Doctor Who jak RPG – Oglądamy „The Keys of Marinus”

Na obcej planecie odcięty od TARDIS Doktor musi wykonać szereg zadań, aby wrócić do domu, oraz uwolnić mieszkańców planety spod jarzma komputerowego totalitaryzmu.

Oglądanie klasycznych odcinków Doctora Who to nietypowe zajęcie. Kiedy człowiek przyzwyczai się do braku kolorów, musi stawić czoła dłużącym się, teatralnym scenom. Kiedy zaakceptuje to, że nuda jest cechą, a nie problemem, okazuje się, że przez 50 lat z niektórych odcinków zostały tylko trzeszczące nagrania audio. Kiedy i nad tym przejdzie do porządku dziennego, to takie The Keys of Marinus faktycznie potrafi ucieszyć – nie dość, że ten odcinek rzeczywiście można obejrzeć, to do tego coś tam się w nim dzieje.

Tym razem zamiast pojedynczej historii otrzymujemy serialową matrioszkę. Każdy z sześciu epizodów opowiada o innym zadaniu załogi TARDIS. Trochę jak w grach RPG – na drodze do celu bohater musi ukończyć szereg mniejszych misji.

who026Wszystko zaczyna się na niewielkiej wysepce, która pewnie byłaby tropikalnym rajem, gdyby nie szklana plaża i otaczające ją morze kwasu. Na tejże wysepce egzystuje Arbitan, strażnik Sumienia Marinusa, skonstruowanego przed tysiącleciami komputera z zaprogramowaną obsesją na punkcie prawa i porządku oraz orwellowskimi ciągotami do kontrolowania obywateli.

Doktor i ekipa dowiadują się od niego, że planeta jest w niebezpieczeństwie. Zasadniczo chodzi o ubrane w gumę postaci, które postanowiły przejąć władzę nad światem, a żeby je powstrzymać, potrzebne są klucze-artefakty. Gumowi Voordowie podobno mieli wywołać drugą euforię na miarę Dalekomanii. Niestety, wbrew oczekiwaniom BBC, oglądające serial dzieci miały rozwinięte poczucie estetyki i zabawki z tymi krzyżówkami potwora z Czarnej Laguny z kanalarzem zalegały na sklepowych półkach.

Początkowo Doktor dochodzi do wniosku, że jeśli tak to przeszkadza Arbitanowi, to niech sam pilnuje swojej wyspy, morza kwasu i znajduje jakieś klucze, ale strażnik niezadowolony z wrodzonej asertywności Władcy Czasu stosuje kontrargument tak straszny, że sam Schopenhauer postanowił nie opisywać go w „Erystyce” – zamyka TARDIS w polu siłowym, które uniemożliwia podróżnikom powrót do domu (ten, na marginesie, trwa już od 20 odcinków i nic nie zapowiada jego końca).

Nie mając wyboru, zespół odwiedza po kolei:

– Miasto otoczonych luksusem pacyfistów, które okazuje się dominium zamkniętych w słoikach mózgów (słoikom nie udaje się przetrwać, niech będzie to przestrogą dla napływowej ludności w Warszawie);

– Dżunglę, która okazuje się być świątynią porośniętą przez agresywną florę. W toku wydarzeń bohaterowie budzą Lodowych Wojowników, którzy robią radosną demolkę;

– Salę sądową, która nie jest niczym szczególnym, ale za to narzędzie zbrodni okazuje się jednym z kluczy.

The Keys of MarinusPodczas procesu lokacja nie ulega większemu uszczerbkowi, ale za to w finale superkomputer zostaje wysadzony w powietrze razem ze starożytnym budynkiem i istotami w gumowych kostiumach (których figurek dalej nikt nie chciał kupić). Tym samym umysły mieszkańców zostają uwolnione z arbitralnie narzuconej moralności, a Doktor z poczuciem spełnionego obowiązku opuszcza Marinus, którego populacja od tej pory może się na wzajem gwałcić i okradać. Ale nie musi.

To jak na razie najlepszy odcinek pierwszego sezonu. Podzielenie historii na poszczególne „questy” wymusiło skondensowanie akcji oraz urozmaicenie scenografii – od sci-fi przechodzimy do filmu przygodowego, a zaraz potem mamy futurystyczny dramat sądowy (no prawie… ;) ). Sama intryga prowadzona jest równie ciekawie i pomimo długości porównywalnej z The Daleks przyciąga do ekranu nie tylko z obowiązku, ale także z przyjemności. Krótko mówiąc, na tym etapie Classic Who zaczyna się rozkręcać i przestaje kojarzyć z wysokobudżetowymi jasełkami.


keysThe Keys of Marinus (Sezon 1, odcinki 21-26)
Czas akcji: nieokreślony
O czym?: Doktor i towarzysze dają się wrobić w szukanie zaginionych artefaktów, które mają ocalić komputerowy reżim.
Czego nauczyłem się z tego odcinka: Na planecie, której cywilizacja kręci się wokół obsesyjnego przestrzegania prawa, zaskakująco łatwo wrobić gości w morderstwo.


 W poprzednim odcinku: Odcinek, którego nie było. Zaginione epizody – „Marco Polo”



Twój najgorszy koszmar!

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *