„Poprzez Czas” – wrażenia redakcyjne

Nadszedł, nomen omen, czas na kolejną porcję redakcyjnych wrażeń. „Poprzez Czas” wyznacza półmetek serii 13. Jak spodobał się redakcji?

Mandalkor: Ech, i znów wracamy do chaosu… Na całe szczęście nie był aż tak dający się we znaki, jak w pierwszym odcinku. Mamy de facto jeden wątek i trzy równocześnie dziejące się historie bohaterów. Plus historia Bel, od której zacznę, bo jest cudna. I jedyna zachowująca jakiś porządek i ogarnięcie, ale z drugiej strony nie ma się co dziwić. Wchodzenie w sam środek wiru czasu to nigdy nie jest dobry pomysł. Chyba, że nie masz wyjścia. W ogóle bardzo fajna wizualizacja tego Czasu.

W historii Bel podoba mi się, że pokazuje świat po Przypływie, a jest to świat po (halloweenowej) apokalipsie, czyli – postapo. I jeśli pamiętacie moje wrażenia z chyba najgorzej ocenianego odcinka w historii Trzynastej, to wiecie że do tego stopnia uwielbiam postapo, że nawet tamten odcinek oceniłem pozytywnie. Tak też jest i tutaj. Z tym, że ten odcinek jest o wiele, wiele lepiej przyjęty. Myślę, że nie bez powodu. Ale do rzeczy. Historia Bel jest cudowna, bo jest to historia twardej kobiety w ciąży, która szuka swojego ukochanego i jednocześnie ojca dziecka, który zaginął podczas dramatycznych wydarzeń Apokalipsy w Halloween. Jej misja – miłość; najlepsza jaka może być i jedyna słuszna. Zgadzam się z tym w pełni, więc mimo pewnej sztampowości ten wątek i tak powoduje u mnie wzruszenie i takie ciepło w sercu. A sięga ono szczytu, gdy okazuje się, że istnieje technologia interakcji ze swoim dzieckiem w postaci czegoś na wzór tamagotchi (ktoś tu pamięta te modne w latach 90. elektroniczne zabawki?). W sumie nie dziwi mnie jakoś, że ojcem jest Vinder. Oboje są siebie warci i to w pozytywnym znaczeniu. Historia Bel, to także spojrzenie na to jak zmienił się świat – pojawiły się sektory różnych dobrze znanych wrogów, a dzień potrafi się zmienić w noc w ułamku sekundy. Post-apokalipsa w stylu Doktor Who, dla mnie bomba.

Bel w "Poprzez Czas"

Kolejny wątek to towarzysze. Ciekawa koncepcja z tym odgrywaniem różnych ról, w scenkach z przeszłości bohaterów. Śmiesznie to czasem wychodziło, jak Doktor wpadała w czyjąś rolę (np. tej znajomej Yaz z pracy). Spodobały mi się również gwałtowne przeskoki z miejsca na miejsce, trochę jakby to było w jakimś śnie. Tym bardziej, że czasowe przeskoki i zmiany postaci też były. I to zastanawianie się bohaterów: „Kiedy to było?”. Dzięki tym scenom Dan załapał kolejne plusy: za to jakim jest dobrym przyjacielem i za tę historię miłosną bez happy endu. Może i też dość sztampowe, ale chwyta za serducho. Jeśli chodzi o Yaz, to interesujące byłoby tak spojrzeć w swoją przyszłość. I czemu w jej strumieniu są Anioły (które notabene znów są straszne)?! Czy tylko po to by porwać TARDIS? Czyżby to miało związek z następnym odcinkiem? Tylko w takim razie, gdzie w tym wszystkim ta kobieta z pierwszego odcinka, która znała Doktor i jej kapsułę czasu? Ciekawi mnie natomiast, czy pojawienie się Aniołów akurat w grze wideo nie jest jakimś mrugnięciem okiem do fanów znających gry The Lonely Assassins i The Edge of Reality. Jest jeszcze Vinder, którego dzięki scenom z jego przeszłości udało mi się polubić i mu mocno współczuć. Naprawdę mocno chciałbym wierzyć, że spotykając się z człowiekiem u władzy tak zdeprawowanym jak Wielki Wąż, postąpiłbym słusznie i doniósł na niego. Nie wiem jednak, czy bym się nie złamał mając na uwadzę dobro bliskich. Vinder, z tego co rozumiem, zaryzykował, podjął tę odważną decyzję. Gorzej, że pewnie tylko on jakoś odczuł jej skutki, a nie tamten koleś. Ciekawe, że Vinder wie, co to jest TARDIS, choć szkoda, że nie zdziwił się, że „jest większa w środku”, tylko że „one istnieją”. Powtórka z ery Piątego, w której słynne zdanie nie pada chyba ani razu.

Vinder w "Poprzez Czas" wchodzący do TARDIS

 

I na koniec najciekawsza historia z przeszłości, historia Doktor, gdy była tym wcieleniem, które gra Jo Martin, tzw. Fugitive Doctor[1]które to określenie pierwszy raz zastosowano w napisach końcowych w tym odcinku, wcześniej to wcielenie było po prostu opisane jako the Doctor – przyp. Alternauta. Dzieje się tam dużo i pojawia się masa nowych pytań. Umieszcza ono zatem to zapomniane wcielenie w przeszłości Doktor, a nie przyszłości. Chociaż jedna odpowiedź (czy aby na pewno?), bo przecież pytań masa. Kim byli towarzysze tamtej Doktor z Dywizji? Czym jest ta Dywizja? Czyżby mieli coś wspólnego z Władcami Czasu? Co za wojna między Czasem i Przestrzenią w Mrocznych Czasach? A to tylko wierzchołek góry lodowej. Aha, no i zabawne było to, że we wspomnieniach Doktor, Dan odgrywał Karvanistę, zdaje się?

Trzynasta jako Ruth w "Poprzez Czas"

Podsumowując: w tej historii widać więc skutki Przypływu zarówno w przestrzeni, jak i w czasie. I muszę przyznać, że są potężne. Ci którzy go wywołali (a są tacy!), naprawdę musieli nie lubić tego świata. Czy tam wymiaru lub wszechświata. Aż cud, że jednak coś po nim zostało… No ale przynajmniej mamy motywy post-apokaliptyczne. I tą klamrą kończę swoja wypowiedź.

A nie, chwila jeszcze przecież najważniejsze pytanie: Kim jest ten gość z XIX w., który się ciągle gdzieś pojawia?! I jakim cudem wie (albo tylko sprawia wrażenie jakby wiedział) co się tu dzieje?! I czy ja gdzieś już nie słyszałem bardzo podobnie brzmiącego zdania, że Anioł ma TARDIS? Wyobraźcie sobie, że mrugam do was porozumiewawczo.

Dominek: Łooo, pany. To był odcinek z gatunku a’la ten z Capaldziakiem i maszyną od drzemek – odcinek ewidentnie kiepski z obiektywnego punktu widzenia, ale jakoś taki przyjemny w odbiorze i dający frajdę. Jodie to mi naprawdę żal – nie dość, że dostaje kiepskie scenariusze, to jeszcze zostaje aktorsko zdeklasowana za każdym razem, gdy na ekranie pojawia się Jo Martin. Nie, wątek jej tajemniczej Doktor nie ma sensu w świetle tego, że skasowała sobie pamięć. żeby się ukryć przed Dywizją która… skasuje jej pamięć tym bardziej teraz, gdy widzimy że to właśnie to wcielenie walczyło niegdyś z bieda-Lordem Zeddem, pardon, Rojem, ale fajna jest. Nie jest natomiast fajne, że w jej drużynie sprzed eonów, drużynie, która to właśnie tę walkę prowadziła, był… pan Pieseł. Tak, ten pan Pieseł od Dana, nie żaden inny przedstawiciel tego gatunku, tylko on sam. Widać, że zostało to wymyślone na ostatnią chwilę, bo nie ma żadnego komentarza z jego strony, gdy widzi Doktor w poprzednich odcinkach. Dalej. Bel. Po co? (Bo miała być Bel i Jack Harkness zamiast Vindera, ale grający pana nieśmiertelnego wyleciał[2]Jest to prawdopodobne, że Vinder mógł zastąpić Jacka, ponieważ miał początkowo ukazać się komiks od Titana, łączący drugi odcinek z kapitanem, ale prawdopodobnie ze względu na … Kontynuuj czytanie . Mam nadzieję, że na dobre, wiem, ale…) Nudne są jej poszukiwania, nudna jest ona sama i najchętniej bym pominął wszystkie wstawki z nią. Dobry za to był motyw skakania po liniach czasowych i to, jak różne postaci były widziane jako towarzysze Doktor, i w ogóle… No i jeden z moich marmurowych ulubieńców był, miodzio.

Anioł w TARDIS w "Poprzez Czas"

Alternauta: Dużo już zostało o „Poprzez Czas” powiedziane wyżej, ale dodam parę słów od siebie. Po pierwsze – lubię takie eksperymenty z formą, dzięki któremu aktorzy mogli pokazać coś więcej niż swoje standardowe postaci. Wprawdzie przez to niestety dostaliśmy znowu odcinek, który nie nadaje się zbytnio do oglądania z doskoku czy dla bardzo czystego relaksu – trzeba się skupić, by dobrze go zrozumieć. Stąd nie dziwią mnie i w pełni rozumiem zarzuty o chaotyczności tego odcinka. Po drugie  – trzeba znowu pochwalić ekipę od efektów specjalnych, ponownie wyjątkiem jest jedna scena – Dalekowie, których widzi Bel wyglądali jakoś tak… dziwnie komputerowo. No i znowu muzycznie jest trzymany poziom, czyli muzyka bywa bardziej zauważalna niż w seriach 11 i 12, ale nie na tyle, by cokolwiek zapamiętać.

Skoro uwagi ogólne mamy za sobą, czas przejść do szczegółów. Historia Bel – kompletnie zbędna, dodaje w tym odcinku chaosu.  Jo Martin znowu to zrobiła! Pojawia się dosłownie na parę chwil, ale i tym razem (a może nawet bardziej, z uwagi na parę scen) widać, że jest no po prostu bardziej doktorowa od Jodie. Liczę na jakiś spin-off od RTD o przygodach jej i jej drużyny z Dywizji. Niemniej jednak uważam, że Jodie też ponad zwyczajową normę wychodzi w tym serialu, acz scena w której gra gadułę – koleżankę Yaz po fachu jest trochę taką wisienką na torcie, jeśli chodzi o nadmierną ekspozycję w przypadku jej Doktor. Widać też, że poważniejsza Doktor bardziej do tej aktorki pasuje. Główny wątek faktycznie nie był powalający jak się zastanowić, bo zwykle w takich przypadkach Mouri byłyby w Pasażerze już gdy Doktor wskoczyła – więc te duże Mouri mogłyby po prostu powiedzieć, że wszystko gra, temat załatwiły. Pod tym kątem fabuła była prosta, zaś odcinek ewidentnie służył wyłącznie pogłębieniu przeszłości postaci. Zaś Rój i Błękitna, gdyby naprawdę chcieli, to przeszkodziliby Doktor w realizacji planu. Sam Rój przecież wspominał, że ma tę przewagę, że pamięta poprzednie pojedynki, więc wie, jak Doktor działa. Zatem albo to przeoczenie Chibnalla, albo to było mocno celowe działanie. Bardzo zaintrygowała mnie też w tym odcinku tajemnicza, póki co postać – która wydała się mi potencjalnie ciekawsza od Roju i spółki.

Scena przejęcia TARDIS przez Anioły całkiem ciekawa – skąd Anioł potrafi pilotować TARDIS? No i jako, że grałem w The Lonely Assassins, to myślę że nieprzypadkowo zdecydowano, że Anioły pojawią się właśnie w grze (swoją drogą wygląda na to, że zerknęliśmy w przyszłość Yaz!). Podsumowując – odcinek specyficzny, ale uważam że trzymający poziom. Tym razem w mojej ocenie również wielość wątków zakryła problem z ekspozycją, choć widać, że akurat to miał być odcinek, w którym jest dużo dialogów – świadoma decyzja, której nie oceniam negatywnie. A tymczasem kolejny odcinek będzie poświęcony jednemu z moich ulubionych potworów od Moffata – Płaczącym Aniołom!


Polska premiera tego odcinka nastąpi 3 grudnia o 17:25 na BBC First.

Przypisy

Przypisy
1które to określenie pierwszy raz zastosowano w napisach końcowych w tym odcinku, wcześniej to wcielenie było po prostu opisane jako the Doctor – przyp. Alternauta
2Jest to prawdopodobne, że Vinder mógł zastąpić Jacka, ponieważ miał początkowo ukazać się komiks od Titana, łączący drugi odcinek z kapitanem, ale prawdopodobnie ze względu na kontrowersje związane z aktorem, ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *