Mark Strickson: Przemyślenia kosmity

Mark Strickson, znany z roli towarzysza Piątego Doktora, udzielił wywiadu dla Doctor Who Companion, w którym podzielił się swoimi wspomnieniami z planu Doctor Who i opisał swoje odczucia związane z obchodzeniem pięćdziesięciolecia serialu.

DWC: Witaj, Mark. Podczas konwentu wspomniałeś, że nie byłeś w 100% usatysfakcjonowany obchodami pięćdziesiątej rocznicy serialu. Czego oczekiwałeś?

Mark Strickson: Więcej prawdziwego świętowania i zabawy z tego płynącej. Myślę, że nawet z tym konwentem BBC miało problem – musieli zrobić z niego masową i zatłoczoną rodzinną imprezę. Niestety nie da się zrobić konwentu, na którym można porozmawiać sam na sam z aktorem – za dużo ludzi, za mało czasu. Chociaż muszę przyznać, że organizatorzy zrobili kawał dobrej roboty. Mój największy zarzut dotyczy odcinka specjalnego Dzień Doktora („The Day of the Doctor”), który był, moim zdaniem, niezbyt porywający. Powinien dawać o wiele większą frajdę, być wielkim świętem Doctor Who. Dla fanów serialu z pewnością był to bardzo przyjemny seans, mogli wyłapać wszystkie smaczki czy nawiązania, ale mówimy tu o serialu oglądanym przez kolejne pokolenia i rodziny, które nie widziały żadnego odcinka od lat. Odcinek specjalny powinien przypomnieć im, dlaczego uwielbiali Doctor Who, powinien przywrócić wspomnienia, tego typu rzeczy. Według mnie odcinek poniósł tu porażkę. Byłem trochę rozczarowany.

Dzień Doktora

Pojawił się pomysł, by zatrudnić nowych aktorów jako poprzednich Doktorów.

Tak i uważam, że to byłoby świetne!

Jak wspominasz udział w The Five Doctors?

Było to dla mnie wielkie i ważne wydarzenie, ponieważ było to dwudziestolecie serialu. Oczywiście pojawiły się myśli: „Ciekawe ilu z nas będzie tu za 26 lat?”. Do tego była to dla mnie wspaniała chwila, bo mogłem poznać „mojego Doktora”, czyli granego przez Patricka Troughtona Drugiego. Tak jak każdy fan Doctor Who, tak i ja ja miałem „swojego Doktora”.

Sprostał twoim oczekiwaaniom?

Oczywiście, że tak, był wspaniały! Był to naprawdę niezwykły człowiek.

Kadr z Five Doctors, w którym grał Mark

Pamiętasz, jak się czułeś, kiedy kazano ci przefarbować włosy do roli Turlougha?

Wszystko zaczęło się od tego, że z Peterem Davisonem mieliśmy bardzo podobne fryzury, zwłaszcza uczesanie, ale podczas lata moje włosy bardzo pojaśniały. I ponieważ na szerokim planie trudno byłoby nas rozróżnić, trzeba było zmienić trochę wygląd Turlougha. Grałem kosmitę, powinienem więc wzbudzać podejrzenia – nie mogłem wyglądać zbyt normalnie. Ludzie często mówili, że byłem za stary na granie ucznia. No naprawdę! Byłem kosmitą, który podszywał się pod ucznia. To kompletnie co innego. Od pierwszych moich chwil na ekranie powinno się myśleć „Ej, on jest za stary na chodzenie do szkoły, wygląda dziwnie” – i o to chodzi! Miałem wzbudzać w widzach podejrzliwość. Plan ekipy tworzącej serial zakładał, że będę łysy. Odpowiedziałem, że się zgadzam, ale pod warunkiem, że wypłacą mi dodatkowe wynagrodzenie za kolejne dwa miesiące po zakończeniu kontraktu – a wspominanie wtedy o pieniądzach w Doctor Who… Szybko wpadli na inny pomysł: skrócenie i przefarbowanie włosów.Mark Strickson i Peter Davison

I dotyczyło to również brwi.

Tak, miałem doklejone brwi. Niewielu ludzi to zauważało. Ale kiedy wiesz o tym, automatycznie to dostrzegasz – wyglądały dziwnie! I tak przez dwa lata. Do tego kolejnym problemem związanym z rudymi włosami był fakt, że byłem łatwo rozpoznawalny. A farba się nie zmywała, choć powinna. Dzieci rozpoznawały mnie na ulicach i takie tam. Byłem raz w restauracji i postanowiłem złożyć skargę. Nie pamiętam, o co dokładanie chodziło, ale nie była to błahostka. Powiedziałem uprzejmie, że to niedopuszczalne, coś takiego. W odpowiedzi usłyszałem: „Ty jesteś tym facetem z telewizji, co nie? Tak samo okropny w rzeczywistości jak w telewizji!”. To był problem podczas bycia Turloughem. Można było zwariować.

Zgadzacie się tezą aktora co do Dnia Doktora („The Day of the Doctor”)? Dobrze wspominacie jego rolę w Doctor Who?

Źródło: Doctor Who Companion



Marzy o tym by na starość wyglądać jak Peter Capaldi, a jeśli mówi o czymś dłużej niż minutę to jest to najpewniej Doctor Who

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

3 thoughts on “Mark Strickson: Przemyślenia kosmity

  1. Troszkę enigmatyczny jest, czego mu właściwie było mało… Ja uwielbiam odcinek jubileuszowy osobiście, i choć nie sądze, żeby był idealny (ma dość rzucające się w oczy wady…), nie bardzo też widzę, jak można mu zarzucać, że nie przypomina ludziom, za co kochali Doktora. Dla starych fanów – Tom Baker (ja nie jestem starą fanką a autentycznie umarłam ze wzruszenia, jak go zobaczyłam), klasyczny potwór, wszelkie tradycyjne gadżety, śrubokręty, TARDIS, współpraca wszystkich Doktorów, Gallifrey, córka Brygadiera, UNIT, dla fanów NW – Dziesiąty :), „Rose”, bardzo wzruszające domknięcie wątku Gal, do tego jeszcze Doktor Wojny. Ten odcinek nie jest może doskonały, pewnie byłby, gdyby Dziewiąty się zgodził. Odcinka na 11 podówczas Doktorów naprawdę nie dałoby się rozsądnie zrobić, nawet gdyby obsadzić innymi aktorami itd., a też jednak trzeba było brać pod uwagę, że dla fanów New Who klasyczni to często mity i legendy tylko.
    ((Gdybym sama miała kroić ten odcinek, to pewnie ograniczyłabym Zygonów, żeby zrobić więcej miejsca na Daleków albo na starych albo na cokolwiek, no ale ja nie znoszę Zygonów w New Who w ogóle ;) ))

    1. 100% racji z Zygonami, natomiast ja osobiście chciałbym w rocznicowym zobaczyć McCoya, Davisona i Bakera – a byłyby dla nich role, np facet ze szkoły mówiący Clarze o wiadomości od Doktora czy ksiądz udzielający ślubu Dziesiątemu i królowej :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *