Seria 11 bez fabularnego motywu przewodniego
Odkąd trzynaście lat temu Doctor Who wrócił na ekrany telewizorów, poszczególne odcinki każdej serii łączyły się przeważnie ze sobą za pomocą powracającego motywu, zaczynając od złego wilka (Bad Wolf) w 2005 roku. Powiązania raz były mocniejsze i bardziej wyraziste, innym razem subtelne, jak np. nazwisko Saxona w trzeciej serii. Tym razem zobaczymy serię, której odcinków nie będzie łączył żaden główny wątek. Informacja ta została oficjalnie potwierdzona przez producenta serialu.
Producent wykonawczy Doctor Who, Matt Strevens, ujawnił w rozmowie z portalem Digital Spy, że w ramach serii, w której jako Doktor zadebiutuje Jodie Whittaker, idea motywu przewodniego zostanie porzucona.
Można powiedzieć, że jedynym wątkiem fabularnym tej serii jest wzmacnianie się relacji pomiędzy Doktor i jej nowymi przyjaciółmi i to, jak ten team rozwija się na przestrzeni całej serii.
Jeśli chodzi o motyw fabularny, to w 11 serii będzie kilka smaczków dla tych, którzy oglądają każdy odcinek, parę drobnostek, ale głównie będą to zupełnie oddzielne historie. „Ciągłością”, jeśli chcecie tak na to spojrzeć, będzie rozwój relacji między towarzyszami.
Na to, że w najbliższej serii Doctor Who nie powinniśmy się spodziewać fabularnego motywu przewodniego, kładł już nacisk obecny showrunner serialu, Chris Chibnall, kiedy mówił w lipcu tego roku podczas Comic Conu w San Diego:
To będzie dziesięć osobnych odcinków, bez historii dwuodcinkowych ani niczego w tym rodzaju.
Chcemy, by ludzie poczuli, że oferujemy im w tym roku Doctor Who w pełnym zakresie i różnorodności. Kto nigdy wcześniej nie oglądał serialu, ten się w nim zakocha, a kto go już zna Doctor Who, ten na przestrzeni dziesięciu odcinków otrzyma te rzeczy, które uwielbia w tym programie.
Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Lubicie wątki przewodnie, które mogą obejmować całą serię, typu „Bad Wolf”, pęknięcie we Wszechświecie czy Hybryda? A może wolicie, kiedy Doktor i jej/jego towarzysze przeżywają mnóstwo całkiem osobnych przygód? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach!
Źródło: Digital Spy
Mi właściwie obojętne, ale jak miałabym wybierać to raczej odcinki jako odrębne historię. Nie mam nic przeciwko tej opcji w sezonie 11.
Mi się właśnie zawsze podobało jak odcinki stanowiły różne historie, a finały je jakoś łączyły, jak Zły Wilk, Hybryda itp. Więc dla mnie zmiana na gorsze, ale jeśli to tylko przerwa na sezon, dwa, to nie mam nic przeciwko. Mam jednak nadzieję że finał sezonu uda im się zrobić bardziej “epicki” niż poprzedzające odcinki.
Wg mnie, ta “epickość” zaczęła trochę być przeszkodą, o którą scenarzyści się potykali, próbując ją przeskoczyć. Bad Wolf zadziałał, bo coś takiego zrobiono po raz pierwszy w historii serialu, zagadkę przewijającą się przez sezon i rozwiązaną w grande finale. Torchwood też jeszcze zadziałało, bo chociaż już nauczeni doświadczeniem wiedzieliśmy, co się kroi, to podwójna inwazja, odejście Rose.. wciąż robiło wrażenie. Ale od 3. serii wzwyż, każdy finał sezonu robił się coraz bardziej absurdalny w próbie podniesienia stawki względem zeszłego roku! Opanowujemy Ziemię! Grozimy rozwaleniem wszechświata! Grozimy rozwaleniem wszystkich wszechświatów! Faktycznie rozwalamy wszechświat! I jeszcze raz, ale tym razem też udajemy, że zabiliśmy Doktora! Jeszcze większe fajerwerki wypełniające jeszcze większe dziury fabularne! Heaven Sent było genialnym odcinkiem z wielu powodów, ale między innymi dlatego, że był taki…kameralny. Jak dla mnie, o wiele bardziej emocjonujący i wciągający niż bitwy i fajerwerki poprzednich sezonów. 10. seria poszła znowu na większą skalę, ale wciąż, były to odcinki których dużą masę stanowiły interakcje między kilkoma postaciami na ograniczonej przestrzeni, w wyważonym tempie. Chciałabym coś takiego utrzymać, podoba mi się skupienie na postaciach, i jakiś punkt kulminacyjny czy zwrotny w ich rozwoju wg mnie wystarczy, żeby zrobić świetny odcinek.
Też uważam że to parcie na motyw przewodni zgubiło serial. W mojej opinii, ta strategia działała dopóki serial prowadził RTD, ponieważ on prowadził to konsekwentnie przez 4 sezony. Nie wiem ile z tego zaplanował z góry, ale ta 4-sezonowa opowieść była prawie że bez skazy. Problemem stała się Era Moffata który, jak pisze Blownie, zaczął na siłę robić coraz większą rozwałkę, a coraz mniej w tym było sensu. A najgłupsze ze wszystkiego były chyba wątki z sezonów 6 i 9. I jeden i drugi byłby o wiele lepszy bez motywów przewodnich – s6 miał świetne ‘zapychacze’, wspaniały odcinek “Dobry Człowiek idzie na Wojnę” i niezły rozwój relacji Doktor-towarzysze, ale ten cały Astronauta i śmierć Doktora były do niczego niepotrzebne. Można było inaczej poprowadzić wątek River. Tak… no wiecie… z sensem. Sezon 9 podobnie – był rewelacyjny, ale byłby jeszcze lepszy, gdyby nie Hybryda. Mglisty wątek, na siłę, z którego niewiele wynikało. Doktor ma wystarczająco na pieńku z Władcami Czasu, nie musieli wciskać nam jakiejś wydumanej przepowiedni o Hybrydzie aby uzasadniać ich zachowanie. Zwłaszcza że… osobiście do tej pory nie do końca rozumiem o co z tą Hybrydą chodziło.
Na zakończenie nadmienię że w Klasykach takie powracające wątki da się wyliczyć na palcach jednej ręki i mimo to serial działał przez 26 lat. Ja tam cieszę się że do tego wracają. Dobre sezony robią jeszcze lepsze wrażenie z motywem przewodnim, jasne, ale lepszy dobry sezon bez motywu przewodniego, niż kiepski sezon z wydumanym motywem, jak to było za Moffata.
Wolę raczej jak odcinki mają przewodni wątek tak jak właśnie Bad Wolf, który ma finał w ostatnim odcinku sezonu. Ale zobaczymy jak to wpadnie. Ciężko teraz stwierdzić.