SKARO #1 – O Smicie, który nie był Tennantem

Subiektywny Komentarz Antagonizujący Rozmaite Opinie w pierwszej odsłonie, czyli ognista dyskusja o dwóch doktorowych aktorach.

Rok 2009. Dzięki niezwykłej charyzmie, talentowi i pewnemu magnetyzmowi Davida Tennanta, Doktor Who osiąga rekordową popularność, pierwszy raz w historii serialu przyciągając przez telewizory także fanów płci żeńskiej. Zbudowano pomnik trwalszy niż ze spiżu – chciałoby się zacytować klasyka. David TennantSerial i sam Tennant zyskali fanów wyczekujących, oddanych, czasem fanatycznych lub zakochanych. Emocje dodatkowo podgrzewał fakt, że od 2008 roku nie było pełnej serii, a jedynie wyemitowano trzy specjale. Wszyscy niecierpliwie czekali na powrót swojego idola i ulubionego serialu. Jednak stało się coś nieoczekiwanego – David Tennant i główny scenarzysta, Russell T Davies, ogłosili, że odejdą po specjalnych odcinkach bożonarodzeniowych. Coś miało się skończyć; po trzech seriach złotej ery Doktora Who miała nastąpić nagła zmiana.

My, polscy fani, raczej nie odbieraliśmy tego w ten sposób. Dla sporej części z nas Doktor Who przed rokiem 2010 albo nie istniał, albo był raczej mglistym wspomnieniem kilku odcinków w TVP.  Boom w naszym kraju zaczął się dopiero później. Jednak w krajach anglosaskich i innych, gdzie serial zdobył już popularność, było to czymś niewyobrażalnym. Niby wszyscy zdawali sobie sprawę, że Doktor musi w końcu zregenerować, jednak David Tennant uczynił tę rolę zupełnie inną – zuchwałą, świeżą, ale też zalotną i seksowną. Nadał Władcy Czasu wiele różnych cech, które wcześniej były absolutnie niemożliwe. Ale właśnie ten wizerunek Doktora podbił serca milionów fanów i zawładnął postacią tak, że niewyobrażalne było przedstawienie jej w inny (a tym bardziej lepszy) sposób. SKARO-Smith-1Steven Moffat wspomniał później, że nawet BBC poważnie rozważało zakończenie emisji serialu po czwartej serii, gdyż nawet oni nie wierzyli w sukces innego aktora w tej roli.

W tej atmosferze musiał debiutować Matt Smith. Aktor młody, zaledwie 26-letni (co było i nadal jest rekordem serialu), bez żadnych znaczących ról w dotychczasowej karierze. Jednak jego największym problemem było to, że nie był Davidem Tennantem. Nie był tym, który wzniósł serial na wyżyny i w którym kochało się wiele fanek (i może też fanów). Nie mnie oceniać kanony męskiej urody, bo kompletnie się na tym nie znam, jednak nie ulega wątpliwości, że nie miał łatwego startu. Wśród whovian wciąż narzekano, że nikt nie zastąpi Davida i powinien on wrócić. No jasne, ciekawe jak miałby wrócić (rzecz jasna na stałe, a nie epizodycznie).

Co zrobił Matt Smith? Zaczął inaczej. Nadal pozostała pewna dawka magnetyzmu, ale jego postać była znacznie bardziej irracjonalna, znacznie dziwniejsza. SKARO-Smith-2I mimo że miał pod górkę, to można powiedzieć, że złota era doczekała się kontynuacji. Niektórzy wpadli w Jedenastego Doktora od razu, innych przekonał po serii czy dwóch, a niektórzy (choć nieliczni) pozostali mu niechętni do końca. Prawdopodobnie nie bez znaczenia były niebanalne fabuły Stevena Moffata, które szczególnie na początku powodowały zachwyt wielu fanów (ale o tym w innym SKARO), ale trzeba przyznać, że te lata były przede wszystkim okresem napływu fanów spoza krajów kultury anglosaskiej. I jest to niewątpliwy sukces serialu i Matta Smitha. Ale jak go można zapamiętać? Jako szalonego roztrzepańca z dziwnymi pomysłami, wyrzucającego z siebie monologi z prędkością karabinu maszynowego? Czy może jako beznadziejną małpę, która strywializowała wizerunek Doktora?

Bywa z tym różnie. Matt Smith próbował być inny, ale z racji nie aż tak dużej różnicy wieku (czym jest 10 lat?), zawsze będzie porównywany do Davida Tennanta. Ale wszyscy zapamiętamy taniec pijanej żyrafy, niespodziewane pocałunki i żywą gestykulację. Pytanie tylko, czy jest to wizerunek godny Doktora, Władcy Czasu, wybawiciela i pogromcy wielu istnień. Czy raczej jest to właśnie “tępa małpa”, która niszczy pewną – mimo wszystko – powagę postaci. Bo co prawda Doktor zawsze był zwariowany, szalony, ekstrawagancki, ale zawsze miał też klasę. SKARO-Smith-3Natomiast za czasów Matta Smitha stawał się momentami trywialny. Jego nadmierne ciągoty do szaleństwa, zabawy, jego jowialność sprawiały, że wizerunek stał się nieco komiczny. I choć można wszystko zwalać na karb scenariusza, to jednak nikt nie powie, że aktor w serialu nie ma żadnego wpływu na swoją rolę, bo co widać po obecnej sytuacji Petera Capaldiego – ma.

Z drugiej strony należy jednak docenić suche fakty: rosnącą popularność serialu i jego coraz bardziej globalny wymiar. Już za Davida Tennanta rozpoczął się proces przemiany Doktora Who z dobra narodowego Brytyjczyków w jeden z wybitniejszych i popularniejszych produktów eksportowych (który jednak dobrem narodowym pozostaje). I niemała w tym zasługa Matta Smitha. Bo wspomniane już wcześniej monologi robią wrażenie i pokazują pewne umiejętności aktorskie. Bo trywialność i nierozgarnięcie mogą się wydawać niektórym (nie mnie) urocze. Bo serial nabrał, między innymi dzięki niemu, większego rozmachu. Kto wie, może właśnie pewna trywializacja (która de facto rozpoczęła się już od początków New Who) jest kosztem zdobytej popularności?

Matt Smith najpierw był nienawidzony, ale później zdobył serca publiczności. mattsmithdavidtennantPo czym odszedł – a wierne fanki, które wcześniej opłakiwały Davida, wylewały za nim morza łez. Odszedł, co należy dodać, we właściwym momencie. Jego zachowania i gesty powoli zaczynały być przewidywalne. Zaczął się opatrywać, więc decyzja była świetna i podjęta we właściwym momencie. I przyszedł Peter Capaldi, aktor starszy, dojrzalszy, bardziej doświadczony. Który – na swoje szczęście – z racji wieku, doświadczenia, zupełnie innego stylu bycia nie będzie porównywany do poprzednika. Bo wiele wskazuje na to, że postać Jedenastego Doktora znacząco zdeterminowało to, że Matt Smith nie był Davidem Tennantem.

 



Mateusz K. - sympatyczny student geografii, miłośnik literatury przygodowej i takiego też kina. Dziwny człowiek, który uwielbia psychologię i amatorsko się nią zajmuje (obserwuje ludzi). Poza tym bardzo lubi pisać.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

5 thoughts on “SKARO #1 – O Smicie, który nie był Tennantem

  1. Matt przystojny jest bardzo, tylko walczyli z tą jego urodą w serialu, jak mogli. Dopiero w siódmym sezonie przestał wyglądać jak student mody na pierwszym roku. I bardzo się wyrobił aktorsko, pokazując, że gdyby go zatrudnili parę lat później, to moglibyśmy mieć Doktora dorównującego aktorsko Tennantowi. Gdyby, oczywiście, dostał wysokiej jakości scenariusze, bo dla mnie największym problemem było zaakceptowanie nie nowej twarzy Doktora, a nowej interpretacji jego postaci tworzonej przez nowego scenarzystę. Jak ktoś nie wie, o co chodzi, niech sobie obejrzy odcinek Przygód Sary Jane z Jedenastym, napisany przed RTD. Niby to jest ten sam Matt, grający tę samą postać w ten sam sposób, a jednak Jedenasty zyskuje tam inny wymiar, głębię, połączenie z dwoma poprzednikami. W drugą stronę – Dziesiąty w Dniu Doktora staje się parodią samego siebie, choć niby Tennant mówi tym samym głosem i robi te same miny. Tyle się mówi w Doktorze o aktorskiej kreacji (i słusznie, bo to szalenie ważna sprawa), ale dla mnie scenarzysta jest ważniejszy. I mam wrażenie, że Smithowi się trochę “oberwało” za Moffata.

    Najlepszego w dniu urodzin dla Matta! Niech mu się kariera rozwija i niech się pozwoli obejrzeć niedługo w czymś dużym.

  2. To bardzo ciekawe, co piszesz, że Matt odszedł we właściwym momencie. Właściwie do dzisiaj zastanawiam się, czy owo opatrzenie się przez widzów, o którym piszesz, było jedynie wstępem, zapowiedzią ewolucji postaci w wykonaniu Smitha, czy jednak opadnięciem w roli i zastojem. Zawsze podejrzewałam, że to może być jednak wina charakteryzatorów, którzy z sezonu na sezon robili z niego coraz większe dziwadło. Nie mówiąc o odbieraniu urody ;) Ze względu na miłość do Moffata trudno mi przyznać, że wszystko może być jednak jego winą…

    Natomiast odnośnie komiczności, nigdy nie zwróciłam uwagi na nią jako na cechę negatywną. Jestem zaskoczona, że tak można :))) Na litość Boską, przecież to serial rozrywkowy, trochę swobody przecież głównemu bohaterowi nie zaszkodzi? Ale. Ja jestem przecież dzieckiem New Who. Do oglądania DW nakłoniła mnie zabawna twarz Tennata i gdyby nie ona (oraz nazwisko Moffata) pewnie fanką nigdy bym nie została. Dla jednych zatem Matt obrazoburcą, dla innych magnesem. I stąd tylu ludzi kocha serial – bo każdy znajdzie w nim dla siebie coś miłego :)

  3. Widzicie i dla mnie to jest problem: Dr Who zaczęłam oglądać od Tennanta , po nim był fantastyczny Smith, lekki pełen życia a jednocześnie bardzo mądry. No a po nich nastał Capaldi : mroczny, smutny i ciężki. Ciężki to dobre określenie, bo chociaż odcinki pewnie są dobre, dla mnie są ciężkostrawne, przytłaczająca. A aktualna seria najgorsza ze wszystkich.

  4. Z perspektywy czasu: kiedy wiesz, że następnym razem bekniesz na dobre to tworzymy rodzinę albo yolo. Rodzina bekła, zostało yolo. ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *