„Boom” – zapowiedź i zdjęcia promocyjne

Doktor i Ruby przeżyli w zeszłym tygodniu podwójną przygodę: na stacji pełnej dzieciaków. Kosmicznych dzieciaków. Stoczyli także muzyczny pojedynek z Maestro. W tym tygodniu Doktor i Ruby wylądują na polu bitwy w pierwszym od lat odcinku autorstwa Stevena Moffata – Boom!

Steven Moffat, showrunner „Doktora Who”

Występują: Ncuti Gatwa, Millie Gibson, Joe Anderson (John Francis Vater), Caoilinn Springall (Splice Alison Vater), Bhav Joshi (Canterbury James Olliphant), Majid Mehdizadeh-Valoujerdy (Carson), Susan Twist (Ambulans)

Scenariusz: Steven Moffat

Reżyseria: Julie Anne Robinson

W SKRÓCIE…

Na pozaziemskim polu bitwy Doktor musi zachować spokój… albo wszyscy zginą.

CYTAT Z ODCINKA:

Ruby: Gdzie jesteśmy?

Doktor: W samym środku wojny.

Ruby: Liczyłam na plażę.

Doktor: Jak to nazwiesz?

Ruby: Nie plażą.

Doktor: Poczekaj. Wszędzie w końcu jest plaża.

O swoim powrocie Steven Moffat mówi tak:

Za każdym razem, gdy ktoś mnie pytał, czy to zrobię, mówiłem, że to byłaby niezwykle głupia decyzja zawodowa i chyba tak jest. Ale oto jestem!

Jest marzec 2023 roku i Moffat wrócił na plan po raz pierwszy odkąd w 2017 roku opuścił fotel showrunnera. Przed nim na horyzoncie rozciąga się widok na obcą planetę (tak, na horyzoncie – zbudowano horyzont w studio nagrań dźwięków), a pod jego stopami znajduje się pył z innego świata, który Russell T Davies opisał jako „jeden z najbardziej niebezpiecznych światów, jakie można sobie wyobrazić”.

Czy kiedy Moffat myślał, że niczym Michael Corleone odszedł z serialu, wciągnęli go z powrotem?

No, to było trochę bardziej skomplikowane. Russell napisał do mnie mail dzień przed ogłoszeniem, że wraca. Po prostu opowiadał mi, co robi. Takie kumpelskie rozmowy. I cały czas powtarzał: „gdybyś mógł, gdybyś chciał…”. Pomyślałem sobie, że nie wiem nawet czy mam jeszcze jakiś pomysł…

Jednak potem na coś wpadłem. Nabrałem nawyku mówienia Russellowi: „Cóż, tego jeszcze nie zrobiliśmy, albo nie zrobiliśmy tego w odpowiedni sposób…”

I tak sobie gadaliśmy, do momentu gdy przesłałem mu pewien pomysł, który bardzo mu się spodobał. I wtedy pomyślałem sobie, że w sumie czemu nie [wrócić – przyp. red.]…

Wielki Pomysł na historię z trzeciego odcinka ma swój początek w historii z Doktora Who sprzed wielu dekad (podobno będziemy wiedzieli, o czym mowa, gdy zobaczymy odcinek). Nie zabraknie także dziwnego pocałunku w stronę doktorowego dziedzictwa, które pozostawił po sobie Moffat. Jeśli istnieje słowo kluczowe, które miało wpływ na scenariusz, jest to „suspens”:

Co dziwne, to coś, czego nie robi się zbyt wiele w Doktorze Who. Mamy przygody, fantasy i science fiction, czasem jest to historia miłosna, często komedia, ale nie tworzymy zbyt wielu wątków suspensowych, to znaczy poczucia, że w każdej chwili coś może pójść źle…”

Ponieważ to scenariusz Stevena Moffata, hitchcockowskie napięcie jest doprawione szczyptą romansu i odrobiną złamanego serca – by nie wspomnieć o dość mocnych pomysłach filozoficznych, a wszystko opakowane w charakterystyczną dla byłego showrunnera grę słów. Jak mówi o odcinku producent wykonawczy Joel Collins:

To jeden z tych odcinków, który wciąga, wywołuje płacz i stawia pytania. Dzieła Moffata są czasem nieco mroczne. Otrzymujesz więc świetną równowagę w postaci historii takiej jak ta pomiędzy bardziej zabawnymi odcinkami.

Boom będzie nie tylko wyczekiwanym powrotem Stevena Moffata, ale też pierwszym w historii odcinkiem Doktora Who, w którym wykorzystano technologię o nazwie In-Camera VFX, by stworzyć krajobraz obcej planety. Technika ta była wykorzystywana m.in. w Batmanie z 2022 roku czy gwiezdnowojennych serialach i polega na zastąpieniu tradycyjnego greenscreena ogromnymi ekranami LED, znanymi jako Volume. W połączeniu z techniką śledzenia kamery w czasie rzeczywistym i wyświetlanymi na nich projekcjami pozwala na stworzenie immersyjnego cyfrowego środowiska w czasie rzeczywistym. O wykorzystaniu tej technologii opowiada Joel Collins:

Jedną z rzeczy, których zrobieniem byliśmy podekscytowani, mając do dyspozycji nieco lepsze zasoby niż w przeszłości, było eksplorowanie innych typów techniki, by opowiedzieć historie, które inaczej byłyby znacznie trudniejsze do opowiedzenia. Fabuła tego scenariusza jest umiejscowiona w świecie, którego nie mamy. W świecie, który nie istnieje. Trzeba go więc stworzyć. Koszt zabrania jednostki produkcyjnej w teren (nawet na kilka dni) jest duży, jak na coś, co dalej będzie działało jedynie w 30-40%. To oznacza, że potrzeba wykorzystać efekty specjalne, by pokryć pozostałe 60%. Kiedy się to wszystko połączy, koszt jest niesamowicie wysoki.

Aby zrealizować tę wizję, Collins i scenograf Phil Sims zwrócili się do Pixomondo, studia efektów specjalnych, które pracowało przy wielu produkcjach, od nagrodzonego Oscarem Hugo Martina Scorcese po Ród smoka i Star Trek: Strange New Worlds. Sims przyznaje, że początkowo miał wątpliwości:

Od początku pierwszego odcinka specjalnego [Gwiezdnej bestii] Joel obserwował, gdzie technika in-camera VFX mogłaby nam zapewnić lepszy stosunek ceny do wartości. Technika ta była czymś, na czym bardzo zależało Julie Anne [Robinson, reżyserce]. Miałem naturalne opory, bo to była niewypróbowana przez nas technologia, dlatego mieliśmy plan A i plan B.

Plan B zakładał pomalowane tło, co dałoby nam wersję serialu science fiction żywcem wyjętą z lat 60. Jednak zawsze wiedzieliśmy, że potrzebowaliśmy tej skali. Możemy stworzyć pewną liczbę scenografii w studiu, ale są momenty w tym scenariuszu, gdy trzeba się od tego oderwać. Badaliśmy wszystkie dostępne opcje lokacji, włączając w to niesamowitą kopalnię miedzi w Anglesey, która nam się spodobała. Jednak żadne z tych miejsc nie pozwoliłoby nam uzyskać końcowego obrazu. Pod kątem tekstury czy światotwórstwa ledwie zarysowalibyśmy powierzchnię.

Joel Collins dodaje:

Jako producent wiem, że ta technika da nam coś w przyszłości, a Phil wie, że będzie mógł jeszcze bardziej realizować swoją wizję. Ale koniec końców to historia dyktuje potrzebę – i to była właściwa historia.

Będzie to też pierwszy raz, gdy Russell T Davies i Steven Moffat współpracowali ze sobą od 2008 roku. Joel mówi z uśmiechem:

To dość niesamowite, siedzieć z tymi dwoma kopalniami pomysłów brytyjskiej telewizji i patrzeć, jak pracują. Człowiek się zastanawia, ile ma szczęścia, że z nimi pracuje.

Czas się zatem szykować na 18 maja. W nocy z piątku na sobotę, o godzinie 1:00 polskiego czasu, Steven Moffat wróci z prawdziwym bum na Disney+!


Zapraszamy do dyskusji już teraz, nie tylko po odcinku, na grupie na Facebooku – TARDISawce oraz na naszym serwerze Discorda, gdzie powstały spoilerowe wątki dyskusyjne poświęcone Boom. Nie może Was zabraknąć w ożywionych rozmowach, które mają tam miejsce! Natomiast z wrażeniami redakcji i gości z Kosmicznych dzieciaków zapoznacie się tutaj.

źródło: Doctor Who Magazine #603



Fan Dwunastego, Dziesiątego i Jedenastego. Planuje pewnego dnia obejrzeć całe Classic Who. Do redakcji Gallifrey.pl dołączył w 2019 roku, a od 2020 jest redaktorem naczelnym. Nałogowy czytelnik (do tego stanu doprowadził go m.in. Harry Potter), chętnie ogląda seriale i filmy fantasy oraz sci-fi. Filmy Marvela są mu nieobce, komiksowo woli jednak DC. Chętnie zagra w gry (zarówno planszowe jak i komputerowe) i ucieknie z pokoju zagadek. Z wykształcenia robotyk, z zawodu programista baz danych.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *