The Pilot: krótka recenzja

Zacznę, jak zaczął sam odcinek: od Bill. Bill, w której zakochałam się właściwie od pierwszego wejrzenia, czyli od zwiastunów i odcinek mnie tylko w tej miłości utwierdził. Spójrzcie na nią: gadatliwa, ciekawska (zarówno w sensie „ciekawa świata”, jak i w sensie „zajrzy za każde tajemnicze drzwi”), nosi kolorowe ubrania, ogląda się za ładnymi dziewczynami, lubi dziwne seriale na Netflixie, nakłada frytki w barze na uniwersytecie – rany, jeszcze nigdy się w tak wielu aspektach z towarzyszką nie utożsamiałam! Podobało mi się też jej podejście do wszystkiego, co się działo: bardzo autentyczne, ludzkie reakcje, mieszanka różnych emocji – strachu, fascynacji, niedowierzania, entuzjazmu; to, jak weszła na pokład statku kosmicznego i zapytała, gdzie jest łazienka (nikt nigdy w filmach tego nie robi!); to, co powiedziała Doktorowi, kiedy próbował wymazać jej pamięć (głośne „uuuuh”, które z siebie wydałam, trwało co najmniej dwie minuty). Trochę mi się też skojarzyła z komiksową towarzyszką Ósmego, Izzy Sinclair, i teraz nie mogę przestać myśleć o tym, co by było, gdyby dziewczyny się spotkały – pewnie by się w sobie zakochały, oglądały razem filmy sci-fi, a Doktor przewracałby oczami, bo by się cały czas przerzucały popkulturowymi aluzjami, których on nie rozumie…

Co do drugiego członka załogi, Nardole’a – jeszcze go nie przekreślam, ale wciąż czekam na obiecany rozwój postaci, bo jak na razie jego rola wydawała się sprowadzać głównie do bilansowania ilości włosów w drużynie oraz lekkiego comic relief. Fakt, miał trochę interakcji z Doktorem, kiedy pomagał mu w zaawansowanych technicznie tajemniczych kosmicznych sprawach albo sprowadzał go do pionu, ale było tego trochę mniej, niż się spodziewałam, a już z Bill ledwie zamienił dwa słowa; ale potencjał wciąż jest. Zresztą i tak się cieszę, bo to pierwszy kosmita w załodze od zdecydowanie zbyt dawna.

Wyraźnie skupiony na wprowadzeniu postaci, The Pilot nie miał zbyt wymyślnej fabuły, ale w sumie mi to nie przeszkadzało, bo sama Bill oraz jej zawiązująca się relacja z Doktorem (która, cóż za miła odmiana, ma całe zero romantycznego podtekstu) była wystarczająco interesująca. Cóż zatem, że przeciwnik był jak zlepek dziesięciu rzeczy, które widziałam już wcześniej: był głównie tłem i narzędziem do posunięcia fabuły do przodu i jako taki spełnił swoją rolę dobrze, a cały motyw z samotnym kosmitą był nawet uroczy. (Na marginesie, ciekawostka: żona Billa Hartnella miała na imię Heather. Nice one, Moffat). Na koniec, oczywiście, jako osoba z natury złośliwa, nie omieszkam wspomnieć, jaką przyjemność sprawiła mi scena z Dalekami i Movellanami: tyle mieliśmy zapowiedzi, teoretyzowaliśmy, kombinowaliśmy – czy w pierwszym odcinku będzie dwóch przeciwników? Czy dostaniemy sequel Destiny of the Daleks? – a to się okazało takie incydentalne i w sumie mało istotne, i tak się przerobiliśmy. Swoją drogą, wolałabym wreszcie być czymś w tym serialu autentycznie zaskoczona, zamiast lekkiego zaskoczenia wynikającego z błędnej interpretacji przecieków i spoilerów, ale cóż, przy obecnej polityce BBC w tej kwestii, raczej się nie zanosi.

(P.S. A Star in Her Eye byłoby zdecydowanie lepszym tytułem, nie dość, że trafniejszym, to jeszcze taką ładną aluzją… Ech).

W ogólnym rozrachunku, moja ocena to: rzetelna robota. Z pewnością nie jeden z najlepszych odcinków, ale też zdecydowanie nie jeden z gorszych i całkowicie satysfakcjonujący jako otwarcie sezonu. I następny też się dobrze zapowiada, więc czekamy…


Mało wam? Zapraszamy do lektury redakcyjnych wrażeń!



Zagorzały fan klasyków oraz Expanded Universe. Serce oddał Trzeciemu, a duszę przez Ósmego zaprzedał Big Finish. Wbrew obiegowej opinii, ma jeszcze życie poza Doktorem. W przyszłości chce zostać Kuzynem w Faction Paradox.

Gallifrey.pl  wszystko o serialu Doctor Who

4 thoughts on “The Pilot: krótka recenzja

  1. Ech, po przeczytaniu Redakcyjnych Wrażeń, miałem nadzieję że chodziaż Ty, Bliskie, podzielisz moją opinię. Ale chyba nic z tego. Krótko pisząc, moja ocena – najsłabszy z tych lepszych (takie 6/10). Co do 'ludzkich zachowań’ Bill to się zgodzę, takiego ukazania dawno nowe było, a jakoś pasują mi takie sceny przy Dwunastym Doktorze. Ale jej odzywki… To w sumie smutne, bo to jest tak bardzo wyraźne jaką postacią Bill miała być; a ja patrzę i widzę tylko jak bardzo im to nie wyszło. Jej odzywki są (choč nie wszystkie) głupie, irytujące, niepotrzebne. I jeszcze te 'Moffizmy’ od których roi się w tym odc. Powtarzalność: jest. Luki fabularne (Doktor deklarował Granatowo że Duch już zbędny bo on sam 'wraca do gry’, a teraz nagle stwierdza że się w nic nie angażuje): są. Wrażenie suflera walącego nas łopatą po łbie, bo bez niego nie wiedzieliśmy kiedy się śmiać a kiedy płakać: jest (przynajmniej u mnie siedział, może Wam odpuścił). I Susan, której nie wspominało się prawie w ogóle od 50 lat, teraz pokazali nam ją kilka razy w jednym epizodzie. Może jestem czepialski, ale było to nachalne i aż nienaturalne.

    1. powiedziałam, że fabuła była przeciętna i że nie był to wyśmienity odcinek, ale trudno, wciąż uważam, że nie był zły. 6/10 (z którym się w sumie zgadzam; no, 6.5) to nie tak źle, dziewiątej serii dałabym 2/10, oba dwa punkty za przedostatni odcinek, więc się jaram poprawą xD i Bill. ja się do niej nie przyczepię (większość 6.5 punktów tego odcinka przypada jej), nawet do okazjonalnych głupich komentarzy (których wg mnie nie było aż tak dużo), bo wow, zwyczajna dziewczyna, powiew świeżości (w tym domu nie lubimy Clary). przykro mi, że zawiodłam w zakresie narzekania; tak się musi czuć Dwunasty, kiedy mu zarzucają niespójność, bo sobie zażartował, a przecież na wstępie powiedziano, że on ma być niesympatyczny i wiecznie niezadowolony, więc jak to tak (:

      1. Odnośnie tego że 'zawiodłaś’ to była to jedynie aluzja do Twoich własnych słów z jednego artykułu, że zawsze narzekasz na przekór większości. Także bez obrazy, mam nadzieję że tego źle nie odebrałaś XD

        1. oj, nie obraziłam się wcale, i mam nadzieję, że to ja na ciebie nie najechałam :D ale jako profesjonalny narzekacz, narzekam zawsze z jakiegoś powodu, a nie wbrew pozorom dla zasady, więc czasami się zdarzy, że się z kimś – nawet z większością – zgodzę xD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *