10 lat minęło – Partners in Crime

Nowi-starzy znajomi, uroczy tłuszcz i początek przyjaźni, czyli oglądamy radosny odcinek otwierający – Partnerzy w zbrodni („Partners in Crime”).

Bardzo często w serialach, także w Doctor Who, pojawia się problem z odcinkami otwierającymi nową serię. Gdy wprowadzamy bohaterów, odcinek jest wydłużony rozbudowanymi ekspozycjami, których jednak nie da się uniknąć, bo trzeba wiedzieć, kogo nowego mamy na ekranie. Czasem również scenarzysta uderza od pierwszych chwil widza, rzuca go w wir wydarzeń, miota nim o podłogę, by na początek zaprezentować pełen wachlarz zabiegów podnoszących poziom adrenaliny i przekonać odbiorcę, że właśnie przy tym serialu powinien się meldować grzecznie co tydzień.

Jednak nie tym razem. Większość postaci już znamy – Donna Noble wraz z matką odwiedziły nas w Boże Narodzenie rok wcześniej, a całkiem niedawno, także w święta, pierwszy raz zobaczyliśmy, jak się okazało, dziadka Donny. Nie ma więc kogo przedstawiać, choć na pewno chcemy poznać te postaci lepiej – wszystko jednak w swoim czasie. Odcinek również nie przynosi nam wielkich historii i dramatów, utrzymany jest raczej w konwencji lekkiej komedii, wypełniony jest gagami i uśmiechem. I prawdę mówiąc, ten sposób rozpoczęcia serii bardzo mi się podoba.

Donna w Partners in Crime

Historia oparta jest na prostym schemacie – widzimy premierę nowego produktu firmy Adipose Industries. Jest to kapsułka odchudzająca, zapewniająca efekty widoczne niemal natychmiastowo. Twój tłuszcz po prostu odejdzie! Nawiasem mówiąc, korzystałbym bez zastanowienia, zresztą raczej nie tylko ja. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że w 2008 roku niekoniecznie wszyscy byli tak silnie zinternetyzowani jak obecnie, nie byli przesyceni wyskakującymi obecnie zewsząd reklamami w stylu „Zrzucił 20 kg w dwa tygodnie, zobacz jak!!!”. Można więc założyć, że wielu ludzi taka oferta mogłaby zachęcić, choć jednak raczej nie na taką skalę, jak próbuje przedstawiać nam odcinek, z dzikim szałem w call center, setkami sprzedanych kapsułek na jednego sprzedawcę. Ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Specyfik cieszy się ogromną popularnością, jednak prowadzący równoległe śledztwa Doktor i Donna odkrywają (niezależnie od siebie), że z działaniem specyfiku niekoniecznie jest wszystko w porządku. Absolutnie fantastyczne jest zaprezentowane, jak oboje robią niemal te same rzeczy, czasem będąc kilka metrów od siebie i podbierając sobie kartki, jednak się nie zauważają. Historia zaś toczy się dalej i okazuje się, że tłuszcz rzeczywiście po prostu odchodzi. Na nóżkach, w postaci małych, gąbczastych ludków.

Adipose. Żywy, uśmiechnięty tłuszcz. A właściwie dziecko-tłuszcz. Brzmi to absurdalnie, ale prezentuje się uroczo. Trudno żywić jakieś złe uczucia do słodziutkich Adipose, wcale zresztą o to twórcom nie chodziło, bo to nie one są antagonistami w tym odcinku. One są po prostu dziećmi, które uwolniły się z ciał ludzkich i dążą do… No właśnie, dokąd? Do swojej niani, pani Foster? Do jakiegoś domu, w którym nigdy nie były? A może po prostu idą, gdzie im wskazują drogę, jak przystało na grzeczne, małe dzieci. Teoretycznie docelowo „narodziny” kolejnych Adipose’ów miały nawet doprowadzić do śmierci ludzi, którzy zażyli kapsułki, ale znów – to przecież nie jest ich wina. One są po prostu słodkie i urocze, choć Russell nie byłby sobą, gdyby nie dodał swoich ulubionych dźwięków podczas ich „narodzin”.

Jak natomiast ocenić panią Foster (absolutnie obłędna kreacja Sarah Lancashire)? Z jednej strony to ona stała za planem, który miał na celu w podstępny sposób „narodzić” żywy tłuszcz z ludzi, jednocześnie doprowadzając do ich śmierci. Z drugiej jednak jest bardzo troskliwą nianią, która kocha swoje dzieci, dba o nie, walczy, żeby nie stała im się krzywda, ale też łagodnieje w ich obecności. Staje się wręcz uduchowiona i rozradowana, gdy jest przekonana (niesłusznie), że dobrze wypełniła swoją misję i leci opiekować się swoimi dziećmi. Wbrew pozorom to bardzo dwuznaczna moralnie postać, która jest wzorową wręcz nianią, ale jednak zabija ludzi bez skrupułów dla osiągnięcia swojego celu (i z naszej, ludzkiej perspektywy właśnie ten aspekt najczęściej dostrzegamy, ale sytuacja wcale nie jest taka prosta).

Na koniec warte zaznaczenia aktorstwo. Gdy ogłoszono, że w czwartej serii obok Davida Tennanta będzie występować Catherine Tate, mogło to rozbudzić spore apetyty. Znaliśmy już wcześniej kreację Donny Noble z odcinka świątecznego w 2006 roku i można się było co najmniej nią zainteresować. Ale poza tym (głównie Brytyjczycy) mogli oglądać wcześniej wyśmienity występ tego duetu w odcinku specjalnym komediowego Catherine Tate Show. Aktorzy więc z pewnością dobrze się znali i rozumieli. I jeśli patrzeć tylko na ten pierwszy odcinek, to zdecydowanie zadziałało. Oczywiście jest to zasługa bardzo dobrego, naprawdę zabawnego scenariusza, w którym humor nie wyczerpuje się w 3/4 odcinka (Russellu, pisz komedie). Również jeden z ostatnich dialogów odcinka, gdzie Doktor komicznie niezręcznie tłumaczy Donnie, że nie chce kolejnej zakochanej w nim towarzyszki, na co ona wyjaśnia mu z subtelnością czołgu, że wcale nie zamierza się w nim zakochać. Ot co. Ten odcinek może również budzić nadzieję na bardzo dobre postacie drugoplanowe, bo zarówno mama, jak i dziadek Donny wyglądają obiecująco w tym momencie. Na pierwszym planie zaś królują David Tennant i Catherine Tate. Jeśli dalej będą dostawać dobre scenariusze, to chyba nie trzeba się martwić o poziom tego sezonu, cudowną grę aktorską i radość z wcielania się w role. W ramach ilustracji tej radości poniżej chyba najbardziej memogenny David Tennant z całego Doctor Who, pochodzący właśnie z tego odcinka.

Dziesiąty Doktor z uśmiechem na ustach

A sam odcinek kończy się… pojawieniem się i zniknięciem Rose. I wspominam o tym tylko dla samego faktu, bo o ile sam należałem do zwolenników powrotu Rose, to przy tak humorystycznym odcinku to nie było potrzebne. Zapewne wynikało z potrzeby chociażby lekkiego zaznaczenia osi głównej serii, ale czy nie mogło poczekać?

Tymczasem jakie jest wasze zdanie na temat Partners in Crime? Piszcie w komentarzach!



Mateusz K. - sympatyczny student geografii, miłośnik literatury przygodowej i takiego też kina. Dziwny człowiek, który uwielbia psychologię i amatorsko się nią zajmuje (obserwuje ludzi). Poza tym bardzo lubi pisać.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

2 thoughts on “10 lat minęło – Partners in Crime

  1. To był pierwszy odcinek DW, który obejrzałam 3,5 roku temu, choć oglądać DW zaczęłam 2,4 roku temu od początku 5-tej serii.

  2. To jeden z moich ulubionych odcinków, cudownie zabawny. A scena, w której Doktor i Donna rozpoznają się i rozmawiają ze sobą na migi jest po prostu rewelacyjna!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *