Chris May, nowy producent serialu, o świętach
Jeden z nowych producentów Doktora Who, Chris May (producent Litwinienki i pierwszy asystent reżysera m.in w Mrocznych materiach i Sex Education), jest bardzo szczęśliwym człowiekiem. Jak mówi o swojej pracy prosto ze studia w Cardiff:
Obecnie pracuję nad drugim sezonem i jest dużo pracy. Kurczę, całkiem dużo. Ale to ekscytujące. To będzie bardzo ekscytująca seria, nie będę kłamać. Czuję się, jakbym miał najlepszą pracę na świecie. Och, to szalone!
Jednak zanim to wszystko – Święta wyznaczają nowy początek…
Czy to było dla ciebie jak początek czegoś nowego?
Zdecydowanie. Nigdy wcześniej nie pracowałem nad Doktorem Who. Dołączyłem do Whoniwersum po tym jak zakończyły się zdjęcia do pierwszych trzech odcinków specjalnych, a więc dołączyłem do odcinka świątecznego, który jest pierwszym pełnym odcinkiem Ncutiego. Wszyscy mówili, że wydawał się większy. Jak zwykle, próbujesz przebić to, co było wcześniej. Od samego początku wszystko było ekscytujące. Ncuti będzie najbardziej… cóż, jest najgenialniejszym Doktorem. Wszyscy się w nim zakochaliśmy. Jesteśmy bardzo podekscytowani, że zupełnie nowa widownia się w nim zakocha.
W jaki sposób kręcenie odcinka świątecznego różni się od kręcenia zwykłego odcinka?
Takie odcinki są zawsze nieco większe, trochę bardziej ambitne. Ten na pewno taki był, ale tak szczerze, ponieważ to był pierwszy odcinek, który wyprodukowałem, to nie wiedziałem, że można inaczej. Ale z pewnością jeśli chodzi o sposób, w jaki kręcimy serial, to odcinki świąteczne kręcimy zawsze osobno. Wszystko inne jest robione w blokach po dwa odcinki, ale świąteczne odcinki zawsze staramy się robić osobno. Dlatego, że jest to zawsze nieco bardziej skomplikowane, chcemy by reżyser skupił się na tym jednym odcinku. Normalnie reżyserzy kręcą dwa naraz. Zawsze wiesz, że czeka cię wyzwanie większe niż przy zwykłych odcinkach. Z pewnością tak było w tym przypadku!
Co było największym zadaniem, którego musiałeś się podjąć przy tym odcinku?
Było nieco ambitnych scen kaskaderskich, ludzi na linkach, tego typu rzeczy. W tym odcinku są istoty, które były całkowicie nowym wyzwaniem pod kątem tego, jak do nich podeszliśmy w czasie przygotowań i w trakcie zdjęć i jak przenieśliśmy tę teorię do postprodukcji. To była prawdopodobnie rzecz, która najbardziej nas wymóżdżyła – wypracowywanie jak powinno to zostać wykonane, co zaczęło się już na bardzo wczesnych etapach planowania. Bardzo dużo pracy koncepcyjnej, projektowania stworzeń. Było tego sporo. A potem przekładanie tego na praktyczne realia planu zdjęciowego, co było szalone, ale genialne. Potem praca z postaciami, z nakręconym materiałem, a w postprodukcji i przy efektach specjalnych próba ulepszenia ich do granic możliwości, by jak najbardziej je ożywić.
Jak współpracowało się z Millie i Ncutim?
Oboje są cudowni. Są niesamowitymi artystami, mają po prostu świetną charyzmę. Istnieje między nimi prawdziwa iskra, energia aż iskrzy, gdy grają. To elektryzujące. To naprawdę świetne środowisko. Bo jest to trudne. Kręcenie Doktora Who jest trudne. To nocne zdjęcia, Doktor i jego towarzyszka są często w większości scen. Jest wiele scen kaskaderskich, które są wymagające fizycznie, a oni zawsze są profesjonalni, dobrze się bawią i dają z siebie wszystko. Było wspaniale. Naprawdę świetnie.
O jakich wyróżniających się momentach z odcinka możesz opowiedzieć?
Mieliśmy trochę dość spektakularnych scen kaskaderskich w zaśnieżonym miejscu i to było świetne. Było trudno. To była naprawdę, naprawdę dobra zabawa. Kręciliśmy na chyba najpiękniejszym planie zdjęciowym, jaki widziałem. Nie mogę wam powiedzieć, co to było! Ale jest to jedna z najpiękniejszych scenografii, na których kiedykolwiek miałem przyjemność przebywać, a powstawała przez 14 tygodni. Kiedy ją zobaczycie, dostrzeżecie dlaczego, bo jest tak piękna. Nagraliśmy w niej ujęcia z Doktorem i Ruby i pewnymi postaciami, których tam nie było, gdy ich filmowaliśmy…
Musieliśmy nagrać wszystko w wielu różnych kawałkach i to było niesamowicie skomplikowane. Musieliśmy zrobić prewizualizację wszystkiego i był tam OCENZUROWANY element, ale nie mogę wam zdradzić, co to było. To była kompletnie inna rzecz. Ale powiem wam to: [ta scenografia] nie ma ani jednego kąta prostego. To mój spoiler, proszę bardzo.
Myślę, że to będzie kultowa scena. Jest tak bardzo genialna, szalona i zabawna. To Russell w swojej najbardziej szalonej, zabawnej i genialnej formie. Dobrze mieć to idealne połączenie wspaniałego występu, kilku akrobacji, jakichś stworów i mnóstwa efektów specjalnych. To właśnie klasyczny Doktor Who – zmieszajmy to wszystko razem i dostaniemy tę sekwencję, która jest absolutnym szaleństwem. Pokochacie ją. To tak bardzo genialny kawał telewizji.
Bardzo wyjątkowy.
źródło: SFX Magazine, wydanie świąteczne 2023
Premiera Kościoła na Ruby Road nastąpiła 25 grudnia na platformie Disney+. Sezon 1 będzie mieć premierę w maju 2024 roku.
Zapraszamy do dyskusji na grupie na Facebooku – TARDISawce oraz na naszym serwerze Discorda. Nie może Was zabraknąć w ożywionych rozmowach, które mają tam miejsce właśnie teraz!