Millie Gibson: Kolejny sezon ma w sobie pierwiastek „Czarnego lustra”
Każdy, kto kiedykolwiek spróbował opalenizny natryskowej, wie, że trzeba stosować się do pewnych zasad. A najważniejszą jest – unikaj wody bezpośrednio po aplikacji albo ryzykujesz nieestetyczne smugi. A to oznacza żadnych pryszniców czy deszczu. I zdecydowanie żadnych łez. Dlatego gdy pewnego wieczoru w 2022 roku, świeżo opalona Millie Gibson odebrała telefon, by dowiedzieć się, że została wybrana na nową towarzyszkę Doktora Who, najważniejszym stało się „nie wypłakać tego”.
Pomyślałam: nie będą w stanie przerobić mojej twarzy, więc muszę to wstrzymać!
Mowa o wieczorze przed rozdaniem National Television Awards w październiku 2022 roku. Millie Gibson przygotowywała się do wyjścia na czerwony dywan wraz ze współgwiazdami z Coronation Street. Grała tam Keely Neelan od 2019 roku, ale na początku roku zdecydowała się opuścić tę operę mydlaną.
Pomyślałam sobie: jestem tak młoda, to dlaczego u licha tego nie zrobić? Nie mam kredytu, nie mam dzieci, nie muszę nikomu płacić. Jeśli to nie wyjdzie, to przynajmniej spróbowałam.
Jej ostatnie odcinki zostały wyemitowane zaledwie kilka tygodni wcześniej. Potem miało miejsce „grupowe połączenie od całej trójki jej agentów”, jak wspomina aktorka.
Kiedy masz takie połączenie, oznacza to, że albo zostałaś scancellowana, albo dostajesz niesamowitą rolę. Na szczęście była to ta druga opcja. Zapytali mnie: „Czy umiesz dochować tajemnicy?”
W czasach występów w operze mydlanej, żartuje Gibson, ludzie często patrzyli na nią pytająco, jakby mieli zapytać: „Czy ja cię skądś znam? Jesteś czyjąś byłą?”. Ale wraz z pierwszym odcinkiem będzie na dobrej drodze do rozpoznawalności porównywalnej z Billie Piper, Freemą Agyeman, Jenną Coleman i Karen Gillan. To ojciec Millie wprowadził ją do serialu. Aktorka dalej pamięta, jak siedziała oglądając Amy przemierzającą czas i przestrzeń z Jedenastym Doktorem (który jest tym samym jej doktorem. Nie licząc Ncutiego Gatwy oczywiście). Dlatego też gdy dostała rolę, „skontaktowała się z Karen Gillan, bo jest tak wielką fanką. Odpowiedziała i naprawdę bardzo wspierała. Udzieliła wielu niesamowitych rad”.
Bycie towarzyszką jest jak bycie częścią „społeczności, którą rozumieją tylko ludzie, którzy tego doświadczyli”. Kiedy ogłoszono jej wybór na towarzyszkę podczas poprzedniego Children in Need, wówczas nazwisko Jodie Whittaker „po prostu też wyskoczyło na moim telefonie” z gratulacjami, które Millie opisuje jako „przytulas w formie tekstu”.
W czasie lockdownu znaleźliśmy wszystkie moje dziecięce nagrania i zaczęliśmy je oglądać. O rany, bycie aktorką zdecydowanie miałam we krwi od początku. (uśmiech) Oglądałam je myśląc sobie: „O Boże, co wyście ze mną robili gdy byłam młodsza?” Grałam prezenterki CBBC z moją mamą i grałam dla nich przedstawienia.
Szczególnie na północy powiedziałabym, że jest tego coraz mniej… Ludzie próbują się dostać [do OTW] i nie mogą, bo nie ma miejsc. To wspaniała sprawa, ale powinno być więcej [takich miejsc].
Byłam w dziewiątej klasie, a to wtedy dziewczyny są najwredniejsze, przechodzą przez czas [nastoletniej] burzy hormonów. Pamiętam powrót i pytanie: „Hej ludzie, co mnie ominęło?”, po czym nikt się do mnie nie odzywał przez kilka miesięcy. Powiedziałam mamie, że „nie mogę iść na kolejne przesłuchanie, bo znowu dziewczyny nie będą ze mną rozmawiać. Bycie dziecięcą aktorką jest ciężkie.
Mimo tych wątpliwości, było jasne, że w końcu Millie poświęci się grze na pełen etat i niedługo potem wylądowała w Coronation Street. Czy było ciężko równoważyć mikrodramaty nastoletniego życia z dramatem Coronation Street i wyczerpującym harmonogramem? Gibson mówi, że w czasach występów w operze mydlanej jej współobsada była jej prawdziwymi kumplami, co znacznie wszystko ułatwiało. Z tego, co mówi, wynika, że green room (miejsce, gdzie aktorzy czekają przed, w trakcie lub po występie, gdy nie są potrzebni na scenie) był swego rodzaju farsą, niczym scenografia do sitcomu na meta poziomie.
Było bardzo zabawnie widzieć jak [współgwiazdy] wchodzą i mają wielką krwawą ranę na głowie. To było tak: „Och, wszystko w porządku? Co dzisiaj robisz?” „A potrącił mnie właśnie samochód!” „To super. Co mamy dzisiaj na lunch?”. Czasami to było niczym skecz.
Mówił tak: „Pamiętam jak Millie była trzymana jako zakładniczka przez ojczyma, sprzedawała narkotyki i wygrała nagrodę Fryzjerki Roku. Wszystko w jednym odcinku”.
Tajemnica związana z nadchodzącymi odcinkami jest ścisła. Tak ścisła, że nawet obsada nie zawsze wiedziała, jak rozwinie się dalej fabuła. Co więc Millie może właściwie powiedzieć o swoim debiucie?
Ruby ma z Doktorem relację, której widzowie chyba nie widzieli wcześniej… Naprawdę go uczłowiecza i wyważa go, by był bardziej jak ona – bardziej niewinny, czysty i ludzki, na co pięknie się patrzy. Jest ukryty sekret związany z Ruby, który przewija się przez całą serię.
Millie Gibson zdradza też, że nadchodzący sezon „ma w sobie pierwiastek Czarnego lustra. Nie za wiele na początku, ale zdecydowanie staje się on mroczniejszy”. Aktorka uważa też, że nowe odcinki „przyciągną wielu widzów z pokolenia Z”, gdyż „idą z duchem czasu i reprezentują wiele twarzy i tematów, które naprawdę warto zobaczyć w telewizji”. Davies jest znany z inkluzywnych opowieści, szczególnie przypadku osób LGBT+, od Queer As Folk po Bo to grzech. W odcinkach rocznicowych pojawiła się transpłciowa Rose, co sprawiło, że do BBC wpłynęły 144 zażalenia.
Kolejne odcinki również mogą wzbudzać emocje. Jak mówi Millie:
Jest tak wiele kontrowersyjnych elementów w tym sezonie – kontrowersyjnych w dobry sposób – i to jest to, co potrzebujemy zobaczyć na naszych ekranach. Niektórzy mogą myśleć sobie: „To nie jest Doktor Who, którego znam”. Ale ja jestem naprawdę podekscytowana, by to zobaczyć… To naprawdę super, że realizowane są tego typu pomysły, które urozmaicają serial.
Praca z postaciami stworzonymi w CGI po realizmie Coronation Street była dla Millie niezłą szkołą aktorstwa. Jak wskazuje Gibson, większość kosmitów z Doktora Who zostało zrobionych przy użyciu efektów praktycznych, ale i tak musiała przejść współczesny rytuał przejścia dla aktorów grających w produkcjach science fiction: reagowanie do nieożywionego przedmiotu na kiju:
Wypłakiwałam sobie oczy do piłki tenisowej. To te małe rzeczy, gdy zastanawiam się: „Co ja robię ze swoim życiem? Dlaczego właśnie płakałam przez trzy godziny do piłeczki tenisowej?”. Takie rzeczy zdecydowanie są wyzwaniem, ale wszystko jest tego warte.
źródło: The Independent