Russell T Davies o powrocie odcinków świątecznych – wywiad

Ledwo złapaliśmy oddech po odcinkach rocznicowych, tymczasem mamy już nowego Doktora, nową towarzyszkę i nowy początek, których możemy wyczekiwać na Święta. Nowa era się rozpoczęła, więc nie traćmy czasu – oto przed Wami showrunner Doktora Who, Russell T Davies.

Zapowiedz świąteczny odcinek…

To całkowite wymyślenie na nowo. Wymyślenie na nowo serialu, nowe spojrzenie na niego, ale nie jest to reboot. To ten sam stary serial. Wszystko znów się zaczyna. Wszystko jest widziane oczyma Ruby Sunday i to cudowne uczucie, że oto zaczyna się nowa era. Cudownie. Odcinek w pewnym sensie zgłębia terytorium, którego nigdy wcześniej nie dotykaliśmy. Na wiele sposobów jest… świeższy niż drugi odcinek specjalny. Nigdy wcześniej tego nie robiliśmy.

Jak ważny jest dla ciebie okres świąteczny i Boże Narodzenie?

To zawsze był mój ulubiony czas w roku. To zawsze moje ulubione programy w telewizji. Dosłownie, jestem tym typem widza, który w okolicy czerwca myśli sobie: „Ciekawe, jakie odcinki świąteczne dostaniemy? Ciekawe jakie dziecko urodzi się w Z pamiętnika położnej w tym roku? Kto będzie w specjalnym odcinku Strictly?”. Jestem tym głupcem, zgłupiałem przez to! Dosłownie siedzę tutaj sobie i myślę o tym, kiedy powinienem ubrać choinkę? A rozmawiamy 10 listopada. Tak więc uwielbiam Święta.

Zabawne, jak Doktor Who po prostu pasuje do Świąt. Gdy tylko odcinek świąteczny się pojawił i był sukcesem w 2005 roku… Patrzcie, włączyłem świąteczny odcinek do pierwszego sezonu, zanim zaistniały świąteczne odcinki specjalne. Napisałem odcinek z Dickensem. Byłem tak bardzo przekonany! On nigdy nie zostaje wymieniony wśród odcinków świątecznych. Pewnie dlatego, że został wyemitowany w kwietniu. To pokazuje jak bardzo uważam Święta za nieodłączną część Doktora Who. Tak bardzo jestem przekonany, że TARDIS pasuje do śniegu, kolęd i świętowania, że zrobiłem odcinek świąteczny, zanim jeszcze powstały. To było jakbym pisał go jako świąteczny odcinek. Nie robiłem tego, ale tak się to rozwinęło. Jestem fanem.

Czy są jakieś zasady opowiadania historii, których w ciągu roku byś nie zastosował?

Chyba tak. Nie przywiązuję szczególnej uwagi do wielu zasad, ale jest się świadomym, że taki odcinek ma widownię, która nie ogląda serialu przez resztę czasu. Tak dzieje się w dwóch przypadkach. Przy Children In Need, gdzie jest, jak sądzę, najwyższa oglądalność w ciągu roku dla Doktora Who – dlatego zawsze chętnie coś w ramach tego robimy. Zdążyliście już zobaczyć [miniodcinek] i zamieszanie, które się z tym wiąże, to powinna być frajda (śmiech). To samo ze Świętami. Po prostu jest więcej ludzi; to jest bomba, świetna okazja by powiedzieć: słuchajcie, jeśli to się wam podoba, pójdźcie obejrzeć resztę serialu.

Czy kiedykolwiek rozważałeś nakręcenie odcinka świątecznego w stylu A Ghost Story For Christmas (antologii horrorów – przyp. red.)?

Coś z terytorium Marka Gatissa? Tak, pewnie, z radością to zrobię. To znaczy nigdy nie mów nigdy. Nie jestem do końca pewien czy to nie ma wpływu na czas emisji. Tego typu rzeczy pasują do godzin wieczornych, po 21:00. Albo pasują do BBC Three. Są bardziej klimatyczne. Może pasują do drugiego dnia Świąt. Może pewnego dnia zrobimy historię o duchach i powiemy: „wypuśćmy to w drugi dzień Świąt”. Jedyna noc, kiedy nie chcesz emisji to Wigilia Bożego Narodzenia, bo nikt nie ogląda wtedy telewizji. Tak więc owszem, rozważałbym.

W rzeczy samej mam plany na świąteczną historię, która nigdy wcześniej nie została zrealizowana w Doktorze Who. Styl opowieści, jej gatunek, którego ciągle nie zrealizowaliśmy. Wszyscy wybuchali śmiechem i mówili: „Co za świetny pomysł”. Więc zawsze to rozciągamy. (szeptem) To taki świetny pomysł.

Jak wygląda proces pisania na Święta? Czy w tle leci Mariah Carey?

Jakby kiedykolwiek w tym domu jej muzyka była wyłączana! Ale tak, zawsze wybieram muzykę, która bardzo pasuje do odcinka. W tym roku bądźcie więc przygotowani na okropnie dużo Carol Of The Bells. O rany, miałem to puszczone w pętli.

Ta kolęda stanie się w tym roku bardzo ważna. Myślę, że jest w niej coś bajecznie złowrogiego. To dość dziwna piosenka. Brzmi jakby było w niej coś nawiedzonego, pewien dreszczyk. Pasuje więc do tej historii – to wcale nie jest w spoiler – usłyszycie Carol Of The Bells już w pierwszej scenie i będzie nas ona prześladować.

Czy byłeś na planie pierwszego dnia zdjęć?

Och, jestem pewien, że byłem zajęty gdzieś indziej. Nie byłbym nawet w stanie powiedzieć, jaki był pierwszy dzień. Prawdopodobnie to było w kościele. Musieliśmy pokryć ten kościół spoza Cardiff okropnie dużą ilością śniegu. Są nowe przepisy dotyczące śniegu, tak swoją drogą. Śnieg jest teraz znacznie trudniejszy! Tak jest! Kiedyś używało się starych maszyn do papieru i śnieg wyglądał niesamowicie, ale odkryto, że dostawał się do płuc ludzi, więc BHP tego zabroniło i tym samym jest znacznie trudniej o przekonujący śnieg.

Oglądam inne produkcje z dobrym śniegiem i myślę sobie: „Łamiecie prawo! Jak to zrobiliście? Taki śnieg nie jest już dozwolony!”. Chyba, że nagrano coś już jakiś czas temu… Dlatego zaufajcie mi, że wprowadzam wątek, który zależy od dużej ilości śniegu. To było wyzwanie. To naprawdę nie było łatwe. Oglądaliśmy materiał dnia zdjęciowego i mówiliśmy: „To nie jest przekonujący śnieg!”. Odpowiadano nam: „Nie możemy! Nie możemy używać starego papieru!”. Informacja: „śnieg został zakazany”.

Jak wiele z tego odcinka wpasowuje się w to, co nadchodzi?

Właściwie to całkiem dużo. Więcej niż zwykle. To znaczy jest to całkowicie niezależny odcinek i w rzeczy samej, gdy seria wystartuje możecie oglądać ją od początku, ale wierni widzowie… To bez wątpienia historia Ruby. Jest zatytułowana Kościół na Ruby Road dlatego, że to tam jest kościół, w którym pozostawiono Ruby jako dziecko w 2004 roku. Dlatego została nazwana po tym kościele. Jest podrzutkiem, nikt nie wie kim jest jej matka czy ojciec. Została nazwana po kościele na Ruby Road, który to wątek przenosi się też do samej serii. Nie na każde pytanie znajdzie się odpowiedź w świątecznym odcinku i jest to kontynuowane aż do największego finału nakręconego kiedykolwiek na planecie Ziemia. Zero hype’u! Przysięgam, że to prawda.

Ncuti Gatwa w kostiumie Doktora

Opowiedz o obsadzeniu Ncutiego Gatwy.

Wyróżnia się. Z Ncutim jest odwrotnie – jakimś cudem to my go dopadliśmy. To człowiek, który odchodził z Sex Education, zdecydował się na to i szczerze mówiąc mógł przyjąć każdą ofertę pracy na świecie. A chciał zostać Doktorem Who. Nie chcę wkładać mu w usta słów, ale naprawdę powiedział do swojej agentki: „Och, chciałbym być Doktorem” nie wierząc, że kiedykolwiek nim zostanie.

Był ostatnią osobą na przesłuchaniu – mieliśmy bardzo długie przesłuchania, a on był ostatni. Nigdy nie miał drugiego przesłuchania. Wszyscy stwierdziliśmy po prostu, że to jest to. Żadnych kolejnych przesłuchań, każdy po prostu go polubił… Nie mówi się komuś od razu, że dostał rolę. Musi to zobaczyć szef BBC. Musi to zobaczyć szef Disneya. [Nagranie] idzie wszędzie i każdy mówił natychmiast „tak”. Tak, tak, tak. Najszybsze „tak” na świecie.

Mam nadzieję, że wypuszczą pewnego dnia nagrania z przesłuchań, bo grałem u jego boku. Byłem towarzyszem! Towarzyszem o imieniu Robin. Myślałem o nieprzypisanym do płci imieniu dla towarzysza – Robin z I albo Y, bo to mógł być mężczyzna lub kobieta. W przypadku Doktora, przesłuchiwaliśmy mężczyzn, kobiety, a nawet jedną osobę niebinarną. Ale Robin był po prostu cudowny i jakoś nie udało mu się dostać na ekran.

Powiem wam, że jestem przyzwyczajony do siedzenia w pomieszczeniach i grania z ludźmi – byłem absolutnie pod wrażeniem. Byłem dosłownie… Phil [Collinson, producent] był w pomieszczeniu, Andy Pryor [reżyser castingu] był w pomieszczeniu, a ja mówiłem kwestie myśląc sobie: „Mam nadzieję, że to łapią. Mam nadzieję, że kamera to nagrywa. Mam nadzieję, że zrozumieją co się dzieje. Mam nadzieję, że zobaczą, co dzieje się w jego oczach i co w nim bije, bo to jest magia”.

Gdy wyszedł z pomieszczenia, pomyśleliśmy „O MÓJ BOŻE, TAK!”. To tak ekscytujące. Genialne. To jedna z najlepszych chwil w moim życiu.

Czy zobaczymy jeszcze gdzieś Robina?

Czekam. Czekam na spin-off. Co było w scenariuszu dla Robina… ? Myślę, że to było zabijanie ludzi w galerii sztuki czy coś takiego. Wszystko to było nieco dziwne. Ludzie znikali w obrazach lub coś podobnego. Trochę bzdur, które wymyśliłem.

Chwila, czy Robin okazuje się być złoczyńcą? Chyba tak. Więc to było wielkie ujawnienie. Odrywałem sobie twarz i mówiłem: „To ja, Doktorze!”. Zapomniałem o tym! W każdym razie nie mówimy o mnie, tylko o Ncutim! A było fenomenalnie. To było niesamowite.

Ta nowa era sprawia wrażenie jeszcze bardziej progresywnej. A jednak ludzie dalej mówią negatywnie o reprezentacji, często ignorując fakt, że życie po prostu tak wygląda.

Zdecydowanie. I wtedy myślę sobie, że większość życia taka nie jest. Nawet pewnego dnia – to nie było związane z pracą – musiałem wyjaśnić komuś, że nie można wsadzić użytkownika wózka inwalidzkiego do dowolnego starego wózka. To jak system podtrzymywania życia. To naprawdę skomplikowana rzecz. Wózek to część twojego działa, więc jest wiele niezrozumienia i uprzedzenia w związku z tym. Więc jestem jak najbardziej za.

Ludzie, którzy nie uważają tego za dobrą rzecz powinni się wstydzić, bo tracą mnóstwo radości, inkluzywności i omija ich znacznie lepsze, bogatsze życie. Obsadziłem [jako Shirley Anne Bingham w Gwiezdnej Bestii i Chichocie] Ruth Madeley [która urodziła się z rozszczepem kręgosłupa] lata temu w serialu zwanym Rok za rokiem. Moje życie jest dosłownie bogatsze, lepsze, mądrzejsze dzięki temu, że znam ją, widziałem przez co ona przechodzi. Nie tylko złe rzeczy, ale także radość tej kobiety. To jest tak, że uczynisz swoje życie lepszym. Jeśli się na to zamkniesz, to do widzenia.

W Gwiezdnej bestii jest także szersza reprezentacja.

Przed publikacją [tego wywiadu] ludzie zobaczą już Gwiezdną bestię. Myślę, reakcja na rolę Rose w tym odcinku będzie całkowicie pozytywna i, jak sobie wyobrażam, nie będą temu towarzyszyły prawie żadne komentarze w internecie. (śmiech) Przewidziałem to dobrze?

Scenarzyści starają się być progresywni i odwzorowywać większą część społeczeństwa, ale to dla ciebie nic nowego. Czy jest to teraz dla ciebie bardziej istotne? Czy to po prostu część ciebie?

To część mnie. Jestem oczywiście świadom, że te sprawy zostały przekształcone w broń w wojnie kulturowej i są wykorzystywane przez prawicę w niezdarny sposób, ale w rzeczywistości z dużą mocą i siłą, niezależnie od tego jak bardzo niezdarnie się to robi. To niedorzeczne walczyć z czymś, co jest tak piękne, szczere i dla niektórych osób po prostu niezbędne.

Ale sądzę, że koniec końców, to wielka szkoda, że ze względu na to, że uważa się, że jesteśmy w stanie wojny kulturowej, która istnieje, tego typu rzeczy są przedstawiane jako bitwy, walki, zwycięstwa i przegrane i jest w tym zasadniczo brutalny język. Jeśli tylko spotkasz jakąś osobę trans, spotkasz jedną z najmilszych, najbardziej wnikliwych i otwartych osób, jakie tylko mógłbyś poznać, bo przeszły tyle w życiu, żeby móc żyć własnym życiem. To wstyd, że jest to pole bitwy.

Jak to zwykle bywa, ten strach i gniew rodzą się z ignorancji. Według mnie pod wieloma względami, czy to transfobia, czy homofobia, wynika to z najprostszej rzeczy, którą jest fakt, że większość ludzi w wieku trzech miesięcy jest w ramionach matki i ojca. Na najbardziej podstawowym poziomie widzisz mamę i tatę. Wiele osób widzi je jako białe osoby, widzą ich jako mężczyzn, jako kobiety. Kiedy w dorosłym życiu ten obraz zostaje zakłócony, reakcja jest silna. Jest gwałtowna. Myślę, że nawet nie rozumieją przyczyn swojej przemocy. Mogą używać Boga. Mogą używać polityki, historii, ale tak naprawdę jest to fizyczny bunt, który muszą zbadać. Bo oni są ponad to. Wszyscy jesteśmy ponad to.

Jeśli o tym po prostu pomyśleć, każda instynktowna reakcja z czasów dzieciństwa może być rozwiązana przez wiedzę, myśl i dobroć. Więc to w takiej erze powinniśmy być. Miejmy nadzieję, że wojny prowadzą do pokoju i gdzieś na kojcu tego wszystkiego jest pokój. Dotrzemy tam w końcu.

Właśnie przeczytałem dzisiejsze nagłówki, które mówią: „Russell T Davies mówi, że Doktor Who nie jest dla dzieci, że Doktor Who to przemoc, że Doktor Who jest trans!” No do cholery, rozmawiajmy poważnie. Dziękuję za merytoryczną rozmowę. Dziękuję wam, papierowe czasopisma, za właściwą rozmowę. Uwielbiam fakt, że sprzedaż papierowych mediów spada i wszyscy uważają, że każdy jest online. Gdzie są takie rozmowy? Nigdzie.

Ruby i Piętnasty Doktor na drabinie w odcinku Kościół na Ruby Road

Powiedz co nieco o relacji Ruby i Doktora…

Właściwie tym, co interesujące, co odkryłem, jest to, że Doktor teraz ma tak ogromną historię. Prawie zapomniałem, będąc poza serialem, że kiedy się pojawia, trzeba powiedzieć, że jest Władcą Czasu – ale nim nie jest. Jest TARDIS, jak mówi po angielsku, że podróżuje w czasie…

Okropnie dużo tych informacji jest wciśnięte w pierwszy odcinek nowej serii. Uważam, że świąteczna historia jest tak mocna, że jest niemożliwe, żeby uniosła ciężar przedstawienia towarzysza Doktorowi. To ważyło zbyt wiele, w pewnym sensie pozbawiając całość balansu, dlatego wziąłem głęboki oddech i, jak zobaczycie, (a nabierze to znacznie więcej sensu, gdy to zobaczycie) pozostaje dla niej tajemnicą przez większość odcinka. Jest znacznie więcej do odkrycia już w serii, co jest też wspaniałą zabawą, dlatego miejmy nadzieję, że ten odcinek przyciągnie nowych widzów do oglądania [dalej].

To dość sprytne w zakresie przyciągania ludzi do serialu, ale również nie ma to znaczenia. Historia Władców Czasu nie ma znaczenia ani przez sekundę; tym, na co ona [Ruby] reaguje, jest on w danej chwili i jego energia, jego radość i cudownie to widzieć. Całe 15 minut otwierające odcinek – widzieliście już jak to robię z Doktorem i Donną w Partnerach w zbrodni – jest swego rodzaju tańcem między dwiema postaciami poznającymi się, ale jednocześnie nie poznającymi się. W pewnym sensie krążą wokół siebie. Dlatego czuje się jak grawitacja przyciąga ich do siebie, a waga fabuły sprawia, że to przyciąganie istnieje. Uwielbiam pisać takie rzeczy. To za każdym razem jest odświeżające, więc kocham to. Kocham pisać pierwsze odcinki.

To powrót do Rose: dwoje ludzi, którzy przeżywają przygodę.

Tym razem jest inaczej, bo Rose to historia zwykłego życia, które zostaje zakłócone. Z Ruby jest inaczej, to raczej opowieść, która zostaje zakłócona. Ona ma historię. Scena pierwsza, zostaje porzucona jako dziecko w przeszłości i wchodzi Władca Czasu. Władca Czasu oczywiście będzie wchodzić w tę historię w sposób niedostępny dla nikogo innego. A Davina McCall będzie badać tę historię na zlecenie programu telewizyjnego – dlatego to inny rodzaj splecenia losów. To, co się dzieje w początkowych scenach – to nic nie zdradza, bo to brzmi dobrze – to Ruby, która cały czas w tajemniczy sposób doświadcza pecha.

Upuszcza rzeczy, niszczy je, rzeczy wokół niej się rozbijają, giną. Jest tak jakby nawiedzały ją złe okoliczności. Zatem coś zaczyna się wokół niej kręcić, coś zaczyna mieszać w jej istnieniu. I to zostaje zawarte w historii jej narodzin. Więc to dobra historia. To naprawdę dobra opowieść.

Porozmawiajmy o kostiumach: jest jakaś zmiana?

Wielka zmiana. To coś, o czym zdecydowałem dawno temu, szczerze mówiąc. Siedziałem oglądając serial i kiedy jesteś po prostu widzem zastanawiasz się: „Dlaczego on nosi te same ubrania cały czas?” Dlaczego? Czemu to teraz robimy?

Patrzę też na cosplayerów. Uwielbiam cosplayerów. Obserwuję frajdę, którą cosplayerzy wydobywają z odgrywania każdej wariacji. Cosplayerzy przebierają się za konsolę TARDIS, nie potrzebują żadnej pomocy by poszaleć z pomysłami. Więc to częściowo miało na celu otwarcie świata cosplayerów, żeby każdy mógł zrobić swój cosplay.

Jest taki odcinek, gdzie Doktor wychodzi z TARDIS w budrysówce i parze dżinsów. Jeśli jesteś ośmiolatkiem, który nie może pozwolić sobie na kupno tkaniny w kratę od londyńskiego kostiumologa i uszycie z niej płaszcza, który jest dokładną kopią, jeśli jesteś dzieciakiem z budrysówką i parą dżinsów, możesz być Doktorem – weź po prostu do ręki łyżkę w roli śrubokrętu sonicznego i gotowe. Tak więc częściowo chodziło o przełamanie barier, częściowo chodziło o proces sprawienia, że każdy może myśleć, że może być Doktorem.

Myślę też, że to naturalna sprawa. To szalone, że rozmawiamy o tym, ile ubrań może nosić główna postać. No, otrząśnijmy się. To tak samo, gdy umieściliśmy Christophera Ecclestona w skórzanej kurtce i to zabawne jak lata mijają i powoli, ale zdecydowanie, jest to znowu kostium.

Więc to decyzja podjęta daleko wstecz, nie wiedzieliśmy, że obsadzimy [w roli Doktora] jednego z największych modnisiów na świecie, bo ten człowiek wygląda wspaniale we wszystkim. Te dwa czynniki się wspaniale łączą i wszyscy to uwielbiamy. Uwielbiamy zastanawiać się, co będzie nosić następnym razem.

Ten skórzany płaszcz z koszulą w paski staje się nieco domyślnym strojem. Ale, wiecie, za kilka odcinków… (śmiech) Widziałem kostiumy, które powalą was na ziemię! O rany. W drugiej serii będą widowiskowe rzeczy, więc nie martwcie się, będziemy to ciągle urozmaicać.

Millie Gibson

Opowiedz o obsadzeniu Millie Gibson.

Zauważyłem ją. Jestem bardzo dumny z faktu, że zauważyłem Millie – jestem ostatnią osobą na świecie, która ciągle ogląda Coronation Street. To ja. Oglądałem więc Millie i umiem stwierdzić, kiedy scenarzyści lubią pisać postać i kiedy lubią pisać dla aktora, gdy historie się na nich piętrzą.

Na punkcie Millie była taka obsesja, że w pewnym momencie handlowała narkotykami i przetrzymywała ojczyma jako zakładnika jednocześnie zostając Regionalną Fryzjerką Roku. Dosłownie oglądałem ten odcinek myśląc sobie: „Naprawdę muszą lubić tę postać, bo cały czas coś się dzieje. To kompletna gmatwanina historii”.

To był znak. Kiedy przyszła na przesłuchanie, jej ostatni odcinek Coronation Street właśnie został wyemitowany w piątek. Przyszła w sobotę. Widzieliśmy również wiele innych osób – dużo wspaniałych ludzi. Odbyło się dla niej drugie przesłuchanie, bo chcieliśmy sprawdzić jej chemię z Ncutim.

Więc połączyliśmy ich i kilka innych osób i to było fantastyczne, wspaniałe, naprawdę wspaniałe. Jest urocza – sprawia to radość, bo to jedna z tych rzadkich okazji, gdzie jest osiemnastolatką. Ma 18 lat w pierwszej scenie, a ludzie zawsze obsadzają 28-latków jako 18-latków. A ona naprawdę ma 18 lat. To genialne. Nigdy wcześniej nie mieliśmy szansy zrobić czegoś takiego.

To bardzo rzadka rzecz znaleźć kogoś, kto ma wytrzymałość i doświadczenie, by móc wskoczyć na pokład tak wielkiej produkcji jak Doktor Who. Ale grała w Coronation Street od kiedy skończyła 14 lat. Dlatego to było cudowne. Sam to robiłem, wielokrotnie obsadzałem starszych aktorów jako nastolatków. To było zdecydowanie coś nowego.

Oczywiście jest nowa czołówka…

Uwielbiam ten wir czasu. Podobała się wam ta czołówka? Czy to pierwsza czołówka, która ma cięcia? Czy zawsze kręcono je wcześniej jako jedno ujęcie? Nawet kiedy Peter Capaldi miał czołówkę z zegarami, zawsze było jedno ciągłe ujęcie z TARDIS. Tutaj mamy cztery czy pięć ujęć. To fakt dla was [SFX]! Nigdzie indziej nie zostało to powiedziane!

Jak wyglądał proces twórczy w tym przypadku?

Och, tak to po prostu dostarczono. (śmiech) Ktoś zrobił ją na etapie prewizualizacji. Zawsze chciałem, żeby iskry pojawiały się na powierzchni – jedną rzeczą, której zażądałem, były iskry między TARDIS i wirem czasu. Stanie się to bardzo ważne później w serialu, zobaczycie sami…

Zawsze wiedziałem, że to potem stanie się ważne, więc chciałem tutaj pokazać, że ma to miejsce. Uwielbiam czołówkę! Jest tak piękna. Wciąż ją dostrajamy, myślę, że jest parę ujęć, które możemy dostosować i w serii Ncutiego znowu będzie nieco inna. Dostajecie wszystkie ciekawostki! Wszystkie ciekawostki!

Zakapturzona postać z dzieckiem Kościół na Ruby Road

Na co liczysz, że ludzie wyniosą z Kościoła na Ruby Road?

Myślę, że radość. Kiedy dotrzecie do zakończenia, chcę byście po prostu oglądali Doktora Who z wielkim uśmiechem. Naprawdę wróciłem do Doktora Who mówiąc: „To jest frajda”. Mam dość wywiadów w SFX, gdzie wszyscy ci producenci mówią chórkiem: „W tym roku jest mroczniej. Ten rok jest naprawdę mroczny! Znacie ten mrok? Jest jeszcze mroczniej!” Dosyć!

Oczywiście mamy w serialu naprawdę mroczne momenty, ale myślę, że Doktor Who ma podstawową jakość, której brakuje innym serialom i jest to zabawa. Jesteśmy zawsze świadomi, ile jest w tym zabawy. Jeśli zobaczylibyście nas montujących odcinki, to ujrzelibyście, że czasami siedzimy i chichoczemy. To. Tyle. Frajdy. I to jest unikalne dla Doktora Who!

Jakie są trzy rzeczy, które najbardziej lubisz w Świętach?

Paszteciki mielone. Dom mojej siostry, gdzie idę w Boże Narodzenie. Obu sióstr – zmieniamy dom na inny co roku. I świąteczną telewizję. Naprawdę uwielbiam ten tydzień między Świętami i Nowym Rokiem. Przede wszystkim można usiąść o 10 rano i obejrzeć jakiś blockbuster. Na bogato, że aż nieprzyzwoicie!

Można też przełączyć na Channel 4 i znaleźć jakąś smutną małą polską kreskówkę o pingwinie, który zaginął na śniegu. Po prostu nonsens, którego normalnie się nie obejrzy. Uwielbiam to. Kocham świąteczne edycje Tipping Point. Uwielbiam świąteczne odcinki The Chase. KOCHAM TO! Jestem absolutnym głupcem, jeśli chodzi o świąteczną telewizję.

Zatoczyliśmy koło. Dlaczego tworzę świąteczne odcinki Doktora Who? Mam to we krwi, nic na to nie poradzę. Świąteczne opery mydlane, o Boże… No dalej!

źródło: SFX Magazine, wydanie świąteczne 2023


Premiera Kościoła na Ruby Road nastąpi 25 grudnia o 18:55 czasu polskiego na platformie Disney+.

Zapraszamy do dyskusji już teraz, nie tylko po odcinku, na grupie na Facebooku – TARDISawce oraz na naszym serwerze Discorda, w spoilerowych wątkach dyskusyjnych. Nie może Was zabraknąć w ożywionych rozmowach, które mają tam miejsce już teraz!



Fan Dwunastego, Dziesiątego i Jedenastego. Planuje pewnego dnia obejrzeć całe Classic Who. Do redakcji Gallifrey.pl dołączył w 2019 roku, a od 2020 jest redaktorem naczelnym. Nałogowy czytelnik (do tego stanu doprowadził go m.in. Harry Potter), chętnie ogląda seriale i filmy fantasy oraz sci-fi. Filmy Marvela są mu nieobce, komiksowo woli jednak DC. Chętnie zagra w gry (zarówno planszowe jak i komputerowe) i ucieknie z pokoju zagadek. Z wykształcenia robotyk, z zawodu programista baz danych.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *