś świeżego.
      Ja na Moffata zrzędzić nie lubię, bo choćby mnóstwo rzeczy mi się nie podobało (psychologia postaci zawsze kuleje, od 6-7 aż do drugiej połowy tego sezonu jakoś nie umiałam się zaangażować w serial, nie licząc obchodów rocznicy, które moim zdaniem były urządzone wspaniale), to kilka rzeczy, które zrobił zachwyciło mnie tak strasznie, że już zawsze będę skłonna wypastować mu buty, gdybym go kiedyś spotkała :)
      To nie znaczy, że ufam mu w kwestii konstruowania postaci kobiecych w ogóle (River trzyma się cudem), a towarzyszek w szczególności, bo po prostu żadna z nich mi się jako postać nie podobała i były w moich oczach strasznie podobne akurat.

      1. Postaci kobiece u Moffata kuleją? Serio? Słyszałem często ten argument, ale go nie rozumiem.

        Jeśli pominąć jedną jedyną Donnę Noble, to jakie właściwie mamy interesujące postaci kobiece w New Who, których NIE stworzył Moffat?

        Właśnie spisuję postaci kobiece, które mnie w jakiś sposób zainteresowały w New Who:
        Nancy (Empty Child/Doctor Dances), Madame de Pompadour (The Girl in the Fireplace), Sally Sparrow (Blink), River Song, Elizabeth X, Madame Vastra i Jenny, Kate Stewart (wiem, że była stworzona gdzieś w EU, ale jej obecną „wersję” wykreował w dużej mierze Moffat), Osgood, Journey Blue (Into the Dalek), Saibra (Time Heist), Cass i O’Donnell (Under The Lake/Before The Flood), Ashildr/Me, Missy(? – w końcu nie do końca ją stworzył, ale obecną inkarnację).

        Nic tutaj nie oszukuję, jakoś tak się dziwnie składa, że na tej obszernej liście w zasadzie tylko Cass i O’Donnell z historii Whithouse’a były interesujące poza kreacjami Moffata.

        No i Amy i Clara były świetnymi towarzyszkami, dużo lepszymi niż Rose czy Martha (choć przyznaję, że Martha jest niedoceniana, choć i tak ustawiłbym ją poniżej). Nie mówię już o takich postaciach kobiecych jak matki z czasów RTD… Może i nawet realistyczne były – realistyczne, ponieważ na tym świecie zdarzają się tak okropni ludzie, choć na szczęście nie są powszechnie występujący.

        1. Nie zgadzamy się w ocenie w ogóle. Amy w ogóle nie była dla mnie postacią, była zlepkiem dziwacznych koncepcji fabularnych bez żadnych cech wewnętrznych. Clara bardzo długo również nie była osobą, tylko chodzącą tajemnicą, potem dużo się mówiło o tym, jaka jest – właściwie z sufitu, nic z tego nie było widać. Pierwszy raz zobaczyłam w niej jakąś dziewczynę z własnymi cechami pod koniec zeszłego sezonu. Nienawidzę matek z czasów RTD, po prostu ich nie cierpiałam, ale były psychologicznie prawdopodobne, reagowały na wydarzenia w zrozumiały sposób. Zdecydowanie wolałam Rose i Marthę, umiałabym je opisać, uwierzyć w to, co przeżywają – o Amy i Clarze mogłabym opowaidać, co je spotkało i co Doktor (Moffat w dialogu) o nich twierdzi. Moffat w ogóle nie umie pisać postaci, które zachowują się jak ludzie, spójnie, przeżywają znaczące wydarzenia dłużej niż dwie minuty czasu ekranowego (ostatni odcinek to dla mnie absolutnie pierwszy, kiedy mu się cokolwiek takiego udało). Z kobietami ma po prostu jeszcze trochę gorzej, bo ma kilka obsesji i schematów (super silna kobieta, która musi być od wszystkich lepsza i bardziej pyskata, super silna kobieta, która jest superbohaterką z definicji bo MATKA itp.).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *