Whomanikon 2: relacja ostateczna

Redakcja Gallifrey.pl licznie stawiła się na drugiej edycji Whomanikonu, największego i najlepszego konwentu poświęconego Doctorowi Who, który odbył się w dniach 1-2 kwietnia w krakowskiej Artetece Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. Poniżej znajdziecie opis naszych wrażeń. Jeśli też tam byliście, zapraszamy do podzielenia się waszymi obserwacjami w komentarzach.

Kyrie: Moja podróż na Whomanikon zaczęła się daleko od Krakowa. Na miejsce musiałam przybyć bowiem z zachodniego wybrzeża Szkocji – było jednak warto. Dobra organizacja konwentu i przemili organizatorzy, których spotkać i zaczepić można było na korytarzach, zapewnili uczestnikom wyjątkowy program i możliwość integracji fanów mojego ukochanego serialu. Mnogość prelekcji przyprawiała o zawrót głowy i bardzo żałuję, że na większości z nich nie byłam. Z jakiegoś powodu zawsze bowiem chcę wysłuchać ich wszystkich, naprawdę chcę, ale kiedy już trwają, magicznym sposobem znajduję się w milionie innych miejsc – pomagam na akredytacji, podziwiam Daleka (łiiiiiii!), łapię cosplayerów i robię im zdjęcia na redakcyjnego Instagrama. Pozostają mi zatem streamingi do obejrzenia w weekend oraz mnóstwo dobrych wspomnień. Niezwykłym doświadczeniem była dla mnie możliwość uczestnictwa w panelu dyskusyjnym i chciałabym polecić tę aktywność wszystkim, którzy zastanawiali się kiedykolwiek, czy może przypadkiem nie zgłosić prelekcji? Tak, zróbcie to! To przeżywanie konwentu od zupełnie nowej, świeżej strony. ;) Poza tym jestem pod wrażeniem tegorocznych cosplayów – Missy, która sama uszyła swój kostium, a charakterystyczną broszkę sprowadziła ze Szkocji (łiiiii!) czy dziewczyn z fantastycznymi kostiumami Siostry Miłosierdzia i madame Vastry. Wypiłam hektolitry kawy w podziemiach Arteteki i spotkałam cudownych ludzi, których mam nadzieję zobaczyć ponownie w przyszłości. Dziękuję zatem wszystkim, którzy uczynili ten czas tak interesującym, w tym organizatorom i moim drogim gospodyniom, Loë i Lierre!

Ginny: Dwa dni wielkiego spokoju, jakich mi od dawna brakowało. W zeszłym roku nie udało mi się pojechać na Whomanikon, strasznie więc się cieszę, że w tym roku nie tylko tam byłam, ale też wzięłam udział w paru punktach programu. Poza moją prelekcją o czasie w Doctorze Who i panelach o Dwunastym Doktorze oraz o reprezentacji w serialu skupiłam się przede wszystkim na innych punktach programu. Wszystkie prelekcje, na które dotarłam, były bardzo ciekawe. Szczególnie zapadła mi w pamięć ta Asi Kotek o tym, na co mógł chorować Vincent van Gogh, ale też z całego konwentu wyniosłam przekonanie, że na którykolwiek punkt programu bym nie poszła, każdy byłby ciekawy i wart wysłuchania.

Niestety z końcówki prelekcji Asi musiałam się ewakuować, żeby zdążyć na własną. Tym bardziej więc doceniam możliwość obejrzenia tak tej prelekcji, jak i części innych punktów programu na kanale YouTube Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie.

Ale Whomanikon to nie tylko prelekcje. Sama nie korzystałam z innych możliwości bardzo intensywnie, niemniej udało mi się i wpisać do dziennika River Song, i przez moment pograć w doktorową grę. Zrobiłam też sobie zdjęcie z repliką TARDIS i z Dalekiem (jakkolwiek żałuję, że nie udało mi się do niego wejść). Bardzo fajnym momentem było również wspólne zdjęcie ubranych na niebiesko whovian – kilkadziesiąt osób zebrało się, żeby wziąć udział w akcji promującej świadomość autyzmu.

Przede wszystkim jednak Whomanikon to ludzie. Dla mnie byli to raczej znajomi i znajomi znajomych niż zupełnie obce osoby, ale to też potęgowało poczucie weekendowego pikniku, kiedy po oficjalnej części imprezy bardzo naturalnie następuje dalsza integracja.
Wspaniale było spotkać was ponownie albo po raz pierwszy w tak ładnym mieście jakim jest Kraków i miejscu jakim jest Arteteka.

Clever Boy: Powiedzieć, że było cudownie, to tak jakby nic nie powiedzieć. Chyba nie da się tego opisać. Jestem zachwycony! Był to tak naprawdę pierwszy konwent, na którym byłem, bo Serialis liczę jako festiwal (a może lepiej o nim nie wspominać?). Whomanikon wlał we mnie nową energię regeneracyjną, dzięki niemu w mojej głowie zrodziło się kilka pomysłów i gdy tylko o nim pomyślę, uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Na imprezę przybyła masa cudownych osób z całej Polski (i nie tylko), każda z nich posiadała w sobie niesamowitą dawkę energii. Poznałem tam wiele wspaniałych osób i bardzo żałuję, że były to tylko dwa dni. Dwa dni pełne emocji i wrażeń. Prelekcje były bardzo ciekawe i zróżnicowane, każdy mógł znaleźć coś idealnego dla siebie. Często trzeba było decydować, na co woli się iść bardziej, bo tyle działo się naraz, że potrzebny byłby zmieniacz czasu, żeby to ogarnąć. Uczestniczyłem w dwóch panelach dyskusyjnych, a także oglądałem inne i bardzo mi się podobały. Szczególnie zachwycił mnie cosplay. Siostra Kot, madame Vastra, Missy – to tylko niektóre przykłady przecudownej, ciężkiej pracy, a zdjęcia nie są w stanie oddać tego, co można było zobaczyć na żywo. Wolontariusze byli bardzo pomocni i życzliwi. Wystawcy przygotowali wiele kuszących oko skarbów, było w czym wybierać. Największą niespodzianką był Dalek. I moje ogromne zaskoczenie, kiedy okazało się, że można do niego wejść i nim sterować! Po tym odkryciu musiałem mieć ciekawą minę, a na pewno wiele osób spełniło tym samym swoje drobne marzenie. Nie mógłbym zapomnieć o niezawodnej replice TARDIS, która była hitem imprezy. I często ustawiały się do niej kolejki. To był prawdziwy raj dla whovian. Jedyny minus imprezy – to że za szybko się skończyła. Ale czasem nawet Doktor musi na trochę odpocząć. Dziękuję za ten fantastyczny weekend, oby kolejna edycja nadeszła jak najszybciej.

Sherlockistka: Whomanikon to dwa dni lepszego świata. Patrzenie na was wszystkich, na ludzi, którzy mają ochotę wybudować sobie w życiu TARDIS, pojeździć Dalekiem, chodzić po mieście z selerem i dłubać godzinami przy przygotowaniu prelekcji, gier, wystąpień, na whomanistów biegających od prelekcji do prelekcji, i wreszcie na organizatorów wkładających tak strasznie dużo czasu i serca w ten fandom jest po prostu uszczęśliwiające. Trzeba też uważać na siebie, dwa razy omal nie dostałam zawału, jak wychodząc z toalety nadziałam się na Siostrę Kocicę, a na fajce czekała na mnie Missy. Na Whomanikonie jest fajnie, i jest też mądrze. Miałam sporo własnych punktów i nie usłyszałam wielu cudzych prelekcji, ale na pewno zapamiętam wystąpienie Justyny Figas-Skrzypulec o relacji między Doktorem a towarzyszkami w filozoficznym kontekście, na którym w ciągu godziny z hakiem dowiedziałam się tyle, ile naprawdę rzadko się zdarza. Dziękuję ogromnie moim współdyskutantom z paneli – uwielbiam z wami rozmawiać, jestem też zawsze po prostu zbudowana i zainspirowana waszą nerdowską postawą. Wystarczy tylko posłuchać przez chwilę na przykład wymiany zdań Piotra i Dominika, żeby zaraz pobiec po jakieś nowe Big Finish albo komiks. I dziękuję bardzo wszystkim, którzy przyszli posłuchać mojej pierwszej prelekcji na konwencie w życiu – było to zupełnie niesamowite doświadczenie, po wielu drętwych konferencjach naukowych raz w życiu mówić do ludzi, którzy też na pewno kochają to samo, co ja. Mam wielką nadzieję, że jeszcze się spotkamy.

Lakhy: Whomanikon to wyjątkowy konwent, bo w całości jest poświęcony tylko jed(y)nemu serialowi, co sprawia, że wszyscy jego uczestnicy zachowują się jak grupa uśmiechająca się do siebie znacząco, ponieważ współdzielą sekret niedostępny dla reszty świata. To śmieszne, ale i niesamowite uczucie, być częścią tej kolorowej grupy. I Whomanikon jest imprezą przesiąkniętą właśnie tym uczuciem.

Jestem z Whomanikonem od samego początku (to szumnie brzmi, a oznacza zaledwie rok), więc mogę obserwować piękny rozwój tego wydarzenia. Pierwsza odsłona konwentu miała jeden zasadniczy problem – była za krótka. Całe szczęście w tym roku dostaliśmy aż dwa dni doktorowego szaleństwa. Całe dwa dni po brzegi wypełnione niesamowicie ciekawymi prelekcjami, panelami dyskusjami i konkursami. Nawet udało mi się na kilku być i dowiedzieć się kilku szalonych rzeczy. Oczywiście, te punkty programu, na których najbardziej mi zależało, pokrywały się z moimi wystąpieniami, ale właściwie mnie to nie zdziwiło. Dzieje się tak od kiedy zaczęłam pojawiać się na konwentach z prelekcjami, więc zdążyłam się już przyzwyczaić…

A skoro już mowa o punktach, które miałam okazję prowadzić – nie mogę na nic narzekać. Miałam niesamowicie sympatyczną publikę (a wśród nich nawet kilku bardzo dociekliwych najmłodszych uczestników konwentu – mówienie do dzieci zawsze stanowi wyzwanie!), która reagowała na to, co mówiłam, więc prowadziło się mi je z prawdziwą przyjemnością. Każdemu prelegentowi życzę takich konwentowiczów! Whovianie, jesteście najlepsi!

O replice TARDIS, Daleku i cosplayach zostało już powiedziane tyle, że mi pozostaje tylko przytaknąć entuzjastycznie i błagać wszystkich bogów Internetów, którzy mają ochotę słuchać, by za rok pozwolili nam na atrakcje o przynajmniej porównywalnym poziomie.

Podsumowując, to były jedne z najmilej spędzonych dwóch dni ostatniego półrocza. Spotkałam mnóstwo niesamowicie pozytywnie zakręconych ludzi, rozebrałam TARDIS (czy kwalifikuje się to do wpisania do CV?), wysłuchałam kilku strasznie mądrych ludzi (gdy dorosnę, chcę mieć taki mózg jak wy) i, ogólnie rzecz biorąc, nabrałam energii do dalszego radzenia sobie z ponurą, niekonwentową rzeczywistością. A za rok Whomanikon powinien mieć trzy dni!


Kto z was był na tegorocznym Whomanikonie? Jak się wam podobało? Jeszcze przez parę dni możecie się wypowiedzieć w ankiecie, zapraszamy też do oglądania nagrań prelekcji!



Od niedawna mieszkanka uroczego, szkockiego miasteczka. Posiadaczka rudego kota, wiecznie poza domem i zajęta. Dzielnie stara się wyrabiać normy w redakcji, ale zazwyczaj jej nie wychodzi. Wdzięczna, że jeszcze jej nie wyrzucili.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

One thought on “Whomanikon 2: relacja ostateczna

  1. Pisałam o Whomanikon 2017 i na swoim FB i FB Whomanikon, więc napiszę o tym, co mnie zaskoczyło : dziennik River i możliwość wpisania się do niego dla Petera.
    O tej akcji dowiedziałam się przypadkiem, więc nie miałam przygotowanego wpisu, a z angielskim jestem na bakier. Zacytuję to, co udało mi się wpisać :
    „Dear Peter,
    Very thanks for amazing playing of Doctor Who.
    With love, Agnieszka Agnessa Wójcik ”
    Jestem szczęśliwa, że zostawiłam swój wpis dla Petera :D
    Mam nadzieję, że dziennik już dawno jest u niego, a jeszcze lepiej, jeśli Peter zdążył już przeczytać wpisy, w tym mój ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *