Doctor Who i komiksy

Serial ma teraz roczną przerwę, ale nowe przygody Czternastego Doktora możemy już śledzić na stronach komiksów Doctor Who Magazine. Jest to bezprecedensowa sytuacja, w której nowy Doktor debiutuje w innym medium niż rodzimy serial! Jak do tego doszło, że Russell T Davies na to zezwolił?

Musimy wyjaśnić sobie jedno. Doktora i komiksy łączy nierozerwalna wieź i to od samych początków serialu. Już w 1964 roku wystartowała pierwsza seria komiksów w czasopiśmie TV Comic. Pierwszy podróżował wtedy ze swoimi wnuczętami, Johnem i Gillian – postaciami stworzonymi tylko na potrzeby tej serii komiksowej. Ich przygody są raczej pomijane w kanonie, ale w swoim czasie były popularne. Warto zwrócić uwagę, że John i Gillian pojawili się krótko przed serialowym odejściem Susan, można więc powiedzieć, że niejako oswoili oni fanów z myślą, że serialowa załoga TARDIS nie jest stała, że towarzysze Doktora będą przychodzić i odchodzić. Wiele lat później, w 1979 roku zaczęły już ukazywać się bardziej 'oficjalne’ komiksy, drukowane na kartach Doctor Who Magazine, więc jakby nie patrzeć komiks jest najstarszym medium poza-serialowym, w którym opowiadano przygody Wariata z Budką. Powieści i słuchowiska wystartowały dopiero w latach 90., co oznacza, że gdy serial anulowano, to właśnie komiksy były przez jakiś czas jedynym źródłem doktorowych przygód, jedynym miejscem gdzie Doktor nadal istniał.

Pierwsza strona pierwszego komiksu Tv Comic z Johnem i Gillian Who

Reguły w komiksach Doctor Who Magazine były proste i klarowne – z chwilą emisji pierwszego odcinka z nowym Doktorem, nowa inkarnacja debiutuje również w komiksach. Początkowo towarzyszyli mu bohaterowie stworzeni tylko na potrzeby komiksów, co zaowocowało powstaniem tak kultowych postaci jak Shayde czy Frobisher. Pierwszą serialową towarzyszką, jaka pojawiła się w komiksach, była dopiero Peri. Ale prawdziwą rewolucję przyniosły dopiero Lata Dziczy. W 1991 roku wystartowała seria książkowa New Adventures, pojawił się wtedy przymus podporządkowania wydarzeń komiksowych do tych książkowych. Owocem tego było zniknięcie oraz rychły powrót Ace, aby korespondowało to z jej przygodami książkowymi, czy też pojawienie się w komiksach książkowej bohaterki – Bernice Summerfield. Redaktorzy DWM nie byli jednak zadowoleni z tego ograniczenia i po jakimś czasie z niego zrezygnowali, dając komiksowym scenarzystom pełną swobodę twórczą. Jednym z jej najważniejszych jej przejawów było uśmiercenie jednej z serialowych towarzyszek Doktora na kartach komiksów.

Strona komiksu "Ground Zero" z 1996

W 1996 nastąpił drugi przewrót – amerykański film telewizyjny z Ósmym Doktorem powołał do życia komiksową serię o tej inkarnacji. Ponieważ telewizja na tym jednym filmie poprzestała, scenarzyści znów mieli absolutną swobodę w snuciu doktorowych opowieści. Przygody Ósmego były niezwykle bogate i zaskakująco spójne. Spotkał na swej drodze tak kultowych przeciwników jak Zabawkarz czy Mistrz. Pojawili się nowi towarzysze uznani z czasem za kultowych, tacy jak Izzy, Kroton czy Fey. Wprowadzono nowych adwersarzy, np. podróżującego w czasie Jodafrę – autorzy chcieli, aby był on nieco bardziej przystępną wersją Mistrza. Relacja Jodafry i Doktora miała być pełna szacunku, sam Jodafra dorównywał Doktorowi intelektem, lecz jego losy nie są obarczone narzuconą przez serial tajemnicą; historię Jodafry można było opowiedzieć w pełni, uzasadniając całkowicie jego nienawiść do Doktora, czego nie można powiedzieć o Mistrzu. Byłby to wymarzony przeciwnik dla dziarskiego, młodego, chętnie popisującego się swym wenusjańskim aikido Doktora. Komiksy za czasów Ósmego stały się tak popularne, że zwiększono im budżet i zaczęto je wreszcie drukować w kolorze. Jakość historii była niezwykle wysoka, a plany na dalsze scenariusze bardzo ambitne; przywołano kosmiczną ryboludkę, antybohaterkę o imieniu Destrii, jako towarzyszkę Doktora i snuto wspaniałe wizje jej przygód z Doktorem. Ona jako nieokrzesana wojowniczka z kosmosu, znająca wiele kosmicznych ras, mogłaby zwiedzać kosmos jako osoba równa Doktorowi. Równa  w obyciu z kosmicznymi rasami i równa w kondycji  fizycznej. Oboje mogliby patrzeć na Ziemian i ich zachowania z należytym kosmitom dystansem. A przy tym, Doktor często miałby ją pouczać pod względem moralności. Ekscytująca wizja, zwłaszcza teraz – po tylu latach New Who, w którym Doktor(owi) towarzyszą niemal wyłącznie młode Ziemianki, prawda?

Kadr z komiksu 'Bad Blood" z 2004. Jodafra oraz Destrii.

Dlaczego więc tej wizji nie zrealizowano? Cóż, powodem było nadejście kolejnej, absolutnie nieoczekiwanej rewolucji – reaktywacja serialu w wykonaniu Russella T Daviesa. To był szok dla scenarzystów komiksów – zarówno pozytywny jak i negatywny. Pozytywny, bo w końcu też byli fanami serialu. Negatywny, bo sami nie wiedzieli, co ich teraz czeka. Davies dość szybko ogłosił nadejście nowego Doktora i nowej towarzyszki – Rose Tyler. Ale Davies był też wielkim fanem komiksów, dlatego wyszedł z propozycją, aby regenerację Ósmego ukazać właśnie na kartach DWM, w ramach finału planowanej już wcześniej epickiej opowieści pt. The Flood, w której Ziemia zostaje zaatakowana przez Cybermenów z przyszłości. Nowemu showrunnerowi zależało na komiksach i nie chciał umniejszać ich znaczenia – wręcz przeciwnie. Doceniał ich wkład w rozbudowę świata Doktora i chciał w ten sposób uhonorować to medium. I choć redaktorzy byli podekscytowani tą bezprecedensową szansą, to jednak mieli wątpliwości. Powodem była przede wszystkim Destrii. Twórcy uwielbiali ryboludkę; zadebiutowała ona w szokującym komiksie Ophidius, nieoczekiwanie powróciła w historiach Uroboros i Oblivion (wszystkie opublikowane w zbiorze „Oblivion” z 2006), a następnie znów wróciła w Bad Blood ze zbioru „The Flood”. Jak wspomniano akapit wyżej, miała zostać na dłużej, ale plany te obróciły się wniwecz, gdy ogłoszono Dziewiątego Doktora i Rose. Redakcja DWM zaczęła wtedy kalkulować – Destrii nie pojawi się w serialu. Musi zniknąć wraz z finałem The Flood, ale po tylu przejściach ciężko było im znaleźć wiarygodny powód dla odejścia z TARDIS, a uśmiercać jej nie chcieli – za bardzo ją polubili, by tak definitywnie ją porzucać. Wtedy pojawił się inny pomysł – stworzyć serię komiksów o przygodach nowonarodzonego Dziewiątego i Destrii. Wiemy przecież, że Dziewiąty miał trochę przygód przed spotkaniem z Rose, więc fabularnie byłoby na to miejsce. W liście do Russella T Daviesa, redakcja napisała tak:

Proponujemy pasek komiksowy „Dziewiąty Doktor: Rok Pierwszy”. Pokazałby on jak radzi sobie para bohaterów – odkrywa swój nowy wygląd (moglibyśmy ukazać tyle fajnych drobnostek – jak zdobywa swoją nowiutką skórzaną kurtkę!) i jak kształtuje się jego nowe nastawienie do życia, Wszechświata i całej reszty. Będziemy mieli dwójkę bohaterów, Doktora i Destrii, oboje odcięci od swoich swoich własnych światów, oboje noszą nowe twarze [Destrii stosowała holograficzny kamuflaż –  przyp.tłum.], próbują zacząć wszystko od nowa. Dwójka kosmitów podróżujących poprzez historię, obserwując świat z perspektywy obcego. Oboje uwielbiają Ziemię i są gotowi zginąć, by jej bronić, ale często czują też frustrację i gniew na ludzkość.

Na koniec załączamy dwie wersje The Flood, Części Ósmej. Jedna zawiera scenę regeneracji Ósmego Doktora, druga ucina wszystko i ukazuje Ósmego Doktora oraz Destrii idących ku zachodzącemu Słońcu. Oczywiście mamy nadzieję, że wybierzesz zakończenie z regeneracją, ale żeby ta wersja wybrzmiała dla każdego (nas oraz czytelników), musimy kontynuować losy Destrii.

Russell przejrzał wszystkie nadesłane prace – obie alternatywy dla finałowego rozdziału finałowej historii Ósmego Doktora. Jedna kończyła się śmiercią Ósmego, regeneracją w błysku światła, a ostatni kadr ukazywał Destrii spoglądającą z niedowierzaniem na nieprzytomną twarz Christophera Ecclestona w przyciasnych ubraniach swojego poprzednika. Druga zakładała, że Ósmy przeżył starcie z Cybermenami, a jego losy zostają urwane i pozostawiają lukę. I choć pomysł komiksowej serii z Dziewiątym i Destrii może się wydawać fantastyczny, Davies musiał mieć na uwadze nie tylko zadowolenie fanów i uczucia twórców, ale również musiał realizować swoją wizję powrotu Doktora na ekrany. A wszyscy wiemy jak wielkim wyzwaniem było wskrzeszenie serialu po 16 latach. I Davies wiedział, że aby ten plan się powiódł, musi przedłożyć profesjonalizm ponad sentymenty – choćby nawet swoje własne. Jego odpowiedź brzmiała następująco:

Żeby nie było wątpliwości: nowa seria komiksowa musi zawierać Rose. Akcję trzeba będzie przenieść do obecnych czasów, aby była zbieżna z telewizyjnym Dziewiątym Doktorem i czasami Rose.

Nie podoba Wam się to. W zupełności to rozumiem. Całkowicie. Znacie mnie, ja znam te komiksy. Uwielbiam te komiksy. Uważam, że pasek komiksowy jest cudowny, że wykazywał się unikalnością i innowacyjnością od 1996 roku. I wiem, że będzie unikalny i innowacyjny ponownie. Musimy tylko rozpracować jak!

Żeby to wszystko wyjaśnić, pozwólcie że ustalę dwie sprawy. Po pierwsze, pomimo całej mej miłości do komiksów, absolutnie wierzę, że Rose musi się w nich pojawić; to nie korporacyjna gadka, nie noszę czapeczki BBC! Również nie uważam tak tylko dlatego, że ją stworzyłem. Ja naprawdę w to wierzę. A po drugie, i to będzie znacznie prostsze, zastanawiałem się, czy mój własny osąd jest prawidłowy, więc zadzwoniłem do uroczej Julie Gardner i powiedziałem jej o „Dziewiątym Doktorze. Rok Pierwszy”. Jak tylko usłyszała, że Rose się tam nie pojawi, powiedziała: „Absolutnie nie”. Bez zawahania. Utwierdziła mnie w moim instynkcie.

To ma być nowy wizerunek. Ikona. Doktor i Rose. Oni  serialem. DWM też jest serialem. I seria komiksowa jest serialem. Nie potrafię napisać na ten temat racjonalnej rozprawki, ale absolutnie ufam swojemu instynktowi.

Oczywiście, generuje to problemy. Ale bez popadania w patos, taka jest chyba cała historia paska komiksowego. Całego serialu, właściwie. Historia pełna wybojów, niepowodzeń, wypadków i nagłych wypadków, a nawet idiotyzmów, które masa kreatywnych osób przepracowała i zaproponowała coś nowego i sprytnego. Historia paska komiksowego jest najbardziej szalona ze wszystkich! John i Gillian – zaraz potem bum, Jamie pojawia się, a potem znika, a potem znikąd zjawia się Sarah Jane Smith, potem Sharon, która postarzała się o 4 lata, bo najwyraźniej ktoś jej nie lubił, potem Peri wpada na chwilę i przepada nie wiadomo gdzie, że już nie wspomnieć o Benny i o cholernym pingwinie! Zmiany, przeszkody, nowe początki, eksperymenty, porażki, sukcesy, uwielbiam je wszystkie. Uważam, że to właśnie ta pokręcona historia czyni nas prawdziwymi fanami.

Teraz zbliżamy się do kolejnego wyboju. I trach, pojawi się Rose. I owszem, minęło sporo czasu i Doktor nagle stał się ostatnim Władcą Czasu, a Dalekowie wybili cały jego lud i z tego miejsca pożegluje on dalej.

Redakcja zaakceptowała dobrą wolę Daviesa i musiała przyznać mu rację. Jeżeli wskrzeszenie serialu miało się udać, to serial potrzebował nowej ikony. Nie można było budować ikony, jednocześnie ciągnąc za sobą archaizm w postaci Destrii. Duet Dziewiąty+Rose musi atakować na wszystkich frontach. Ale pięknem serialu zawsze była ciągłość, a jak tu utrzymać ciągłość z Destrii na pokładzie? Nie można było pokazać, że towarzyszy Doktorowi przy regeneracji, a potem przejść do komiksów z Dziewiątym i Rose. Zapędzeni w kozi róg własnej fabuły twórcy nie wiedzieli jak satysfakcjonująco wypisać ryboludkę z komiksu. Dwoili się i troili, i rwali włosy z głowy – nawet sam Davies zaproponował im kuriozalne interludium, w ramach którego mogli się towarzyszki 'pozbyć’:

Powiedzmy, że Doktor regeneruje, lecimy z pełną i kompletną wersją A… z pominięciem ostatniej strony. Bez konkludującego kadru. Bez twarzy Chrisa Ecclestona, tylko paskudna, jaskrawa, świetlista facjata. Wpada do TARDIS, Destrii wpada w przerażenie, a niebieska budka wyrywa się spod kontroli, bo Doktorowi płonie głowa…

A potem robimy 3 lub 4 zeszyty z regenerującym Doktorem. W sensie, dosłownie, będzie sobie łaził i gadał i wciąż nosił swój stary płaszcz, ale jego łeb będzie żółto-czerwonawym płomieniem, coś jak Przerażający Dormammu od doktora Strange’a. Coś poszło nie tak z regeneracją. Szukamy pomocy. Destrii u jego boku. A wokół tego, zupełnie nowa przygoda…

Ta historia będzie musiała – hej, naprawdę mi przykro! – odstawić gdzieś Destrii. Z pewnością jeszcze kiedyś do niej wrócicie. A gdy już wreszcie Doktor zregeneruje, co zgramy pięknie z datą transmisji pierwszego odcinka, Dziewiąty Doktor pożegluje dalej…

I bam, miesiąc później jest już z Rose. Pominęliśmy wojnę. Jeszcze do niej wrócimy…

W każdym razie, staruszek Dormammu to tylko luźny pomysł. Ale zupełnie nowatorski. Kompletnie nowe podejście do regeneracji (przerobiliśmy już wszystkie inne sztuczki!). Albo to, albo lecimy z wersją B i utrzymujemy Paula McGanna jeszcze przez kilka miesięcy, ale to też tylko propozycja. To co napisaliście w The Flood naprawdę jest zakończeniem dla niego. I to idealnym. Bardzo nie chciałbym go tracić.

Osobiście uważam, że dobrze się stało, iż pomysł z Dormammu nie doszedł do skutku. To by było dopiero dziwne… I chyba redakcja doszła do podobnych wniosków. A finalnie, wniosek mógł być tylko jeden: nie dadzą rady dać ryboludce właściwy finał, a przy regeneracji nie mogło jej być. Nie mogli dać czytelnikom nowego Doktora ze starą towarzyszką. I w końcu, z szacunku dla własnych postaci i swoich czytelników, zdecydowali się odrzucić propozycję Daviesa. Scenarzysta The Flood, Scott Gray, napisał do showrunnera ostatniego maila:

Clay [redaktor DWM – wszystkie przypisy w nawiasach kwadratowych pochodzą od tłumacza] i ja obgadaliśmy plany na przyszłość komiksu. To trudna decyzja, ale zdecydowaliśmy się wybrać drugą wersję finału The Flood. Tak, regeneracja byłaby ekscytująca, ale… odstęp czasowy między finałem opowieści i początkiem serialu… Twarz Christophera Ecclestona, której nie możemy pokazać na ostatniej stronie… Brak możliwości ukazania jego i Destrii razem… to by po prostu nie działało. Historia regeneracji zawsze ma dwie połówki. Planet of the Spiders potrzebuje Robota [regeneracja Trzeciego w Czwartego], Logopolis potrzebuje Castrovalvy [regeneracja Czwartego w Piątego] a… tak, naprawdę zamierzam to powiedzieć… „Jaskinie Androzani” potrzebują „Dylematu Bliźniaka” [regeneracja Piątego w Szóstego]. Żeby The Flood działało jako pełnoprawna historia regeneracyjna, musimy widzieć jak Christopher Eccleston budzi się w TARDIS Paula McGanna, nosząc jego ciuchy, a Destrii opada szczęka. Inaczej nie będzie to satysfakcjonujące. Tym razem planety nie ustawiły się w odpowiedniej linii.

No i, z przyczyn osobistych, naprawdę, naprawdę, naprawdę nie chcę wypisywać Destrii w ramach jakiegoś smutnego dwuczęściowca. To moje dziecko! Zasługuje na szczęśliwe zakończenie, tak samo jak Izzy, więc to właśnie dajemy jej oraz Doktorowi McGanna. Otrzymują tryumfalną odprawę, odchodząc ku zachodzącemu Słońcu i w odmęty naszej wyobraźni. I to z klasą!

I tak to się właśnie odbyło. Davies przyjął rezygnację redakcji Doctor Who Magazine, Gray odżałował co jego, Clay Hickman (redaktor) wypłakał w kącie odrzuconą okazję, ale wszyscy czuli, że to najwłaściwsze rozwiązanie. Ósmy i Destrii dostali happy end, mogli przeżyć swoje ostatnie przygody w naszej wyobraźni, a Dziewiąty podbił karty komiksu z Rose u boku.

Kadr z komiksu "A Groatsworth of Wit" z 2005.

Teraz nadeszła nowa era, era RTD2 i najwyraźniej ktoś podjął decyzję, aby znów dać komiksom DWM wielką szansę, by zaistnieć. Czternasty Doktor powitał nas 23 X 2022 roku gromkim „Co?!”, pozostawiając nas głodnych odpowiedzi. Ponad rok przyjdzie nam czekać, by te odpowiedzi poznać, a tymczasem – no właśnie, co? Davies stwierdził, że to właściwa okazja, aby przypomnieć światu, jak ważne są te komiksy. I przy okazji wykorzystać potencjał Czternastego Doktora, dlatego sam zaproponował magazynowi, aby Czternasty odbył swą pierwszą przygodę w komiksie. Jak sam pisze:

Już od pierwszego dnia chciałem zacieśnić więź pomiędzy serialem a magazynem. Uwielbiam to, kiedy jesteśmy zsynchronizowani! (…) Zostaliśmy teraz ze znaczącą, roczną przerwą w emisji. Wszyscy wiemy, że Piętnasty Doktor jest w drodze, więc czemu by nie wycisnąć ile się da z tego cudacznego Czternastego, póki jeszcze mamy okazję? Istotnie, to wyjątkowa sytuacja – zwykle nowy Doktor nie pojawia się w innych mediach, dopóki nie dostanie pełnoprawnej przygody w telewizji, ale dla tego staro-nowego Doktora reguły są trochę inne. Dobrze wiem, jak działa fandom. Mnóstwo ludzi będzie myślało, że David [Tennant] nie jest prawdziwym Doktorem, że to sztuczka, iluzja, przebłysk przeszłości. Ale nie. On jest prawdziwy. A Doctor Who Magazine może nam pomóc to podkreślić.

I tak oto Czternasty Doktor zagościł w komiksie Liberation of the Daleks, który będzie wydawany w odcinkach aż do samej premiery odcinków na 60-lecie. Raz jeszcze Doctor Who Magazine zapełnia nam lukę w historii. A Davies po raz kolejny pokazuje, jak kompetentnym i odpowiedzialnym jest twórcą – doskonale zdaje sobie sprawę z popularności doktorowego EU i doskonale wie, jak działa doktorowy fandom. I wie dokładnie jak skorzystać na tej popularności i jak wyjść naprzeciw fanom. A co do samego komiksu, to będzie to najdłuższa przygoda komiksowa w historii magazynu, bo będzie się składać aż z 13 odcinków.  I choć dla nas oznacza to aż 13 miesięcy oczekiwań, dla Doktora ma być to rzekomo zaledwie 1 godzina – a przynajmniej tak początkowo planował RTD:

To pokazuje jak cały świat Doctor Who jest ciągle w trakcie tworzenia, bo ten pomysł nawiązywał do dwóch kwestii dialogu w trzecim odcinku specjalnym…. które zostały później wycięte! Więc [nawiązanie] już nie ma miejsca. Już teraz jest to apokryf. Wszystko stanie się jasne w listopadzie…

szkic pierwszej strony Liberation of the Daleks z "Doctor Who Magazine"
Szkic pierwszej strony Liberation of the Daleks z pierwszym panelem, który został dodany po emisji odcinka regeneracyjnego.

Co więc pozostaje? Szukać i czytać! Scenariusz Alana Barnesa i rysunki Lee Sullivana to gwarancja jakości oraz epickiej i emocjonującej przygody. Możecie poczytać w naszych starych recenzjach o ich dotychczasowym dorobku w komiksach DWM. Czternasty Doktor ma już za sobą 5 odcinków, czyli nieco ponad 1/3 swojej epickiej przygody. Ruszajmy razem z nim!

Źródła: dodatki zawarte w zbiorze komiksów „The Flood” oraz Doctor Who Magazine #584



Pasjonat fantastyki naukowej oraz brytyjskiej literatury i popkultury. Poza samym serialem (włącznie z tzw. Classic Who) jest też obeznany z innymi mediami współtworzącymi uniwersum (książkami, słuchowiskami, komiksami), związany z Gallifrey.pl od roku 2017. Regularnie pojawia się na konwentach jako prelegent z wykładami nt. „Doktora Who”. Okazyjnie łączy siły z Dominikiem, tworząc filmy na jego kanał na YouTubie. Zawodowo realizuje doktorat z nanotechnologii oraz prowadzi program „Kanapa Fizyków” na YouTubie.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *