Dlaczego Doktor Who nie otrzyma nominacji
Huw Fullerton o tym, że reżyserka Rachel Talalay wskazała snobistyczne podejście do seriali sci-fi takich jak Doktor Who, jednak nie jest ono niczym nowym.
Niedawno, we wpisie atakującym brak reprezentacji rasowej przy przyznawaniu nominacji do nagród filmowych (a przede wszystkim fakt, że w tym roku nominowanymi do Oskarów byli jedynie biali aktorzy), reżyserka Rachel Talalay na swoim blogu zaczęła z pasją bronić jednej z produkcji, nad którymi ostatnio pracowała – Doktora Who – oraz jego nieustannej walki o otrzymywanie popularnych, mainstreamowych nagród (ostatnią statuetkę BAFTA nieprzyznaną przez głosy publiczności, serial zdobył w 2008 roku).
Talalay pokusiła się nawet o sparodiowanie zastanawiającego się jury:
Jasne, Peter Capaldi to świetny aktor, ale kogo obchodzi ten program dla dzieci? To sci-fi, a nie prawdziwy serial i pewnie będzie na antenie cały czas, a my powinniśmy wspierać rzeczy nowe i świeże.
Oczywiście może okazać się to tylko gadaniem, mającym ukryć rozczarowanie kolejnym rokiem bez nominacji dla Doktora Who. Trzeba też wziąć pod uwagę, że nominacje do nagród EMMY oraz BAFTA nie zostały jeszcze ogłoszone. Jednak pomimo wszystko, w krytyce Talalay jest wiele prawdy. Wskazuje ona także na znacznie większy problem.
Doktor Who miał swoje gorsze momenty w ostatniej serii, jednak 2015 był jego dobrym rokiem. Do wzlotów zaliczyć należy niesamowity popis Petera Capaldiego w odcinku Darze niebios („Heaven Sent”) oraz czaso-polityczna alegoria w historii Inwazja Zygonów/Inwersja Zygonów („Zygon Invasion”/”The Zygon Inversion”) i Huw Fullerton uważa, że to najlepsze co się zdarzyło temu serialowi od lat. Lecz byłby bardzo zaskoczony, gdyby Doktor Who często pojawiał się na ceremoniach rozdania nagród, ponieważ już nie jest programem odpowiedniego rodzaju.
Jak wskazuje Talalay, problem jest dwojaki. Po pierwsze, ciężar gatunku do jakiego zalicza się Doktor Who zawsze będzie odpychał jury przyznające nagrody, ponieważ – bez względu na to jak inteligentną lub błyskotliwą fantastyką naukową by nie był – zawsze zaliczany będzie do gatunku utworów przeznaczonego dla dzieci (poza bardzo wyjątkowymi okolicznościami). Dla niektórych jest zbyt nierealistyczny i nieważne jak dobrą historię czy pokaz umiejętności aktorskich będzie zawierać, nie jest w stanie pokonać kulturalnej poprzeczki ustawionej przez detektywa z Trudną Przeszłością czy sławną osobę, która Walczyła O To By Być Tym Kim Jest.
Drugą sprawą, z którą mierzy się Doktor Who (jak wskazuje Talalay) jest to, że nie jest to nowy serial. Kiedy po raz pierwszy powrócił w 2005 roku wśród fanfar i dźwięków harf, zdobył kilka nagród (udało mu się pociągnąć tak aż do 2006 roku), jednak takie konkursy wolą skupiać się na nowych, ekscytujących rzeczach zamiast na długo trwającym serialu, akurat zaliczającym dobry rok.
Powracające telenowele, reality-show i inne produkcje tego typu mają swoje własne kategorie, w których mogą konkurować, jednakże nie ma miejsca, gdzie świetny, odnawiany serial mógłby zabłysnąć po kilku wyemitowanych już seriach. I nie tylko Doktor Who na tym cierpi – jakie szanse na zdobycie jakiejkolwiek nominacji ma taki program jak Silent Witness, który jest ostatnio na fali wznoszącej, choć emituje się go już od dwudziestu lat?
Swój wpis na blogu Talalay podsumowała:
Nie szukam na siłę głosów. Proszę jedynie sędziów by obejrzeli i ocenili pracę, ale nie w oparciu o wcześniejsze wyobrażenia o tym, czym jest ten serial – na co liczyłby każdy kandydat do Oskarów.
Huw Fullerton odpowiada jej:
W normalnym świecie tak zazwyczaj jest, lecz teraz jesteśmy w środku sezonu przyznawania nagród i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wszyscy wyrobili sobie zdanie o pewnych programach i gatunkach naprawdę dawno temu.
Źródło: RadioTimes
Game of Thrones chyba jest tutaj pewnego rodzaju wyjątkiem.