Chris Chibnall – wywiad prosto z TARDIS
Emily Cooky z Doctor Who Magazine i Chris Chibnall odwiedzili West Bay w Bridport. Wybór miejsca na przeprowadzenie wywiadu jest nieprzypadkowy, bowiem to właśnie tam znajduje się mnóstwo miejsc znanych z Broadchurch, poprzedniego serialu, który stworzył Chris Chibnall – w tym charakterystyczna plaża z klifem East Cliff.
To tam jest kamienna ławka, gdzie siedzieli David Tennant i Olivia Colman (zdjęcie wyżej). A tam jest komisariat policji (wskazuje budynek po drugiej stronie zatoki). Komisariat to tak naprawdę blok mieszkalny [zwany The Folly], który wykorzystaliśmy do zdjęć na zewnątrz. To było świetne znalezisko.
Wprawdzie w takim miejscu ciężko nie poruszyć tematu poprzedniego serialu Chrisa Chibnalla, ale rozmowa wkrótce schodzi na „Doctor Who”:
Tuż zanim zacząłem [tworzyć] „Doctor Who”, zajmowaliśmy się trzecią serią Broadchurch. Obyliśmy kilka wstępnych spotkać ze scenarzystami do „Doctor Who” w trakcie kręcenia Brodchurch. David i Olivia przyszli i rozmawiali ze scenarzystami. A Jodie też przyszła, na długo zanim w ogóle była rozważana do roli Doktor. Weszła do pomieszczenia, bo chciała spotkać Malorie Blackman.
Malorie Blackman została później współautorką odcinka Rosa.
To był 2016 rok, wieki temu jak się teraz wydaje, gdy Chris właśnie zgodził się przyjąć doktorową posadę. Kiedy DWM rozmawiał z nim na początku jego ery, nie był zbyt zachwycony terminem „showrunner”. Czy już się z nim polubił?
Cóż, nie było wyboru. Mniej chodzi o to słowo, a bardziej o to, co czuję. Dlatego, że to zespołowy wysiłek i jeśli wszystko jest skupione na showrunnerze, inni nie są wystarczająco dostrzegani. To z tym skupieniem się wyłącznie na tej roli czuję się niekomfortowo, bo jest tyle znakomitych osób w tym serialu – w każdym serialu, ale szczególnie w „Doctor Who”. Są ludzie, którzy poświęcają swoje życie zawodowe temu serialowi i uważam, że zasługują na tyle samo uznania, bo mają duży wkład w tworzenie serialu. Dlatego to słowo jest nieco dziwne.
Nad „Doctor Who” pracuje się tak ciężko. Dla mnie główną ideą – przyświecała mi ona przy Broadchurch oraz Law & Order – jest to, że musisz cieszyć się pracą i musi być pozytywna atmosfera, gdy ją wykonujesz, bo to są dni naszego życia. To dzień [życia] wszystkich. Ludzie inwestują w ten serial swoje życie. Zatem jeśli nie można spędzać miło czasu pracując nad „Doctor Who”, jeśli nie można się tym cieszyć, to… serio?!
Mimo wyzwań produkcyjnych, o których Chris wspominał w numerze 577, jest jasne, że nasz odchodzący (z braku lepszego określenia) showrunner pokochał swój czas w „Doctor Who”. W tym samym czasie jest pewny, że teraz jest czas, by pójść dalej. Nie może się on doczekać, żeby znowu zostać widzem i już pracuje nad nowymi własnymi projektami. Ale jeszcze zanim odejdzie, DWM ma do niego ostatnią prośbę: czy zgodzi się na wywiad „Prosto z TARDIS” (typ wywiadu, w którym odpytywana osoba losuje pytania z puszki w kształcie TARDIS i odpowiada na wylosowane. Jak puszka wygląda zobaczcie na zdjęciu niżej)?
Och, no to lećmy (uśmiech). Ile pytań przerobimy? Wszystkie?
Jakie trzy osoby, żyjące lub nie, byłyby twoimi idealnymi gośćmi na przyjęcie?
O mój Boże, to niesamowite pytanie. Chyba zaprosiłbym Baracka Obamę. A któż by go nie chciał? Jürgen Klopp. I zdecydowanie Paul McCartney.
Jesteś fanem Beatlesów?
Jestem ich ogromnym fanem. Zaś Jürgen Klopp to trener Liverpoolu. Jest bardzo inspirujący.
Sądzisz, że twoi trzej goście się dogadają?
Tak. Trochę bym się martwił, że podawałbym tylko drinki. Jednak chciałbym zaprosić także ich żony i moją żonę. Czy tak wolno? Możemy nagiąć zasady dla odchodzącego showrunera, czyż nie?
Gdybyś był superbohaterem, jaką moc chciałbyś posiadać?
Podróżowanie w czasie jest czymś, czemu trudno się oprzeć, no nie? Móc podróżować do innych czasów, widzieć historię i przyszłość, a także zobaczyć osoby, które się straciło. Albo przeżyć swoje najlepsze dni – to musi być świetna opcja. Chciałbym ją wziąć bez żadnych wad. Po prostu dajcie mi TARDIS.
Płyty CD, płyty winylowe, ściąganie muzyki, czy streaming?
Cóż, streaming i płyty winylowe. Chcę jakby mieć ciastko i zjeść ciastko. Wspaniałą sprawą w streamingu jest, że możesz mieć wszystko. Możesz znaleźć tę piosenkę, o której myślałeś przez 40 lat. Przeprowadzałem ostatnio research do projektu o muzyce i znalazłem tyle świetnych, tajemniczych rzeczy w usługach streamingowych. Dlatego to świetne. Ale dźwięk płyty winylowej… Mój syn dostał niedawno gramofon winylowy i jakość dźwięku jest lepsza. To ciepło.
Poza zespołem The Beatles, jaki jest twój gust muzyczny?
Właściwie wszystko. Jestem naprawdę eklektyczny, więc trudno powiedzieć. Słucham muzyki, gdy piszę.
Robię playlisty dla każdego projektu. Zrobiłem playlisty dla każdego odcinka „Doctor Who”. Zrobiłem tymczasowe playlisty do montażu. To była świetna rzecz w Spotify. Większość reżyserów otrzymała ode mnie playlistę na początku odcinka, a potem także w trakcie montażu, by pomóc im tymczasowym soundtrackiem. Przez muzykę można przekazywać emocje, co jest świetną sprawą.
Grasz na jakimś instrumencie?
Tak, gram na gitarze. Źle. Gram wystarczająco, by do tego śpiewać.
Jaki dzień swojego życia chciałbyś przeżyć ponownie?
Mogę dwa? Już mówię czemu: bo moja odpowiedź to dni, kiedy urodziły się moje dzieci, a mam ich dwoje. Chciałbym przeżyć znowu te dwa dni, bardziej niż wszystko inne. Niewątpliwie.
Czy dobrze pamiętasz te dni?
Tak, zdecydowanie. Dlatego, że te dni są jak przywileje, rzeczy jedyne w swoim rodzaju. Magiczne, dziwne, zabawne.
Ile lat mają teraz twoje dzieci?
Jedno ma 19 lat, drugie 16.
Czy są fanami „Doctor Who”?
Tak, mam zdjęcie mojego starszego syna, gdy miał prawie 5 latek w TARDIS Dziesiątego Doktora. To było podczas kręcenia „Daleków na Manhattanie” (Daleks in Manhattan). Kiedy miały miejsce zdjęcia w plenerze, przyszliśmy i odwiedziliśmy TARDIS. Syn mógł zwiedzać samodzielnie TARDIS. Obejrzał już w tym momencie trochę „Doctor Who”, więc było całkiem fajnie. Obaj moi synowie byli także na planie „Potęgi Trójki” (The Power of Three), więc poznali Matta, Arthura i Karen. Właściwie, starszy był jeszcze na planie „Zwycięstwa Daleków” (Victory of the Daleks). Kiedy Matt zszedł z planu po swojej przemowie z Jammie Dodgerem (zdjęcie niżej), wręczył go mojemu synowi. W takich chwilach możesz być fajnym tatą.
Jakie rzeczy zawsze nosisz przy sobie?
Telefon, portfel, kluczyki. Moją miłość do mojej rodziny.
Jaka była twoja pierwsza praca?
Rozwożenie gazet.
W Liverpoolu?
W Fornby[1]Jest to miasto 19 kilometrów od Liverpoolu.
Podobało ci się?
Tak, było super. Poza niedzielami, bo w niedziele – zwłaszcza wtedy, w latach 80. – było tak wiele dodatków. Jedna gazeta potrafiła mieć siedem różnych dodatków. Chodzi o to, że potrzebowało się jednej torby w tygodniu i dwóch toreb w niedziele. Te wszystkie ścięte drzewa!
Dostarczałeś pieszo albo jeździłeś rowerem po trasie dostawy?
Jeździłem. W niedziele było jednak trudniej przez te nadmiarowe dodatki.
Jakie jest/są twoje drugie imię/imiona?
Antony. Nie jestem zbytnim fanem drugich imion. Moje dzieci mają tylko jedno drugie imię.
Znasz jakieś języki obce?
Tak, mówię po francusku.
Dużo używasz swojego francuskiego?
Często jeździmy na wakacje do Francji. Nie wiem, czy mówię płynnie, ale nie jest strasznie źle. Mogę rozmawiać po francusku z kimś z Francji przez kilka minut tak długo jak ta osoba parler plus lentement (mówi wolniej). Moją sztukę wystawiano po francusku. Przetłumaczono moją pierwszą ważniejszą sztukę Kiss Me Like You Mean It, wystawianą we Francji na czymś w rodzaju francuskiego West Endu – nie żeby istniał paryski West End – w 2004 roku. Wybrałem się, by ją zobaczyć w wielkim staroszkolnym teatrze z tysiącem miejsc. To była niesamowita noc. Czułem tamtej nocy, że mogę mówić po francusku. Oglądałem sztukę po francusku i myślałem: „Wiem wszystko, co tam się dzieje”.
A potem zrobiono Broadchurch również we Francji. Francuski remake nazywał się Malaterra. Miejscem akcji była Korsyka, jest po francusku i jest wspaniały. To naprawdę dobry remake.
Jak bardzo byłeś w niego zaangażowany?
Tylko trochę. Pojawiłem się raz na planie. Po prostu sobie poradzili i to zrobili. To był dość wierny remake. Mieli w ekipie świetnego reżysera [Jean-Xaviera de Lestrade’a], który nakręcił dokument zwany „Schody”, który jest świetnym dokumentem z gatunku true crime. Dlatego wyreżyserowano Malaterrę naprawdę dobrze.
Był też amerykański remake?
Gracepoint, tak. Napisałem do niego pierwszy szkic odcinka pilotażowego i w pewnym sensie wtedy przekazałem go dalej. Przekazałem go amerykańskim showrunnerom. Jest tam niesamowita obsada. Nick Nolte, Jacki Weaver, Anna Gunn. I ktoś, kto nazywa się David Tennant. Miejcie na niego oko, on jest zawsze taki dobry. Gracepoint reżyserował James Strong. To było niezwykłe przeżycie, móc coś takiego zrobić.
Pamiętasz swój pierwszy pocałunek?
Tak, i to nie wasza sprawa (śmiech). Serio myśleliście, że powiem o tym w Doctor Who Magazine?
Byłeś grzeczny w szkole?
Byłem w porządku. Pamiętam kilka szlabanów. Tym, co pomogło mi przejść przez szkołę, była muzyka. Byłem w zespole i graliśmy na szkolnych apelach. Byliśmy zespołem także poza szkołą.
Grałeś na gitarze w tym zespole?
Tak, nawet napisałem kilka piosenek. Kochałem to. Nie kochałem szkoły. Nie obchodziła mnie, gdy dotarłem do matury, bo wtedy zacząłem angażować się w teatr.
Wyprodukowaliśmy „Dziewczynę Gregory’ego” i to postawiło mnie na drodze do uzyskania dyplomu z dramaturgii. Mój nauczyciel angielskiego mówił: „Powinieneś pójść i go zdobyć”. Ale nie kochałem szkoły. Nie byłem bardzo mocno grzeczny, nie byłem okropny. Wszystko było okej, ale byłem okropny z matmy. Nigdy nie lubiłem matmy. Kochałem jednak studia.
Kiedy bałeś się najbardziej?
Chyba gdy usłyszałem, że zdiagnozowano u mnie raka w wieku 22 lat. To było całkiem przerażające, gdy go miałem i musiałem powiedzieć mojej mamie i tacie. Ciężko było im powiedzieć, że mam raka. A potem po prostu myśl: „Och dobra, mogę umrzeć”. Myślę, że następne kilka dni było naprawdę strasznych. Jednak lekarze mi pomogli.
Jak to doświadczenie zmieniło twoje spojrzenie na życie?
To banał, ale uczysz się być pozytywnym, być pełnym nadziei. Uczysz się co ceni, a czym się nie przejmować i odrzucać. To było użyteczne również w tej pracy. Uczysz się co jest po prostu szumem, a co sygnałem w twoim życiu.
Czy cokolwiek z tych osobistych doświadczeń zostało wpisane w postać Grahama?
O tak. Zdecydowanie one w tej postaci są.
Jednak znam także wiele osób, które przez to przeszło. Chciałem, by Graham był kimś, kto widział trochę życia, ale nie ma pewności i to był naprawdę dobry sposób, by to pokazać. Boi się, ale nie jest beztroski. Myślę, że ta scena w „Czy mnie słyszysz?” (Can You Hear Me?), w której Graham mówi o swojej obawie przed nawrotem raka, a Doktor przyjmuje postawę: „Nie wiem jak sobie z tym poradzić” – myślę że to naprawdę ważne. Reakcja Doktor w tej scenie, przydarzyło mi się to wiele razy. Ludzie tak się z tobą obchodzą w tej sytuacji. I kiedy ktoś mówi: „Och, nie sądzę, by ona tak się zachowała.”, ja odpowiadam: „Ludzie dziwnie reagują na takie rozmowy”. Zrozumiałe, że ludzie mówią: „Nie wiem co z tym zrobić”. Jest inna wersja tej sceny, gdzie Doktor mówi: „Jest dobrze Graham, w porządku. Jestem tu dla ciebie”. Ale właściwie Doktor miała też takie momenty. Doktor może być sprzeczna [ze sobą]. Powinna być! Uwielbiam to.
Słodki czy pikantny?
Zawsze trzeba wybierać? Jestem prawdziwym łasuchem, ale jeśli miałbym wybrać tylko jeden już na zawsze, prawdopodobnie ostatecznie wybrałbym pikantny.
Czy masz jakieś fobie?
Nie radzę sobie z wysokościami. Mimo to uwielbiam zjazd linowy tyrolką. Naprawdę uwielbiam tyrolkę.
Nawet teraz?
Tak! Kilka lat temu wybraliśmy się do parku tyrolkowego w Saint Lucia, gdzie było wiele lin rozciągniętych pomiędzy drzewami i nigdy nie byłem szczęśliwszy. Latałem także lotnią w Nowej Zelandii.
To wszystko jest dość wysoko, Chris…
Tak, ale chodzi tu o to, że na przykład nie lubię krawędzi wysokich budynków. Jest krawędź wysokiego budynku w odcinku regeneracyjnym i nawet teraz, gdy na to patrzę, to stwierdzam: „Och nie, to trochę wysoko.”
A w twoim pierwszym odcinku, „Kobieta, która spadła na Ziemię” (The Woman Who Fell to Earth), Doktor znajduje się wysoko na dźwigu.
Tak, to dlatego to się znalazło w odcinku. Gdy Ryan wstaje, mówi: „O, nie. Nie, nie , nie, nie. Jest tutaj dużo za wysoko.”
Czy to mówi Chris Chibnall?
Tak. (śmiech)
Jeśli mógłbyś cofnąć się w czasie i udzielić młodszemu sobie jakichś rad, co by to było?
Chyba radziłbym sobie bardziej czego nie robić, niż co robić. Chciałoby się zmienić kilka rzeczy. Jak może: „Nie spotykaj się z tą osobą”. Na pewno jednak wszyscy chcielibyśmy powiedzieć swoim młodszym wersjom: „Będzie w porządku”. Najbardziej użyteczną radą od kogoś z przyszłości, którą mógłby ci udzielić jest: „Nie przejmuj się. Będzie dobrze. Będą takie dni, które będą trudne, a inne będą niesamowite. Znajdziesz ludzi, którzy cię pokochają, znajdziesz dobrych przyjaciół i będziesz miał, którą polubisz wykonywać”. To wszystko, o co się martwisz. Nie wiem, do jakiego wieku bym wrócił, ale wróciłbym by po prostu powiedzieć: „Naprawdę, wszystko gra”.
Źródło: Doctor Who Magazine #583
Przypisy
↑1 | Jest to miasto 19 kilometrów od Liverpoolu |
---|