Imladris w randze Polconu – redakcyjne wrażenia
Niedawno końca dobiegł Imladris 2022 w randze Polconu, czyli Krakowski Weekend z Fantastyką. Byłem na nim jako fan, prelegent, cosplayer, ale również jako przedstawiciel Gallifrey.pl, więc najwyższy czas na medialną relację z imprezy.
Imladris (nazwa pochodzi z mitologii tolkienowskiej) to jeden z mniejszych polskich konwentów, który w tym roku obchodził swoje 20-lecie. Sam odkryłem go w 2015 roku, kiedy to po raz pierwszy ulokował się on w Gimnazjum nr 2 im. Adama Mickiewicza przy ul. Studenckiej i tam też miała miejsce tegoroczna edycja – tyle że obecnie jest to Liceum nr 42. Jednak tegoroczna edycja była szczególna, a to z racji wymienionej w powyższym akapicie rangi Polconu. Co ona oznacza?
Polcon to najstarszy polski konwent fantastyki, istniejący od 1985 roku. Przez lata była to impreza wędrowna, co czyniło go wydarzeniem wyjątkowym. Nie był przypisany do konkretnego miejsca, zawsze organizowano go w innym mieście, w innym województwie, przez inną ekipę. W ostatnich latach sytuacja się trochę zmieniła i teraz klub zamiast organizować osobny konwent, realizuje swoją własną lokalną imprezę, tyle że otrzymuje ona tzw. rangę Polconu. Dzięki temu organizatorzy mają mniej pracy, a Polcon może formalnie cieszyć się dalszym życiem. Na ten moment, ostatni Polcon jako taki odbył się w Białymstoku w 2019. Rok później był już zaplanowany Opolcon w randze Polconu, jednak to nie doszło do skutku z powodu pandemii. Następnie były Bachanalia w randze Polconu w Zielonej Górze w roku 2021, zaś teraz – Imladris. Tym samym Polcon po 20 latach wrócił do Grodu Kraka.
[envira-gallery id="59399"]
Dlaczego jednak Polskiemu fandomowi tak zależy na tym, aby Polcon się utrzymał? Powodów jest kilka, na pewno jednym z nich jest sentyment. Jednak jest coś jeszcze – Polcon jest nierozerwalnie związany z Nagrodą Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Inicjatywą Polskiego Fandomu Fantastyki było utworzenie nagrody literackiej, za którą będą stali sami fani. To fani mieli nominować które utwory fantastyczne z roku minionego mają szansę na nagrodę i fani mieli w drodze głosowania zdecydować który z nominowanych utworów otrzyma nagrodę. W roku 1984 ukazała się powieść Paradyzja Janusza Andrzeja Zajdla i w październiku 1985 roku to właśnie Zajdel miał otrzymać pierwszą w historii Nagrodę Sfinks na pierwszej edycji Polconu w miejscowości Błażejewko. Niestety, autor zmarł w lipcu 1985 roku, dlatego nagrodę odebrała wdowa po nim, Jadwiga Zajdel. Po tym wydarzeniu podjęto decyzję, aby przemianować Nagrodę Sfinks, na Nagrodę im. Janusza A. Zajdla. W ten sposób uczczono pamięć jednego z największych polskich pisarzy SF, który bez pudła potrafił przemycać rozważania o życiu w państwie totalitarnym pod płaszczykiem fantastyki. Powieści takie jak Limes Inferior, Wyjście z Cienia czy właśnie Paradyzja podejmowały tematy inwigilacji, indoktrynacji, kontroli, zamykania ludzi w złotych klatkach, wmawiając im, że świat na zewnątrz jest niebezpieczny i tylko rządzący mogą ich ochronić. Twórczość Zajdla do dziś stawiana jest za przykład tego, jak powinna wyglądać ambitna fantastyka naukowa, dlatego też nagroda nosząca jego imię tak wiele znaczy dla polskich fanów i twórców. Z czasem zaczęto nagradzać nie tylko powieści, lecz również opowiadania; wśród laureatów znajdziemy takie nazwiska jak: twórca Geralta, Andrzej Sapkowski (3-krotny zwycięzca w kategorii Opowiadanie i 2 razy w kategorii Powieść), Jacek Dukaj, jeden z najambitniejszych i najtrudniejszych do zaszufladkowania pisarzy polskich tego pokolenia (1 za opowiadanie i 5 za powieść), twórca popularnego Pana Lodowego Ogrodu Jarosław Grzędowicz (2 za powieść i 1 za opowiadanie), niedawno zmarła Maja Lidia Kossakowska, fantastyczna przedstawicielka polskiego angel fantasy (po jednej nagrodzie za powieść i za opowiadanie) czy też twórca Feliksa, Neta i Niki – Rafał Kosik (2 nagrody za powieść). Statuetka nie ominęła również Radka Raka za jego głośną Baśń o Wężowym Sercu. Jak więc widzicie, Janusz Zajdel bardzo wnikliwie przygląda się rozwojowi polskiej fantastyki i dzięki Nagrodzie jego duch jest nadal obecny wśród fanów oraz wśród twórców.
Ale w końcu konwent to nie tylko Nagroda Zajdla, lecz również dobra zabawa. Impreza trwała 3 dni i z racji rangi Polconu jasne było, że tym razem pojawi się więcej ludzi niż zwykle. Dlatego oprócz liceum, miejscem konwentu była Wojewódzka Biblioteka Publiczna oraz Arteteka WBP na ul. Rajskiej. Było to bardzo dobre rozwiązanie – wszystkie obiekty są bardzo blisko siebie, a takie rozproszenie pozwoliło ‘odkorkować’ ciasne korytarze liceum. Ja sam pojawiłem się na konwencie już pierwszego dnia. Załapałem się na ciekawy wykład Mateusza Budziakowskiego „Niesamowite budynki i tajemnicze miejsca Krakowa” (prelegent opowiadał o hipotezach jakoby Kopce Kraka i Wandy były zabytkami celtyckimi, nie zaś słowiańskimi oraz o tym, jakie to rozrywki urządzali polscy królowie w smoczej grocie w czasach Renesansu), potem wysłuchałem świetnej prezentacji Grzegorza ‘Białego’ Białego „Krótka historia antycznego SF” (polecam zapoznać się z twórczością Lukiana z Samosat!). Dalej trzeba było się przygotować do pierwszego z dwóch wykładów które sam miałem wygłosić. Pierwszy z nich, to powtórka prezentacji „Kosmiczna Magia w Doctor Who” z Dni Fantastyki. Odbył się on w Artetece, a więc na niebiletowanej części konwentu. Dzień zamknąłem słuchając pasjonującego wykładu Aleksandry Klęczar „Popkultura, a greckie/rzymskie mity o zaświatach”. Opuszczając Artetekę miałem okazję zmierzyć się z Bobą Fettem. No i rzecz jasna przed opuszczeniem imprezy oddałem głos na Nagrodę Zajdla. W tym roku nie zdążyłem przeczytać wszystkich opowiadań, przebrnąłem za to przez powieści. Mój głos padł na Płomień Magdaleny Salik, prostą acz wciągającą historię ludzkości, która zmaga się z przygotowaniem i wysłaniem pierwszej misji kolonizacyjnej na inną planetę. Autorka w elegancki sposób przekazała najważniejsze problemy związane z kosmiczną misją międzyplanetarną, dyskutując z czytelnikiem nt. symulowania ludzkiego mózgu oraz tego czy i w jakim zakresie taka symulacja powinna być wciąż uważana za człowieka.
Drugiego dnia Piąty Doktor przeszedł transformację w doktora Strange’a, co zaowocowało udaną sesją zdjęciową pod Arteteką z moją kumpelą, alias Kate Bishop. Ominęło mnie co prawda Forum Fandomu, ale udało mi się osobiście przedstawić kilka pomysłów jednej osobie ze Związku Stowarzyszeń ‘Fandom Polski’. Popołudnie spędziłem z przyjaciółmi na GamesRoomie, a wieczorem udałem się do jednego z budynków Uniwersytetu Pedagogicznego na galę rozdania Nagrody Zajdla. Tegoroczne przemówienie wygłosił Paweł Majka. Trzymał w ręku rozpadający się egzemplarz Limes Inferior, wspominając jak bardzo wpłynęła na niego ta powieść, gdy był dzieckiem. Była to ładna i poruszająca przemowa, która miała przypomnieć wszystkim zgromadzonym, że polski fandom fantastyki i jego konwenty to nie tylko weekendowe imprezy pełne przebierańców; fandom to społeczność. To zrzeszenie ludzi których połączyła wspólna pasja, a niekiedy i wspólna misja. Misja aby stworzyć coś wspólnie, aby uczynić jakąś zmianę. Każdy fan wnosi do fandomu jakąś nową historię, a niektóre z nich będą inspirowały kolejnych fanów do tworzenia swoich własnych historii. Tak jak było powiedziane w jednym z odcinków Doctor Who: ‘Koniec końców, wszyscy stajemy się opowieściami. Postarajmy się więc, by nasza opowieść była dobra”. Kilka słów wygłosiła również Agnieszka Hałas, zeszłoroczna zwyciężczyni, oraz przedstawiciele fandomu szkockiego, którzy gościli na Imladrisie. Później pojawiła się pani Jadwiga Zajdel, aby odczytać nazwiska zwycięzców i wręczyć statuetki. W kategorii Opowiadanie wygrał Michał Cholewa, który był tak zawstydzony nieoczekiwanym zwycięstwem, że niemalże zaniemówił. Zaś w kategorii Powieść zwyciężyła moja faworytka, Magdalena Salik, co mnie bardzo cieszy. Niewątpliwie zasłużyła na to wyróżnienie. Zabawnie się składa, bo ilekroć oddaję głos, to zwycięża mój faworyt. A za rok, rozdanie nagród odbędzie się na łódzkim Kapitularzu w randzie Polconu.
Trzeciego dnia konwentu miałem do wygłoszenia jeszcze jeden wykład, popularnonaukowy tym razem, o technologiach biomedycznych (z ramienia Polskiego Stowarzyszenia Transhumanistycznego); ale poza tym ostatni dzień jest zawsze najspokojniejszy. Ludzi jest już zdecydowanie mniej, wielu z nich wcześnie opuszcza imprezę. Jest to okazja do ostatniego przejścia się przez strefę handlową, a nuż uda się jeszcze wypatrzyć coś ciekawego. Mi się zwykle udaje i tak też było tym razem – zdobyłem powieść Symfonia Życia Marcina S. Przybyłka – innego aktualnego pisarza SF, w mojej opinii jednego z najwybitniejszych w swoim pokoleniu, choć sam o sobie raczej nigdy tego nie powie.
[envira-gallery id="59400"]
Koniec końców mogę napisać, że cieszę się, że wróciłem po kilkuletniej przerwie na Imladris. Ten konwent ma w sobie pewien kameralny urok, który udało się utrzymać nawet i tym razem, mimo tej polconowej otoczki. Lokalizacja imprezy jest strzałem w dziesiątkę, blisko rynku, niemalże pośrodku starówki; Kraków jest miastem, w którym magia kryje się w każdym zakątku, a jego historia jest okraszona tyloma legendami, jakby naprawdę stał na pograniczu światów. A Krakowski Weekend z Fantastyką to czas, gdy ta granica się zaciera, bariery (być może utrzymywane przez moc Czakramu Wawelskiego, kto wie?) opadają, do miasta ściągają kosmici i oficerowie Imperium Galaktycznego, czarnoksiężnicy i rycerze, elfy i wiedźmini. Zaklęta w kamienicach magia ożywa, gdy fani fantastyki zjeżdżają się w tym małym zakątku nieopodal Plantów, pod czujnym okiem imladrisowego Smoka i wydaje się, że o właśnie ten kipiący magią i fantastyką obraz jest prawdziwym obliczem Grodu Kraka; a potem konwent dobiega końca, magia znów odpływa do swych kryjówek i miasto odzyskuje swój codzienny kształt, dodając do swej historii jeszcze jedną legendę.
[envira-gallery id="59401"]