„Opowieść i silnik” – wrażenia redakcyjne

W tym tygodniu wracamy do przygód Doktora i Belindy – posłuchamy opowieści w pewnym zakładzie fryzjerskim w Nigerii! Zapraszamy Was do zapoznania się z naszymi wrażeniami z piątego odcinka nowego sezonu, Opowieść i silnik. Serdecznie witamy też naszych wyjątkowych gości: Bartosza z Torchwood5, Radosława z grupy Disney Plus Polska, Jakuba i Piotra z podcastu O Filmówce Przy Kremówce, Filipa z The Philmer, Kacpra z TARDISawki, Dominika z kanału Ja, Dominek, a także Filipa. Jeśli jeszcze nie oglądaliście odcinka, nadróbcie go szybko – tekst zawiera spoilery!

Krzysztof Danielak: Oto kolejny w tym sezonie odcinek debiutującego w Whoniwersum (i jednocześnie w telewizji) scenarzysty. I znowu jest to odcinek, który jest odcinkiem bardzo dobrym. Od dawna jestem zdania, że Doktor Who nie powinien się ograniczać do Wielkiej Brytanii i ewentualnie Stanów. Opowieść i silnik wniósł do serialu świeżość, postaci klimatów kultury afrykańskiej. Jest to historia wielka i bardzo kameralna jednocześnie – podoba mi się jak został zrealizowany pomysł na nią. Widać też, jak to zapowiadał autor, nawiązania do wcześniejszej jego twórczości (sprawdźcie wiersz Fuck/Time – będzie podejrzanie znajomy!).

W odcinku cała obsada w salonie fryzjerskim była dobra, ale bezapelacyjnie błyszczał Ariyon Bakare, czyli Fryzjer. Świetna rola, ciekawa postać wplatająca wątek Panteonu, ale sama bezpośrednio jego członkiem nie będąca. Z chęcią zobaczyłbym go jeszcze kiedyś. Po raz kolejny w tym sezonie mamy fragment animowany i podobała mi się jego stylizacja. Ucieszył mnie powrót Jo Martin! Choć jej Doktor nie pojawiła się osobiście, to zawsze miło zobaczyć ją znowu na ekranie i widzieć, że serial o niej nie zapomniał. Trzymam kciuki, żeby następny jej powrót był większy niż tylko cameo. Zawsze miło zobaczyć prawie wszystkich poprzednich Doktorów (sądzę, że lepszym wyborem dla Dwunastego byłaby opowieść z Heaven Sent, a dla Jedenastego we’re all stories in the end – dobranie cytatów pasujących do motywu przewodniego tego odcinka byłoby świetnym smaczkiem, chociaż sam Doktor nawiązał do niekończącej się opowieści Trzynastej). Ncuti dostał tym samym robiącą potężne wrażenie przemowę rodem z Pierścieni Akhatenu i niesamowite, że sześć słów naprawdę wystarczyło. To dowód, jak dobrym jest aktorem.

Niestety, jest i łyżka dziegciu. Scenę z panią Flood uważam za najsłabszą w tym sezonie i zupełnie niepotrzebną – ciekawiej byłoby, gdyby Doktor przypadkiem zauważył, że na ekranie znalazł się ktoś, kogo nie powinno tam być. Moim poważniejszym zastrzeżeniem jest to, że Doktor rozpoznał Abby. Nie powinien przecież pamiętać nic o życiu Zbiegłej Doktor poza tym, co widzieliśmy w erze Chibnalla. Nie mam nic przeciwko osobom z przeszłości Doktora (mógł ją poznać jako dowolne z głównych wcieleń), ale niech to będzie miało sens. Nie przekonują mnie teorie o przeciekaniu opowieści, bo serial niczego w tym kierunku nie sugerował. Doktor nie miał też żadnych innych wskazówek, żeby domyśleć się, że to akurat to właśnie to wcielenie poznało Abby – wbrew swojemu stwierdzeniu z początku odcinka, że jest pierwszym czarnoskórym Doktorem, to przecież wiemy o przynajmniej dwóch wcieleniach z czasów Gallifrey i Dywizji. I Doktor też o nich wie. Ponownie Doktor był bliski tego, by nie płakał, ale i tym razem nie było to rzucone widzowi tak mocno w twarz, więc można machnąć ręką.

Opowieść i silnik wędrują do mojej topki sezonu. Mam nadzieję, że Inua Ellams jeszcze coś kiedyś ciekawego napisze. Tymczasem bardzo ciekawi mnie, jak to się stało, że drogę do salonu fryzjerskiego pokazała Belindzie kapitan Poppy z Kosmicznych dzieciaków

Fryzjer The Story and the Engine

Łukasz Skórko: Będą to chyba najkrótsze z moich dotychczasowych wrażeń. Opowieść i silnik oglądało mi się bowiem naprawdę przyjemnie. Postać Fryzjera zagrana mistrzowsko, pomysł na historię kapitalny, również wykonanie (choćby świetna scenografia i pomysłowe sekwencje animowane) stoi tu na naprawdę wysokim poziomie. Uwielbiam historie, w których główni bohaterowie są uwięzieni w czterech ścianach, a scenarzyści muszą sprawić, żeby ich pomysł na opowieść wypalił.

Ostatecznie chyba się udało? Piszę „chyba”, bo odcinek zleciał mi niezwykle szybko i miałem z niego sporo frajdy, ale już te kilka dni po premierze niewiele z niego pamiętam. Nie wiem, z czego to dokładnie wynika… Być może historia, choć pomysłowa, została poprowadzona zbyt szybko, przez co punkty ciężkości nie wybrzmiały odpowiednio mocno? Cieszy też powrót Jo Martin, nawet mimo tego, że Doktor zdaje się pamiętać coś z tamtego wcielenia. Nie uważam tego za scenariuszowe potknięcie, a nawet jeśli je za takowe przyjmiemy, to na pewno łatwo to będzie naprostować i dopowiedzieć w przyszłości trochę kontekstu. Cieszy przede wszystkim, bo to wspaniałe wcielenie i marzę o tym, żeby dostało więcej czasu ekranowego.

Tomasz „I3altazar” Tarnawski: Niewiele mam do powiedzenia, bo odcinek dość jednogłośnie został uznany za małe arcydzieło. Patrząc na opinie ogółu naszej społeczności, odcinki tego sezonu dzielą się bardzo dobre i bardzo złe, i nie za wiele pomiędzy. Ten jest bardzo dobry i nie pozostaje mi nic tylko się pod tym podpisać, ewentualnie wymienić to, co akurat moją uwagę szczególnie zwróciło. Zwróciła ją postać antagonisty – spodziewałem się, że będzie to po prostu Ananasi, tak jak wcześniej mieliśmy Sutekha. Okazało się jednak, że serial buduje tu własną mitologię, a to zawsze ogromny plus. Podobał mi się ogólny kameralny nastrój odcinka. Podobały mi się animacje. I podoba mi się to, jak Who (po raz trzeci już) ‘korzysta’ z tego, że Doktor jest czarnoskóry do poruszania tematu rasizmu. Jest to subtelne, z wyczuciem, eleganckie. Piękne.

Łyżka dziegciu: nie podobało mi się zakończenie, w którym wszyscy się klepią po plecach. Trochę jakby za szybko to się stało. Jak na antagonistę takiego formatu, wręcz anticlimactic. I nie podobała mi się kwestia z Jo Martin. Piętnasty nie powinien pamiętać tego życia i odcinek nie dał nam żadnego powodu by myśleć, że było inaczej, więc jeśli to w jej ciele spotkał się z Abby, to nie mógł tego pamiętać. Znając jednak Daviesa, domyślam się, że chciał pokazać widzom jej twarz w ramach kolejnej podbudowy pod przyszłe wątki. Może się pojawi w finale? Albo w sezonie trzecim? A może to ona będzie za kilka sezonów (oby za jak najwięcej, bo Gatwa jest fantastyczny!) Szesnastym Doktorem? Jak mawiał Siódmy: czas pokaże. Zawsze to robi.

Doktor na ulicach Lagos The Story and The Engine

Kacper Olszewski (TARDISawka): Polecam przed obejrzeniem przeczytać opowiadanie scenarzysty odcinka, Inuy Ellamsa – dzięki temu fajniej wejść w odcinek, historia staje się bardziej osadzona – od razu polubiłem wszystkie postaci.

Super, kiedy dzięki Doktorowi Who możemy poznać lokalną kulturę spoza Wielkiej Brytani, także doceniam Opowieść i silnik za klimat i pomysł. Główny mankament to jednak samo wykonanie. Rozumiem, że, podobnie jak w Szczęśliwym dniu, chodzi przede wszystkim o komentarz społeczny – tym razem dotyczący ghostwriterów – ale chciałbym żeby faktyczna historia dostarczyła nam więcej konkretów. Wiem tyle, że Pan fryzjer w odcinku jest zły i nagle dokonuje się w nim przemiana. Co próbował osiągnąć i jakim sposobem, pozostało dla mnie niejasne, a tym samym nie czułem powagi sytuacji i potrzeby zaangażowanego śledzenia rozwoju akcji. Nie zmienia to jednak tego, że chciałbym dostać więcej odcinków w tym stylu, bo jeśli jest coś, za co kocham Doktora Who, to właśnie za oryginalność.

Bartosz „Rhydian” Gawron (Torchwood5): Po zwiastunach tego odcinka nie byłem zbyt pozytywnie nastawiony, ale po raz kolejny w tym sezonie pozytywnie się zaskoczyłem. Jest to piąty dobry odcinek z rzędu i zapowiada się, że nadchodzący szósty odcinek również utrzyma poziom.

Uwielbiam klimat tej historii. Ncuti w końcu miał okazję odwiedzić Nigerię w odcinku napisanym i wyreżyserowanym przez osoby czarnoskóre. Najpewniej właśnie dlatego ten klimat jest tak autentyczny. Bohaterowie są ciekawie napisani (chociaż szkoda, że o tak ważnym dla Doktora fryzjerze Omo nigdy nie słyszeliśmy), ich historie są interesujące i są świetnie zagrani. Uwielbiam relację dwóch „złych” tego odcinka. Cieszę się, że w tak ważnym kulturowo odcinku mogła pojawić się chociaż na chwilę pierwsza czarnoskóra Doktor, zostało to zrobione z klasą i wyczuciem, a jednocześnie spowodowało piski zachwyconych fanów. Nie jestem natomiast fanem niektórych rozwiązań. Zakończenie polegające na Doktorze opowiadającym historię swojego życia pojawiało się w serialu już kilkukrotnie, nie podoba mi się mieszanie naszych ziemskich bogów z doktorowym Panteonem. Uważam również, że o ile odcinek skupiający się na kulturze osób czarnoskórych był jak najbardziej potrzebny, to powinien być lepiej podbudowany na przestrzeni tego i poprzedniego sezonu – ciężko mi było uwierzyć, że postać będąca białoskórą przez ostatnie 14 wcieleń w tak szybki sposób związała się z i zrozumiała tę kulturę. Może powinniśmy w poprzednim sezonie dostać historię, gdzie widzimy Doktora poznającego te wszystkie tradycje i historie?

Mimo kilku uwag wciąż uważam, że jest to świetny odcinek w bardzo solidnym sezonie. Byłoby świetnie zobaczyć jeszcze jakiś odcinek napisany przez Inuę Ellamsa, gdyż widać, że ma bardzo dużo ciekawych historii i pomysłów do opowiedzenia.

Belinda w TARDIS w trybie zagrożenia The Story and the Engine

Radosław Koch (Grupa Disney Plus Polska): Często nie potrzeba wiele, by zrobić dobry odcinek Doktora Who. Wystarczy mały zakład fryzjerski w Lagos, kilka postaci i tajemnica do rozwiązania. A w tym przypadku tajemnica wiąże się z opowiadaniem historii. Bardzo podobają mi się zawsze tego typu niekonwencjonalne pomysły, a w tym wypadku sceny z opowieściami zapadają w pamięć, czy to dzięki nietypowej i pasującej do klimatu Afryki grafice, czy rozwinięciu postaci Belindy Chandry.

Do pełni szczęścia zabrakło jednak mniej przewidywalnej fabuły. Choć twórcy przygotowali parę zaskoczeń dla fanów, to w sercu tej wielowarstwowej opowieści o opowieściach, kryje się bardzo przewidywalnie poprowadzony konflikt Doktora z tajemniczym fryzjerem. I tak jak pierwsza połowa odcinka zauroczyła mnie wyjątkowym klimatem, to w drugiej zabrakło jakiegoś zwrotu akcji, który nie byłby gościnnym występem.

Jakub Kraszewski (O Filmówce Przy Kremówce): No i mamy naprawdę dobry odcinek! Zawsze doceniam umiejętnie poprowadzone fabuły, ograniczone do jednej niewielkiej lokacji. Tutaj gra to bardzo dobrze – zakład fryzjerski, więżący swoich klientów w niekończącej pętli opowiadania historii brzmi trochę jak jakiś zaginiony wpis z uniwersum Fundacji SCP, a ogranie zamkniętej przestrzeni i wykorzystanie malowideł na ścianach jako wizualizacji opowieści było strzałem w dziesiątkę. W ogóle ten odcinek jest bardzo atrakcyjny estetycznie – od zatłoczonych ulic i kolorowych straganów Lagos, przez abstrakcyjne animowane obrazy, aż po wielkiego, mechanicznego pająka, kroczącego po nieskończonej pajęczynie.

Bardzo podoba mi się też wydźwięk tego odcinka: wszyscy jesteśmy opowieściami, które mają magiczną wręcz moc kreowania światów i nadawania znaczeń. Pod tym względem trochę skojarzyło mi się z granymi aktualnie w kinach Grzesznikami (tam z kolei magiczna moc przypisywana jest muzyce, a muzyka też przecież jest formą opowieści). Skoro już o opowieści mowa, bardzo mocną stroną tego odcinka jest scenariusz. Jest tu sporo naprawdę fajnych małych scenek czy pojedynczych linijek dialogowych (szczególnie kapitalne podsumowanie życia Doktora w sześciu słowach – miałem ciary, kiedy to do mnie dotarło). Wychodzi tu na jaw poetyckie doświadczenie Inuy Ellamsa, który, co warto podkreślić, tym odcinkiem debiutował w roli scenarzysty telewizyjnego. W tej kwestii jedyny zarzut właściwie miałbym do ilości postaci, bo trzech chłopaków, którzy również zostali uwięzieni w zakładzie fryzjerskim, nie ma tu absolutnie nic do roboty, oprócz siedzenia w tle. A szkoda.

Szybki pokaz slajdów z poprzednimi wcieleniami Doktora z początku trochę mnie odrzucił, ale ostatecznie uznaję, że dobrze pasował do kontekstu odcinka (choć umówmy się, i tak prawdopodobnie nie da się takiej sceny zrobić lepiej niż w ekranowym debiucie Jedenastego). Natomiast nie jestem do końca przekonany do cameo Jo Martin – i broń bobrze nie chodzi mi tu o to, by postać Fugitive Doctor jakoś odsunąć w zapomnienie, wręcz przeciwnie (sam chciałbym poznać tę inkarnację lepiej), ale w tym odcinku wypada delikatnie dezorientująco (biorąc pod uwagę, że w tym samym odcinku Doktor mówi, że po raz pierwszy ma czarnoskóre ciało, coś mi tu zgrzytało). To był bardzo fajny odcinek, kolejny zresztą w tym sezonie, który (poza zeszłotygodniowym Szczęśliwym dniem) trzyma naprawdę równy, mocny poziom. Aż smutno się robi na myśl, że zmierzamy już wielkimi krokami w stronę finału.

Omo Esosa (Sule Rimi) w zakładzie fryzjerskim The Story and the Engine

Filip „ThePinkFin” Mazur: Tym razem tylko 1 „filler” i wracamy do Doktora na 1. planie. Czy było warto? Chyba tak. Chyba… Siedzę sobie przy komputerze i zastanawiam się, co tu powinienem napisać. Odcinek był całkiem przyjemny, ale niespecjalnie przychodzą mi do głowy jakiekolwiek pomysły. Zostawił mnie bez żadnych emocji.

To trochę taka brzydka siostra Północy. Mamy pewnego rodzaju izolację, ale zagrożenie jest wewnątrz. Wszyscy znają też Doktora z opowieści Omo i wiedzą, do czego jest zdolny, więc musiał być oczywiście wątek zdrady, ale rozegrano to bardzo płytko. Wielkie emocje i szybkie wygaszenie ich. Myślę, że gdyby Omo Esosa był powracającą postacią, a my mielibyśmy już jakieś przemyślenia na jego temat, to o wiele lepiej by zagrał ten wątek. To samo Abby. Może to moja wina, ale długo się zastanawiałem, czy powinienem ją znać. Wydawało mi się, że taki sygnał śle serial. Sama Michelle Asante Grała już w DW (W lesie nocy), była też w Ojcu Brownie czy Śmierci pod palmami, ale nie sądzę, żeby o to chodziło. Rozwiązanie tej „tajemnicy” nie było w żaden sposób zadowalające.

No tak, odcinek nie jest zły. Po prostu jest nijaki. Raczej nie będę do niego wracał z doskoku, pewnie tylko w ramach oglądania po kolei. Nie lubiłem ery Chibnalla, ale miło, że RTD nie wypiera się jej. Obecność Uwięzionej Doktor jest miły dodatkiem, ale ciężko, żeby ratowała ten odcinek.

Piotr Nowak (O Filmówce Przy Kremówce): Po ostatnim odcinku skupiającym się na przygodach Ruby Sunday, wracamy z powrotem do przygód Doktora i Belindy. Tym razem lądują w Afryce, w małym salonie fryzjerskim, w którym spotykają się z nowym przeciwnikiem – tajemniczym fryzjerem. Opowieść i silnik prezentuje naprawdę ciekawą historię ze świetnie napisanym antagonistą. Autentyczny afrykański klimat oraz koncept tego, że wszyscy jesteśmy historiami, które opowiadamy, jest naprawdę ciekawy i skojarzył mi się z tegorocznym filmem Ryana Cooglera Grzesznicy. Jest to na pewno jeden z bardziej unikalnych odcinków, ponieważ nawiązuje on bezpośrednio do czarnej kultury.

Niestety nie czuję, aby rozwijał on jakkolwiek główny wątek fabularny, co w połączeniu z niewielką liczbą odcinków sprawia, że jestem trochę nerwowy jeśli chodzi o zbliżający się finał sezonu. Odcinek ten nie rozwija też jakoś specjalnie postaci Doktora i Belindy. Pojawia się na moment wcielenie Fugitive Doctor, jednak dla osób, które są nowe dla tej serii, może być ono mocno dezorientujące.

Podsumowując, Opowieść i silnik to dobry odcinek, który wnosi ciekawy powiew świeżości do serii poprzez eksplorację afrykańskiej kultury, ale nie rozwija on zbytnio głównej linii fabularnej.

Fryzjer i Abena The Story and the Engine

Dominik Śnioch (Ja, Dominek): Czasem jest tak, że są niezbyt dobre odcinki, które się po prostu lubi – i ja tak mam z tym epizodem. Podobał mi się najbardziej z dotychczasowych w obecnym sezonie, chociaż najlepszy nie był. Ale po prostu lubię takie klimaty dziwnej tajemnicy. Lubiłbym jeszcze bardziej, gdyby wyjaśniono jak ten zły golibroda stworzył tytułowy napędzany opowieściami Silnik. Tak, wiem, Abby mu zapewne pomogła, ale to mi nie wystarczy – trzeba to pokazać, a była ku temu okazja. Tym niemniej opowieści jako źródło energii to to, co Dominiki lubią najbardziej. Mega też były efekty – wir po otwarciu drzwi czy oczywiście wielkie pajęczysko na koniec.

Doktor jak na to wcielenie miał nawet sporo sprawczości, chociaż niestety wielki problem, może nawet największy w odcinku, stanowi to, że w jakiś sposób pamiętał bycie Doktor Jo Martin. Zawsze miło ją widzieć w Doktorze Who i gdyby nie ta jedna linijka tekstu obecnego Doktora byłoby to ujęcie świetne – widzimy tę Doktor, bo wspomniana już córka boga kiedyś spotkała właśnie to wcielenie i przez nie została niejako skrzywdzona, inaczej mówiąc widzimy przez chwilę jej oczami. Ale musieli to, niestety, zepsuć. Co jeszcze było w odcinku… Belinda. Chyba tylko po to, żeby ktoś zobaczył tę dziewczynkę z Kosmicznych dzieciaków. Doktor nie mógł, bo by rozpoznał. A na koniec nie mogę nie wspomnieć o grze aktorów wcielających się w czarne charaktery, oboje byli mega charyzmatyczni, aż miło było patrzeć.

Filip Tokarzewski (The Philmer): The Story & the Engine to kolejny naprawdę świetny odcinek. Uwielbiam fakt, że została tutaj podkreślona etniczność Piętnastego Doktora, jakie ma dla niego znaczenie i jaką rolę dla mniejszości odgrywają ich własne społeczności. Podoba mi się motyw, że odkąd Doktor nosi tę twarz, spotyka się na przestrzeni historii z dyskryminacją, więc w tym jednym miejscu, jakim jest ten nigeryjski salon fryzjerski, może mieć oazę spokoju. Uderza to jeszcze mocniej, kiedy zdamy sobie sprawę, że od śmierci pozostałych Władców Czasu, to może być jedyne miejsce, w którym Doktor ma poczucie przynależności do jakiejś społeczności.

Jednocześnie to świetna historia o, cóż… potędze historii. Podoba mi się jak w tym sezonie skręcamy w rejony „meta”. Fryzjer to ciekawy antagonista, a jego motywacja dotycząca wygnania przez Bogów i oddzielenia od dzieła swego życia to świetna metafora tego, jak czarnoskórzy ludzie często byli obdzierani z uznań za ich zasługi – zarówno w sztuce, jak i innych dziedzinach. Dlatego też cieszy fakt, że pod koniec uzyskał szansę na odkupienie.

Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o cameo Jo Martin, które całkiem mnie zaskoczyło. Choć zakrawało ono o fanserwis, to uznaję to za znak, że elementy wprowadzone przez Chrisa Chibnalla nadal czynnie funkcjonują w kanonie, a wnioskując z wypowiedzi Fugitive Doctor, jeszcze kiedyś mogą stać się bardzo znaczące. Podoba mi się zresztą jak została zarysowana jej przeszłość z Abeną. Chociaż w tym odcinku pojawia się sporo ekspozycji, relacja tamtej Doktor z córką Anansiego ma w sobie trochę subtelności i z chęcią zobaczyłbym kiedyś jej rozwinięcie.


A wy co sądzicie? Zapraszamy do dyskusji o Opowieści i silniku oraz nowym sezonie na grupie na Facebooku – TARDISawce oraz na naszym serwerze Discorda, gdzie powstają spoilerowe wątki dyskusyjne. Nie może Was zabraknąć w ożywionych rozmowach, które mają tam miejsce cały czas!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *