„Raduj się świecie” – zapowiedź i zdjęcia promocyjne

Już niedługo nadejdą kolejne Święta, a wraz z nimi prezent dla wszystkich Whovian – Raduj się świecie, czyli 50. odcinek Doktora Who autorstwa Stevena Moffata! W nowej przygodzie Piętnastemu Doktorowi będzie towarzyszyć Joy (grana przez Nicolę Coughlan). Ciekawostką jest, że nazwiskiem Joy jest Almondo, a więc po hiszpańsku, włosku i portugalsku… Joy to the World!

Występują: Ncuti Gatwa, Nicola Coughlan (Joy Almondo), Steph de Whalley (Anita Benn), Joel Fry (Trev Simpkins), Jonathan Aris (kierownik hotelu; Sylurianin), Peter Benedict (Basil Flockhart), Julia Watson (Hilda Flockhart), Niamh Marie Smith (Sylvia Trench), Phil Baxter (Edmund Hillary), Samuel Sherpa-Moore (Tenzing Norgay), Ruchi Rai (recepcjonistka), Joshua Leese (pan Single), Ell Potter (kelnerka), Liam Prince-Donnelly (barman), Fiona Marr (Angela Grace), Fiona Scott (nieznana rola)

Scenariusz: Steven Moffat

Reżyseria: Alex Pillai

W SKRÓCIE…

Doktor pędzi od Świąt do Świąt w towarzystwie tostu z szynką i serem oraz dyniową latte – ale dla kogo one są? Co jest w tej tajemniczej aktówce i jakie jest znaczenie zagadkowych słów: „nasienie gwiazdy rozkwitnie i powstanie ciało?”

CYTAT Z ODCINKA:

Doktor: To odpowiedź na największą tajemnicę w znanym wszechświecie. Dlaczego w pokojach hotelowych zawsze są dodatkowe drzwi i dlaczego zawsze są zamknięte? Bo prowadzą do Hotelu Czasu! To znaczy, że twój jest współdzielony z przyszłością. Skoro mowa o braku miejsca w gospodzie – czy to Gwiazdka?

Trev: Tak, proszę pana. To nasza atrakcja specjalna. „Święta wszędzie naraz”.

No właśnie, w tym roku wszystkie Święta nastąpią w jednym momencie. Dość dosłownie. A w przypadku Doktora Who to całkiem sporo Świąt. Tak się składa, że jedną z wczesnych wersji tytułu do tegorocznego odcinka świątecznego – to już piętnasty taki odcinek od powrotu serialu w 2005 roku, jeśli liczyć odcinki faktycznie wyemitowane na Boże Narodzenie – brzmiała Christmas, Everywhere All At Once”, czyli właśnie Święta wszędzie naraz, co bez wątpienia nawiązuje do filmu Wszystko wszędzie naraz z Michelle Yeoh. Jak mówi Steven Moffat:

To Russell [T Davies] chciał tak zatytułować odcinek. Podczas gdy ja nazywałem go The Time Hotel. Miał więc przez moment oba te tytuły, a na dość późnym etapie zasugerowałem, że powinniśmy go nazwać Raduj się świecie (Joy to the World). Rzecz jasna to dlatego, że występuje w nim postać o imieniu Joy.

Wróćmy do początków – jeśli oczywiście można o czymś takim mówić, kiedy siedzi się w podróżach w czasie. To będzie pierwszy odcinek świąteczny, którego nie napisał bieżący showrunner. Jednakże nie od początku był taki plan, bo to Davies najpierw chciał go napisać. Jednakże niedługo po tym, jak Moffat dostarczył swój scenariusz do Bum, RTD zapytał go, czy chciałby napisać coś jeszcze.

Mogę dokładnie powiedzieć, kiedy to się stało, bo to były 21 urodziny mojego syna. To było 21 lutego 2023 roku. Razem z Sue [żona Stevena, producentka wielu jego innych seriali, m.in. Sherlocka i Douglas Is Cancelled] byliśmy w Soho Farmhouse i świętowaliśmy urodziny Louisa z jego znajomymi, przednio się bawiąc. Bum nie był wówczas jeszcze nakręcony. Daleko było do zdjęć, ale dostarczyłem scenariusz.

Sue była producentką pierwszej doktorowej produkcji Stevena, The Curse of Fatal Death. Można więc powiedzieć, że preferuje, gdy mąż pisze dla ich niezależnej wytwórni filmowej, Hartswood Films. Ćwierć wieku od skeczu na Comic Relief i prawie dwie dekady od The Empty Child/The Doctor Dances w serii 1, Sue może wyczekiwać na odzyskanie męża na pewien czas. Jak nieśmiało przyznaje Moffat:

Już mnie o to męczy. „Czy to wreszcie już?” zapytała. Zapewniłem ją, że tak. Bo ona zawsze myśli sobie: „Spiskujesz, żeby napisać kolejny [odcinek]! Wiem, że tak jest!” Jednak gdy tak siedziałem i z nią rozmawiałem, w czasie tej właśnie rozmowy, zerknąłem na telefon. Była tam wiadomość od Russella: „Nigdy nie skończę tego odcinka świątecznego, a muszę przejść do drugiej serii. Napisałbyś coś na Święta, proszę? To najlepszy moment w roku!”

Jako showrunner w latach 2010-2017, Moffat napisał aż osiem odcinków świątecznych z rzędu. Jednak pokusa, by napisać jeszcze jeden, okazała się zbyt silna.

Powiedziałem Sue: „Nie mogę odmówić! „Nie jestem w stanie powiedzieć: nie”! A to dlatego, że uwielbiam Doktora Who na Święta. Za dawnych dni to była dla mnie czysta przyjemność. Myślałem sobie: „Ach, świąteczny epizod – to będzie zabawa!”. To zawsze był wyjątkowy czas w ciągu roku i uwielbiałem to za każdym razem.

Wiemy, że Doktor pojawia się w raczej nietypowej sekwencji wprowadzającej. Czym dokładnie jest Hotel Czasu?

Wyobraźcie sobie sieć hoteli w przyszłości. Gdy podróże w czasie stają się rzeczywistością, jaka byłaby pierwsza rzecz, którą ta sieć hoteli by zrobiła? Zdano by sobie sprawę, że mają okropnie dużo niesprzedanych pokoi. Mają więc kolejną okazję, by je sprzedać!

To brzmi jak coś, co mógłby napisać sam Douglas Adams!

Tak. To bardzo w jego stylu. Sądzę jednak, że tego typu pomysły bardzo dobrze działają w Doktorze Who. To znaczy, bohater przybywa w budce telefonicznej. Już jesteśmy na pewnym poziomie fantazji. Nie można pisać twardej fantastyki naukowej, gdy pisze się historię do Doktora Who. A on pojawia się w budce telefonicznej i nosi głupie ciuchy.

Biorąc pod uwagę koncept Hotelu Czasu raczej nie jest zbyt dużym spoilerem wskazanie, że – tak jak w wielu innych popularnych odcinkach Moffata, chociażby The Girl in the Fireplace, Blink i The Day of the Doctor – w Raduj się świecie również mamy szalone podróże w czasie.

To historia, która jest czaso-maso. Uwielbiam to, że w uniwersum Doktora Who podróże w czasie są brane za pewnik. Można po prostu mieć [w odcinku] podróże w czasie – to naturalne – i uważam, że to wspaniałe. A jeśli główna postać może podróżować w czasie, dlaczego to ignorować?

Doktor ma bardzo dziwną relację ze wszechświatem. W mrocznych chwilach wszyscy są martwi. W jaśniejszych – wszyscy żyją. Tak myśli Doktor, gdy zamyśla się w swojej budce. Jeśli jest przygnębiony, nikt nie żyje. „Byłem na pogrzebach ich wszystkich. Wiem, gdzie leżą ich ciała”. W dobrych chwilach myśli sobie: „Wszyscy jeszcze żyją! Mogę pójść coś z nimi zjeść”.

W te Święta Ruby jest bezpieczna w swoim domu, a Doktor podróżuje sam.

Doktor sam na Święta to już pewien motyw. Do tego stopnia, że w pierwszych dwóch odcinkach świątecznych, które napisałem [A Christmas Carol oraz The Doctor, the Widow and the Wardrobe] prawie nie ma regularnych towarzyszy. A potem na początku The Snowmen Doktor jest bardzo samotny. Izolował się i nie ratował już świata. A w Time of the Doctor odsyła Clarę i żyje przez 1000 lat na Trenzalore, walcząc z różnymi potworami.

Tak jak we wcześniejszych odcinkach świątecznych, takich jak The Runaway Bride, Voyage of the Damned czy The Next Doctor, gdzie Doktor podróżował w pojedynkę – również teraz pojawia się w odcinku i spotyka tymczasową towarzyszkę, która będzie mu towarzyszyć w danej przygodzie.

Dzieje się tak częściowo dlatego, że często pomiędzy sezonami jesteśmy pomiędzy regularnymi towarzyszami. To pomaga zmotywować Doktora do rozpoczęcia nowej przyjaźni. Pozbywa się jednego przyjaciela, rozgląda się po pokoju i wybiera następnego!

Samotne przybycie Doktora staje się centrum tej historii. Ma problem z automotywacją, bo nie za bardzo wie, co robi, dopóki się przed kimś nie popisuje.

Mając to w pamięci porozmawiajmy o Joy granej przez irlandzką aktorkę, Nicolę Coughlan. Jest ona najlepiej znana jako Clara Devlin z Derry Girls oraz Penelope Bridgerton z Bridgertonów.

Nicola jest cudowna. Widziałem ją w Derry Girls, ale wygląda na to, że stała się jeszcze większą gwiazdą od kiedy nakręciliśmy ten odcinek ponad rok temu. Już wtedy była dla nas wielką gwiazdą gościnną, a rok później jej nazwisko jest jeszcze większe.

Jakiego typu osobą jest Joy?

W scenariuszu jest odniesienie do „niesamowitego, uroczego uśmiechu” Joy, „pod którym kryje się duży smutek”. Doktor mówi: „Twój uśmiech jest jak pokrywka na garnku z gotującą się wodą.” i sądzę, że Nicola jest do tego świetna.

Pierwsze pojawienie się Joy w historii – jak wiecie ze przedtytułowej sceny, która została wypuszczona jakiś czas temu – gdy wychodzi z taksówki i jest na nią zbliżenie, to takie czysto gwiazdorskie wejście! To był taki „żaden” moment w scenariuszu, ale kiedy widzisz to na ekranie, myślisz sobie: „Wow, przyjechała gwiazda!”.

W odcinku występują także Joel Fry jako Trev („Jest w tym pirackim serialu, Nasza bandera znaczy śmierć. Faktycznie jest bardzo zabawny”, mówi Moffat) oraz Steph de Walley jako Anita („Jest ważną częścią hotelu jako recepcjonistka” – sugeruje scenarzysta).

Nie da się też nie zauważyć, że w nowym odcinku zobaczymy Sylurianina, przedstawiciela rasy, która ostatnio przelotnie mignęła w Face the Raven. Ten konkretny Sylurianin jest kierownikiem Hotelu Czasu i gra go Jonathan Aris.

Znałem już wcześniej Jonathana, bo współpracowaliśmy parokrotnie. W kilku odcinkach Sherlocka grał Andersona, bardzo znienawidzonego naukowca kryminalistycznego, którego nienawidził Sherlock. Był także dzielnym kapitanem statku w drugim odcinku Drakuli. To świetny aktor.

To w trakcie ery Stevena Moffata Sylurianie powrócili do Doktora Who po raz pierwszy od historii Warriors of the Deep z 1984 roku. W odcinku The Hungry Earth z 2010 roku przeprojektowano ten gatunek, tak by bardziej przypominał ludzi, odchodząc od poprzedniego wyglądu. Jednakże były showrunner zdradza, że nie od początku mieliśmy zobaczyć Sylurianina w nadchodzącym odcinku.

W scenariuszu początkowo był to po prostu „człowiek-jaszczur”. To podczas naszych zwyczajowych spotkań powiedziałem: „No, to mógłby być Sylurianin”, co miałoby zupełny sens w kontekście Hotelu Czasu. I tak zdecydowaliśmy się wówczas zmienić go na Sylurianina. Te protetyczne maski są świetne, bo można przez nie naprawdę grać twarzą. Johnny jest bardzo rozpoznawalny w tej masce i ma pełną gamę mimiki.

W jaki sposób Moffatowi udaje się wpadać na tak zawiłe i nowatorskie pomysły na swoje doktorowe historie?

No, ponieważ jestem teraz już stary i skrzypiący – i napisałem 802 miliony odcinków Doktora Who – zajmuje mi trochę dłużej wymyślić coś, czego nie zrobiłem wcześniej. Co zabawne, przynajmniej dwa razy pitchowałem Russellowi coś, co skomentował: „Tak, to jest bardzo dobre, ale już to wcześniej zrobiłeś”. Kiedyś przypadkiem zapitchowałem fabułę The God Complex! To brzmi, jakbym podrzucał mu pomysły cały czas, ale ponieważ piszemy do siebie dość dużo maili, zawsze rozmawiamy o Doktorze Who. I pytam: „Czy była kiedyś taka historia?”

Jednakże próba wymyślenia świątecznej opowieści przy tej okazji zajęła mi trochę czasu. Jednak Russell zapytał mnie wtedy: „Mówiłeś mi lata temu, że chciałeś zrobić francuską farsę w doktorowym stylu z podróżami w czasie. Czemu nie zrobisz czegoś takiego?”

Jak zobaczycie, jest w tej historii pewien jej pierwiastek, ale to nie jest farsa. Pomyślałem sobie: „to nie jest wystarczająco istotne. Doktor Who na Święta musi być nieco straszny i nieco emocjonalny, a farsa by w tym przeszkadzała.”. Wpadłem więc na inny pomysł i Russellowi się spodobało…

Biorąc pod uwagę jaką frajdę wcześniej sprawiało Stevenowi Moffatowi pisanie odcinków świątecznych, czy podobnie było i tym razem?

O tak, podobało mi się. Ale było ciężko. Za bardzo cieszyłem się sam sobą, gdy pisałem pierwszy szkic. Byłem w połowie odcinka, był zachwycający. Spodobałby się wam. Był zabawny, angażujący i pełen dobrych pomysłów. Brakowało tylko fabuły! Nie było żadnego złoczyńcy. Po prostu bawiłem się Hotelem Czasu.

I wtedy pomyślałem sobie: „To nie ma sensu. Nie mogę umieścić Doktora w zabawnym hotelu na całe Święta”. A potem: „Dobra, wróćmy się, umieśćmy złoczyńcę i wprowadźmy w życie jego złowrogi plan…”

Czy Steven zastanawiał się nad tym, że niektórzy z jego widzów mogli napić się kilku lampek wina przy świątecznym stole i rzadko oglądają Doktora Who? Czy Raduj się świecie będzie miało dla takich osób sens?

Miejmy nadzieję! (chichot) Ale nie, nie poszedłem na aż tak wielkie ustępstwa. Chodzi mi o to, że jeśli jesteś pijany, to wiesz że jesteś pijany i nie spodziewasz się nadążać za czymkolwiek. W Doktorze Who świetne jest to, że dalej działa, nawet jeśli nieszczególnie go śledzisz. W pewnym momencie Doktor wyjaśni fabułę i tam znajdzie się wszystko.

Właściwie to chyba nie było doktorowej historii, za którą nie da się nadążać, jeśli słuchasz. Jednak jeśli nie obchodzi cię słuchanie, to dalej będzie frajda. Będą żarty, a Doktor zawsze powie, że najważniejszą rzeczą, jaką trzeba zrobić, to wejść na tamtą wieżę i coś wysadzić. Można wysłuchać wyjaśnienia dlaczego to robi, ale nie jest to konieczne.

Pewnie jednak większość z was nie zastosuje się do tej ostatniej rady. Dlatego po świątecznym seansie zapraszamy Was do dzielenia się opiniami o odcinku w dedykowanych mu spoilerowych wątkach dyskusyjnych na TARDISawce i naszym serwerze Discorda.

A na koniec nie taka mała galeria najnowszych zdjęć promocyjnych odcinka:

źródło: Doctor Who Magazine #611


Doktor Who powróci z odcinkiem Raduj się świecie już 25 grudnia o godzinie 18:10 polskiego czasu – w Polsce już tradycyjnie na Disney+. Już teraz zapraszamy Was do dzielenia się opiniami o odcinku w dedykowanych mu spoilerowych wątkach dyskusyjnych na TARDISawce i naszym serwerze Discorda.



Fan Dwunastego, Dziesiątego i Jedenastego. Planuje pewnego dnia obejrzeć całe Classic Who. Do redakcji Gallifrey.pl dołączył w 2019 roku, a od 2020 jest redaktorem naczelnym. Nałogowy czytelnik (do tego stanu doprowadził go m.in. Harry Potter), chętnie ogląda seriale i filmy fantasy oraz sci-fi. Filmy Marvela są mu nieobce, komiksowo woli jednak DC. Chętnie zagra w gry (zarówno planszowe jak i komputerowe) i ucieknie z pokoju zagadek. Z wykształcenia robotyk, z zawodu programista baz danych.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *