Szóstego da się lubić!

Ale jak to?

Lubić wcielenie, którego ekstrawagancja, zuchwałe zachowania i apodyktyczna osobowość, a zwłaszcza niedopasowane ubrania w jaskrawych kolorach (Colin Baker określił je jako “eksplozja w fabryce tęczy”) odstraszają już od pierwszego odcinka?

Właściwie postać zniechęca nas do siebie już od pierwszych słów, które są bardzo niemiłe i szorstkie. Jak inaczej określicie: „A spodziewałaś się kogoś innego?” albo „Trzy razy ja jednym tchem. Brzmi to trochę egoistycznie, młoda damo” jako reakcję na troskę towarzyszki, która widziała właśnie śmierć Doktora?

Później wcale nie jest lepiej, gdyż Doktor nagle staje się egoistyczny, narcystyczny i patrzy na wszystkich z góry jako na gorszych i głupszych od siebie. Jest to dla widza duży szok po odejściu bardzo rodzinnego, miłego i „słodkiego” Piątego. Nowe wcielenie bardzo długo nie może otrząsnąć się po regeneracji, często zmienia mu się humor i nastawienie. Mało tego! Stwierdza, że Peri jest zła i zaczyna ją dusić, krzycząc przy tym: „Każdy wie, jaki los czeka szpiegów obcych!”, a następnie stwierdza, że musi się udać na wygnanie na 1000 lat, bo jest zagrożeniem dla wszystkich. A co z Peri? Co tam Peri, ona też może iść na wygnanie! Zostanie jego uczniem i będzie mu służyć, bo została wybrana i musi się nauczyć pokory.

Tak, dokładnie takie są początki Szóstego. Zresztą taki właśnie miał być – mroczny, zły i nieprzyjemny (trochę jak Dwunasty). Podobno przypinki z kotem miały jakoś do tego nawiązywać, ale nie jestem pewien, czy koty faktycznie takie są. Nie bez powodu zresztą Colin Baker chciał nosić strój podobny do tego, który później dostał Christopher Eccleston. Również nie bez powodu pierwszą swoją historię kończy zdaniem „Jestem i zawsze będę Doktorem, czy ci się to podoba, czy nie!”.

Szósty Doktor z parasolką na tle TARDIS

Dlaczego więc twierdzę, że da się go lubić? Gdyż z każdym następnym odcinkiem coraz bardziej widać, że nadal jest to nasz ukochany wariat w budce. Tylko że tym razem podczas regeneracji oberwało mu się mocniej niż zwykle w związku z wydarzeniami z The Caves of Androzani (gorąco polecam, swoją drogą!). Dalej z szerokim uśmiechem (już od czołówki) zagląda w każdy kąt czasoprzestrzeni i ratuje świat przed Cybermenami, Dalekami, Mistrzem i po raz pierwszy w historii serialu – Rani.

Dalej jest już tylko coraz lepiej! Po pierwsze: The Trial of the Time Lord. Najdłuższa i przy okazji jedna z najlepszych historii z Classic Who. Dlaczego najdłuższa? Gdyż trochę tak, jak niektóre nowe serie, cały sezon 23, czyli 14 odcinków, to 5 historii połączonych wspólnym wątkiem. Dlaczego najlepsza? Są dwa główne powody – Doktor! Zaraz, zaraz… Jak to Doktor? A drugi powód? Zaraz wszystko się wyjaśni. Co do samego Doktora, to jest on tu fenomenalny, miesza humor z powagą, zabawę z nauką i oczywiście stara się rozwikłać tajemnicę. Szósty jest trochę jak dziecko: głupie dowcipkowanie (np. Valeyard – Junkyard), oburzanie i obrażanie się, wtrącenie się ludziom w zdanie, przesadnie ekspresyjne gesty i miny. Jednak jest to o wiele bardziej złożona postać, gdyż widać w nim także mroczną stronę Doktora, podobną trochę do zgorzkniałego po utracie Clary i rozgniewanego na swój lud Dwunastego z Z piekła rodem (“Hell Bent”). Warto tu także wspomnieć, że jest to jedyny Doktor, któremu udało się naprawić obwód kameleona! Tak jakby…Szósty Doktor zastygł w pozie idealnej do myślenia

Jeśli moje słowa jeszcze was nie przekonały, to proponuję obejrzeć jeden jedyny fragment odcinka, który uznaję za najlepszą scenę Szóstego Doktora, która pokazuje dlaczego da się go lubić. Wystarczy na YouTube wpisać frazę „The Ultimate Foe: The Doctor’s Speech”, uwaga jednak na drobne spojlery. Jak już o spojlerach mowa, to nie sądzę, aby dużym było zdradzenie, że Doktor znów jest postawiony przed sądem Władców Czasu, gdyż nawet sam tytuł to sugeruje. Tym bardziej, że pytań w tym odcinku i tak jest bardzo wiele. Dlaczego znowu sąd? Gdzie jest Peri? I kim jest jego prokurator imieniem Valeyard?

Jakby ktoś jeszcze jakimś cudem nie znał odpowiedzi na ostatnie pytanie, to proponuję dowiedzieć się tego nie inaczej, niż oglądając tę historię właśnie, gdyż w niej tkwi „drugi” powód. Jest to bardzo duży zwrot akcji w historii serialu, który był bardzo potrzebny, aby znów podnieść oglądalność po krzywdzącej decyzji wycofania serialu z ramówki na aż osiemnaście miesięcy! Z decyzją tą wiązała się całkowita zmiana planu na 23 sezon. Zmiana była tak drastyczna, że z ostatniego odcinka poprzedniego sezonu usunięto słowa „Blackpool”, które Doktor miał wypowiedzieć, zdradzając Peri, że tam właśnie ją zabierze. Historie wchodzące w skład pierwotnego sezonu 23 możemy dziś dzięki Big Finish przesłuchać jako Lost Stories.

I tak dochodzimy do drugiego powodu, dla którego Szóstego da się lubić – słuchowiska. Ostatnia serialowa historia Szóstego, czyli The Trial of The Time Lord właśnie, psuje trochę linię czasu Doktora, gdyż nie zdradzając zbyt wiele, wsiada on do TARDIS z towarzyszką, której de facto jeszcze nie poznał! Na dodatek Colin Baker nie występuje już w roli Doktora w następnym odcinku, czyli Time and Rani. Czy to oznacza, że Szósty nigdy nie zregenerował, a wszyscy następni to szarlatani? Nic bardziej mylnego! Z pomocą w łataniu dziur fabularnych BBC (i tworzeniu własnych) przychodzi znane nam wszystkim i kochane Big Finish! Dzięki niemu od 1999 roku Szósty Doktor dostaje nowe przygody, nowych towarzyszy, a nawet pełną, czterogodzinną historię regeneracji! Musical o piratach, dobrzy Dalekowie (nie krzyczący nawet Exterminate, serio!), wilkołaki, pingwin Władca Czasu, Krotoni, Axos, inwazja Daleków na Gallifrey, wampiry, Cybermeni wyglądający jak ludzie, paradoksy czasowe, porywacze ciał, Dalekowie ukrywający się jako ludzie, fikcyjne postaci żyjące naprawdę, podróżujące w czasie kasyno, Doktor powstrzymujący sam siebie i wiele, wiele, wiele innych. Sama postać jest też bardzo rozwinięta. Szósty, w strachu przed swoją przyszłością, traci odrobinę swojej ekscentryczności wyróżniającej go spośród innych wcieleń i znów staje się bardziej ciepłym, miłym, wesoło-smutnym, dobrze nam znanym Doktorem. Zmianę tę podkreśla również zmiana stroju, gdyż na znaczną część słuchowiskowych przygód przywdziewa stylowy niebieski strój. Zmiana ta bardzo przypomina tę, która dokonała się u Jedenastego w serii siódmej, choć przyczyny są zgoła inne.

Szósty Doktor w niebieskim płaszczu ze słuchowisk

Mam nadzieję, że przekonałem was do tego, aby dać temu wcieleniu szansę i poznać, jaki wspaniały jest Doktor bez względu na zachowanie, twarz, kolor skóry, płeć czy cokolwiek innego, jak choćby dwie głowy albo brak jakiejkolwiek. W końcu jest on z innej planety, czy, jak my to nazywamy, kosmitą, a to oznacza, że ma inne wartości i zwyczaje. Chyba że tak jak ja zostaliście już kupieni przez Szóstego i możecie się przyłączyć do zarażania miłością do tego wcielenia. Dajcie znać w komentarzach!



Miłośnik wszystkiego co science i fiction, a najbardziej ich połączenia, najlepiej w formie książek. Ukochany Doktor to Dwunasty, choć na drugim miejscu są wszyscy pozostali. Uwielbia podróże w każde miejsce i każdy czas, zabiera ręcznik i nie panikuje. Nie dostał listu z Hogwartu na jedenaste urodziny, więc liczy na Gandalfa w pięćdziesiąte. Rozpoznacie go na ulicy po czterometrowym, kolorowym szaliku, przez który na pewno się nie przewraca. Żyjcie długo i w dostatku. ?

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

One thought on “Szóstego da się lubić!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *