Gaming Who? Gry i mody do gier inspirowane Doctor Who cz. 2

Zapraszam na drugą część opowieści o grach i modach do gier inspirowanych naszym ukochanym serialem, Doctor Who! Jeśli ktoś pominął poprzednią, w której omawiam starocie z lat 1983-1997, to zapraszam do nadrobienia tutaj. W tej części przyjrzymy się trochę nowszym tytułom, wydanym już za czasów powrotu Doctor Who do telewizji.

Na nowy odcinek Doctor Who, fani musieli czekać (pomijając film w 1996 roku) aż 16 lat, pomiędzy Survival z Siódmym, a Rose z Dziewiątym. Natomiast, jeśli chodzi o gry z Doctor Who, to czekanie trwało „zaledwie” 11 lat – od gry Doctor Who: Destiny of the Doctors z 1997 do roku 2008. Niestety, czekać niespecjalnie było na co, gdyż dostaliśmy Top Trumps: Doctor Who na Nintendo DS, Wii, PS2 i PC od Eidos Interactive, czyli cyfrową wersję karcianki bazującej na nieco zmodyfikowanych zasadach tzw. wojny. Wybieramy kartę z ręki, na niej wybieramy jedną z umiejętności i liczymy na to, że będzie miała większą wartość niż u przeciwnika, dzięki czemu zabierzemy mu kartę. Wygrywamy oczywiście, gdy zbierzemy wszystkie karty. Mamy rzecz jasna dostępny wariant gry ze znajomymi lub z komputerem. Na kartach pojawiają się zdjęcia postaci z pierwszych trzech sezonów New Who. Natomiast interfejs gry oraz wizerunki postaci, w które się „wcielamy”, stylistycznie bazują na animowanej przygodzie Dziesiątego, Doctor Who: The Infinite Quest. Nie jest to może najlepsza gra świata, ale wykonana jest dobrze. Robi to, co ma robić – przenosi grę karcianą do świata wirtualnego. Jednakże był to według mnie zły czas na podjęcie się tego rodzaju rozgrywki. O ile dziś tego typu gry są już bardziej popularne, a i jakość wykonania wzrasta (wystarczy zobaczyć sobie Hearthstone, czy choćby polskiego Gwinta), tak niestety wtedy dopiero temat raczkował. Zdecydowanie lepiej zagrać w wersję materialną, ale w razie czego, Top Trumps da się znaleźć do kupienia w internecie. Dla niezdecydowanych, gameplay poniżej.

Kolejnych gier doczekał się dopiero Jedenasty Doktor Matta Smitha, ale za to było ich całkiem sporo (jakość to już inna sprawa). Właściwie to na tyle dużo, że jest on jak na razie rekordzistą w tym temacie, choć zobaczymy jak poradzi sobie Trzynasta! Zresztą nie ma co się dziwić, że tyle ich wydano, jeśli weźmie się pod uwagę skok budżetowy jaki wtedy nastąpił dla serialu. Do tego nowe wcielenie, nowy showrunner, nowe wszystko. Było co promować! Pierwsza z tych gier, to stworzona przez Sumo Digital i wydawana od 5 czerwca 2010 do 31 października 2011 roku przez BBC Wales Interactive, Doctor Who: the Adventure Games. Jest to podzielona, wzorem serialu, na odcinki gra przygodowa typu 'point and click’. Oznacza to dużo biegania z miejsca na miejsce, zbierania różnych gratów i łączenia ich w coś przydatnego, a także unikania wrogów i ich pułapek. Tak, wrogów tym razem unikamy, bo w końcu sobie przypomniano, że Doktor nie ma w zwyczaju używać śrubokręta jako karabinu. Sterujemy Jedenastym Doktorem lub Amy i próbujemy rozwiązać problemy, jakie napotykają podczas swoich podróży, które (poza ostatnim odcinkiem) fabularnie umieszczone są gdzieś na początku piątego sezonu, kiedy to jeszcze nie ma Rory’ego na pokładzie. Poza przygodowymi elementami rozgrywki, mamy tu także całkiem sporo tzw. znajdziek (czyli rzeczy do zbierania w grze, których znalezienie nie jest wymagane do ukończenia gry) w postaci opisowych kart postaci z całej historii serialu, a także garść informacji historycznych o różnych wydarzeniach i miejscach. W odcinkach usłyszymy znaną z serialu muzykę Murraya Golda, oraz oryginalne głosy aktorów odgrywających role głównej trójki bohaterów: Matta Smitha, Karen Gillan i  Arthura Darvilla.

obrazek z gry doctor who the adventure games przedstawiający Doktora i Amy w TARDIS

Pierwszy epizod, City of the Daleks, opowiada o inwazji Daleków na Ziemię w alternatywnej wersji 1963 roku. Dalekowie ukradli Oko Czasu (tak, w tej wersji Czasu, nie Harmonii) z Gallifrey i chcieli pod wodzą ich Imperatora stać się nowymi Władcami Czasu, zaczynając od zniszczenia ludzkości. Logiczne, prawda? Oczywiście, kierowany przez nas Doktor z pomocą znikającej z czasu Amy (bo przecież nigdy się nie urodziła, skoro ludzkość wyginęła w 1963), pokonuje ich i przywraca pierwotną wersję wydarzeń. Kolejny epizod, Blood of the Cybermen, przenosi nas do arktycznej bazy niedaleko bieguna północnego Ziemi. Zaczyna się niewinnie, gdyż ratujemy pracownika imieniem Chisholm, który spadł ze swojego śnieżnego skutera. Szybko się jednak okazuje, że baza, w której pracuje, została opanowana przez Cybermenów i musimy coś z tym zrobić. W kolejnym odcinku, zatytułowanym po prostu TARDIS, Doktor wypada ze swojej budki w przestrzeń kosmiczną i Amy musi go uratować, co tylko chwilowo ułatwiają nam kosmiczne robaczki zwane chronomitami (ang. Chronomites). Gdy to się udaje, okazuje się że to nie koniec problemów, gdyż bohaterowie zostają rozdzieleni i uwięzieni w dwóch różnych momentach czasu wewnątrz TARDIS. Dodatkowo Amy nie jest sama, gdyż z więzienia w TARDIS ucieka świecąca kulka zwana po prostu Istotą (ang. Entity). Tym razem to Doktor rozwiązuje problem, a następnie wysyła Istotę w rój chronomitów, które żywią się nią, a ona nimi. Odcinek ten kończy się wstępem do kolejnego, czyli Shadows of the Vashta Nerada. I oj, dużo się tu dzieje. Najpierw Doktor i Amy uciekają tunelami podwodnej bazy Poseidon 8, unikając ataków rekinopodobnego Zaraloka (który niszczy te tunele, odcinając tym samym drogę powrotną do TARDIS). Gdy już docierają do centrum bazy, okazuje się, że z nieznanego źródła emitowane jest zabójcze promieniowanie, generator bazy wysiadł, a na domiar złego w bazie zalęgła się Vashta Nerada i pożera pracowników. Oczywiście ratujemy całą sytuację, rozwiązując masę zagadek logicznych. Jest to w ogóle swego rodzaju Christmas Special tej produkcji, gdyż cała baza udekorowana jest lampkami, choinkami i dmuchanymi Mikołajami, a pod koniec Doktor i Amy dostają zaproszenie na świąteczny obiad.

obrazek z gry doctor who the adventure games przedstawiający Doktora i Guya Fawkesa

Ostatnia, piąta część gry Doctor Who: the Adventure Games, nosi tytuł The Gunpowder Plot. Jak można się domyślić z tytułu (o ile pamięta się lekcje historii), opowiada o wydarzeniach z 5 listopada 1605 roku, kiedy to próbowano wysadzić ówczesnego króla Anglii i Szkocji Jakuba I w powietrze. Przy okazji mamy toczącą się w tle wojnę Sontaran i Rutan (ci drudzy to odwieczni wrogowie ziemniakogłowych, znane z Classic Who świecące zielone gluty). Ten epizod jest znacznie bardziej rozbudowany i ma całkiem spore, otwarte lokacje oraz nieco bardziej różnorodne mini-gry i zagadki. Aha, no i Rory w końcu dołącza do ekipy. The Gunpowder Plot miał być początkiem drugiego sezonu cyfrowych przygód Jedenastego, jednak porzucono ten pomysł. Może dlatego, że nawet jeśli gra się w nie całkiem przyjemnie, to fabularnie pozostawiają one wiele do życzenia. Brakuje tu głębi znanej z serialu, mimo iż przy scenariuszach pracowali Phil Ford („Wody Marsa” (The Waters of Mars), „Wnętrze Daleka” (Into the Dalek), „Torchwood” i „Przygody Sary Jane”), oraz James Moran („Ogień z Pompejów” (The Fires of Pompeii) i Torchwood). Cóż, widać że BBC chciało z tych gier zrobić nic więcej, jak jedynie promocję nowego sezonu serialu. Z drugiej strony, twórcy mogli chcieć się bardziej skupić na innym tytule, o którym za chwilę. Początkowo gracze z Wielkiej Brytanii mogli w pojedyncze odcinki zagrać za darmo na stronie BBC, a potem zostały wydane w formie całej gry i opublikowane na stronie Direct2Drive. Gra jeszcze do 2017 roku była dostępna do kupienia na Steamie (umieszczona tam dopiero w 2015 roku), ale ze względu na wygaśnięcie umowy na wykorzystanie licencji już jej na Steamie nie ma (aczkolwiek, jeśli ktoś kupił to ma dostęp do gry cały czas). Mimo, iż raczej da się ją znaleźć i kupić, to cena jest powalająca i coraz ciężej ją dostać. Dlatego tym którzy są zainteresowani, a się nie załapali, polecam obejrzeć poniższy gameplay.

Następnie mamy serię średnich gier wydanych jeszcze w 2010 roku na urządzenia przenośne: Doctor Who: Return to Earth na Nintendo Wii, Doctor Who: Evacuation Earth na  Nintendo DS oraz Doctor Who: The Mazes of Time wydane przez BBC Worldwide na telefony z iOS i Androidem (nadal dostępne, choć z blokadą regionalną). Cóż, napisałem że są to średnie gry, ale jest to niestety bardzo duże niedopowiedzenie. Dlatego zacznę  może od tej nieco lepszej, czyli The Mazes of Time. Produkcja na telefony nie skupiała się zbytnio na fabule, co zresztą wyszło jej na dobre, gdyż była zabijającą czas platformówką z widokiem izometrycznym (z góry). Sterujemy Doktorem i Amy (tym razem bez głosów aktorów) i musimy uratować rodzinkę przenoszoną w przestrzeni czasie przez zbuntowanego Daleka i odzyskać urządzenie zwane silnikiem czasowym. Oczywiście rozwiązując przy tym masę zagadek logicznych, unikając jednocześnie Daleków, Cybermenów i Silurian. Ciekawe było to, że często potrzeba było dwójki bohaterów do rozwiązania danej zagadki. Dwie kolejne gry to prawdziwe tzw. crapy (w slangu: bardzo, bardzo, bardzo słabe gry). Graficznie są mniej więcej na poziomie nieco nowszych gier z poprzedniej części mojego artykułu, a sama rozgrywka jest nudna. Dużo platform i machania śrubokrętem w celu zbicia złowieszczych emotikonek. Serio, zobaczcie sami na filmiku poniżej. Chociaż, to dzięki tym grom mogliśmy przynajmniej pomachać modelem sonicznego śrubokręta Jedenastego Doktora, gdyż na potrzeby gry Doctor Who: Return to Earth, stworzono kontroler do Wii w kształcie tego narzędzia. Fabularnie znów mamy do czynienia ze schematem: Doktor musi powstrzymać [umieść znanego wroga] przed uwolnieniem [głupkowato nazwana timey wimey naukowa maszyna lub gadżet] na planecie [dziwna nazwa]. Serio, nic ciekawego czy wartego uwagi. Na pewno da się je znaleźć do kupienia, ale nie wiem czy na pewno tego chcecie, z resztą przekonajcie się sami na gameplayach poniżej.

Na szczęście 2012 rok przyniósł nieco więcej uśmiechu na Whoviańskie twarze. Po pierwsze, próba stworzenia Doktorowego MMO RPG’a, czyli gry internetowej dla wielu graczy polegającej na odgrywaniu ról (ang. massive multiplayer online role playing game) w postaci Doctor Who: Worlds in Time wydane przez SEGĘ na PC. W tej grze mogliśmy stworzyć własną postać, a opcji było naprawdę wiele – rasa, kolor skóry, fryzura, ubranie itp. Gra była darmowa, tak więc część przedmiotów była dostępna do kupienia w formie mikrotransakcji za prawdziwą gotówkę. Mogliśmy odwiedzać wiele różnych lokacji i oczywiście spotkać postaci znane z serialu. Sama rozgrywka polegała na wykonywaniu zadań zleconych na przez Doktora w formie prostych zagadek logicznych i minigierek, ale także m.in. walki z przeciwnikami, czy otwierania zamków wytrychem. Wszystko w uniwersum Doctor Who wykonane z miłą dla oka komiksową stylistyką. Można też było, jak przystało na grę MMO, porozmawiać na czacie i powałęsać się po świecie razem z innymi graczami z całego świata. Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle. W styczniu 2014 roku zamknięto serwery gry bez podawania konkretnego powodu. BBC chyba lubi rezygnować z pomysłów…

Obrazek promujący grę Doctor Who: Worlds in Time

Kolejną grą z 2012 roku była Doctor Who and the Eternity Clock, czyli bardzo ambitna produkcja do której twórcy naprawdę się przyłożyli, a która dostała niestety marne recenzje. Wydana została na PC, PlayStation 3 i PS Vita. Zawierała nie tylko głosy Matta Smitha i Alex Kingston (tak, w tej grze jest River Song!), ale także nagrane przez nich w studio sceny wykorzystujące technologię przechwytywania ruchu (ang. motion capture). Widać dzięki temu bardzo specyficzną gestykulację Jedenastego. Jest to bardzo ładnie wyglądająca, wciągająca i wcale nie tak łatwa jakby się mogło wydawać gra side-scrollowa (gracz obserwuje akcję z boku, a obraz świata gry przesuwa się na ekranie, najczęściej w prawo), która miała być pierwszą częścią trylogii Zegara Nieskończoności (czegoś w rodzaju Klucza Czasu z czasów Czwartego Doktora). Doktor i River muszą zebrać wszystkie jego części i dopilnować, żeby nie wpadł w niepowołane ręce Daleków, Cybermenów, Sylurian, czy Ciszy. Oczywiście najpierw muszą się spotkać, na co poświęcona jest spora część gry, która rozgrywa się w różnych czasach, co twórcy wykorzystali również w mechanice gry. Obie historie mogły być rozgrywane przez dwóch graczy jednocześnie lub przez jednego etapami i nierzadko trzeba było się miedzy nimi przełączać, aby rozwiązać daną zagadkę. Były także plany, aby wprowadzić do gry system podejmowania decyzji, które miały mieć wpływ na przebieg fabuły i doprowadzić do różnych zakończeń. Po drodze zbieramy kapelusze Doktora, które nosił przez wszystkie swoje poprzednie wcielenia, a które są komentowane przez Matta Smitha. Jest to kopalnia tzw. easter-eggów (mniejszych lub większych smaczków, które są mrugnięciem do gracza) i przeróżnych nawiązań! Poza tym są jeszcze do zebrania fragmenty dziennika River Song. Niestety, ze względu na słabe opinie w 2013 roku następne dwie części zostały anulowane, a szkoda, bo historia kończy się cliffhangerem. Podobnie jak Doctor Who: the Adventure Games, gra była jeszcze do niedawna dostępna na Steamie, ale z przyczyn licencyjnych także ją wycofano ze sprzedaży. Dlatego jeśli na nią się nie załapaliście, również gorąco polecam chociaż obejrzeć.

W następnej części zacznę od gier wydanych na okoliczność 50 rocznicy serialu, a potem przejdę do najnowszych tytułów, również tych zapowiedzianych na tegorocznym Comic Conie.


Wszystkim, których ciekawią gry Doctor Who polecam też ten i ten materiał, w formie wideo.

Ciekawostka: Oryginalna gra Top Trumps została po raz pierwszy wydana w 1978 roku, oczywiście w wersji materialnej. Od czasu odświeżenia jej przez Winning Moves w 1999 roku dostaje ona wiele reedycji tematycznie związanych z różnymi uniwersami m.in. Władca Pierścieni, Kraina Lodu, czy Gwiezdne Wojny, lub różnymi dyscyplinami sportu: piłka nożna, krykiet, czy koszykówka. Widziałem też edycje z miastami Polski, np. z moim ukochanym Toruniem. Krzywa wieża kontra ratusz staromiejski, czemu nie?

Na podstawie: Den of Geek



Miłośnik wszystkiego co science i fiction, a najbardziej ich połączenia, najlepiej w formie książek. Ukochany Doktor to Dwunasty, choć na drugim miejscu są wszyscy pozostali. Uwielbia podróże w każde miejsce i każdy czas, zabiera ręcznik i nie panikuje. Nie dostał listu z Hogwartu na jedenaste urodziny, więc liczy na Gandalfa w pięćdziesiąte. Rozpoznacie go na ulicy po czterometrowym, kolorowym szaliku, przez który na pewno się nie przewraca. Żyjcie długo i w dostatku. ?

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *