Piotr słucha: „Space Adventures: Music From Doctor Who 1963 – 1971”

Składak legendarny. Od niego wszystko się zaczęło. Casuale mogły w końcu dostać cokolwiek przygrywającego w czarno-białej erze serialu. Maniacy muzyki z Doktora mieli natomiast punkt wyjścia dla poszukiwań, które zresztą trwają do dziś.

spaceadventures-11-03-2015-2

Najpierw parę suchych faktów. Cudo to poskładał Julian Knott, prawdopodobnie członek oficjalnego fanklubu Who – Doctor Who Appreciation Society – wydał nakładem tejże organizacji i rozprowadził pośród członków 300 egzemplarzy w formie kasety magnetofonowej w 1987 roku (wówczas tytuł wydawnictwa kończył się na „…1963 – 1968”). 21 kompozycji zostało przegranych na surowy master z oryginalnych płyt winylowych (ponoć niektóre wręcz rozpadały się w czasie procesu…) i zostały następnie zmasterowane przez niejakiego Tony’ego Allena. Album wydano ponownie w 1998 roku na CD – dodano 7 utworów i poprawiono błędy w książeczce, a Knott rozprowadzał ową reedycję własnym sumptem i w wybranych sklepach fonograficznych w cenie 22 funtów. Spokojnie jednak – dziś album fruwa sobie po Internecie i w obliczu lenistwa Silvy w tym zakresie, można go sobie spokojnie stamtąd wziąć.

brianhodgson-11-03-2015-1Dla zielonych: w latach 60-tych serial miał tak cieniutki budżet, że często zamiast zatrudniać kompozytora, by napisał i nagrał oryginalną ścieżkę dźwiękową, zakupywano licencje na korzystanie z utworów różnych bibliotek muzycznych – było to coś powszechnego w tamtych czasach, szczególnie w USA. Utwory te kopiowano i następnie przekazywane były w łapska Briana Hodgsona (specjalisty od efektów dźwiękowych w pierwszych 8 i pół sezonu serialu – notabene w ten sposób był często rzeczywistym, acz niewidniejącym w papierach, autorem muzyki do tej czy innej historii), który materiał ciął, puszczał od tyłu czy z inną prędkością, tak by całość pasowała do akcji na ekranie (porównajcie sobie oryginał pierwszej części „Space Time Music” ze sceną grupowej drzemki z „The Tomb of the Cybermen”).

Album jest ciekawy ze względu na tracklistę. Knott wybrał utwory, do których uzyskał dostęp i które pojawiały się w serialu w dłuższej formie, a nie tylko np. w postaci 3-sekundowej wstawki. Składak otwiera kultowe „Three Guitars Mood 2” zespołu The Arthur Nelson Group, do którego w pierwszym odcinku serialu tańczyła Susan, a Ian przypisał fikcyjnej grupie The John Smith And the Common Men (który dzięki pewnemu słuchowiskowi stał się potem elementem świata Doktora). Niektóre historie są dobrze reprezentowane – mamy tu niemal komplet utworów wykorzystanych w „The Space Museum”, „The Tomb of the Cybermen” czy „The Web of Fear”. Inne trochę gorzej – nie ma tu grama „The War Machines” czy „The Moonbase”, natomiast „The Edge of Destruction” i „The Time Meddler” są reprezentowane przez jeden utwór. Taki stan rzeczy był wywołany głównie ówczesnym brakiem dostępu do nagrań Erica Sidaya czy Johnny’ego Hawkswortha. Było to jednak przede wszystkim pierwsze wydawnictwo, na którym fani mogli posłuchać kultowego „Marszu Cybermenów” Martina Slavina – zresztą od niego wzięła się nazwa albumu.

spaceadventures-11-03-2015-1

Z kilkoma utworami wiążą się ciekawe historie, głównie nawiązujące do lenistwa osób zajmujących się w latach 60-tych papierologią serialu. Pojawiają się w nich utwory, których próżno w odcinkach szukać, z drugiej strony pomijając te w ostatnich latach odnalezione przez fanów na starych winylach metodą „na słuch”. Dzięki temu brakuje „Breath of Fire” Pierre’a Arvaya (nie uwzględniono go w papierologii „The Massacre”, co ciekawe, bo pojawia się dokładnie w scenie tytułowej masakry Hugenotów), a pojawia się np. „Younbeat” Jacka Trombeya, który w papierach widnieje jako jeden z utworów przygrywających w kafejce w pierwszym odcinku „Evil of the Daleks”, ale jest to kompletnie inne nagranie. „Mutations” Trevora Duncana pierwotnie kończyło wersję CD jako bonus track kompletnie niezwiązany z serialem, tymczasem po paru miesiącach fani potwierdzili, że fragment utworu pojawia się w jednej ze scen „The Space Museum”.

brianhodgson-11-03-2015-2Najciekawsza i zarazem najnowsza historia związana jest jednak z „Bathysphere” Erika Nordgrena. Według papierów pojawia się on rzekomo we wspomnianym „The Space Museum”, co jest potwierdzonym błędem. Swego czasu jeden z moich znajomych, członek społeczności fanów muzyki z Classic Who, próbował stwierdzić, czy na pewno. Po przemaltretowaniu utworu na każdy możliwy sposób, wziął się za drugi utwór z tej samej strony rzeczonego winylu, zatytułowany „Aliens”. Jakież byłego jego zdziwienie, gdy po zmianie prędkości odtwarzania płyty i puszczeniu jej od tyłu, fragment owej kompozycji brzmi dokładnie jak… dźwięk kieliszka wracającego do ręki Vicky w końcówce pierwszego odcinka „Muzeum”!

Takich ciekawostek i historii jest naprawdę multum, ale przejdźmy do meritum. Jaka jest więc ta płyta? Przede wszystkim dobrze złożona, z przemyślaną tracklistą, wrzucająca pomiędzy muzykę „filmową” te bardziej eksperymentalne cudeńka (Arvay, Astronautics Theme, elektronika). Przede wszystkim jednak jest to album doskonale oddający ducha i klimat tej najstarszej ery serialu. W dodatku mastering pozwala nam praktycznie zapomnieć, że to materiał zgrywany z winylu. Słucha się tego znakomicie, powiedziałbym nawet, że to płyta niesamowicie relaksująca. Tak – dokładnie.

To płyta dla każdego fana Who – i nie tylko, bo wielbiciele kina i telewizji lat 60-tych będą po prostu wniebowzięci. A jeżeli jeszcze nie oglądałeś nic z przygód pierwszych dwóch inkarnacji Doktora, to tym bardziej polecam, choćby dla poczucia klimatu.

I na koniec dygresja: Silva Screen powinna się w końcu wziąć w garść, skonsultować z fanami, dogadać z właścicielami praw do tych utworów i wydać kolekcję Library Music z Who na kilku CD. Bo trochę głupio zaczyna wyglądać, gdy dostęp do tego mają nieliczni wtajemniczeni. Tym bardziej, że jeszcze trochę poszukiwań i będziemy mieć komplet oryginalnych nagrań z tamtego okresu. Tak – my, wtajemniczeni.

To ważna sfera historii serialu, o której jeszcze napiszę. Kolejne recenzje zapomnianych składaków z Who w przygotowaniu.

Więcej informacji o albumie na millenniumeffect.co.uk – najlepszej stronie o muzyce z Who i nie tylko do 2006 roku. Potem strona umarła.



Promotor wszechFranczyzy. Wspomagacz merytoryczny. Irytator redakcji. Spijacz herbaty. Ultimate cat. No cookies. Just lasagne, please.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *