Steven Moffat o swoich współpracownikach

W wywiadzie dla Digital Spy Steven Moffat wypowiedział się na temat scenarzystów, z którymi współpracował przy tworzeniu swojej ostatniej serii Doctor Who. Przez lata pracy nad serialem wokół Moffata ukształtowała się pisarska drużyna – niektóre nazwiska powtarzały się regularnie (np. Marka Gatissa, Chrisa Chibnalla czy Toby’ego Whithouse’a), teraz jednak, kiedy stery przejął nowy showrunner, właściwie nic nie wiemy – skład zespołu Chibnalla pozostaje wielką tajemnicą. Steven Moffat ma jednak nadzieję, że zmiana na stanowisku producenta wykonawczego nie pociągnęła za sobą całkowitej wymiany ekipy.

Jeśli chodzi o przyszłość serialu, w roli scenarzysty kolejnych odcinków Moffat z chęcią widziałby Jamiego Mathiesona (twórcę jednych z popularniejszych odcinków ostatnich serii – Mumii w Orient Expressie („The Mummy on the Orient Express”) i Tlenu („Oxygen”)):

Jamie ma zawsze głowę pełną pomysłów. Byłby o wiele bogatszy, gdyby pisał scenariusze dla większych produkcji, ale zużywa swoje świetne pomysły na czterdzieściopięciominutowe odcinki Doctor Who. Jestem jednak pewien, że w pewnym momencie wszyscy się na nim poznają.

Moffat zawsze chwalił wspaniałe cechy scenarzystów serialu, chociaż jednocześnie często wspominał, jak trudno jest znaleźć kogoś godnego zaufania do tej pracy:

Świat nie jest pełen ludzi nadających się do tego zadania. Można tak sobie pomyśleć, ale tak nie jest. Wydaje mi się, że obecna ekipa pracująca nad światem Doctor Who jest całkiem w porządku. Szczególnie pod koniec mojego urzędowania w roli producenta wykonawczego wydawało mi się, że co chwilę natykaliśmy się na nowe talenty. Nie było łatwo, ale z czasem udało się przyciągnąć do serialu takie osoby jak Sarah Dollard, Jamie Mathieson, Peter Harness, Frank Cottrell-Boyce, Mike Bartlett czy Rona Munro. Wreszcie pomyślałem, że jednak wspaniali scenarzyści istnieją! W zasadzie przez całe lata nie wierzyłem w ich istnienie, było ciężko natknąć się na dobrego pisarza. I wtem zaczęła się lawina, zasypali nas jeden po drugim – to było naprawdę świetne!

Wydawałoby się, że dla scenarzysty możliwość napisania odcinka Doctor Who to niemal zaszczyt, okazuje się jednak, że nie zawsze… Steven Moffat wyjawił nazwisko osoby, która odmówiła napisania scenariusza na potrzeby Doctor Who. Chodzi o Davida Renwicka, który po prostu nie lubi przygód Doktora:

Zawsze chciałem, by coś dla nas napisał, bo sądziłem, że świetnie sprawdziłby się w tej roli. Jednak on po prostu naprawdę nie przepada za Doctor Who. Po usłyszeniu jego odmowy jedynym, co mi przyszło na myśl, było:  Ale jak to? Co z tobą nie tak?! Jak może ci się to nie podobać?!.

Renwick stoi za stworzeniem serialu BBC zatytułowanego Jonathan Creek, który był emitowany przez dwadzieścia lat i wystąpili w nim aktorzy tacy jak Alan Davies, Caroline Quentin, Julia Sawalha, Sheridan Smith czy Sarah Alexander. Jest także współtwórcą popularnego serialu komediowego One Foot in the Grave, trwającego przez prawie dziesięć lat, który osiągnął szczyt popularności w 1993 roku, gromadząc przed ekranami telewizorów dwadzieścia milionów widzów.

Jak sądzicie, na kogo możemy liczyć, jeśli chodzi o pisanie odcinków dla Trzynastki? Zwracacie uwagę na to, kto napisał wasze ulubione odcinki? Na czyj powrót do serialu macie nadzieję? Podzielcie się swoim zdaniem w komentarzach!

Źródło: Digital Spy



Katarzyna J. - absolwentka anglistyki, a zarazem wielbicielka szeroko pojętej literatury i kinematografii. Ostatnio zafascynowana językiem i światem (pop)kultury Korei Południowej. Gallifreyański Kot Schrödingera - losowo znika i pojawia się w składzie redakcji.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

15 thoughts on “Steven Moffat o swoich współpracownikach

  1. Jedyne na co liczę tak naprawdę to to, że Gatiss napisze jeszcze jakiś odcinek czy nawet sam wyystąpi. Albo, żeby chociaż z Moffatem się wzięli za „Sherlocka”.

  2. Ja liczę na to że w ekipie zostanie ta reżyserka od 2 ostatnich finałów i świątecznego odcinka (ta z dziwny nazwiskiem :) Nie obraziłabym się gdyby został Toby Whithouse

    1. Zdaje się, że chodzi Ci o Rachel Talalay i tu się zgadzam, ale Toby’ego Whithouse’a to bym nie chciał, po tym jak zakończył tą 3-odcinkową historię z Mnichami to się na nim zawiodłem.

      1. Tak o nią chodziło, a co do historii z Mnichami to od początku zapowiadała się na jakiś niewypał, więc nie przywiązywałam do tego takiej wagi :/

        1. Po genialnym „Extremis” miałem duże oczekiwania względem następnych odcinków, ale nie udało się im utrzymać tego samego poziomu.

          1. Ja jak już zobaczyłam końcówkę extremis to wiedziałam że reszta historii z mnichami będzie albo w tej komputerowej rzeczywistości, albo zostanie w jakiś sposób zresetowana. Bardzo się nie pomyliłam :(

            1. Mi tak naprawdę ta cała historia przestała się podobać w momencie, w kórym Dwunasty przestał „regenerować” i okazało się, że to była sztuczka.

            2. O tak! To też! nie znoszę, kiedy serial próbuje mnie tak nabierać. To takie przedrzeźnianie widza

            3. Dokładnie, zrobili to chyba tylko dla trailerów i żeby podniecić atmosferę. Dla mnie to było bardzo bezsensowne i tylko popsuło całą 10. serię.

            4. Cała ta 3-odcinkowa historia została zepsuta przez to, a chodziło mi to, że jako całokształt serii wypada gorzej u mnie w rankingu. Bo cała reszta odcinków (no jeszcze poza „Smile”, aż tak nie przupadło mi do gustu) trzymała wysoki poziom i ogółem mi się seria cała podobała.

            5. No faktycznie. Ale „Smile” nie było takie złe :) Mikro roboty zamiast ścian były całkiem fajnym pomysłem (taki trochę futuryzm), fakt odcinek zakończył się… słabo, ale tak poza tym to nie było tak źle :)
              A w ogóle to cała 10 seria jak dla mnie nie trzyma najwyższego poziomu, ale jest spójna i nieprzeładowana wątkami; i chyba dlatego każdy ją tak lubi (szczególnie po 9 serii, gdzie każdy był hybrydą :) albo 6 gdzie do dzisiaj nie wiem co się tam stało)

            6. Te mikroroboty to faktycznie ciekawy pomysł i mi też się podobał, ale cała reszta nie do końca. Szczególnie to, że aktorka, która grała matkę bodajże Rani w SJA została zabita na samym początku odcinka. To już stawiało u mnie ten odcinek w złym świetle, przed samym intrem. A i to też jest fakt, że 10. seria była taka lżejsza, po 9. właśnie. Co do samej serii 6. to jedyne co pamiętam, to Drugi Wielki Wybuch, Doktor jednak żyje, Amy go pamięta, nikt się nie za bardzo nie zdziwił na widok pojawiającej się budki policyjnej z zeszłego stulecia pojawiającej się na środku sali.

            7. Była na tyle krótko, że szczerze się nie dziwie. Sam na początku do końca nie byłem pewien czy to fatkycznie ona czy nie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *