10 lat minęło – The Empty Child
Wojna, kapitan Jack Harkness i ludzie w maskach gazowych, czyli oglądamy dreszczowiec sezonu.
W dziewiątym odcinku poznajemy kolejnego – czwartego już – scenarzystę w nowych seriach. To Steven Moffat, którego znamy dziś aż za dobrze. Wtedy miał na swoim koncie jedynie kilka parodii Doktora Who. Jaki był jego pierwszy odcinek i czym zauroczył nas i stację do tego stopnia, że został showrunnerem serialu? Przypominamy The Empty Child.
Początek odcinka nieco sztampowy, choć szybki. Doktor ściga przez wir czasu uciekający statek. Ucieczka kończy się sukcesem, więc mamy już zaczątek fabuły. Nasi bohaterowie lądują w Londynie i rozdzielają się. Doktor, szukając swojego celu, trafia do baru, w którym pyta, czy ktoś widział coś, co spadło z nieba… Tu ujawnia się komediowy talent Moffata – okazuje się, że trwa druga wojna światowa, a miasto jest regularnie bombardowane, przez co pytanie Doktora brzmi jak niezły dowcip. Rose słyszy tymczasem dziecko wołające swoją mamę i idzie za nim na dach budynku. Ciemna uliczka, tajemnicze dziecko, którego dobrze nie widać woła mamę, a ona za nim łazi po dachach…
Później staje się jeszcze dziwniej. „Telefon” Doktora zaczyna dzwonić. Znikąd zjawia się młoda dziewczyna, która radzi mu nie podnosić słuchawki, a następnie znika. Stopniowe budowanie napięcia, idealne po tajemniczym dziecku na dachu. Doktor – oczywiście – telefon odbiera i słyszy to samo złowieszcze Are you my mummy? Można się nawet zacząć bać. Tymczasem, Rose w swojej pogoni za tajemniczym dzieckiem chwyta się liny, nie zauważając, że jest ona przymocowana do sterowca. Kolejny żarcik Stevena Moffata polega na tym, że zupełnym przypadkiem tego dnia jest ona ubrana w koszulkę z brytyjską flagą i właśnie w ten sposób leci na linie pod sterowcem pomiędzy niemieckimi samolotami. Moffat, ty dowcipnisiu…
Następna scena jest mniej doktorowa, ale moim zdaniem bardzo ważna – dobrze, że pojawiła się w tym odcinku. Oglądamy poznaną już wcześniej młodą dziewczynę, która zakrada się do domów i zaprasza tam również dzieci z okolicy, w czasie gdy właściciele budynków udają się do schronów na czas bombardowania. Doktor domyśla się, że dzieci są bezdomne. Nancy (bo tak nazywa się dziewczyna) ryzykuje swoje życie, aby je nakarmić. Niewątpliwie jest to historia oparta na faktach, a jej pokazanie w tym odcinku to bardzo ciekawa wstawka, ukazująca realia wojny wśród zwykłych ludzi. I tym samym czyni odcinek bardziej realistycznym.
W tym samym czasie, Rose wciąż powiewa na wietrze jak flaga (haha), prawdę mówiąc, zdecydowanie zbyt długo. Tymczasem do spokojnie jedzących dzieci przychodzi nasze stare, znajome dziecko szukające mamusi. Jakby zagrożenie bombą nie było wystarczająco przerażające. Nancy udaje się uciec prawie w ostatnim momencie (ponownie poświęca swoje bezpieczeństwo dla dobra dzieci). Tymczasem na wojennym niebie pojawia się nagle promień, który ściąga Rose na dół. Okazuje się, że jej wybawcą jest (podobno) przystojny mężczyzna w mundurze pilota, który przedstawia się jako Jack. Błyskawicznie zaczynają ze sobą flirtować, widać zresztą, że oboje mają w tym niejakie doświadczenie.
Tymczasem, Doktor z pomocą Nancy trafia do tajemniczego szpitala, obok którego spadł poszukiwany przez Doktora ładunek. To on zresztą zapoczątkował serię niepokojących zjawisk w mieście. Bardzo zgrabnie budowane napięcie, Moffat. Tymczasem Jack (który wyraźnie coś kombinuje) wraz z Rose również docierają do szpitala. W tym czasie Władca Czasu rozmawia z doktorem Constantine w sali, w której wszyscy ludzie, podobnie jak mały chłopiec, mają na twarzy szczepione ze skórą maski gazowe. Pomysłowe, choć dość makabryczne. Co więcej, choć ponoć są martwi, zdecydowanie na takich nie wyglądają.
Odcinek kończy się naprawdę mocną dawką emocji. Doktorowi Contantine także wyrasta na twarzy maska (w nieco obleśny sposób), a pozostali „chorzy” zaczynają marsz na Doktora (a wiemy, że zarażenie następuje przez dotyk), do którego dołączają Rose i Jack. Prawdę mówiąc, The Empty Child to odcinek solidny, dobrze napisany, trzymający w napięciu, ale nie rozumiem aż takich pisków i zachwytów nad nim. Podobnie jak nad Jackiem Harknessem. Dobry odcinek, niezła postać, ale szału nie ma. Tymczasem pozostaje nam z niecierpliwością czekać na drugą część historii. Ciąg dalszy nastąpi…
Moim zdaniem szał jest jak się oceni całą historię, czyli łącznie z następnym odcinkiem. Moim zdaniem jako całość tworzą jedną z lepszych historii w New Who.
Ocena całościowa już w czwartek (zapraszam!), choć teraz mogę zdradzić, że całościowo w moim odczuciu też były lepsze historie, nawet w tej serii.
To był pierwszy odcinek Doktora Who jaki widziałem w życiu i po dziś dzień w moim prywatnym rankingu ten odcinek pozostaje chyba najlepszym w całym New Who. Po pierwsze tak mnie wciągnął, że nie mogłem się oderwać. Jak żaden inny serial do tej pory. Po drugie tu pojawił się po raz pierwszy Jack Harkness, który szybko stał się jedną z ważniejszych odgrywających istotną rolę i jedną z moich ulubionych postaci. Po trzecie ten odcinek był straszny, wciągający, klimatyczny i po prostu miodnie i z zapartym tchem się go oglądało. Było jeszcze wiele innych dobrych odcinków, ale ten przebija wszystkie inne. Tak mi się on spodobał że wtedy postanowiłem, że zacznę oglądać Doktora regularnie i tak zostałem jego fanem. Cieszę się, że zacząłem swoją z nim przygodę właśnie od tego odcinka, a nie od jakiegoś innego.
OFC mam tu na myśli obie części tej historii, a więc empty child i doctor dances. Moje ulubione 2 odcinki…
Co do samej recenzji to dobra, poprawna i rzetelna jak poprzednie. Z grubsza się z nią zgadzam, poza ost akapitem o czym wspomniałem wyżej. Mam tylko jedno zastrzeżenie. To nie są maski gazowe, tylko przeciwgazowe. To b. popularny błąd ale jednak błąd. Maski chronią przed gazem dlatego są przeciwgazowe.
To tyle, pozdrawiam!
Dziękuję za słowa pochwały, a też za zauważenie błędu – cenna uwaga :)
Ten odcinek bym dla mnie przerażający. Byłam emocjonalnie rozdarta między strasznym dzieckiem a wstaniałym Kapitanem Harknessem. Mój ulubiony odcinek,
Jak dla mnie jeden z najlepszych, jak nie najlepszy odcinek :) a Harknes zauroczył mnie od samego początku.