Rachel Talalay opowiada o finale 9. serii
Reżyserka finałowych odcinków dwóch ostatnich serii odpowiedziała na kilka pytań fanów – i nie tylko.
Niedawno przedstawiliśmy wam, co na temat finałowych odcinków miała do powiedzenia scenarzystka Sarah Dollard – okazało się jednak, że nie tylko jej konto na Tumblrze jest kopalnią wiedzy na temat Doktora Who. Jakiś czas temu Rachel Talalay (znana w Whoniwersum z wyreżyserowania finałowych odcinków ósmej i dziewiątej serii) opublikowała na swoim blogu (można go śledzić tutaj) notatki do odcinka Dar niebios (“Heaven Sent”), które ujawniają, jak niesamowicie skomplikowaną pracę musi wykonać reżyser, jeszcze zanim aktorzy pojawią się na planie. Okazuje się, że dobry scenariusz to dopiero początek…
Powyższy, króciutki fragment scenariusza Rachel Talalay musiała rozłożyć całkowicie na czynniki pierwsze, szukając lokalizacji dla początkowych scen. Zastanawialiście się, w jaki sposób powstał absolutnie przepiękny zamek, w którym rozgrywała się akcja odcinka? Oto część odpowiedzi:
Przemierzając korytarze [“Traveling along the corridors”] — które z nich? Jakie szczegóły dostrzega Doktor? — jest świetny korytarz w zamku Caerphilly (nie, za mało czasu, ciężko go oświetlić, ostatecznie go odrzuciliśmy), za to Caerphilly miał najlepsze klatki schodowe. W 2015 roku schody są już niestety obudowane metalowymi barierkami dla bezpieczeństwa. Pozwolono nam jednak użyć niepublicznych części zamku, gdzie jeszcze takowych nie zamontowano i to było mistrzowskie posunięcie. W przeciwnym razie musielibyśmy kręcić pod ograniczonym kątem lub usunąć te barierki cyfrowo (co także ogranicza ruch kamery).
Fantastyczne korytarze powstały na blankach zamku w Cardiff (miały priorytet, bo były majestatycznie długie – choć ciężko je było oświetlić).
Zakrzywione i okrągłe korytarze dookoła komnaty z teleportem musiały zostać zbudowane. Żadna faktyczna lokalizacja nie ma okrągłych korytarzy. Zakrzywiony korytarz musi być również dość wąski, żeby Doktor nie mógł wyminąć Całunu – “wreszcie kończy mu się korytarz – podsumowanie życia”. Korytarz ten potrzebuje też ruchomej ściany na końcu – w związku z tym zbudowanie go miało najwięcej sensu.
Klimat odcinka buduje również oświetlenie:
Przemyślenia na temat oświetlenia: mocne, graficzne cienie, jak w niemieckim ekspresjonizmie. Minimalnie przyćmione, żeby nic nie wyglądało delikatnie – unikamy romantyzmu średniowiecznych zamków. Niepokojący, przerażający i tyle. Ale korytarze w Cardiff są o wiele za wysokie i zbyt długie, żeby oświetlać je przez okno. Czy czyni to pomysł niemożliwym? Ostatecznie wcale nie, bo Stuart [Biddlecombe, dyrektor fotografii] miał plan, ale to są moje wczesne rozważania.
Światło: oprócz światła słonecznego (lub sztucznego, udającego słoneczne), jakie są inne źródła światła? Żadnego ognia, ani pochodni, ani światła elektrycznego. Możemy oświetlić plan przez okno, ale czy to wystarczy? Jeśli ma być strasznie, musi być ciemno. Ale nie zbyt ciemno, bo przestraszymy telewizyjnych nadawców. I co z nocą? Ile księżyców świeci w tym miejscu? Gdzie jesteśmy, tak w ogóle? Jakiego koloru jest niebo? Niebieski wydaje się nieodpowiedni, nawet jeśli przywołuje na myśl chłód. Ostatecznie decydujemy, że wewnętrzne ściany dysku konfesyjnego odbijają pomarańczowe światło w stronę nocnego nieba. W końcu Doktor jest na Gallifrey, inny powód pomarańczowej poświaty. I jeszcze jest to dla Doktora komnata tortur i Władcy Czasu chcą, żeby przywodziła na myśl piekło.
Spędzam dużo czasu, obserwując cienie i światło w każdym zamku, który rozważamy.
Jeśli interesuje was więcej szczegółów z kręcenia odcinka, zapraszamy do zapoznania się ze wszystkimi notatkami Rachel Talalay – mamy nadzieję, że niedługo ujawni ona jeszcze więcej informacji na temat tworzenia magicznego świata Doktora Who. Tymczasem ostatnio reżyserka odpowiedziała również na kilka pytań związanych z odcinkiem, które dręczyły fanów na Twitterze:
Pytanie: Mogłabyś opowiedzieć coś więcej o początkowej scenie, która sugeruje już, że Doktor utknął w pętli czasu?
Odpowiedź Rachel:
Chcieliśmy dać fanom niewielkie wskazówki. Wiem: “zobaczyłeś rękę Doktora”, “zgadłeś cały wątek”, “wiedziałeś, że chodzi o Gallifrey” – (dzięki, studio prasowe BBC [które ujawniło tę wiadomość przed emisją odcinka]).
Chcieliśmy, aby przy pierwszym oglądaniu widzowie odkrywali wskazówki tak samo jak Doktor. Okruszki chleba. Spacer po linie: czy widownia jest skonfundowana, zaintrygowana czy sfrustrowana? Chcieliśmy uniknąć “złego” zmylenia – cóż, wszyscy wiecie, o co mi chodzi. Ten odcinek wymaga uwagi – nie sądzę, żeby dało się go włączyć i wyluzować.
Reżyserka została również spytana o sam proces jej pracy – oto odpowiedź:
Wiem, że ryzykuję, że zabrzmię pretensjonalnie, używając samego słowa “proces”, ale oto część moich przemyśleń:
Myślę o każdym ujęciu i pytam, czy ulepszy ono opowiadaną historię. Muszę być pewna, że rozumiem, co jest kluczowe w tej scenie, potem patrzę na to, jak oddać to wizualnie. Staram się nie przedkładać stylu nad treść sceny. Często jestem za to zarówno krytykowana, jak i chwalona – że mój styl, zwłaszcza w poprzedniej serii, nie był “efekciarski”. To dlatego, że styl pisania Stevena Moffata jest tak wielowarstwowy, a aktorzy tak genialni w pokazywaniu tego, że nie chcę, aby kamera wchodziła im w drogę. Każdy może obrócić kamerę o 360 stopni, ale po co?
Szukam ujęć, ruchów, oświetlenia, które wniosą coś więcej do sceny. Jeśli nie wymyślę czegoś ulepszającego scenę, zostaję przy prostocie i pozwalam błyszczeć geniuszowi scenariusza i aktorstwa.
Czasem wyobrażam sobie coś, co moim zdaniem będzie niesamowitym ujęciem, ale po prostu zajęłoby to za wiele czasu lub wymagałoby zbyt drogiego sprzętu. Wtedy muszę iść na kompromis i uprościć scenę (dąsam się wtedy, ale niezbyt długo). To dzieje się także na planie – przygotowuję coś fajnego i wyszukanego, a potem rzeczywistość i czas wchodzą mi w drogę i muszę porzucić pewne pomysły. To się ciągle zdarza.
Staram się nie tworzyć, ale odkrywać.
Odpowiedzi na więcej pytań mają pojawić się na Tumblrze reżyserki w najbliższym czasie, tymczasem zawsze można je zadawać na Twitterze, w tym miejscu. Zachęcamy was do tego serdecznie – zwłaszcza, jeśli tak jak nam podobał wam się efekt końcowy starań Rachel Talalay.
Źródło: Tumbr
Napisy do świątecznego odcinka będą dzisiaj?
Już są.
Mam pewną uwagę odnośnie odmiany słowa Tumblr. Na Tumblrze. Ciężko to wymówić prawda? Spróbujcie sami Tumblrze, za dużo spółgłosek blisko siebie. Dlatego ja mówię i piszę Tumblerze. Dodaję “e” w środku i dzięki temu całość brzmi znacznie lepiej. Sam Tumblr jednak nie uznaje mojej wersji proponując Tumblrze. Myślę jednak że na potrzeby lepszej i prostszej wymowy można by nagiąć nieco to prawo i odmieniać Tumblerze. Tak jest imo lepiej. Nie zawsze wszystkie słowa mogą być odmieniane prosto i tak, jak nam się wydaje. np. była kiedyś gra o nazwie Frater. Odmieniało się ją Fratra, a nie Fratera i faktycznie lepiej to brzmi. To słowo pochodzi z łaciny i oznacza “brat” i tak się odmienia. Mój kolega ma znajomego, który ma ksywkę Kiper i też odmienia ją Kipra a nie Kipera, bo brzmi to lepiej. Tak samo powinniśmy robić tu, mimo że sam Tumblr nie uznaje mojej wersji, jako oficjalnej. Z tą różnica, że my zrobimy odwrotnie niż w w/w przykładach i dodamy 1 samogłoskę zamiast ją odejmować. :)
Pozdrawiam!
Ta samogłoska zostaje dodana w wymowie również w mianowniku. Nie można sobie dodawać samogłosek, gdzie się podoba, bo się ma taki kaprys. ;) To znaczy – móc to można, ale nie będzie to poprawne.
…a masz jakąś opinię na temat treści artykułu? Bo czujemy się czasami jak na klasówce z polskiego, a większość z nas już dawno skończyła szkołę.
Tak, tylko że w linku który dałeś jest to słowo w mianowniku, bo w angielskim nie istnieje deklinacja, więc to żaden dowód. Po prostu dla lepszej wymowy można nieraz nagiąć prawa języka polskiego. Stąd “Znaleźliśmy to na Tumblerze”, zamiast na Tumblrze, spróbuj wymówić Tumblrze. Ja nie potrafię, język mi staje. A Tumblerze? Dużo łatwiej i lepiej. Moim zdaniem można dodać samogłoskę i będzie to poprawne a nawet jeśli nie, to przecież robimy to w imieniu wyższego celu. Czy mam jakąś opinię o treści artykułu? Nie, nie mam. Był ciekawy, ale nie aż na tyle bym chciał, lub miał potrzebę go komentować. Piszę o rzeczach które powinny być poruszane. Czujecie się jak na klasówce z polskiego? I dobrze, tak się macie czuć. Poprawna pisownia i polszczyzna to klucz w pisaniu artykułów w necie.
Jeśli jest Ci tak wygodniej, możesz oczywiście wymawiać Tumblerze, ale nie uzasadnia to zmiany w pisowni :) Zwłaszcza, że ja przynajmniej nie mam z wymową “tumblrze” żadnego problemu, ale cóż, dykcji na klasówkach w szkole się nie sprawdzało.
Z całym szacunkiem: zasady poprawności nie kierują się niczyimi „zdaniami”, a już na pewno nie naszymi.
Poza tym: nierzadko zdarza się, że istnieje rozdźwięk między tym, jak słowo jest wymawiane i zapisywane i to jest ok – w przypadku słowa „jabłko” nie postulujesz przecież zapisu „japko”, chociaż tak się to słowo wymawia. Tak jak napisała Lierre, w wymowie i tak jest „tumbler”, więc „e” w zapisie nie ma żadnego znaczenia.
tumblr wymawia się tambler, więc tumblrze bedzie wymawiało się tamblerze, bez żadnych dodatkowych spółgłosek.
samogłosek* XD przepraszam
W razie dalszych wątpliwości: http://pl.forvo.com/word/tumblr/
A tak z innej beczki: Ostatnio oglądałem film Freddy Umiera, koniec koszmaru, czy jakoś tak. Chodzi o ostatnią część (nie licząc filmu Freddy, kontra Jason, oraz remaku Koszmaru z ulicy wiązów z 2010) Koszmaru z ul. Wiązów. I wiecie kto go reżyserował? Właśnie Rachel Talalay! (Chyba ta sama). Ciekawe co? Dziwne, że nikt na tej stronie o tym nie wspomniał.
Po pierwsze, może dlatego, że nikt w redakcji nie oglądał tego filmu, a po drugie nawet jeśli ktoś by oglądał, to byłaby ciekawostka niezwiązana jednak z samym Doctorem Who, na którym się tutaj skupiamy.