„Doctor Who: Forever Autumn” – recenzja

Jakiś czas temu (po zakończeniu 9 serii) zaczęłam rozglądać się za innymi przygodami Doktora. Nie musiałam długo szukać.

Forever Autumn-27-02-16Oprócz serialu istnieje bogata oferta książek o podróżach Władcy Czasu i jego towarzyszy. Do rąk wpadła mi właśnie jedna z nich Doctor Who: Forever Autumn napisana przez Marka Morrisa. Autor ten ma na swoim koncie kilka innych książek z uniwersum Doctora Who i Torchwood oraz słuchowisk dla Big Finish Productions.

Książka opowiada o jednej z przygód Dziesiątego Doktora i Marthy Jones, w której bohaterowie podczas podróży w TARDIS odbierają dziwny sygnał energii pochodzący z miasteczka Blackwood Falls w Nowej Anglii w Ameryce. Oczywiście, chcąc dowiedzieć się, skąd pochodzi ta dziwna anomalia, udają się do miasta i rozpoczynają poszukiwania źródła sygnału. Trafiają w sam środek przygotowań do Halloween i stają twarzą w twarz z tajemniczą zieloną mgłą, która z dnia na dzień zasnuła całe Blackwood Falls, lokalną wiedźmą i dziwnym atakami na mieszkańców oraz innymi zjawiskami. Dziesiąty Doktor nie musi się za bardzo męczyć, aby znaleźć przyczynę dziwnych zdarzeń,

. No tak, ale co dalej?

Cała historia jest napisana ciekawym i łatwym w odbiorze językiem. Jednak autor jest Brytyjczykiem, a napisał książkę, której akcja rozgrywa się w Stanach. Wiadomo, że amerykański angielski różni się nieco od brytyjskiego i mimo starań Morrisa można wyczuć, że coś jest nie tak z dialogami bohaterów. Jednak już po pierwszych kilku stronach można się wciągnąć w fabułę utrzymującą czytelnika w lekkim klimacie grozy doskonale wpasowującym się w czas, w którym rozgrywa się akcja książki. Morris stworzył wielu bohaterów świetnie wpisanych w wątki fabuły, ale nie do końca wykorzystał ich potencjał. Etta Helligan, lokalna „wiedźma”, jest dobrze wymyśloną postacią, ma nawet dwie znaczące sceny, w tym jedną z Doktorem, lecz autor nie wykorzystał w pełni możliwości tej bohaterki. Tak jak i mieszkańców Blackwood Falls, którzy po dziwnych atakach „znikają” i nie ma kontynuacji ich wątków.

Jeśli chodzi o pewne wątpliwości w kwestii postaci Dziesiątego Doktora, a dokładniej tego, czy można dobrze opisać zachowanie i sposób mówienia Władcy Czasu, to tutaj możemy zostać mile zaskoczeni, ponieważ autor sprawnie operuje tą postacią i czytając czuje się, jak słowa przelewają się w obraz, a Dziesiąty naprawdę tak by się zachowywał. Dzięki barwnym opisom ma się wrażenie, że całą historię „oglądamy” i zapomina się, że jest to książka, a nie kolejny odcinek serialu.

Książki można czasem podzielić na nakłaniające do refleksji i wymagające skupienia albo na proste, lekkie w czytaniu. Uważam, że Forever Autumn należy do tych drugich, doskonałych lektur na nudne wieczory po całym dniu pracy. Jeśli szukacie czegoś w tym stylu – nie zawiedziecie się.



Stale bujająca w obłokach istotka nieprzyjmująca do wiadomości, że trzeba kiedyś dorosnąć. W dalekiej przyszłości chciałaby zostać pisarzem, ale jeszcze wszystko przed nią, więc jak na razie opycha się ciastkami z dżemem malinowym popijając herbatkę i pożerając kolejne książki.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *