Dziesiąty Doktor
Dziesiąty Doktor, w którego wcielił się David Tennant, pojawił się w serialu po raz pierwszy w 2005 roku, w ostatnim, trzynastym odcinku pierwszej nowej serii pod tytułem The Parting of the Ways. Jako pierwszy pełny odcinek z jego udziałem uznać możemy następujący po nim świąteczny odcinek specjalny – The Christmas Invasion. Zagrał w trzech sezonach serialu, a więc w 47 odcinkach. Nie, chwila, czy Wam też nie pasuje taki opis Dziesiątego?
Well, faktycznie możemy opisać go encyklopedycznie. Well, może nawet tak by wypadało. Problem w tym, że z pewnością nie uda się w ten sposób oddać jego charakteru. Zgadzacie się ze mną? Zatem ściśle opiszemy go później, skupiając się na początek na jego jak najlepszym przedstawieniu.
Odcinek Christmas Invasion, który rozpoczął erę Davida Tennanta, jest charakterystycznym odcinkiem Russella T Davisa – specyficzny charakter, humor, sposób podtrzymania akcji. W takim właśnie odcinku poznajemy Dziesiątego Doktora, który najpierw w dosyć szalony sposób ląduje TARDIS, a następnie wita Jackie i Mickiego słowami „Miałem wam coś ważnego do powiedzenia… Ach, wesołych Świąt!”, po których traci przytomność. Postać wprowadzona jest dosyć dramatycznie – sytuacja staje się kryzysowa, a Doktor wciąż przechodzi proces regeneracji. Rose płacze po Dziewiątym, Jackie i Mickey nie mogą uwierzyć, że to wciąż ta sama osoba, cały świat znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie, a Dziesiąty Doktor w uroczej pasiastej piżamie śpi głębokim snem w małym mieszkanku pań Tyler. W momencie największego napięcia TARDIS zaczyna jednak wracać do życia, jej drzwi otwierają się, a w nich widzimy Doktora, który z miną zawadiaki pyta: „Tęskniliście za mną?”
Właśnie, jaki jest Dziesiąty? To nie jest pytanie, na które można odpowiedzieć krótko i zwięźle, bowiem to wcielenie Władcy Czasu sprawia zupełnie inne pierwsze wrażenie niż okazuje się w trakcie kolejnych odcinków. Poznajemy go jako dumnego bohatera, który nie obawia się niczego i zaskakuje pewnością siebie…
„Och, Doktorze, jesteś taki przystojny”.
(jakim cudem Doktor może z a s k a k i w a ć pewnością siebie? Ano właśnie, może) podczas eksperymentowania ze swoją nową osobowością i twarzą. Niewątpliwie już od pierwszych chwil otwarcie flirtuje z Rose, co kontrastuje ze statecznym Dziewiątym, po którym właściwie nie było widać, że czuje do swojej towarzyszki coś więcej. Z tego pierwszego wrażenia wiele zostaje w późniejszych odcinkach, jednak na przestrzeni czasu poznajemy tę część jego osobowości, która powoduje jego ogromne przywiązanie do ludzi, niechęć do walki i broni, wrażliwość oraz potrzebę posiadania kogoś blisko siebie. Dziesiąty Doktor to ten, który wybacza, lecz daje tylko jedną szansę, której niewykorzystanie ściąga na wroga zemstę – a Dziesiąty przed zemstą się nie waha.
„Nie pogrywaj sobie ze mną!”
Poza tym jednak to wcielenie, które wyjątkowo błyszczy poczuciem humoru, podbija serca wszystkich napotkanych kobiet, a przede wszystkim zdobywa ogromną sympatię fanów już od pierwszych zdań, jednocześnie stawiając niesamowicie trudne zadanie przed swoimi następcami.
Skoro mówimy o Dziesiątym, musimy wspomnieć o samym aktorze, który się w niego wciela. David Tennant (właściwie David John McDonald) od dziecka marzył o zagraniu tej roli i właśnie Doctor Who zbudził w nim pragnienie zostania aktorem. Na pewno pomogło mu to w zagraniu na poziomie, którym wykazał się w serialu. David bowiem nie tyle gra Doktora, co nim jest i otwarcie się do tego przyznaje:
„Jak wcielam się w charakter swojej roli
jako Doktora… Nie rozumiem pytania.
Ja JESTEM Doktorem”.
Zresztą sam serial niesamowicie wpłynął na jego życie i ma na nie wpływ do dzisiaj – w 2011 roku aktor poślubił przecież swoją koleżankę z planu, Georgię Moffett, której ojcem – a teraz także teściem Davida – jest grający Piątego Doktora Peter Davison. Sam David przyznaje, że jego decyzja o odejściu z serialu była spowodowana rozsądkiem, nie zaś brakiem chęci. Tennant niezwykle przywiązał się do tej roli, odejście z produkcji było więc dla niego bardzo trudne.
„Nie chcę odchodzić”.
Losy Dziesiątego Doktora to wiele trudnych wyborów i bolesnych rozstań – poczynając od Madame de Pompadour, przez wszystkie osoby, które zginęły w jego imię, po rasę Władców Czasu, Rose Tyler i Donnę Noble. Dużo jest więc płaczu,
ale także ogromna ilość zachwytu nad spotykanymi istotami:
„Och, jesteś piękny!”
Jednak – jak to bywa z Doktorem – jest też mnóstwo okazji do śmiechu,
wiele zdziwienia
„Czekaj, po co się tak ubrałaś?”
i niezliczenie wiele efektownych wejść.
Dziesiąty Doktor wielokrotnie zaskakuje nas swoją rozbudowaną mimiką:
a także – od strony aktorskiej – brakiem najmniejszych zahamowań:
Jednak to, co najważniejsze i najbardziej charakterystyczne, to jego francuskie…
Przez większość swojej obecności w serialu Dziesiąty Doktor jest niesamowicie towarzyski, żywy i wesoły, ukrywając raczej poczucie winy, które nęka go od czasów wielkiej Wojny Czasu. Dopiero pod koniec życia staje się ono widoczne; odkrywamy, że wystarczy, by odezwało się nieco mocniej, a Doktor niemal wybucha, wpadając w prawdziwą furię.
Jest prześladowany przez swoich dawnych towarzyszy, przez wrogów, o których śmierci był całkowicie przekonany oraz przez wydarzenia, które mogą zniszczyć czas. Umiera po wchłonięciu ogromnych ilości promieniowania jądrowego, jednocześnie ratując życie swojego przyjaciela i dziadka Donny Noble, Wilfreda Motta, co prowadzi do regeneracji w następne wcielenie.
Odwiedź kolejne strony, by przeczytać pełną biogragfię Dziesiątego Doktora.
Kocham i tęsknię :(
Kilka błędów (regeneracja Dziewiąty -> Dziesiąty była dziesiąta, a Dziesiąty -> Jedenasty – dwunasta; fakt; łatwo się pogubić ; ) ). No i po łebkach potraktowane wątki z „Ogni Pompejów” oraz „Wód Marsa”, a przecież to były bardzo istotne momenty w historii Dziesiątego…
Ale wiesz, że ten tekst powstał, przed odcinkiem rocznicowym? Tak, więc podobnie jak regeneracja Pierwszy->Drugi była pierwsza, tak Lady Skaro mogła zakładać pisząc ten felieton, że regeneracja Dziewiąty->Dziesiąty była dziewiąta, a Dziesiąty->Jedenasty dziesiąta/jedenasta (zależnie jak liczyć „regenerację z ręki” Dziesiątego w Dziesiątego).